czwartek, 17 stycznia 2019

Muzyka przestrzeni

Marsz, stęp konia, rytmiczne kręcenie pedałami, rytm serca zgrany z rytmem ruchu, rytm ruchu zgrany z rytmem świata...

Tak jest muzyka The Hu Band - zajefajnego mongolskiego etno rocka!

Drugie moje odkrycie ostatniego tygodnie to także Mongolia, tyle że łamana przez szkockich kobziarzy! Przestrzeń woła!!!

Ale mam ciary! Ps. nie mam pojęcia co się dzieje, ale blogger sam kasuje mi po jednym filmie! Znów próbuję wstawić dwa na raz, zobaczymy. A jak to wygląda u Was?

sobota, 12 stycznia 2019

Różnymi drogami do pracy



Generalnie droga do pracy to element codziennego kieratu, mówcie co chcecie ale tak jest. Czasami wiosną czy latem, pojawiają się drobne przebłyski uroku, niekiedy jakiś coś "wypadnie" i trasa ulega zmianie, zazwyczaj zresztą ku niezadowoleniu osobnika do pracy zmierzającego. Ba sam kodeks pracy nakłada na nas ówże obowiązek chodzenia cały czas tymi samymi ścieżkami, bo droga musi być "najdogodniejsza" aby w razie wypadku otrzymać stosowne odszkodowanie od ubezpieczyciela. 

Tępo smutno i nijako... kierat. 

A większość ludzi przyjmuje go za normę... doprawdy nie mam ochoty być takim sapiens... Jak sapiens, to wyłącznie z powodu zmęczenia tempem przemieszczania się, czy to rowerem, czy piechotą.   No nie widzę inaczej - owszem, czasami, nie ma wybory, trzeba szybko i  na czas - ale to mają być wyjątki, nieszczęsne, od reguły która mówi - szukaj nowych ścieżek. 

No więc pokażę wam teraz kilka pomysłów na trasę do pracy z ostatnich tygodni.   

Poranny rowerek przez... Marcinkę 


Trasa, fajna ale wspinając się rowerem zaraz z rana na jej szczyt miałem serducho już w okolicy przełyku, dałem radę i to mnie cieszy! Potem był zjazd - 50 km/h samochodem nie imponuje, ale jednośladem... i to z wizją swojego truchła wyciąganego z paryi przez strażaków... Znóiw miałem serce w okolicach krtani.


Taki sobie powrót

Z buta na nockę.

Zobacz trasę w Traseo
Stalkerskie klimaty - nieco przekradania się przez tereny dozorowane...

Też na nockę ale rowerem

Zobacz trasę w Traseo

 Albo takie rowerowanie na nockę podczas śnieżycy

Zobacz trasę w Traseo

A potem zaczęły mi się powroty z Krakowa od Marzenki - jak jadę sam, to zawsze pociągiem albo busem - akurat bus Vojagera odpowiada mi najbardziej, ale serce jest przy pociągach, tyle że PKP ma problemy z czasoprzestrzenią i to ogromne. Dlatego wybieram zazwyczaj busa. Vojagery jeżdżą przez Mościce i Wierzchosławice do autostrady, więc mam okazje wracając na zrobienie sobie jakieś fajnej trasy. zawsze też w pierwszych krokach kieruję się do Biedronki - nawet ja muszę coś zjeść, gdy już zasiądę w pracy przed monitorami i zacznę "świadczyć"...

Wierzchosławice - EC - pieszo po wałach

Zobacz 

Z domu do pracy - pieszo wokół "Azotów" 

Zobacz trasę w Traseo
Całkiem fajna trasa - po przejściu tej żółtej kreski - znaczy ulicy, ale na mapce widzicie żółta kreskę - całkiem inny świat - zero samochodów - dzicz - jakieś paryje, myszołowy, trochę pół uprawnych, nieco infrastruktury - mój świat! No i to że był mróz - więc GOŚka nie śmierdziała ;-)

Wierzchosławice - EC, trasa przez łęgi naddunajcowe. 

Zobacz trasę w Traseo

Mościce - EC... ale na dziko 

Zobacz trasę w Traseo
To wczorajsza trasa - nie powiem, fajna! Ale w jednym miejscu była to już walka o życie - bo z jednej strony, nie mogłem się cofnąć, gdyż wtedy bym się spóźnił, a z drugiej musiałem zimową porą przeprawiać się przez ściek płynący z EC na oczyszczalnię (miejsce gdzie jest zakryty, jest także ogrodzone...) - ale jak widzicie - dałem radę! i zdążyłem do pracy dwie minuty przed 'dzwonkiem" - brawo Ja!

Oczywiście prawie za każdym razem spotykam się z głupimi zawołaniami ochroniarzy typu "panie ale tam nie ma przejścia!"  - co oni mnie za idiotę mają? - sam świetnie widzę że tam gdzie idę przejścia nie ma! Dziwni ludzie. Z drugiej strony, jednak przechodzę, czyli jak by nie patrzyć przejście jest,,, tylko nie takie oczywiste.

A co do zdjęć. To one są - na Traseo - kliknijcie w link pod interesującą Was mapką i zobaczycie je w serwisie. Nie żebym polecał - bo fotograf że mnie marny a "cykam" i tak smartfonem. - ale jako ilustracje ujdą.

czwartek, 3 stycznia 2019

Pielgrzymka w intencji Marzenki

Kilka osób zwróciło uwagę na moje milczenie blogowe, nie było przypadkowe, ani podyktowane lenistwem. 
Pod koniec roku bardzo poważnie zachorowała moja Marzenka, to podcina skrzydła. 


Ten post powstał by pewnie jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, ale tu na przeszkodzie stanęły pech, technika i kalendarz. Awaria zasilacza która w normalnym czasie była by usunięta w ciągu jednego dnia (albo kilku godzin, gdyby przydarzyła się rankiem), w okresie między Świąteczno Noworocznym - przy takim nagromadzeniu dni wolnych od pracy (sklepy pracują ale nie pakamery z elektroniką) i tym czego potrzebowałem (zasilacz do ustrojstwa all in one firmy Lenovo, o określonych parametrach oraz... wtyczce!) zaskutkowała wielodniowym "wykluczeniem cyfrowym" - na smartfonie umiem odpisać i skomentować - ale zamieścić nowy post, to już skomplikowana czynność. Ale wreszcie jest. 

Pomysł na tę trasę, miałem w sobie od dawna, drogę znam, chodziłem tamtędy wielokrotnie, ale  nigdy nie przeszedłem takiej pętli przy jednej okazji. W ogóle mam pomysły na setkę tras, ale jakoś tak gdy Marzenka w szpitalu, to żadna z nich mnie nie kusi. Na Jamną idę po to by prosić o odprawienie mszy w sanktuarium Matki Bożej Niezawodnej Nadziei. 

Wyjazd standardowy - chłopcy do szkoły, Aura do samochodu i w trasę. Na Jamną nie jest daleko, więc dojechałem szybko, tym bardziej iż do Jastrzębiej jedzie się szybciej, bo bez tego głównego podjazdu. 

Parkuję obok kościoła św Bartłomieja. Świątynia jest drewniana dość stara bo powstała przed 1525r. Spory szmat czasu była w rękach protestantów. Swój nietypowy kształt, zawdzięcza temu iż pierwotnie kościół i wieża były budynkami osobnymi - zostały połączone wraz ze zwiększaniem się ilości wiernych, dla których brakowało miejsca - co przy nie najlżejszym klimacie tych okolic, wymuszało jakieś działania - wybrano chyba najsensowniejsze. 

     

Kościół jest malowniczo otoczony ogrodzeniem z kapliczkami - trochę żałuję że nie mam czasu - albo inaczej - nie wiem ile go mam, bo muszę zdążyć jeszcze do pracy, by pokręcić się po okolicy. Ale nic straconego jeszcze tu wrócę. 

Chciał bym Wam jeszcze pokazać "Grociarnię" i kilka ciekawych nagrobków i sporo dróg tędy prowadzących. 


 Kościół o dziwo otwarty - nie tylko w przedsionku - misa na wodę święconą rzecz jasna z piaskowca ciężkowickiego, dzieło lokalnych kamieniarzy. 

 Wnętrze świątyni - niskie prawda? 
Tak dziwnie nisko ma tę powałę, w stosunku do strzelistego dachu. 
Rozwiązanie "zagadki" jest proste - zimno!  A w lecie upały. Niski strop lepiej trzyma ciepło wewnątrz kościoła, a odległy dach lepiej izoluje przed żarem lejącym się z nieba.
 
 Wnetrze nie jest jakoś niesamowicie bogato zdobione - ale przytulne i miłe. 

 Przyznajcie się takich kaplic bocznych nie widzieliście nigdzie! To soboty, zamknięte od zewnątrz i otwarte do środka. 

Po modlitwie ruszam dalej

 Malownicza wychodnia skalna - Myślę że jeszcze kilka mokrych lat, a ziemia osunie się całkiem i będziemy mieli nową skalną atrakcję turystyczną w tym rejonie - ciekawe jak ją nazwą? 

 Tor narciarski - mało popularny - ale wart rozważenia - dla tych co stawiają pierwsze kroki i dla tych którzy szukają po prostu aktywnego wypoczynku a nie brylowania w towarzystwie. 

A tak w ogóle to zapomniałem wstawić mapki!!!!  
Kilka tygodni przerwy i człowiek całkiem z wprawy wychodzi.

Zobacz trasę w Traseo

No ale już jest!

leśniczówka

Grzybek na kość zmarznięty...

Nocna tragedia. 
W zasadzie miejsce po nocnej tragedii. ślady krwi to miejsce gdzie wypuszczane na noc psy dopadły i rozszarpały młodą sarnę, kilkumiesięczną. Oszczędzę Wam widoku wybebeszonego truchła, sam zresztą też zdjęć nie robiłem - nie bawią mnie takie sensacje. 
Ale pod rozwagę daję - jak wiecie nie pałam miłością do myśliwych, na fejsie jest taka grupa "ludzie przeciw myśliwym" (to zdaje się firmuje ten sam osobnik znany ze szpiclowania zachowań patriotycznych i rozumnych) - tam piętnują ich bez litości. 
ale popatrzcie sami - młode zwierze straciło życie - bo NIKT nie jest w stanie zapanować nad procederem wypuszczania psów do lasu! Być może jednak potrzebny jest odstrzał pałętających się dziko psów i ... kotów?!
To zresztą nie tylko moje przemyślenia - to wnioski z rozmowy z miejscowym leśniczym (ekstra facet - jak będziecie w okolicy, możecie zawsze do niego wpaść z prośbą o pomoc, wskazanie kierunku, czy choćby z pozdrowieniem).
   
Pensjonat Uroczysko - Polecam - choć restauracji tam nie znajdziecie - ale nocleg - po wcześniejszym umówieniu - dane łatwo znaleźć przez internet - pierwsza klasa. Klimat naprawdę wspaniały, sugeruję też jako miejsce zorganizowania wyjazdów integracyjnych. 

Droga na Jamną. 

Jamna - takie kapliczki z wezwaniem do modlitwy znajdziecie przy każdej drodze tu prowadzącej. 

Przejrzystość mglista, ale widoki niesamowite... ;-)

Dom św. Jacka.
Sklepik, po drugiej stronie placu kawiarenka - otwarte w weekendy - teraz nie ma dla kogo. przybłęda taki jak ja trafia się rzadko tudzież sporadycznie. ale miejsce nie jest wymarłe - ktoś czuwa. Gdyby potrzebna była pomoc - udzieli. 

W zasadzie to jestem człowiekiem nieśmiałym - nie lubię nikomu na prywatne kwatery wjeżdżać. tym razem jednak coś we mnie wstąpiło - zakładam roboczo że był to Duch Święty i zamiast odejść (jak bym to zrobił napotykając zamknięte drzwi kancelarii), szukam i dopytuję a następnie walę jak w dym do Sołtysa czyli Ojca Andrzeja Chlewickiego na prywatną kwaterę i proszę o odprawienie mszy w intencji Marzenki. 
Rach ciach, znajduje się kajet, śmig mig kalendarz i już jest termin i już jest dobrze, a ja mogę iść dalej. 

Sanktuarium. 

Trochę źle się dzieje... 
Jamna dostała drugie życie od Dominikanów - to Ojciec Jan Góra wypatrzył to miejsce, on tu przyjechał i zaczął tworzyć na zgliszczach. A teraz? 
Teraz mamy tu kompleks niedzielno turystyczno jarmarczny, przyjeżdżają setki aut, ludzie szukają "atrakcji", są głupi, głośni i śmiecą a Dominikanie powoli spychani są na ubocze - bo liczy się tylko biznes i kasa. 
  
Czy zawsze? Nie!
Oto Schronisko Dobrych Myśli - tu promuje się "ciszaków" - skromną, dobrą muzykę turystyczną, poezję śpiewaną, zadumę... 

 Tyle że schronisko zamknięte - powody - patrz wyżej - Nikt nie będzie warował w oczekiwaniu na jednego wędrowca. Ale są w domu, gdyby potrzebna była pomoc, nie odmówią - to ważne. Trzeba pamiętać że stąd do innych miejscowości jest zawsze co najmniej kilka kilometrów - często ścieżkami przez las - nie lekceważmy Pogórzy! 
 
Tak czy siak zestaw standardowy (kawa z szarlotką) został zastąpiony zestawem surwiwalowym (batonik z mineralną) - ale miejsce tradycyjnie to samo.

Jednak ochota na kawę zwycięża. 
Tyle że bacówka także zawarta na głucho - choć tabliczka głosi że otwarte...


Dojadam pod wieżą widokową, Aura oczywiście sępi (nic że ma swoje danie przygotowane, ale moje pewnie lepsze). 
  
A wieża wygląda tak w zimowej szacie. 

O a tego nie widziałem wcześniej! No to wiecie już gdzie wkrótce mnie nogi poniosą. 

Samotne drzewo z amboną... 

Chrystus "prawie że" powstańczy - tyle że ani krzyż, ani dane historyczne nie wskazują by kiedykolwiek siedzibę miał tu jakiś uczestnik Powstania styczniowego - prawdopodobnie po prostu taki "niekonwencjonalny" odlew. 

Droga prowadzi pod Wieprzka. Ale wcześniej jeszcze przyleśny parking, tablice informacyjno krajoznawcze i wiatka. 
 
A oto on - tyle że nie w pełnej krasie a drobnym szczególe. 

Potem już idzie się cały czas w dół - nawet nie robię zdjęć - po pierwsze same lasy, po drugie ślisko i trzeba mocno się zapierać kijami i stawiać nogi ostrożnie a silno, żeby nie zaliczyć dupenklapy tudzież nie ujrzeć "cienia orła". 

Ale po jakimś czasie lasy ustępują polom uprawnym a tam taka panorama 
 
Jastrzębia z kościołem św. Bartłomieja Apostoła 

Jeszcze tylko przeprawa - jak widać miejscowi stawiają na pluralizm - można kładką można w bród...

I już za parę kroków - jesteśmy przy samochodzie.