czwartek, 25 sierpnia 2022

Sudeckie przypadki - sezon drugi - epizod drugi - rozdział pierwszy: Karpacz - Z góry do doły, z dołu w górę.

No tak 25 km w podeszwach, ale dla Aneczki to mało... ba wyobraźcie sobie:
Schodząc planujemy już następny dzień i wychodzi nam że najfajniej było by pojechać na jakąś wycieczkę - nie żeby nam się znudziły góry, to raczej nie możliwe, ale... Ale mamy w planie też jakąś wycieczkę więc uznajemy że taki antrakt będzie najlepszy. Więc zachodzimy do domku, ja rzucam się robić kawę, a Aneczka rzuca się na łóżko i dzwoni po agencjach wyjazd organizujących. Swoja droga TYLKO kobieta jest w stanie prowadzić rozmowę telefoniczną na leżąco... mnie to zdumiewa, jak one to robią, ale ... one to robią... mężczyzna rozmawia na siedząco, a najchętniej stojąc... instynkt taki!

Więc dzwoni i ... tak są ostatnie trzy miejsca na jutro, ale pasowało by już dziś uiścić opłatę - można by oczywiście blikiem... ale, jak się zapewne domyślacie idziemy zapłacić osobiście. jest 15 po dziewiętnastej, agencja czynna jest do 20... mapy Google pokazują że droga zajmie nam 40 minut... spoko! Czyli mamy jeszcze całe 5 minut luzu! Spokojnie dopijamy kawy i gonimy na dół... no tak na dół - bo w Karpaczu praktycznie nie ma innych kierunków - na dół lub do góry... teraz na dół, potem do góry. Czyżby słynny przebój MANNAM'u pisano właśnie w Karpaczu? ;) 

Po drodze, znajdujemy jeszcze jednego organizatora, też ma taką wycieczkę w ofercie i też w tej samej cenie. Ale skoro umówiliśmy się już tam, to nie będziemy zawierali umowy tu. Wiecie elementarna lojalność. Tym bardziej że tam mogą na nas czekać. A że dwa razy z hakiem dalej? No to co za problem?

Udaje się "oszukać" Google na 2 minuty - mamy ich więc siedem - w sam raz by podpisać papiery, wpłacić i... już nie zdążyć do żadnego kantoru ;) Swoją drogą Aneczka (jak to kobieta) jednak woli gotówkę niż obietnice płatności kartą - życie pokazuje że spokojnie poradzili byśmy sobie bez gotówki, ale to dopiero w następnym poście. Dziś jeszcze jesteśmy w Karpaczu i wracamy. Wracamy, ale już inną drogą.


Nie podpisuję zdjęć. Nie znam Karpacza na tyle by pisać o poszczególnych willach, pensjonatach... po prostu nieśpiesznie wracamy. Po drodze spotykając uroczę turystkę która biadoli "jak oni tu żyją?", chodzi o te góry, że do szkoły pod górkę (no trudno ja też miałem ;) ) do pracy, do domu... fakt - ale chyba się przyzwyczaili. A jak dla mnie to ja bym tam żyć mógł.

Po drodze jeszcze do Biedry (bez klimy, w podziemiach, tłumy... koszmar) dokupić coś na wieczór i na jutro.

W domku, kąpiele, coś na ząb... rankiem czeka nas nowa fajna przygoda. 

6 komentarzy:

  1. Znajoma namawia mnie na Karpacz. Pewnie w końcu namówi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Te minuty luzu to na zdjęcia wykorzystane, jak rozumiem. ;) Coś niesamowitego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też tak mieliśmy: góra-dół, jak każdy tutaj. Ale było fajnie i kondycję ćwiczyliśmy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie. A za to jak fajnie potem odpoczywać gdy ma się po czym

      Usuń