Połączenia kolejowe Mielca ze światem przywrócono początkiem września. Jeszcze marne i niemrawe ale już są. Dla Aneczki to oczywiście wezwanie do przygody, no bo jak? Połączenia są, w pociągach są miejsca dla rowerów czyli... Czyli Ania ma pomysły równie zwariowane jak moje. Bo wiecie co zaproponowała?
Ni mniej ni więcej tylko randkę w Czarnej w Pietro Party! Ona sobie pojedzie pociągiem do Dębicy, a stamtąd do Czarnej i potem do domu, a ja sobie prosto po pracy przyjadę do Ani. Proste... Znaczy tak prawie proste, gdyż albo dokładam szmat drogi dookoła miasta albo tracę masę czasu próbując się przez to miasto w godzinach szczytu przebić. Tak czy siak dupa zbita. Wybieram jednak drogę przez Tarnów - z założeniem takim iż, przestrzeni nie pokonam, a w centrum miasta mogę mieć szczęscie choćby na światłach... ęie miałem!
Normalnie zgroza, wszystkie czerwone światła moje, co zyskałem jadąć to traciłem czekając. A tam gdzie jechałem poza ścieżką rowerową, to zawsze się jakaś motomenda trafiła która za stosowne uznała zajechać mi drogę. Nie wnikam czy z głupoty, czy z zawiści.
Ponad półgodziny minęło nim się przez miasto przebiłem do drogę na Wolę Rzędzińską, dopiero tam mogłem się naprawdę rozkręcić. Nie próbuję żadnych kombinacji, walę prosto przed siebie póki jest asfalt, a gdy się kończy odbijam na serwisową "gruntowkę" wzdłuż torów i nią zmierzam ku Czarnej. Czasami nawierzchnia bywa drażniąca, zwłaszcza tam gdzie wysypano ją nowym klińcem ale go nie ujeżdżono, poza tym jest ok.
U Pietro jestem o 16, 15... niezły wynik. Ale ma mi się do kogo śpieszyć.
Wybrałem drogę przez środek Tarnowa, paradoksalnie i tak była mniej zakorkowana niż tzw. objazdy.
Jadąc przez miasto zdjęć nie robiłem, ale już poza miastem mogłem sobie pozwolić na kilka fotek bez przerywania jazdy |
Ania już na mnie czekała, nie długo, ale czekała, było o zresztą nieuniknione. W Dębicy była tuż przed godziną 15 a z Dębicy ma zaledwie 15 km. Mapy podają godzinę 15 minut, ale jak znam Aneczkę to przejechała trasę w godzinę niecałą
Impreza na całego ;) |
Ale żadne szczęście nie trwa wiecznie, poza wiekuistym, więc my też musimy się rozstać. Oboje mamy jeszcze spore kawałki do domów. Postanawiam nieco pokombinować i znaleźć jakieś nowe szlaki przez las. W zasadzie mi się udaje znaleźć nowe, jednak bynajmniej nie są to skróty.
Widzicie to wybrzuszenie na środku wykresu? To wynik niemożności sforsowania (bez utaplania w potężnym błocie i ogromnej daniny krwi dla komarów)pewnej maleńkiej rzeczki ktora pomimo swoich marnych rozmiarów nosi aż trzy nazwy! Czarna, Czarnianka i Grabinianka ( w sumie to ta anka mnie chyba prześladuje ;) )
I to jest ta wzmiankowana Czarnianka. Niby niewiele ale jednak nie skłania do przeprawy. |
Co oczywiście nie znaczy że jazda była mniej ciekawa od przeprawy, warto było zrobić i jedno i drugie, ale ponieważ się wykluczały... ale mam już namiar na to urokliwe bądź co bądź miejsce i jeszcze pewnie nie raz tu zaglądnę.
A powoli zbliża się zmierzch, to już wszak druga połowa lata...
Fajne rymowanki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNajprostsze z możliwych, częstochowskie mogą przy nich uchodzić za szczyty wyrafinowania ;)
Usuń