czwartek, 28 października 2021

Modyń... a ona!

Kolejna zagadka, tej rozkminić nie umiem. bo widzicie obok góry Modyń jest jeszcze jedna ale... Mała Modyń! A z tego co mówią... jak mówią lokalsi też można wywnioskować że traktują Modyń jak nazwę żeńską. "Idziecie na Modynię?", pyta napotkany drwal (swoją drogą trzech ludzi, traktor i jakieś dwie tony konarówki, na wozie, przy nachyleniu w okolicach 45stopni... trzeba być twardzielem). Niby każda góra to "ona" - ale są "taka Łomnica", "taki Gerlach", "takie Rysy". Tymczasem wygląda na to że test też "taka Modyń"... no nic, jak ktoś wie, bo ja tym razem nie szydzę, pytam na serio, więc jak ktoś wie, umie to wytłumaczyć to będę szalenie wdzięczny.

Modyń to oczywiście pomysł Aneczki. To w ogóle niesamowite, jak kobiety potrafią sterować życiem, niby nic nie mówią, niby nic nie robią, a potem... jedziemy tam gdzie chcą! To chyba nieuniknione, problem w tym by znaleźć kobietę która chce iść tam gdzie iść warto i nie zastanawiać się czy to nasza decyzja czy kobiety? Bo jakie to ma znaczenie? Wartościowa kobieta chce by zabierać ją w wartościowe miejsca! Modyń jest wartościowa!!!

Ale tak od razu się nie udaje, albo na przeszkodzie stoją kwestie zawodowe, albo rodzinne, albo się pogoda załamuje! No nie da rady i szlus, tylko wiecie... jak się kobieta na coś uprze to swoje osiągnie, znacie to na pewno. Jak w tej ludowej piosence trubadurów: "oj żeby nie ta dziura w desce..."

Tak więc, koniec końców, pakujemy się w samochód i jedziemy w góry. 

 

Rożnów z Tegoborza, ale z Aneczką krajobraz wygląda znacznie lepiej

 

Trasę mam opracowaną już od dłuższego czasu. Ale... idziemy w drugą stronę. w sumie sensownie Aneczka zakłada iż lepiej od razu zdobyć wierzchołek i nacieszyć się dobrym słońcem i widokami, a pozostałe szczyty przejść później. Mądra dziewczyna. Okazało się że ma 125% racji.

Więc idziemy w lewo. A potem piękną drogą aż pod ścianę lasu i głębiej. No ale zobaczcie sami:

Taka pętla dookoła doliny.

W sumie to przeszliśmy cztery szczyty i niemały kawałek Głównego Szlaku Beskidu Niskiego. Jeżową Wodę, Ostrą i Cichoń, prócz Modyni oczywiście.

W drodze na Modyń - a tam na wprost to Ostra... będziemy tam! 

Na szczycie



Ołtarz polowy


Pieczątka jest na szczycie wieży


Jak się kto postara to z Modyni nawet przy zachmurzeniu pięknie Tatry widział będzie ;)





 


Ostra się kłania a za nią z lewej masyw Mogielicy

A to Zalesie.

Tu miałem teleobiektyw - Limanowa i krzyż milenijny na Chłopskiej vel Miejskiej górze. Już tu się z Aneczką umawiamy.

Ostatni rzut oka w przestrzeń i schodzimy. Pora iść dalej.

 Pieczątki wbite, sprzęt ogarnięty, Aneczka zagrzała sobie łapki przy ognisku rozpalonym przez parę wędrowców takich jak my - dziękuję jeszcze raz.

Schodzimy w kierunku na Kicznię, ale odbijamy w lewo na Młyńczyska

Krzyż milenijny, ołtarz polowy i droga krzyżowa

Całkiem niezłe płaskorzeźby - niestety wykonane w jakimś tanim gipsie, czy czymś takim, i na potęgę niszczeją

A tu albo zabrakło na ostatnią stację, albo pojechała do renowacji




Ta wiatka za kapliczką jest ogólnie dostępna i stanowi świetny pomysł, bo widoki z niej super.

Takie świadectwo historii



Młyńczyska Kościół św. Stanisława Biskupa Męczennika


Hwała bochaterom ;)

I znów pod górę - tym razem czeka na nas Jeżowa Woda


I się doczekała...

A wiecie że to już odcinek Głównego Szlaku Beskidu Wyspowego?
W sumie to kusi przejść go całego.

Ale docieramy do Ostrej. Od strony Jeżowej Wody, to całkiem przyzwoite spokojne podejście

Ale za to od przełęczy pod Ostrą... faktycznie solidne "darcie pod górę" choć my akurat tamtędy schodzimy.
A na widoku Modyń, skryta w woalce mgieł


A tu już Modyń wstydzić się przestała

dziewięćsił - ale niestety przekwitnięty. No trudno we Wrześniu mało po górach chodziliśmy, a wtedy najpiękniej się prezentuje.
I znów czeka nas podchodzenie - na szczęście nie nazbyt męczące - w ogóle Beskid Wyspowy nie jest męczący, chyba najprzystępniejszy z Beskidów (no może poza Małym). Liczne dobrze pisane szlaki, wygodne ścieżki, dużo dróg, częste wiatki, ławeczki itp. Nic tylko tędy wędrować.

Ostatni szczyt - teraz już schodzenie.

I tu łapie nas śnieżyca - taka naprawdę solidna.


Krążyły te śniegowe chmury i krążyły - postraszyły nas na Modyni, ale tak delikatnie, teraz zresztą też sobie poszły

Pejzaż Aneczkowaty
i zabudowania Słopnic (tak myślę, ale może to już administracyjnie Limanowa?)

A Modyń znów się chowa... kokietka...

Koniec zdjęć na dziś, już robi się ciemno, schodzimy do T5-ki i wracamy do Mielca... Nie powiem łamie mnie ta droga, ale daję radę, ciut na "energetyku" ciut wiedziony ambicją, ale głównie dzięki Aneczce. Dziewczyna naprawdę świetnie na mnie działa.

środa, 27 października 2021

Ko, ko, koko, Kokocz - ale na rowerowo.

Się tak z Piotrem w pracy zgadaliśmy... Gdzie by tu pojechać? I padło na Kokocz. Ani wysoko, ani daleko, ani trudności przesadnych. Ot tak w sam raz na jednodniowy wypad bez napinki. Jak Piotr, to i Iza, a info wrzucamy na profil Korby i dołączają do nas jeszcze Marek z Jakubem. Czyli taka w sam raz ekipa. I trasa też taka w sam raz... Pierwotnie plany obejmowały, start z ulicy Mostowej, przejazd "starym traktem" między Ładną a Skrzyszowem, a potem Pogórską Wolą i Szynwałdem, do Zalasowej, i stamtąd przez Wolę Lubecką na Krasówkę i Kokocz, powrót przez Zwiernik... i to wypaliło w 100%-ach. A potem była już jazda dowolna i... w zasadzie się tego nie spodziewałem, ale wyszedł najdłuższy przewidywany przeze mnie wariant i do z naddatkiem!

Tu wielkie wyrazy uznania dla Izy! Ja, Marek i Kuba, mamy już za sobą wiele tras powyżej 100km dziennie, dla nas to nic wielkiego, Piotr też regularnie jeździ. ale Iza takiej zaprawy nie ma, a mimo to dzielnie, bez słowa skargi, metodycznie "robi" wysokość i nabija kilometry, a na końcówce wręcz sama proponuje dołożenie jeszcze trochę dystansu, mimo że wiodę ich paryjami i przez lasek

Jak widać cokolwiek nam się wydłużyło.Trasa przez Machową aż na Pogórską Wolę nie była brana pod uwagę, znaczy była, ale tak nieśmiało i jako ewentualna ewentualność, coś jak znalezienie złotego samorodka podczas szuflowania żwiru do betoniarki - trzeba być na to przygotowanym ale, nie ma sensu w oparciu o tę ewentualność układać sobie planów na przyszłość ;)

Więc jedziemy, a pogoda jak marzenie, lekki chłodzik, człowiek się nie poci, nie wlewa w siebie hektolitrów napojów izotoniczno, elektrolitowych, słońce świeci, widoki że jejuuu.
Ale to już na zdjęciach:


"Stary trakt"

ruch minimalny, jedynie po mszach się wzmaga, a w dni powszednie przed i po godzinach pracy.

Ten taki stożkowaty kształt na horyzoncie, który mi kojarzy się nieodmiennie z wulkanem to Świniogóra


Kubuś z Markiem prowadzą, niby miałem ja, ale skoro oni są, to nich prowadzą, a co mi tam?


Iza z Piotrem zamykają - Iza w swoim tempie ale za to konsekwentnie i stale


Kościół Świętego Jana Ewangelisty w Zalasowej - akurat trwa msza

Na horyzoncie pasmo Brzanki

Choć w zasadzie Liwocza i Brzanki


Góra Krasówką zwana pod nami, a Liwocz przed nami

A my w lesie


"Święty" grab


Wyjeżdżamy z lasu i to już wierzchołek Kokoczy

Tak, tak - tam przez nami to Liwocz


A tu Gilowa Góra i Brzanka

A to pradolina Dunajca, czyli obecnie kotlina Krakowsko - Sandomierska z Płaskowyżem Tarnowskim po środku

Pyszne kozaczki - miał być sos, poszły jednak na zapiekanki - Mikołaj czekał do drugiego dnia, czy przeżyję... ale rankiem już grzybów nie było, bo zjadłem. Wnioski? Nadmierna dbałość o bezpieczeństwo jest bardziej szkodliwa niż odrobina ryzyka ;)

To już Zwiernik

Kościół św. Marcina z Tours w Zwierniku

Resztki dworu w Zwierniku

A to już pałac manierystyczny w Łękach Górnych


XVII wieczny Kościół św. Bartłomieja Apostoła w Łękach Górnych


I nowy kościół pod tym samym wezwaniem... Nie tylko mi kojarzy się z halą targową! Taka sama opinia zostaje wyrażona, przez małżeństwo które zatrzymuje nas by zapytać o drogę na cmentarz. Z drugiej strony, nasze słynne, przepiękne znane od starożytności bazyliki... Dziś samo ich wezwanie kojarzy się z sacrum, a tymczasem... bazyliki to nic innego jak... hale targowe! 


Ostatni rzut oka w kierunku Kokoczy i Krasówki

A tam na horyzoncie to wzniesienie Pogórza Strzyżowskiego




A to już pola między Jodłówką-Wałkami a Wolą Rzędzińską

I sama Wola

A potem w Białym Piecu - pizza spinacci - jak dla mnie mega bomba!

A Wam na razie mówimy pa, pa - do następnej przygody