Na początku zgrzyt, jakiś lokals wmawia nam że parkujemy na terenie prywatnym, w/g mojej oceny, to teren jak najbardziej publiczny stanowiący pobocze drogi. Trudno i tak innego miejsca nie ma. Myślę po prostu, że nie miał się do czego przyczepić, a coś go "serce bolało".
Podejście znów łagodne i nie wymagające. taki urok tych terenów - pewnie można by się wspinać od Kowar, było by ciut dalej, ale wybieramy Czarnów, bo nasza przewodniczka w Dreźnie właśnie z Czarnowa pochodzi i malowniczo nam te tereny opisała, więc chcemy iść za jej radami (słusznymi jak się okazuje).
Od parkingu praktycznie cały czas lasem, trochę ostrego słońca łapie nas na stokówce, ale zaraz szlak znów w lasy odbija i zapada błogi cień. Po drodze mijamy parę która przeżywa wyraźne problemy kondycyjne. Dobrze że tu się wybrali a nie na Śnieżkę bo by zablokowali cały szlak ;) Zresztą nie idą na sam szczyt, poprzestają przy skałkach. My oczywiście do samego końca, na najwyższy punkt. Choć mam wrażenie że najwyższym punktem nie jest środek lasu ale właśnie te wystające skałki. No cóż, różnie to z tymi szczytami bywa. Wiele zależy od osób które szczyty wyznaczają. Z drugiej strony czy to takie istotne? Przecież i tak na skałki się wdrapiemy, więc tak czy siak najwyższy punkt Rudaw Janowickich mamy zdobyty.
Tu wyszło z klasyczną pętlą.
|
Istotnie mało charakterystyczny punkt
|
|
Ale pieczącha jest
|
|
i rekwizyt portretowy także
|
|
No w sumie niejaką wysokość nad doliną mamy
|
|
Królewna Śnieżka |
|
Skądś się ta nazwa wziąć musiała
|
|
O i takie głazowiska lubię - nie odmówiłem sobie głazingu
|
|
Wciąga ta przestrzeń, bardzo wciąga - jak ktoś raz zacznie wędrować, to mu potem trudno przestać
|
|
"Życie na krawędzi" także wciąga
|
|
A potem już do Karpacza. Jeszcze tylko kolacja na mieście
|
|
Czyli w obscenicznym miejscu które pokazywałem Wam już wcześniej
|
|
Ale smaczne to było
|
Wracamy już "bosko zmęczeni" i po kąpieli wrzucamy ciała w łóżko. Jutro kolejny dzień wędrówek sudeckich i też wcale się nie zanosi na to by miało być lżej.
Z Rudaw rzut beretem do Kamiennej Góry. Właśnie w piątek się tam wybieram. Nie, nie w góry, tylko na 60tą rocznicę ślubu moich teściów. Czasu na góry nie będzie, za to nocuję u Szwagra- atrakcje murowane!!
OdpowiedzUsuńNa jedno fajnie a na drugie... no ja bym bez wypadu nie wytrzymał.
Usuń