sobota, 22 października 2022

Szynwałdzenie

Szynwałd to taka fajna miejscowość na południowy wschód od Tarnowa, jak sama nazwa wskazuje (schöner Wald = piękny las)  korzeniami sięgające średniowiecza.  Wszak przez Spytka z Melsztyna założona. Jedno z tych wspaniałych miejsc na naszych Pogórzach, gdzie płaskie (względnie) są tylko posadzka w kościele i boisko piłkarskie), cała reszta terenu jak z piosenki Maanamu "z dołu do góry, z góry na dół". Wiele razy tamtędy przejeżdżałem i już kilka tras mieliście okazję na mapach które zamieszczam oglądać. Ale to jedno miejsce mi umknęło - no to czemu tam nie pojechać, mając do dyspozycji kilka godzin przed pracą? 

Odpalam rower i w drogę: 

Pumptrack "Marcinka' - niedawno powstały obiekt, nie powiem, dla rowerzystów sportowych, świetne miejsce zabaw, pokonałem go rowerem... trekkingowym i to z sakwami... moszna? moszna!!! Ale mądre to nie było, coś jak jazda camperem na torze do driftingu. 
Św. Stanisław B.M w Skrzyszowie
Taki ładny kadr, a tak mi go rozmazało... no trudno, w czasie jazdy pod górę trudno wyostrzyć jednocześnie aparat. 
Zbiornik retencyjny "Korzeń" na potoku "Korzeń"
Miejsce ma tysiąc zalet i tylko jedna wadę - urzędactwo (podobno na skutek jakiś bzdurunijnych regulacji) uniedostępniło go ludziom szukającym wypoczynku, w zasadzie nawet rowerzyści nie mają tu czego szukać, o ile oczywiście nie olewa znaków drogowych tak jak ja to robię w przypadku białych kółek w czerwonej otoczce. 
Całe gromady wędkarzy jednak są szczęśliwe bo żaden kajakarz im się po żyłkami nie pląta. 
A to już szukanie nowej drogi - nowej w sensie nie obecnej na mapach - i faktycznie ona jest i jest wygodna... w miarę ;)
znaczy... wygodna jest! 
M.B Szkaplerzna - Tak to już centrum Szynwałdu... z drugiej strony... Szynwałd to taka klasyczna "ulicówka" położona w dolinie Wątoku z licznymi przysiółkami położonymi niekiedy kilkadziesiąt metrów w pionie nad poziomem drogi, więc trudno tu mówić o "centrum". Po prostu jest kościół w pobliżu remiza, ośrodek zdrowia i szkoła... no to chyba centrum... 
Mój ulubiony - czarny Chrystus - niesamowita figurka, ewidentnie "domowej" roboty.
Ok, zdjęcie to wygłup, ale było tak - jeszcze kiedyś, kiedyś tam, zauważyłem kierunkowskaz do miejsca pamięci narodowe - ale wtedy nie mogłem tam zajechać, i obiecałem sobie następnym razem. Ten następny raz to właśnie teraz.  
Mijam kościół, mijam mechanika, mijam sklep GSu mijam prawie cały Szynwałd i odbijam w prawo od głównej drogi tak jak wskazuje tabliczka, ustawiam też nawigację Googli i... to jest błąd. Gdyż...
Gdyż strzałki wskazują wpierw prawo, potem w lewo i znów w prawo... przez prywatną posesje, do lasu i... koniec. A nawigacja Googli pokazuje że punkt docelowy jest kilkaset metrów obok! No doopa spita!! 
Czyli jadę, szukam... drogi szukam, bo skończyła się kawał drogi temu...
Miedza... ale o to się w krótce kończy! Z racji na różnice wysokości pola mają charakter tarasowy czyli... nie mają miedzy, ale uskoki! 
I... ? 

A Google pokazują że powinienem iść dalej do drogi! No to niech mi pan Lary powie gdzie jest (*****) ta droga?! 
Ale za to trafiam na ambonę myśliwską - drogi nadal nie widać... ale za to widoki piękne! 
Czeka... nie ma wyboru! 
No nic - droga jest gdzieś tam... czyli walę na przestrzał przez pole...
I na kulminacji wzniesienia trafiam na krzyż partyzancki - czyli zasadniczo jest ok, tyle że nie tu...
Ale jest droga, i tą drogą zjeżdżam na powrót do Szynwałdu, na miejsce gdzie znajduje się punkt wskazany przez nawigację Googli. 

Hurra - nic tu nie ma! Paryja i zarośla takie że nawet z maczetą nie ma czego szukać! Ale A.I twierdzi że to tu a nie nigdzie indziej tyle że trzeba walić przez las... no, nie bez jaj! Zjeżdżam niżej, odnajduję strzałki do M.P.N... pytam miejscowego - facet, przyjazny, konkretny, "prosto, przez las, po mostku i jak się las będzie kończył to po prawej stronie na górce... i wiecie co... 
JEST - kolejny raz wychodzi na to że sztuczna inteligencja i algorytmy to fajna zabawka ale ani nieomylna ani sprytna - co daje nam szanse, bo czuję że prędzej czy później do scenariusza z Terminatora, Diuny czy innych opowieści SF o wojnie z robotami dojdzie. 
Tak to jest TO miejsce! 
Prawa wojny - partyzanci także rozstrzeliwali pojmanych Niemców. Więc o ten akt trudno mieć do okupantów pretensje
Ostatnie zdjęcie w Szynwałdzie i... jadę dalej - wszak jeszcze trochę drogi mi zostało. 
Taki ładniutki, fajniutki, świeżutki asfalcik... miło się jedzie! 
Ładna... 
I kolejna droga, wytyczona całkiem  niedawno... Miastu brakuje pieniędzy i nasze nieudolne władze wyprzedają tereny pod zabudowę - na jedno dobrze, bo ceny ziemi w Tarnowie były horrendalne - ale wolał bym by kreowano politykę budownictwa jednorodzinnego w sensowny sposób, z drogami dojazdowymi, odpowiednio przelotowymi ulicami kanalizującymi ruch z tych osiedli i miejscami parkingowymi oraz komunikacją miejską - tymczasem jest chaos, i gruntówki. Nie ma szkół w pobliżu, ani sklepów, ani niczego - czyli życie w takim  miejscu będzie wymagało jazdy samochodem i... dodatkowo zakorkuje i tak już niewydolny układ komunikacyjny Tarnowa. Doprawdy i ci ludzie oczekują dla siebie szacunku...  

A potem jeszcze tylko zakupy w biedrze, coś do pracy na kolację i można sobie słodko w wygodnym głębokim fotelu zasiąść i dozorować proces w poczuciu dobrze przekręconych kilometrów.

czwartek, 20 października 2022

Świętokrzyżenie...

Pierwotnie miało być Jasło... że co? Że bez sensu?... Na pierwszy rzut głazam (znaczy okiem) istotnie, ale poczekajcie. Więc tak; miało być Jasło, mieliśmy odebrać zweryfikowane książeczki Korony Beskidu Niskiego i kupić sobie odznaki, które także z dumą noszone by były... Pojawił się wszakże jeden szkopuł, wprawdzie książeczki zweryfikowane ale... odznak  nie ma, zamówione ale jeszcze  nie ma! To sensu jechać także nie ma.

Ale cóż to dla nas! Przecież w Szczawnickim PTTK mamy odebrać odznaki korony Pienin i to te wielkie!  Cóż prostszego zatem niż jechać do...  Obidzy i stamtąd przejść sobie te 25 km w te i we w te, po drodze odbierając należne nam trofeum? W zasadzie nic, poza tym że w Szczawnickim PTTK już nikt nie odbiera i nawet nie ma kogo zapytać o odznaki! 

Klapa na całej linii lecz... zawsze mamy kilka pomysłów alternatywnych i po nie sięgam. Świętego Krzyża nie ma w żadnym z nich. W końcu Aneczka rzuca tą destynacją, a ja już wiem, że jak Aneczka "mimochodem" wspomina o czymś, to znaczy że BAAARDZO tego chce. Zresztą Bogiem a prawdą na Święty Krzyż także mam wytyczone kilka ciekawych szlaków, więc po prostu robię ich przegląd, wybieram najbardziej adekwatny, nakreślam jego przebieg minimum (w razie załamania pogody lub nerwowego), optimum (taki najfajniejszy kompromis między siłami, czasem a terenem i "obrotami stref niebieskich") i maksimum (bez szans na zrobienie, ale...). Plany wysyłam Aneczce komunikatorem dogaduję się z Miłoszem że chętnie z nami pojedzie, bo jeszcze na Świętym Krzyżu nie był i... wychodzę do pracy. Ania już w pracy jest od 19. 

Rankiem podwójna kawa w pracy, szybki zajazd do domu i trzecia nim się Miłosz zbierze, w między czasie karmienie futrzaków i jazda do Mielca. zabieramy Anię już bez kawy i jedziemy do Nowej Słupi. Oczywiście Yanosik jest głupi i nie pokazuje parkingów w Nowej Słupi.  Inna sprawa że przeprowadzam na sobie test na Alzheimera i wychodzę zeń zwycięsko - po prostu nie słucham cymbała i jadę na pamięć - dobijamy św. Emerykowi do stóp bezbłędnie. 

Jak zwykle, plany planami a w ostatecznym rachunku i tak wywiało nas na manowce, lecz koniec końców trafiliśmy na właściwy szlak. Inna sprawa że poza tymi głównymi, to poboczne szlaki są kiepsko oznakowane i wcale niełatwo się nimi poruszać.

Ruszamy, znaczy kręcimy się w kółko podczas sesji foto.
Ale w końcu na szlaku
a szlak jest piękny tego roku
I coś nowego przybyło
I to co powinno być NORMĄ w tego typu uczęszczanych miejscach i na wielu szczytach już jest, ale jeszcze nie wszędzie. Coś przez co stale robię sobie wrogów pośród wędrowców i turystów wyznawców "dzikości" - czyli wszelkie schody, progi antyerozyjne, pomosty itp. 
Tak owszem, też kocham wędrówkę "dzikimi" szlakami, ledwie widocznymi ścieżkami itp. Ale tam gdzie przewijają się tysiące ludzi tygodniowo, a czasem i dziennie - nie ma na takie coś miejsca! Tam muszą być wszelkie instalacje pozwalające chronić roślinność czy skały przed zadeptaniem. 
I na koniec jeszcze jedna uwaga, góry są dla wszystkich, dla bardziej i mniej sprawnych, dla bardziej i mniej młodych... i tak się składa że schody pozwalają im dotrzeć tam gdzie bez nich by nie dotarli. Czy się to młodym i sprawnym (wiecznie nie będą, ale na razie wolą o tym nie myśleć) podoba czy nie.  
Tak, to już taras skalny tuż przed klasztorem
Nie powiem - miejsce robi wrażenie, zwłaszcza jako destynacja Ekstremalnych dróg Krzyżowych - musimy i o tej tutaj z Anią pomyśleć. 
Podejście na św. Krzyż, jest banalnie łatwe, ale już zrobienie fajnego zdjęcia to nie, a powierzenie aparatu w ręce osób fotoniekompetentnych to porażka skutkująca brakiem zdjęć całej naszej trójki, na tej uroczej wychodni skalnej. 
A w oddali inne kuszące wzniesienia... Myślę że namówię Anię i na Koronę Gór Świętokrzyskich
Dobrze mieć długie małpie ręce, mogą robić za selfiekijek ;)
Sam klasztor piękny, choć barokowy, ale jednak renesansowego kształtu nie udało się zniszczyć... wiec dlatego piękny. 
Odpuszczamy sobie i wieżę i krypty, wieży trochę żałuję, a krypty... mnie widok przystrojonej mumii mnicha nie bawi, że nie spoczywa tam Wiśniowiecki jest jasne dla każdego kto poczyta co nieco podręczników historycznych, zresztą nawet gdy był to srogi Jarema w osobie własnej, to też by mnie to nie cieszyło. Miłosza nie cieszy w ogóle, a Aneczka też ju8z tam była... no to po co?
za to wnętrze kościoła zobaczyć warto - choćby z racji tak nienaturalnego dla baroku... stonowania dekoracji! 
Zakrystia
i takie smaczki! 

No tak  - nic darmo - by zaliczyć szczyt i... gołoborza trzeba uiścić stosowną opłatę... 
Zdjęć spod słupka szczytowego oczywiście nie mam... ale ma Ania! 


Stale pokutuje mit, zalęgły w naszych głowach jeszcze w czasach nauki szkolnej, że Góry Świętokrzyskie to najstarsze polskie góry... w rzeczywistości to góry... najmłodsze! Natomiast myli tu okoliczność taka że zbudowane są z najstarszych lub jednych z najstarszych skał występujących na terenie naszego kraju. Ich wypiętrzanie  rozpoczęło się 20 milionów lat temu i trwa nadal, tyle że główne siły działają w rejonie basenu Morza Śródziemnego, szczyt sił wypada pod Alpami, reszta rozkłada się w Karpatach i na Bałkanach, a tu dochodzą siły już znacznie osłabione. 
Na  miejscu jest też tablica wyjaśniająca mechanizm powstawania gołoborza. 
Nie tłumaczy jednak czemu powstawać zaczęło... A zaczęło dlatego iż nie każde skały nadają się do kolonizacji przez rośliny, te bardzo stare, wypłukane z wszelkich substancji odżywczych, nie są atrakcyjne nawet dla porostów, a co dopiero mchów czy wątrobowców, a jeśli nie ma tych pionierów to gleba nie jest w stanie się wykształcić, nie pojawią się inne rośliny a na końcu nie ma też szans na pojawienie się drzew.   
A to już Huta Szklana
Nazwa fajna ale obiekt straszy środkowym Gierkiem i duchem ajenta który powiesił się na "złotym" łańcuchu z jablonexu... choć potencjał jest
Gambit królowej
kramowisko, ale tylko jeden otwarty
Na szczęście karczma i owszem, otwarta, a nawet...
ładnie tam w środku i kawa przyzwoita i ceny nie straszą... a to chyba ostatnio, najstraszniejszy z naszych strachów... straszniejszy niż covidemia czy skażenie promieniotwórcze i konieczność łykania tabletek z jodem
Osada średniowieczna - czyli makieta na zasadzie "jak nam się widzi że było"
Takie "edukacyjne" obiekty powstawały i powstają niczym grzyby po deszczu. Będąc w jednym tak jak by się było we wszystkich. Podczas  zwiedzania można dojść do wniosku, że ludność w średniowieczu zajmowała się głównie strzelaniem z łuku, wyplataniem koszy, tkaniem i... spała z kurami. Niestety obraz taki jest z gruntu fałszywy. czemu więc takie "osady" powstają? Bo to idealne miejsca na wycieczki szkolne, zawsze można wypisać konspekt "edukacyjny" powiązać go z programem, jest do nich stosunkowo blisko, nie wymagają od nauczycielek ani kondycji fizycznej, ani szczególnego przygotowania... wycieczkowy samograj.
Niemcy rozstrzeliwali wszędzie
Bartoszowiany 
I ni z tego ni z owego, wypad stricte turystyczny okazał się grzybobraniem - nie, nie szukaliśmy ich, szukaliśmy ścieżek by dotrzeć na Kobylą Górę a grzyby znajdywały się same. W efekcie pod koniec wędrówki, miałem dół plecaka wyścielony polarem, a na nim całą stertę grzybów.
Piwo wypić musiałem żeby zrobić miejsce dla zbiorów. to chyba zrozumiałe? ;)   
O takie też pchały się do wora... 
Miłosz
Paprocice
Grzyby, wszędzie grzyby!
I czasami krzyż, by pamiętać, że jednak żyją tu ludzi
I stacja Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Nie powiem, sam bym tu kiedyś chętnie w takiej uczestniczył. 
Milanowska Górka
I fajne miejsce, jak ktoś lubi taki nieśpieszny wypoczynek w winnicy. 
I znów tragiczne pamiątki po Niemcach
Pamiątki historii
Droga krzyżowa, a to znaczy że jesteśmy już bardzo blisko parkingu
Czarne Stopy przywiązały Go linami aby powstrzymać koniec świata, ale to były lata 50-te. Obecnie technika poszła naprzód i Emeryka po prostu zabetonowano! 
Swój swoich zawsze znajdzie.

ps. Na Kobylej Górze śladu znaku szczytowego nie ma, widać niepotrzebny, sam szlak mało uczęszczany. Czy warto było tędy iść? Warto - i nawet nie chodzi o grzyby, chodzi o to że to kawałek fajnej przygody, odrobina błądzenia, to miło spaja nasza gromadkę a poza tym... no cóż, skąd bym wiedział że nie warto którędyś iść, gdybym tamtędy nie poszedł, czyli zawsze warto iść, choćby po to by przekonać się że nie warto iść ;)