poniedziałek, 20 grudnia 2021

Mikłajkowy przejazd Bikersów!

Cokolwiek nie chronologicznie mi się te posty wrzuca - ale to z faktu wynika takiego że... się pomyliłem. Ot tak po prostu, bez żadnych podtekstów.

No więc był, tradycyjny, dobrze zorganizowany, z pokaźną pomocą Decathlonu i do tego w szczytnym fajnym celu, bo wychowankowie Warsztatów Terapii Zajęciowej na Woli Rzędzińskiej mieli fajną przygodę, a w dodatku dostali prezenty. Część rowerzystów też dostała - ale to tylko ci którzy byli grzeczni ;)

Start jak zwykle spod Decathlonu na Błoniach, a ja jak zwykle prawie na ostatnią chwilę - no kurza twarz sam nie wiem jak to się dzieje, ale mam problem, nie ne z prokrastynacją ale z ...kotami! Bo już rower wyjęty, apki uruchomione i nagle pojawia się Mas-kotka. widzę że chce wejść, no ale przecież kocia duma nie pozwoli jej wejść gdy jest zapraszana! Co to, to nie! Ona będzie przechadzała się wzdłuż domu i stroiła miny.  Więc muszę zostawić drzwi otwarte i poczekać aż sama zadecyduje iż nadszedł czas właściwy by raczyła wejść. Jednak gdy już wejdzie, to muszę i ja wejść na powrót i dać jej coś do jedzenia,bo na pewno głodna. Zostawić ot tak karmy jej nie mogę, bo przecież zaraz Aura i pozostałe koty by wyżarły. Normalnie akcja logistyczna na miarę prac herkulesowych. Jednego karmisz innego trzymasz na rękach, a psa odganiasz nogą... Ale w końcu się udało i mogłem ruszać. Ale tak jak pisałem wyżej dojechałem na styk. Całe szczęście nie byłem w tym jedyny.

A tu już spora gromadka rowerzystów z naszego miasta. Dużo Bikersów, dwie ekipy Sokołów (sportowy i turystyczny), oczywiście Korbiarze i trochę sympatyków.

Sporo zdjęć znajdziecie na stronach Tarnów Nasze Miasto

A ja trochę swoich marnychfotek wrzucę:

Prezes Bikersów - Piotr


Ela z Korby

W czasie przejazdu zdjęć nie robiłem, bo przystanków nie było, a żeby robić w czasie jazdy było zbyt gęsto na ścieżkach.

A to już Plac Kazimierza

I najprawdziwszy rowerowy Mikołaj!


A potem... Kawusia w Aidzie. Lata tam nie byłem. Wszystko się zmieniło poza nazwą - inny wystrój, inny układ pomieszczeń, ale fajnie - muszę tam Anię zaprosić.
Chłopaki zamówili sobie jeszcze po pizzy - faaajnie - a ja nie! Czemu? Bo w domu miałem jeszcze do podojadania resztki obiadów z całego tygodnia! No wiadomo, dzieci nie zjedzą, koty wzgardzą, pies ucieka ze skowytem... a tato musi! ;)

No ładnie tam i klimatycznie...

A sam przejazd?
I to by było na tyle...

sobota, 18 grudnia 2021

Palimy w Tarnobrzegu

Jak Tarnobrzeg to wypadało by palić siarkę ;) Nie jestem pewien czy to takie eko, a zwłaszcza jak by smakowała kiełbaska z takiego ogniska? Zatem zapalimy zwykłe ognisko... ale to za chwilę. Wpierw jeszcze kawałek drogi. Wpierw z Tarnowa do Mielca, potem po zabraniu Aneczki do Tarnobrzegu, a potem jeszcze... tankowanie - kurza twarz tam mają o ponad 10 groszy tańsze paliwo niż w Tarnowie!!!

A ludzie z Tarnobrzeskiego PTT już czekają... zastanawiam się czy istnieje jakaś grupa turystyczna z którą Ania by nie wybywała na akcje? Hmmm... może istnieje, gdzieś na pomorzu, albo dalej... Ona zna wszystkich.

No w każdym razie bardzo, bardzo wielu...

Wkrótce ruszamy, grupa ani szalenie liczna ani jakaś garstka osób - ot tak w sam raz... Szybko łapię z nimi wspólny język, w końcu kto jak kto ale wędrowcy się zawsze ze sobą dogadają, zwłaszcza gdy w powietrzu czuć nalewki - sam niestety muszę ograniczyć się do przysłowiowej połówki naparstka, ot tyle by poczuć smak ale alkoholu przyswoić minimalną ilość. W końcu w kilka godzin po ognisku muszę znów prowadzić.


Kościół p.w. Św. Marii Magdaleny. Ciekawy    

Nie będę tu wrzucał jego historii, w końcu nie poznałem jej sam, tylko znalazłem na stronie parafii zapraszam warto. Tyle Wam napiszę że na pewno będę się starał tam wrócić!



Grupa zasuwa szybkim tempem - dla Nich to pewnie normalka, musieli tędy przechodzić setki jeśli nie tysiące razy, więc nie ma przewidzianego czasu na zwiedzanie - no trudno. gonię za nimi, ale kościół pozostał mi w sercu.

Czołówka - tak wiem, Mikołaj i to już wiele razy mówił - mój aparat robi tragiczne zdjęcia... ale nie nabiera wody... coś za coś...

Jezioro Tarnobrzeskie - czyli świetnie zrekultywowane wyrobisko kopalni siarki.

Byliśmy tu z Aneczką już na rowerach, byliśmy już kajakiem... no to teraz przyszła pora na rajd pieszy


Cmentarz z pierwszej wojny

A tam za brzózką solidny kawał eratyka - miałem go przebadać licznikiem Geigera - ale mi chyba przez dziurę w kieszeni wypadł (bo to taka duperela, dodatek do smartfona) - bóóóól - ale trudno. Granitoidy lekko promieniują - nie jest tego wiele nie mniej jednak daje się zarejestrować, nawet amatorskim sprzętem.

Anucha kupiła jakieś niesamowite kiełbasy - ani nie trzeba dodatków - same się jedzą!

Odnoszę wrażenie że ta czapka jest na mnie ciut za mała - Ania nic nie mówi, ale...

A potem przyszła pora wracać... No trudno - wprawdzie padło hasło żeby iść dookoła zalewu - lecz padło ;)

Za to... zabrali nas do miejsca... no mówię Wam rewelacja - wyobraźcie sobie skrzyżowanie schroniska górskiego, z "klubo-kawiarnią" osiedlową i ... "mordownią" - Stachura zakochał by się z miejsca, Stasiuk padł by na kolana i już pisał drugą część "drogi do Babadag" (tak wiem że w oryginale jest "Jadąc..." ale mi droga fajniej do układu zdania pasowała). Ja jestem zauroczony!




Ceny nieprzyzwoicie niskie, klimat gorący, ludzie przyjaźni... o rany aż nogami przebieram żeby tam kiedyś kolegów z pracy zabrać  i moją Korbę, na jakąś objazdówkę rowerową. Od Kuflandii zaczniemy.
 

No był bym zapomniał ;)