niedziela, 3 października 2021

Największa Akcja Korby... w tym roku. Część I

Sam jestem zaledwie częścią tej akcji, epizodem. Z przyczyn zawodowych nie mogłem brać udziału w akcji od samego początku, ale brałem do samego końca, a wszak  w/g teorii Leszka Millera "mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, nie jak zaczyna" (tak mi się teraz przypomniało sprzed wielu, wielu lat, gdy "białe miasteczko" budowano za czasów rządów SLD, jedna z pielęgniarek wykrzyknęła pod adresem Millera właśnie: "panie premierze, bądź pan mężczyzną, kończ pan przed czasem"... jakież niedo...spełnione doświadczenia z mężczyznami musiała mieć ta kobieta ;) )

Ale wracajmy do akcji. Przymiarki i tasowania mieliśmy już miesiąc wcześniej, choćby kwestię na ile samochodów jedziemy lub rezerwacji biletów na pociąg, a samo planowanie to wiele dyskusji i wiele wypitego piwa, to plany wysłania rowerów kurierem, to próby rezerwacji sobie miejsc na rowery w pociągu, to cała burza mózgów, żeby to jakoś sensownie zorganizować.

Plan ostateczny jest taki - do T5 ładujemy rowery, pierwotne plany że zmieści się sześć, musiały ulec modyfikacji i weszło... SIEDEM rowerów, na przekładkę ze złożonymi kierownicami ale bez większego problemu! Bagaże i inny sprzęt między rowery, na rowery i obok, wszystko się zmieściło! Transporterem jadą dwa dni wcześniej Stach, Marek i dwa Bartosze (taki męski wypad, miała z Nimi i Ela się zabrać, ale chyba wolała nie patrzeć na to co tam się działo - wszak czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, Ostatecznie rezerwuje sobie miejsce w tym samym Pendolino co ja z Anią.

Ale kombinatorystyki nie dość! Pociąg odjeżdża o 6.58 a ja o 7.00 kończę pracę - cofać się w czasie nie potrafię... Ania śpi u mnie, mogła by rano podjechać i mnie spod pracy zgarnąć, lecz... Lecz wystarczy głupi pech i np. nie znajdziemy miejsca parkingowego! W ostateczności ustalenia są takie. Mikołaj się zamienia w pracy, tak by móc być po siódmej, razem z Anią jadą po mnie pod elektrociepłownię, ja już sobie załatwiłem podmianę i mogę wyjść dwadzieścia minut wcześniej, na dojazd potrzebujemy 10 minut, a bilety mamy kupione już od miesiąca. Organizacja ciut jak w filmie gangsterskim... tylko tam nie są tak precyzyjni ;)  

Pociąg to już bajka. Mknie po torach i wcale tego ruchu  nie czuć, sama radość z jazdy, a i jazda sama trwa całkiem krótko. Tuż po południu jesteśmy w Gdańsku.

Warszawa Centralna

Męska (acz nie pełna, bo beze mnie) część ekipy, już na nas czekała na dworcu, samochodem jedziemy na miejsce zakwaterowania, szybko się ogarniamy, przebieramy i jedziemy do centrum, ale bez rowerów, jedziemy tramwajem.

Nie za wiele pozwiedzane tego Gdańska, ale mimo wszystko, ciut, ciut, dla jednych przypomnienie, dla innych odkrycie, ale przygoda fajna. Tyle że nie jedziemy wszyscy, Marek i Bartosz, śmigają na rowerach, aby sobie Westerplatte zobaczyć.My już byliśmy, osobno ale zawsze, więc chyba nie ma sensu tego powtarzać, a spacer po gdańskim Starym Mieście jest jednak wielce atrakcyjny. 


Zdjęcie z Tramwaju

A to już spacer


























Wreszcie coś co mogę skomentować. Wystrójj siermiężny z inklinacjami do PRLu (nie to nie jest komplement) ale to jedyny chyba lokal w Gdańsku, gdzie można zjeść do syta, za przyzwoite pieniądze.



 A potem akcja Katedra. to resztą całkiem blisko siebie. 








 
Dziwne wrażenie na mnie robi ta katedra, zawsze ilekroć tu jestem, wielka, piękna pusta i zimna. Nie czuję tu też duchowości (tak wiem duchowość to pojęcie nienaukowe, ale wszak materia też jest nienaukowa, a wciskano nam materializm naukowy... jednakże w przeciwieństwie do marksistowskiego obłędu ducha można czuć, a materię jedynie dotykać) - coś jak kościoły protestanckie, z których wyrzucono wszelkie "zbędne" i uznane za "bałwochwalcze" przedmioty a razem z nimi wyrzucono też wiarę w Boga którą zastąpiono pyszałkowatą wiarą we własną wyższość moralną i rozum



 
Osoby które znają Katedrę Gdańską wiedzą w jakiej nawie i w którym miejscu jestem ale nie, nie oczekujcie ode mnie zdjęć "kaplicy świętego Adamowicza"! Z drugiej strony miejsce to dowodzi jakiegoś obłędu ze strony tych wszystkich którzy mają za złe pochówek Kaczyńskiego (bądź co bądź, zginął pełniąc oficjalne obowiązki Głowy Państwa) na Wawelu, a sami tworzę quasi kult człowieka którego śmierć nasuwa równie silne kontrowersje jak jego interesy i majątek. 
 
Hmmm - może pora zmienić ten podpis? Może już czas wycofać się z bolszewickiej narracji o wyzwoleniu i zacząć mówić w mediach głównego nurtu o kapłanach zamordowanych po wojnie, nawet wiele lat po wojnie!
 
Nie podarował bym sobie gdybyśmy nie weszli na wierzę katedralną.

 
O tak to są te klimaty które lubię! Czytaliście o sakriversum? No to poszukajcie, warto.




Warto było się wspinać.




I znów wewnątrz konstrukcji... o rany gdyby mnie tu zamknęli na kilka dni, i dali wolną rękę do włażenia w każdy kąt...











Ranczo - Gdańsk?
 
Gdy się ściemnia, wracamy do "naszej" dzielnicy, czyli Brzeźna, ale to nie koniec przygód na ten dzień. Czeka nas jeszcze romantyczny spacer i kolacja przy piwie w jednym z nadbrzeżnych lokali. 








Cała wykorbiona ekipa tej wyprawy. Od prawej: Bartosz, Marek, Stach, Ela, Bartosz, Ania, ja

A tu tylko my

Światła gdańskiego portu


A potem już prosto na kwaterę, nie powiem umęczył mnie ten dzień - prosto z nocnej zmiany i cały dzień na nogach, albo w pociągu. Ale radość jest większa niż zmęczenie. Kąpiel i spać. Jutro najważniejszy punkt naszego tu pobytu. Jutro akcja Hel!

8 komentarzy:

  1. W Gdańsku byłem całkiem niedawno (jak na mnie :-). Były straszne tłumy, co mnie trochę zniechęciło, chociaż Gdańsk, jako miasto, bardzo lubię.
    A akcja z Pendolino rzeczywiście gangsterska :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My już byliśmy po sezonie wakacyjnym, a i tak było gęsto. Myślę że ładny słoneczny październik, lub kwiecień były by na Gdańsk optymalne.

      Usuń
  2. O inne miejsce, nie góry. Kocham to miasto. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Góry to nasz żywioł, ale i morze czy jeziora nie są dla nas obce

      Usuń
  3. "Road to Hell"? Z Gdańska? Nie za mało jak na Korbę? No, chyba że wracacie do T. rowerami- to chylę czoła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciało by się, ale raczej nic z tego, jeszcze nie teraz, raz że kwestia zgrania urlopów, a dwa że Ania czy ja mamy dzieci, których nie możemy zostawić od tak sobie na tydzień jakiego wymagała by akcja powrotu z Gdańska.

      Usuń
  4. No i super.
    Ja od takich ryzykownych akcji z pociągami stronię. Wolę być godzinę za wcześnie niż minutę za późno. Podziwiam i cieszę się, że się udało :)
    Zaliczyliście Bar Turystyczny! Super. Zawsze się tam wybieram, gdy jestem w Gdańsku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym mógł, to brał bym urlop na tę noc i nad morzem byli byśmy już dzień wcześniej, ale skoro się nie dało, to trzeba było kombinować. Ważne że się udało

      Usuń