Gigant to oczywiście dom wypoczynkowy w Międzygórzu. Będzie naszą kwaterą przez najbliższe kilka dni. Obiekt stary, po korytarzach snuje się jeszcze duch Bismarcka. W zasadzie dwa duchy, w postaci kotów jednego nazwałem Bismarck drugiego Wilhelm. W ogóle to przeżyłem przez nie deja vu. Siedzę sobie na balkoniku, popijam kawę, rozmawiam z Aneczką i widzę kota, po prostu sobie spaceruje idąc w kierunku skarpy, odwracam się na moment i za chwile kot znów idzie w tym samym kierunku... hmmm. Potem siedzimy w pokoju a ówże kot przechodzi z inspekcją wzdłuż balkonów, przystaje przypatruje się mieszkańcom i idzie dalej... po czym znów przystaje i idzie dalej... ten sam kot, w tych samych drzwiach (muszą być te same - bo mamy w pokoju tylko jedne!) To już staje się niepokojące! Na szczęście dach nad jadalnia jest na tyle duży że udaje mi się dostrzec oba koty idące jeden za drugim dokładnie w odległości 6 sekund od siebie! I taki rytuał powtarza się każdego ranka. Dokładnie ta sama trasa, dokładnie ten sam odstęp, dokładnie dwa takie same koty... Bismarck i Wilhelm...
|
Pod barierkami jest dokładnie tyle miejsca, aby koty mogły się swobodnie przemieszczać...
|
|
Widzicie te dwa wielkie rude (w typie Garfielda) kociska? Nie? Ja też ich nie widzę, a był bym dał głowę że były w chwili gdy robiłem zdjęcia... no cóż są na świecie rzeczy o których się felinologom nie śniło...
|
Kawa wypita, Improwizujemy z Aneczką śniadanie, chyba oboje nie mamy w czasie naszych wypadów apetytów na najadanie się. W każdym razie ja nie mam, co innego druga kawa... więc przekąszam coś na szybko (chleb z konserwą i pomidorem - ale to tylko dzięki Ani, bo sam bym po niego nie sięgnął) i w drogę. A dziś Śnieżnik i to prosto z kwatery. Szlak zaczyna się 50 metrów wyżej przy parkingu.
Niestety, zapominam włączyć Traseo i nagranie obejmuje tylko zejście. Szkoda, ale trudno. W rzeczywistości szliśmy sporą pętlą dookoła tak by nacieszyć się górską wędrówką.
|
Takie miejsce musi mieć swoje tajemnice i swoje ducy pod postaciami kotów...
|
|
Choć jak widać, niektórzy stosują odstraszanie
|
|
I zaczynamy wędrówkę
|
|
Takie widoki - jeszcze chłodno, jeszcze chmurnie
|
|
Kaplica ewangelistów
|
|
Dużo szlaków, dużo... Jest z czego wybierać, ale trasę zaplanowaliśmy już wcześniej i nie improwizujemy.
|
|
Schronisko pod Śnieżnikiem. Sporo mugoli, ale ogólnie wrażenia świetne. Siadamy na piwko, coś przegryzamy i idziemy dalej. Góra sama się nie zdobędzie.
|
|
Taki fotożarcik. Hejnalista Po moich butach widać że nie jest to jakaś ciężka wędrówka, bardzie spacer i faktycznie tak jest naprawdę, odrobina kamieni na ścieżce to jedynie urozmaicenie - wejść tu można praktycznie nawet na bosaka
|
|
To już praktycznie wierzchołek
|
|
jesteśmy na szczycie
|
|
"Blender" w budowie - nie wiem kto pierwszy rzucił tę nazwę, ale przyjęła się. Być może po obłożeniu kamieniami, znajdzie się jakaś inna, ale jak na razie "Blenderem" nie gardzą nawet przewodnicy Sudeccy. Jednego z nich spotykamy na szczycie, wprowadzającego grupkę młodzieży
|
|
Wracamy tą samą drogą... ale tylko pod schronisko, potem już inną dorabiamy sobie kilka kilometrów ekstra, ale warto.
|
|
Trudno z takich skałek nie skorzystać.
|
|
To już prawie Międzygórze... Ale wciąż jeszcze ciekawie i wędrówkowo.
|
|
Uliczna część wędrówki - startowaliśmy spod pensjonatu, ale wracamy całkiem z drugiej strony miasteczka.
|
|
Nie jest to metropolia - ale kilka ciekawych miejsc tu znajdziecie.
|
|
I znów na Gigancie
|
|
zamawiamy sobie wypasiony obiadek i po odświeżeniu...ruszamy dalej. To przecież nie koniec dnia! Ps - nie regulujcie odbiorników - ja rzeczywiście tak wyglądam.
|
Blender zawsze lepiej brzmi niż tampon. Taką nazwę nadano palmiarni bez palmy w parku oliwskim. Pozdrawiam słonecznie i lekkich nóg na szlaku życzę.
OdpowiedzUsuńFakt... znacznie lepiej ;)
UsuńDzięki!
Tym razem raczej przejrzałam zdjęcia niż przeczytałam ;) nabrałam po tym oglądaniu ochoty na wędrówkę
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze - zacznij od domu, coraz dłuższe spacery, potem wyjeżdża się autobusem czy pociągiem za miast i wraca, wtedy następuje już faza kompletowania sprzętu, potem jakieś zorganizowane wyjazdy (parafia, PTT, itp) potem samodzielne jednodniówki, a potem... potem to już tylko Mount Everest jest granica ;)
Usuń