środa, 15 września 2021

Pielgrzymka... Część pierwsza Mielec - Miechów

Rowerowa pielgrzymka z Mielca do Częstochowy. Super przeżycie, pielgrzymki to zawsze super przeżycie, ale te kilkudniowe, połączone ze wspólnym spaniem, jedzeniem, niewygodami... o tak to pozwala dobrze ludzi poznać. Poznać nie w sensie "Paweł kowalski jestem, o fajnie a ja Maciej Czernik", ale tak po prosu, możesz nie znać czyjegoś imienia, ale znasz człowieka - a to ważniejsze i głębsze. Oczywiście im dłuższa pielgrzymka, tym poznanie lepsze, ale nawet na dwudniowej (no w zasadzie trzy dniowej, bo wszak jeszcze powrót) jest sporo okazji by poznać innych.

Do tego pielgrzymka to przeżycie duchowe, taka zintensyfikowana modlitwa. A im większe zmęczenie, im większe "zużycie ciała" tym silniejsza. Człowiek już tak ma, jesteśmy istotami psycho-somatcznymi. W zdrowym ciele zdrowy duch twierdzili starożytni, dziś na insta raczej mamy "w zdrowym ciele zdrowe ciele" - ale czy to traktowane botoksem, sterydami i silikonem ciało jest zdrowe? Nie dajmy się zwodzić.   

Człowiek potrzebuje działania, czynu, wysiłku, wtedy żyje. Tak jak wyjście do kina jest fajniejsze niż film z Netflixa, jak Teatr, jest większym przeżyciem niż spektakl w TV, tak samo msza w kościele jest silniejsza niż msza przed ekranem... a pielgrzymka buduje bardziej niż cokolwiek innego.

Recz jasna gdyby nie Aneczka to bym na tę pielgrzymkę nie pojechał. Być może pojechał bym z inną, ale pojechałem z tą i to była dobra i piękna pielgrzymka.

Po pierwsze dopisali nam kapłani! Na pielgrzymkach zazwyczaj kapłani dopisują, ale już nie koniecznie na miejscach odpoczynku i noclegach, nam dopisali wszyscy. Po wtóre dopisała pogoda, zdrowie, humory... Dopisała nam też trasa. Wprawdzie w ogólnym zarysie jechaliśmy tą samo którą oni jeżdżą od lat czterech, ale jednak zawsze udawało się Krzysztofowi znaleźć jakąś ścieżkę, dróżkę lub inny objazd tak by wprowadzić coś nowego. Dla mnie bomba.

Oto zapis 133 km przygody, a na koniec wieczór w Miechowie.


Oczywiście jadę w koszulce Tarnowskiej Korby - raz że wygodna, a dwa że tak mi wypada.

Do Opatowca śmigamy szybko i sprawnie, pierwszy odpoczynek w Szczucinie, potem nielubiana przeze mnie WTR'ka i wyczekiwany Nowy Korczyn, za Nowym Korczynem ledwie kilka kilometrów główną szosą i w okolicach Opatowca odbijamy na północ.






Kościół pod wezwaniem Jana Chrzciciela w Skalbmierzu



Skalbmierz - dłuższa przerwa, taka w przyparafialnym domu pielgrzyma, można wypić kawę, coś zjeść, albo iść na spacer... można poleżeć, albo posiedzieć w cieniu. Wiele można. 

Nim trzeba będzie jechać dalej





No tak - Racławic przedstawiać nie trzeba... (doceńcie dyskretny myk stosowany przez konferansjerów na wypadek gdyby ktoś jednak nie kojarzył osoby - w tym wypadku miejsca)
Ten duży facet z brązu w postawie cokolwiek furiackiej to nikt inny jak Bartosz Głowacki - ostatni lub jeden z ostatnich, który do stanu szlacheckiego wszedł dzięki czynom wojennym a nie... majątkowym lub zgoła łóżkowym. 

Panorama z wzniesienia nad polem bitwy - mało kto tu chodzi...

Sama bitwa pod Racławicami żadnym wielkim wydarzeniem nie była, ot pozwoliła Insurekcji Kościuszkowskiej działać kilka miesięcy dłużej, odwlekając tylko to co i tak było nieuchronne. Sam Kościuszko, który był dobrym inżynierem wojskowym i niezłym artylerzystą, w polu dowodził marnie, sztampowo i... tu akurat miał szczęście - dostrzegł błąd strony rosyjskiej i dysponował formacją zdolną do takiego ataku. Jazda była zbyt cenna by ją poświęcać, piechota liniowa, nauczona walczyć w zwartych szeregach została by zmasakrowana kartaczami, ale chłopstwo (z tym chłopstwem to też legenda, głównie mieszczaństwo) po prostu ruszyło biegiem i zdobyło rosyjski szaniec artyleryjski nim ich oficerowie zdołali zareagować i pchnąć na nich jazdę (była by rzeź). Potem poszło już standardowo, odwrót Rosjan, jakieś walki pościgowe a wieczorem wszystko ucichło.

Tak, tak - w Racławicach jest jeszcze jeden kopiec! Łapka w górę - kto o tym wiedział?

Lecz nic wiecznie nie trwa, trzeba jechać dalej - jedziemy. Po drodze mijamy mnóstwo ciekawych miejsc, nie powiem, lecz tempo jest silne i mam świadomość że każde zatrzymanie będzie mnie zmuszało do gonienia stawki, a co gorsza, zaczną mijać mnie ostatni z jadących a to zmusi też zamykającego by został ze mną. Dlatego jeśli nie mam duuużej przewagi nad końcówką pielgrzymki, rezygnuję z robienia zdjęć.
Na szczęście to już ostatni dzisiejszy odcinek. Wkrótce dojeżdżamy do Miechowa - czeka nas jakieś papu, potem rozlokowanie na nocleg i ... no przecież nie pójdziemy tak od razu spać!!! 

Miechów

Nocleg na sali gimnastycznej - ale najfajniejsza była koedukacyjna łazienka ;)

Wieczorny spacer z Anią, potem msza a po mszy... Ale to Wam opowiem za chwilę

Maciej Miechowita
"także Maciej z Miechowa i Matthias de Miechow, właściwie Maciej Karpiga – polski lekarz, pisarz medyczny, historyk, geograf, profesor Akademii Krakowskiej, ksiądz kanonik krakowski, alchemik i astrolog, w 1523 radny miasta Krakowa." - tyle wyczytacie w Wikipedii, ale wykopiowałem dla Was, żebyście samo szukać nie musieli.

Spokojnie to nie msza (nie mam uprawnień do fotografowania w czasie mszy św.) To tylko "ogłoszenia parafialne/pielgrzymkowe - przed mszą"

A po mszy - idziemy zwiedzać - wszak to bazylika Grobu Pańskiego czyli kościół klasztorny Bożogrobowców

Proboszcz i kustosz w jednej, skromnej fizycznie, ale wybitnej duchem i intelektem osobie


No tak... musiałem sobie swojego patrona znaleźć wszak XIII apostołem był.

Tak tak - nocą, snujemy się po pustym sanktuarium, tylko nasza garstka i kustosz, on mówi my milczymy.

A to już replika Grobu Pańskiego - mógł bym tam wewnąrz też zrobić zdjęcie... ale Wiecie, nie chcę Wam spojlerować (wybaczcie slang ;) ) a liczę że wielu moich czytelników podejmie trud by tu trafić. Są pośród Was także osoby które były w autentycznym Grobie Pańskim i te będą miały porównanie.


Jedna z nielicznych tu rzeczy.... oryginalnych ;)

Lecz przyznać trzeba że te repliki robią niesamowite wrażenie.

To część dużej instalacji artystycznej, którą można zwiedzać - a warto, naprawdę warto...

A potem na spoczynek, jedni jeszcze coś jedzą, inni idą na piwo ale powoli nasza pielgrzymka cichnie i jedynie diody ładowarek rozjaśniają wielką pustą przestrzeń sali gimnastycznej na której śpimy...

2 komentarze: