czwartek, 23 maja 2019

Pięć kilometrów do bomby - recenzja

Krótka recenzja zaje..fajnej książki/reportażu/opowieści/wspomnień et caetera...
ZAPRASZAM:



Suby i lajki mile widziane.

sobota, 18 maja 2019

Moje syberyjskie podróże Kazimierza Sowy

Witajcie.
Krótka recenzja, książki którą przeczytałem z wielkim zapałem. No nie będę ukrywał - ciągnie mnie tam...



Do zobaczenia. Dajcie łapkę i suba.

sobota, 11 maja 2019

Nie ufajcie mapom!

Cóż bardziej godnego zaufania wędrowcy niż mapa? Ba nawet politycy jak im się pod tyłkami pali i koniecznie muszą coś zrobić w z problemem który sami rozpętali bredzą o "mapach drogowych" (że niby wszystko jest rozrysowane i wystarczy tylko iść za kreską i na pewno dojdzie się do punktu gdzie będzie już tylko pis, drag i rock end roll, ewentualnie inna wizja raju). Ile te "mapy drogowe" są warte, to widzimy chociażby w Palestynie, czy Doniecku, ale te zwykłe uczciwe, papierowe mapy porządnych wydawnictw? One miały by kłamać? 

A jednak...

Otóż wyskoczyłem sobie nie tak dawno, przed drugą zmianą w pracy, na rowerowy wypad w kierunku cmentarza wojennego nr. 197 i położonego tuż obok cmentarza kalwińskiego. W zasadzie to wpierw był rodzinny cmentarz Chrząstowskich którzy przez trzy wieki byli właścicielami tej ziemi i okolic (a jeden z nich przeszedł był sobie na Kalwinizm, a żył sobie on i jego następcy oficjalnie jako Kalwin, a nikt im wstrętów nie czynił, a to co gadają mendy o polskiej "nietolerancji" można moczem potraktować). 
Dopiero podczas rzezi I wojny Światowej, gdy Austriacy zorientowali się że setek tysięcy zwłok nie będą w stanie przewieźć do rodzinnych miejscowości i pojawił się problem gdzie poległych pochować (z wielu przyczyn, ale głównie mentalnych, masowe bezimienne mogiły w okopach, dla Austro-Węgrów nie wchodziły w rachubę). Dlatego starano się urządzać cmentarze w pobliżu innych miejsc pochówku, kaplic itp. wszędzie tam gdzie można było wykorzystać choć spłachetek poświęconej ziemi, tu znalazł się właśnie cmentarz Chrząstowskich. 

A poległych w czasie operacji Gorlicko-Tarnowskiej było co niemiara, Wprawdzie na Szczepanowice nie szedł główny szlak uderzenia, bo koncentrowano się bardziej na przełamaniu umocnień rosyjskich na linii Dąbrówka Szczepanowska - Lubinka (które górowały nad okolicą, dając możliwość jej kontroli) ale nie mniej jednak w samych Szczepanowicach też do walk dochodziło i poległo tu sporo ludzi z jednej i z drugiej strony. 


No więc wskakuję na rower, wcześniej przepatrzywszy mapy, okolice tamtejsze znam dobrze, choć na samych cmentarzach nie byłem, bo jakoś zawsze wędrowałem innymi szlakami, ale przejeżdżałem opodal samochodem i pewność że trafię bez skuchy wynosiła 125%. 

Na mapie sytuacja wygląda tak:

Jak widać mamy tu cztery drogi na krzyż i nie sposób nie trafić...
Ha a ja sposób znalazłem - w zasadzie ktoś mi go znalazł.

No ale od początku. Trasa cała wygląda tak:


Zobacz trasę w Traseo

 Jak widać początek i koniec to sielanka...

 Obwodnica Tarnowa o panorama mojego miasta oraz ogromna przestrzeń kotliny Tarnowsko - Sandomierskiej. 

Przysiółek Bachówki - tu cały czas poruszam się zielonym szlakiem pieszym.
(choć na rowerze).

Drewniana zadbana zabudowa, wiele tu jeszcze takich perełek - pomimo rozmnażania się Cudacznych Imitacji Projektów Awangardowych.

A kawałeczek dalej dostrzegam


Ekspresyjną, dynamiczną figurę Św. Stanisława Biskupa Męczennika
Oczywiście barok - kto by się tu spodziewał? 
No ale jest i od razu wrzucam go na Mapy Google (na szczęście jako kolo z 8 rangą, nie muszę czekać długo na weryfikację - choć kilka dodawanych przeze mnie obiektów, wciąż nie znalazło uznania w oczach administratorów, myślę że to głupota AI, która nie potrafi zidentyfikować miejsca)

klikając w ten link
https://goo.gl/maps/XsNNfyeq88P2hNVW7
 Powinniście zobaczyć już dodane miejsce i zdjęcia choćby cokołu z bardzo ciekawymi inskrypcjami.

No ale na mnie czas. Jadę dalej.
W pewnym momencie wieś (przedmieście) się kończy i zaczyna się las

A na końcu potężne podejście - ale tego już na zdjęciach nie ma - był to jedyny moment który zmusił mnie do zejścia z roweru. 

Droga od Koszyc Małych na Błonia - dobrze mi znana, choć nowa kapliczka.

Nie wymaga podpisu.

Chrystus na rozstajach dróg. 
(zjechanie tu było błędem)

Widok na dolinę Dunajca.

Bobrowisko

Kościół w Szczepanowicach

Tu orientuję się boleśnie że coś jest potężnie nie tak - to już kolejny podjazd, czas zaczyna naglić, a cmentarzy ani widu ani słychu. Odpalam Google Maps - ale te lokacje nie zostały dodane (w domu okaże się że jednak jedna z nich jest dodana, ale nie wiedzieć czemu GM nie pokazują jej nawet na dużym zbliżeniu). 
Postanawiam wjechać jeszcze raz na górkę i szukać dalej, w razie czego wziąć jeńca i wycisnąć z niego zeznania metodami znanymi z okopów I wojny (wierzcie mi to co robiła CIA ze zbrodniarzami islamskimi to były pieszczoty).

Widok na Tarnów ze wzniesienia przy Szczepanowicach.

Kręcę się i kręcę, zjeżdżam, wjeżdżam i nic!!! 
Nie ma cmentarzy, jest komunalny - fajnie i biegnie obok niego zielony szlak! 
Ale ja nie mam jechać szlakiem mam z niego ZJECHAĆ!!! 
No popatrzcie na mapę! 

Zatrzymuję się przy uroczej kapliczce maryjnej w Szczepanowicach, opodal cmentarza. 
Tu nachodzi mnie natchnienie (już wiecie po co są te kapliczki?) że skoro jadąc zgodnie z mapą nie mogę trafić, to trzeba jechać z mapą niezgodnie. 
Zostaję wiec na zielonym szlaku i śmigam w dół! 

BINGO!!!!!! 

 Trafiłem - w międzyczasie albo ktoś zmienił szlak, albo błąd był na mapie od początku (być może pomylono szlak pieszy z rowerowym, lub zrobiono łącznik między nimi, a na mapie nie zdążono tego ując.

Zobaczcie zdjęcia jakie urokliwe to miejsce.








 Miotam się nieco między jednym a drugim miejscem pochówków. Sam nie mogę się zdecydować które fascynuje mnie bardziej! 
(Teren jest tak romantyczny że Goette by tu z pięć poematów pisnął w ciągu jednego dnia pobytu). 

Staram się odczytać każdą inskrypcję, odnaleźć każdy kamień ale to nie łatwe. Do tego zbliża się godzina druga po południu, zostaje mi dokładnie tyle czasu by zjechać, przebić się przez ruch w Mościcach i dociągnąć do pracy. Muszę zresztą zrezygnować z pętli i wracam po swoich śladach. Nie lubie tego, ale trudno, wiem że robiąc pętlę zabraknie mi czasu. 



 Po drodze jeszcze  tylko Wieczne Odpoczywanie przy bardzo dużym cmentarzu 198 w Błoniu.


 I krótki ogląd Dworu Prezydenckiego w Zgłobicach
Na drugi dzień pojedziemy tam z Marzenką na Kawę. 

I to już koniec - ostatni etap to czasówka, slalom, szkoła przetrwania i Mad Max w jednym! 
Ale zdążyłem!!! 

Do zobaczenia na szlaku!