niedziela, 29 grudnia 2019

Brzesko - Bochnia - Brzesko.

Znów musiałem jechać do Brzeska, jeszcze jakieś sprawy po Marzence, nic wielkiego ale jednak. Mógł bym tam w sumie pojechać samochodem, bo na rowerze pokonywałem te trasy po wielokroć i wiecie co? Tak właśnie zrobiłem, do Brzeska pojechałem samochodem! Inna sprawa że rower miałem na bagażniku. 

Zaparkowałem gdzieś między blokami, zdjąłem rower, poskładałem bagażnik - wielką zaletą tego bagażnika jest to że montaż trwa 5 minut a demontaż dwie albo i krócej. Jest to równocześnie jego największa wada! Skoro ja to zrobię tak szybko, to kto inny także, zatem każdorazowo muszę go składać i chować do auta. 

A potem już czysta frajda z jazdy... zmącona tylko myślą że oto zapomniałem plecaka i muszę po niego wracać! W zasadzie bym nie musiał, bo większość potencjalnie przydatnych rzeczy mam ze sobą albo w niezbędniku przy rowerze, albo na szyi w saszetce, albo po kieszeniach. Tyle że w plecaku mam apteczkę i ... pięczętariusz! A koniecznie chcę sobie jakieś stempelki w Bochni przybić. 

No więc wróciłem... Daleko nie było. 

Do Bochni jadę tradycyjnie lewym poboczem (z mojej strony lewym, bo dla tych jadących na wschód to prawym). A skąd sam pomysł? Jak pisałem już wyżej - do Brzeska mam trasy przejechane, głupio jakoś tak się powtarzać, a odcinka Brzesko Bochnia jeszcze nie. W sumie to zaświtał mi też taki projekt długodystansowy by w ten sposób, odcinkami, udokumentować drogi Tarnów - Kraków - Tarnów, potem (albo raz tu, raz tam) Tarnów - Rzeszów - Tarnów. Czyli wpierw bez podwózki z Tarnowa do Pilzna, potem z Pilzna do Dębicy itd. Na zachód następny odcinek, to oczywiście Bochnia - Wieliczka. No ale dość snucia planów trzeba się brać za pokazanie tego co już przejechane!

Odcinek DK 94 między Brzeskiem a Bochnią jest stosunkowo nudny, jeden podjazd ale lichy, nieco dróg serwisowych obok głównego nurtu szosy, jakieś wymarłe pawilony z szybkim żarciem dla szybkich kierowców i w zasadzie to wszystko. Ale są też piękne, stare krzyże i figury przydrożne i choćby dla nich samych warto tam pojechać.

JASIEŃ


 Krzyż przydrożny, fundacji Franciszka i Maryi Bielów z 1903r.
Warto zwrócić uwagę na stosunkowo rzadko występująca formę przedstawienia Matki Bożej Bolesnej.

ŁAZY

Tu Matka Boża tylko z jednym sztyletem przebijającym serce. Może fundator miał wobec siebie mniejszą dozę krytycyzmu? 

 Nieco skromniejszy niż poprzedni, ale też ciekawy i wart zobaczenia krzyż przydrożny. lokalizacja sugeruje że albo był krzyżem granicznym, albo został przeniesiony w czasie rozbudowy drogi nr 94. 
Fundowany przez Stanisława i Maryę Łanochów z Łazów w 1922r.
Rzecz jasna św. Stanisław Biskup Męczennik - warto zwrócić uwagę na głowę człowieka u jego stóp. To prawdopodobnie Piotr Strzemieńczyk którego późniejszy święty ponoć wskrzesił aby ten zaświadczył iż wieś Piotrawin prawnie biskupowi sprzedał... wszelako są i niedowiarcy uważający (vide Karol Bunsch) że z grobu wywołano trędowatego, a przestrach wywołany odsuwającą się płytą krypty w kościele, był taki iże wszyscy nogi za pas wziąwszy rzekomemu zmarłemu nie przyglądali się  bacznie albo zgoła wcale.
A swoją drogą - Bikersi mogą zaświadczyć - tematy z czasów Bolesława Śmiałego nader często ostatnio się u mnie pojawiają...


Bardzo bogaty krzyż.
Żeby teraz takie stawiano... niestety współcześnie na upamiętnienie misji dowala się kolejne plakietki na istniejących drewnianych krzyżach - i co my następnym pokoleniom za pamiątki po sobie zostawimy? 

Jedyny czynny zajazd w ciągu trzech czy czterech placówek - widać że po otwarciu autostrady ruch tu zmizerniał - i klienteli z ledwością dla jednego wystarczy.

Motel Miś... 
Muszę się kiedyś tam na nocleg wybrać - bo wygląda mi na to że tam jeszcze duch PRLu straszy, 
a widma "ajentów" (kto pamięta i czym się ajent od agenta różnił?), snują się po korytarzach brzęcząc pozłacanymi łańcuchami z Jablonexu.

BOCHNIA
Urocza figura maryjna,
Z ciekawym oddaniem św Franciszka we wnęce postumentu. 

Potem jazda przedmieściami - tu już jest kłopot, lawiruję między resztkami poboczy, chodnikiem a jezdnią - nie jest lekko, ale daję radę. Dużo gorzej jest w zatłoczonym centrum, chodnikiem jechać się nie da, w ogóle trudno jechać, bo warto by się porozglądać - w końcu wybieram opcje mieszane: kawałek jadę kawałek prowadzę.  Bardzo zależy mi na znalezieniu Informacji Turystycznej... Chyba za bardzo, ale o tym za moment.
W miastach charakterystycznymi punktami są wieże kościołów, wystarczy zapamiętać ich kształty i można spokojnie na nie nawigować, w Bochni dodatkowo są jeszcze wieże szybowe. W samym centrum oczywiście szyb...

No jak jest szewc po łacinie?
nie, nie jest to: "......."
Szewc po łacinie to Sutoris. 
I tak nazywa się szyb do którego zmierzam, niestety nie będzie to przygoda polegająca na jeździe rowerem sztolniami kopalni soli (inna sprawa że jak tylko wyhaczę taką możliwość, to nie omieszkam skorzystać), po prostu przy szybie Sutoris jest siedziba IT ... tyle że zawarta na głucho, ciemno i zakurzono. 

Ja i szyb, a kląłem jak... sutoris, tyle że w duchu, aby niepotrzebnej sensacji nie wzbudzać. 

Sprawdziłem na mapach Google i pojawiła się opcja alternatywna IT w siedzibie urzędu miejskiego. To niedaleko, więc sobie rundkę p mieście zafundowałem. 



Bardzo ciekawy krzyż - niegdyś w ogrodach klasztornych. 
Austriacy doprowadzili do likwidacji klasztoru, ale krzyż został. teraz na tym miejscu stoi:


Sąd Rejonowy - za CK czasów Powiatowy. Ciekawy obiekt, który kryje w sobie relikty kościoła i klasztoru Dominikanów.

Plac Turka - Turek, Józef Turek to był taki lokalny "zacny Obywatel", który onże plac miastu podarował, wszak jego burmistrzem był. Jednakowoż nie na park, ale na postój furmanek (jak widać kłopoty parkingowe w miastach sięgają znacznie przed erę motoryzacji. Park w tym miejscu powstał w latach 40 XXw. (ciekawe czy za sprawą Niemców?) 

Kawałeczek dalej pamiątka której symbol mówi wszystko.

A po drugiej stronie ulicy... eklektyczna kamienica, obecnie siedziba Starostwa Powiatowego


Stamtąd już niedaleko do Bocheńskiej Fary

Czyli katedry  św. Mikołaja Biskupa. 
z 1445 roku!
aczkolwiek parafia po tym samym wezwaniem jest dwieście lat starsza, tyle że koncentrowała się wokół kościoła drewnianego - który spłonął doszczętnie w 1440roku. 

A tak wygląda od frontu... 
Halo Beskodnick, czyżbyś odpuścił, nie wparował do środka, nie natrzaskał więcej zdjęć?!!
I fakt - nie zrobiłem tego! 
Czemu?  
Ano temu, że planuję tu jeszcze kilka powrotów - a sama bazylika zasługuje na osobny wpis!

Tablica cenna dla każdego miłośnika polskich gór, aczkolwiek nie każdy wie, że ona tu jest, a nawet kto wytyczył te dwa szlaki ( Aczkolwiek ks. Gadowski, wyznaczył, albo brał udział w wyznaczaniu znacznie większej ilości tras górskich)

Stamtąd śmigam już pod urząd miasta. I fajnie jest, przechodni budynek, zakamarki... ale IT nie ma! 
Dopytuję kogoś przypadkowego, kto wygląda na urzędniczkę - no tak tu jest wydział, ale sama IT jest tam (znaczy w budynku szybu Sutoris), a ona sama nie ma pojęcia czy otwarta czy zamknięta... 

I znów duchowo przełączam się w tryb "klnie jak sutoris..." 
Ale podjeżdżam pod szyb raz jeszcze, tak ku wszelkich wątpliwości rozproszenia. 

Po rozproszeniu wątpliwości zrobiłem to zdjęcie... i postanowiłem wracać. 

Przez kilka kilometrów lewym poboczem (patrząc od zachodu) nie dzieje się nic szczególnego - nie powiem, jazda fajna, ale na poboczach pustki. 

ŁAZY
Zajazd/hotel/restauracja - Kasztel.
Pozwolicie że komentarz do tego ... pozostawię sobie! 

Bardzo ciekawy krzyż przydrożny, z bogatymi płaskorzeźbionymi przedstawieniami św Anny i  św. Joachima, oraz we wnęce z przodu cokołu figury Maryjnej. Całość fundacji Maryi Cierniak z 1904 roku. 

studium rozpadu - w sumie wolę tak, niż gdy stare chaty są wyburzane, bo na ich miejscu chce się stawiać jakieś nowobogackie koszmary, albo beznadziejnie sztampowe domy jednorodzinne. 

JASIEŃ
Kolejna ciekawostka sakralna - niebagatelna wiekiem, bogato zdobiony krzyż przydrożny.
U Stóp krzyż tradycyjnie trzy postacie św. Jan, Maryja i Maria Magdalena (klęcząca).
Za to na cokole dwa piętra płaskorzeźb, jest na co patrzeć. 
I tak od frontu: św Franciszek, z lewej strony Św Salomea i św Stanisław Biskup. 
Zaś z prawej św. Zofja i św. Jan Chrzciciel

1887
A potem już było prosto z zakosami do centrum Brzeska. Za długiego dystansu nie zrobiłem, niesamowitości nie odkryłem, ale przygoda fajna, plany już się klarują. 

poniedziałek, 23 grudnia 2019

Życzenia Świąteczne

Jakom żem byłem w gronie onym rzeczonym rowerzystów. Tedy pozwolę sobie filmik z życzeniami zalinkować.


Pod czem się obiema łapkami podpisuję

niedziela, 22 grudnia 2019

Kajacznie na Dunajcu

Było kajaczenie na Dwudniakach - zaraz po tym jak kupiłem sobie "dmuchawca" (lekko, miło, spokojnie - ot w sam raz na pierwszą randkę). Potem kajaczyłem po Białej (jak w małżeństwie - ciepło, miło i słonecznie a rafy na każdym kroku). Teraz przyszedł czas na wyzwanie - Dunajec... w grudniu! No powiem Wam... mocna zabawa (a co liczyliście że zrobię odnośnik do rozwodu?). 

Dunajec to górska rzeka - ba, bardzo górska, tę cechę traci chyba dopiero tuż przed miejscem w którym łączy się z Wisłą. Ale to zbadam w przyszłym sezonie. W każdym razie tu gdzie płynąłem to rzeka górska i posiada wszelkie cechy rzek górskich: silny nurt, bystrza, kamulce w dnie, łachy żwirowe, obszary dużej głębi tuż za płyciznami, wiry. Do tego jeszcze w kraju mamy suszę od długiego czasu - i wody niesie naprawdę skąpo. Pewnie Czorsztyn, czy Rożnów mogły bu trochę jej spuścić - ale  nie jestem pewien, czy stosowna Dyrekcja na stosownym szczeblu uwzględnia potrzeby tak niestosowne jak chęć popływania sobie kajakiem w zimie...?  

Pamiętam go z czasów spływów harcerskich - ale to było niemożebne lata temu - jeszcze nim truchła ekoterrorystów zawisły na ścianach budowanej tamy w Czorsztynie (zakładam że honorowo nie odpięli się od łańcuchów). Pamiętam przenoski w Rożnowie (dawały w kość) i te w Czchowie - w zasadzie zabawowe z racji na niską różnicę poziomów) ale zawsze w Dunajcu woda była. Czyli poza miejscami takimi jak Szczawnica płynęło się w miarę spokojnie bez potrzeby ciągłego lawirowania między płyciznami a kamulcami. Teraz jednak nie - podejrzewam iż "skorupą" bym rady nie dał, na "dmuchawcu" z jego niewielkim zanurzeniem, dałem - ale w jednym miejscu omal mnie nie kapotowało - chyba tylko nabytej wprawie i opiece opaczności zawdzięczam uniknięcie kąpieli. 

Za to płynie się szybko - bardzo szybko, wioseł używając w zasadzie tylko do trzymania kursu i rozpędzania kajaka przed kolejnym bystrzem, by przeskoczyć w miarę szybko i sprawnie prześliznąć się ponad kamieniami. A trzymać kurs trzeba stale, bo w przeciwieństwie do innych akwenów - tu nie da się założyć płetw stabilizacyjnych i kajak ma stały trend do ustawiania się bokiem do nurtu. A taki ustawienie - gwarantowało by na najbliższym kamieniu wywrotkę. 

Do tego dwa dni z rzędu wiał silny południowo/zachodni wiatr - praktycznie dokładnie wzdłuż koryta. Nawet spróbowałem sobie podeń powiosłować...  Wyobraźcie sobie że jedziecie pod górę (sporą - powiedzmy "Marcinka") na rowerze z wiatrem w twarz... da radę? jasne że da - ale trzeba się nakręcić. Więc teraz sobie wyobraźcie że... nie możecie przestać! Na rowerze zawsze można podeprzeć się nogą, odpocząć, złapać oddech, w kajaku nie! Kilka sekund bez wiosłowania i cofamy się do miejsca z którego  płynęliśmy przez ostatnie kilka... minut! 

Ale poza tym sama radocha!!!!
Przymiarki dnia pierwszego tudzież beka z decydentów - ale o tym za chwilę.

Zobacz trasę w Traseo


 Rzeczona beka z decydentów.
Zamknęli durne pały most w Ostrowie - Ok był w stanie katastrofalnym - ale pytanie brzmi: jaka kanalia zezwoliła na jego obciążenie samochodami ze żwirem i TIRami zjeżdżającymi z obwodnicy?  Gdyby nie to pewnie służył by jeszcze lata!

 Most kolejowy

 Most w Ostowie
Kilka ciekawostek o tym miejscu:
To zaokrąglone dno mostu - ma zmniejszać napór fali powodziowej - most budowano na wiele lat przed Czorsztynem - ale pamiętano falę powodziową z 1934 roku. Do dziś zresztą przy wałach są tu krzyże upamiętniające tę tragedię. 
Wewnątrz tej obudowy jest kilka rur miedzy innymi jedna która może wywołać "syndrom warszawski" ;)
W latrach 90 wewnątrz nie była też "dziupla" miejscowych złodziejaszków. 

 Ta wyspa powstała stosunkowo niedawno -za sprawą człowieka - chciano ograniczyć erozję zachodniego brzegu rzeki, 

I dobiłem do plaży nudystów - nudystów zabrakło - co gorsza nudystek też - cierpię z tego powodu do dziś ;) 


Dzień drugi - to już prawdziwy spływ

Zobacz trasę w Traseo

 Most w Zgłobicach - idealne miejsce do wodowania kajaka - tyle że dwieście metrów dalej jest dość nieprzyjemna katarakta.

 To ta cielna kreska jakieś dwa centymetry od dzioba. 

 A to już jedna z licznych wysepek w nurcie. 

 Tam w oddali, to kościół Podwyższenia Krzyża Świętego w Zbylitowskiej Górze
 Most kolejowy

 Ludzie jak rewelacyjnie słychać na wodzie huk przejeżdżającego pociągu!!! 

 Klimaty podmostowe - jak już kiedyś pisałem - w poprzednim życiu byłem lumpem i mieszkałem pod mostem - dlatego taki mam sentyment do tego typu ujęć. 

Mosty na Ostrowie nie pokazuję - nie ma sensu, widać go na zdjęciach z dnia poprzedniego. 
Ale kawałek dalej czeka mnie przenoska. w celu spiętrzenia wody dla Azotów - zbudowano tam mały próg, ale jednak dla kajaka nie jest on wystarczająco mały - zwłaszcza że jego druga strona jest gęsto "zasieczona" gałęziami i innym draństwem niesionym przez nurt.  

 Jak widzicie CHMS "Beskidnick" dziarsko przełamuje lody ;) 

 Chwila odsapu - tu jest nieco głębiej - nurt wolniejszy - obserwuję ptactwo wodne i brzeżne - ale przede mną jeszcze jedna bardzo nieprzyjemna katarakta, do tego na załomie rzeki - i z perspektywą wyrzucenia na przeciwległy brzeg. Ale daję sobie radę.

I wreszcie jest "ostatni brzeg" - dalej już Białoujście i dogodne miejsce do lądowania dopiero w Bobrownikach. A stąd przez lasek łęgowy i wały mam do pracy kilkaset metrów - inna spraw że od tyłu nie ma wejście - i muszę nadłożyć drogi o olejnych kilkaset metrów - jednak margines czasu mam spory.  Oj bardzo się przydał! jak widzicie jestem w cieniu - krople wody na poszyciu kajaka błyskawicznie zamieniają się w szron - on sam sztywnieje niczym ofiary Jurandowego występu na zamku w Szczytnie. Za nic nie chce dać się spakować - powoli jestem już wściekły - z dużego marginesu robi się mały margines - w końcu czasu jest "na styk". Wpadam na pomysł i rozbieram go na części podstawowe i te składam oraz pakuję  osobno - i tak nie udaje się wszystkiego, ale z grubsza ogarniam sprzęt - w takim stanie niosę go do pracy - ku oczywistemu zdumieniu wartowników i personelu pomocniczego. 
Dopiero tam, w ciepłym miejscu schnie, a potem daje się pięknie zapakować. Kolega odwozi mnie pod Zgłobice - przepakowujemy się do mojego auta i jadę do domu - kolejna przygoda zaliczona. 

poniedziałek, 16 grudnia 2019

Tarnów - Brzesko - Tarnów, środkiem

Jeszcze raz to samo - Poprzednio wgrywałem zdjęcia bezpośrednio z linku do Zdjęć Google - widocznie jest jakiś zakaz bo tam gdzie nie jestem zalogowany faktycznie zdjęć nie widać - teraz "przepuściłem" je przez swój komputer i powinno być Ok. Przepraszam za kłopot. 

Co to jest środek? To umowne, ale w zasadzie środek to jest to między tym a tamtym. Tym jest Droga Krajowa nr. 94 a tamtym linia kolejowa Tarnów - Kraków. A co?
Założenia rajdu są proste:
1 - muszę dojechać do Brzeska (jadę bo muszę, a na rowerze bo lubię)
2 - szukam drogi wschód - zachód - mniej więcej najkrótszej
3 - szukam ciekawostek w terenie który znam bardzo słabo.

Taki program znaczy w sumie jedno - będzie mało czasu, będzie cisk, będzie błądzenie, będzie wiatr, bezdroża, lęk przed pomyleniem drogi, mówiąc najkrócej - będzie przygoda!

Co gorsza kilka dni wcześniej zamknięto most w Ostrowie i teraz czeka mnie powrót na tę samą drogę - nie lubię tego, ale alternatywy praktycznie nie mam. No to co będę długo się rozpisywał - W drogę!





MIKOŁAJOWICE



Ładna zabytkowa kapliczka z ufundowana za wójta Józefa Stroiny w 1862 roku. 
W Mikołajowicach jest jeszcze kilka ciekawostek, ale przejeżdżałem obok tej, nie szukałem innych, bo by mi pół dnia zeszło. 

WOLA ZAKRZOWSKA



Mało już takich cudeniek w krajobrazie... oj mało - a szkoda. 
jakiś miejscowy wychodzi za próg, zwabiony obcym który coś się kręci, coś foci, a diabli wiedzą czy czegoś nie psoci? ;)

DĘBINA ZAKRZOWSKA

Pomnik poległych lotników  RAF. Załogi Halifaksa lecącego z zaopatrzeniem dla Armii Krajowej. 

resztki rozbitej maszyny

Kapliczka domkowa, z figurą Św. Stanisława biskupa męczennika. 
niezłe miejsce do wypoczynku - ale jest tak zimno że nawet nie próbuje siadać - wychłodzę mięśnie i potem już jazda będzie męką.


A tak to wygląda wewnątrz. 

BIADOLINY RADŁOWSKIE

Ciekaw przydrożna figura maryjna - Bardzo bogato płaskorzeźbiony cokół - artystycznie na kolana nie rzuca, ale ciekawostka pierwszej wody - czuć ciężar stuleci. 
Nie znalazłem daty powstania, ale koło dwustu ma. Fundator to... uwaga! Mało spotykane imię..
Adeodat Ian Martyński
M: (mieszczanin?) z Borzęcina.

Punkt widokowy - jednakowoż widoki nietęgie były. 

MASZKIENICE
Ciekawy neogotycki kościółek. Ładnie zadbane otoczenie, niestety zawarty na amen. 

W koło kościoła ładne mozaiki.
Oraz ciekawe kapliczki..

Kawałek dalej naprawdę urokliwa figura maryjna, niestety nie dość że obsadzona thujami, to jeszcze obudowana jakimś makabrycznym rusztowaniem - zakładam że miało chronić i zdobić.... ale nie zdobi! A na dodatek utrudnia odczytanie lub sfotografowanie szczegółów. 

BRZESKO
W zasadzie opłotki Brzeska - szczera wioska a nie miasto, no ale tak jest wszędzie
Figura maryjna z 1867 roku, dość prymitywna, ale cokół bogato płaskorzeźbiony, a całość starannie zadbana.
Myślę że w tym domu mieszkają potomkowie fundatorów Zofii i Szczepana Czyżów. (Szczepan pisany "Scepan"). 

Kapliczka z 1984 roku - niby współczesna, ale robiąca dobre wrażenie - pasuje tu stylistycznie.

Krzyż kamienny z ósmego listopada 1846 roku. Doprawdy nieczęsto się spotyka daty dzienne takich fundacji. Katarzyna i Jan Stecowie byli bardzo dbali o szczegóły. Znam kilka Steców - szukam pośród nich potomków tamtej rodziny.   

Kolejny śliczny obiekt, to figura maryjna. Bardzo bogato zdobiona z 1889 roku. 

Koleżanki Marzenki, to cudowne ciepłe osoby, wszystko już miałem gotowe, zatrzymałem się tylko na chwilę rozmowy. I rozpocząłem powrót. 
"Frasobliwy" - na cokole zatarto wszystkie inskrypcje, ale obstawiam także połowę XIX wieku.

Powoli wyjeżdżam z miasta, to już ostatnie metry przed obwodnicą, tory kolejowe przejechałem (w zasadzie pod nimi) kilka kilometrów wcześniej, nie taki był plan, ale po analizie mapy, nie dostrzegłem innego szlaku, którym bym wcześniej nie jechał.  
Figura św. Stanisława Biskupa Męczennika - Sama została rozbita przez jakiś samochód - nie wiem czy był to pojazd budowy autostrady, czy prywatne auto - ale zniszczenia były podobno ogromne. 
Staraniem jednak dobrych ludzi - zabytek poskładano, naprawiono i ustawiono od nowa! Znamienne. Niesie nadzieję.   
SZCZEPANÓW
Byłem w Szczepanowie mnóstwo razy, Dlatego staram się objechać możliwie nowymi ścieżkami - nie jest to specjalnie możliwe i kilkaset metrów muszę powtórzyć - ale trudno.

Prywatna posesja - aparatem bez zoomu nie jestem w stanie ściągnąć szczegółów. na pewno zabytek, na pewno XIX wiek, ale nic więcej nie wiem...

STERKOWIEC
Krzyż przydrożny.

Tu odległość nie przeszkadza, ale czas i deszcze zrobiły swoje - piaskowiec rozmyło tak jak na wielu cmentarzach - szkoda. Może ktoś zapamiętał?

BIADOLINY SZLACHECKIE

Cmentarz wojenny 271. Kolejna z tragicznych pamiątek po I Wojnie Światowej. Szczegółem wartym odnotowania jest mogiła artylerzysty fortecznego z Krakowa - to ci mężczyźni obsługiwali ciężkie działa kolejowe, które ostrzeliwały linię Dunajca na której w zimie 1914/15 roku stał front. Prawdopodobnie też stąd ostrzeliwany był sam Tarnów. 
Kapliczka leśna.

Chwile później wjeżdżam w Lasy Radłowskie. Znów dubluję trasę którą już kiedyś jechałem, ale raz że było to stosunkowo dawno temu, a dwa że i tak nie mam specjalnego wyboru, mógł bym szukać przesieki bardziej na południe - jednak słychać strzały, trwa polowanie i jakoś dziwnie nie ufam w trzeźwość osądu myśliwych, wprawdzie mam czerwoną kurtkę, ale... wolę  by była bez przestrzelin.

Kilka kilometrów fajnego leśnego traktu kończy się. Przede mną

ŁĘTOWICE
Neogotycka kaplica. Przed nią plac zabaw i skwer z fontanną - fenomenalnie "zagospodarowane" fundusze unijne... 

Drewniana dzwonnica - nie zabytek ale i nie nowa.

Pomnik poległych mieszkańców wsi w czasie wojny Wojny Światowej 1914 - 1920. !!! Jak im się udało to przepchnąć w czasach PRLu? Nie mam pojęcia - być może lokalne władze wolały nie widzieć, nie chcąc zadzierać ze społecznością, a oficjele wyższego szczebla po prostu tu nie trafiali...

Cmentarz wojenny nr. 283. To już polegli w maju 1915 roku podczas operacji Gorlicko-Tarnowskiej.
Maleńki wciśnięty między drogę a prywatne posesje - chyba zawadza - ale trudno. Zawaliła gmina dając pozwolenia na budowę domów w takim układzie - zresztą kto mógł się spodziewać, że lokalna drożyna stanie się tak ruchliwym szlakiem komunikacyjnym?

A potem w szybko zapadającym zmierzchu, przy stale obniżającej się temperaturze z wiatrem nieprzyjemnie studzącym rozgrzane mięśnie powrót do domu. Już bez radości z determinacją i uporem.
 Za to w domu, gorąca kawa... po chwilę druga i jakoś do siebie doszedłem. 
A dla Was pozdrowienia.