W zasadzie zalew, bo jeziora tą są naturalne a tu mamy wyrobisko pokopalniane. W zasadzie dwa wyrobiska połączone w jeden zbiornik. Całkiem niepłytki bo miejscami do 110 metrów! No to już robi wrażenie. kolejne wrażenie to czystość wody, może nawet nie tyle czystość co klarowność - podejrzewam że ma z tym coś wspólnego fakt że to wyrobiska po kopalni siarki i tejże siarki w wodzie musi być sporo, co zapewne działa na drobnoustroje zazwyczaj powodujące mętność wody w sposób cokolwiek hamujący.
Obecnie zbiornik wygląda całkiem interesująco, na pewno interesująco dla mnie. Objazd z Aneczką mamy już za sobą, teraz przyszła pora na zapoznanie się z wodą.
CHMS "Beskidnick" na pakę T5, potem po Aneczkę i do Tarnobrzega - jest parcie czasowe, bo muszę zdążyć do pracy na drugą zmianę, więc zero zabawy, ani nawet piwa na brzegu. Ale za to jest świetna przygoda.
Już na brzegu, Ania decyduje że jednak chce płynąć w kapoku. Idzie go więc wypożyczyć. Generalnie prawo wodne mówi iż statek wodny musi mieć tyle środków ratunkowych (kół, kapoków, miejsc w szalupach (wyobrażacie sobie kajak z szalupą na pokładzie?) ile osób jest nim transportowanych. O ile ma to sens w przypadku żeglugi komercyjnej, o tyle w przypadku kajakarzy jest tylko ciut mądrzejsze od wymogu by lotniarze mieli obowiązkowo... spadochrony! (tak był kiedyś taki przepis!) Co oczywiście nie znaczy że jestem przeciwnikiem pływania w kapokach! Co to to nie! Jestem przeciwnikiem regulacji zmuszających ludzi do tego (tak samo jak jazdy w kaskach, czy zapinania pasów - to indywidualna sprawa każdego z nas, a coś do powiedzenia może mieć najwyżej rodzina i... firma ubezpieczeniowa!)
Na dzień dzisiejszy kwestia prawna wygląda tak - jako osoba dorosła mam mieć kapok w kajaku ale zakładać gonie muszę.
Zatem w czasie gdy Aneczka organizuje dla siebie kapok, ja dymam naszą łupinkę , przy okazji tłumaczę jednemu z plażowiczów o co chodzi w kajakach. Człowiek jest rozsądny ale... zielony! Radzę mu żeby najpierw nim kupi cokolwiek wziął udział w spływach organizowanych przez profesjonalne firmy, zapoznał się ze sprzętem i kupował dopiero wówczas gdy już będzie wiedział czego chce/potrzebuje.
Ja z mojego ITWIT'a zadowolony jestem bardzo, ale nie zaprzeczę iż marzy mi się porządna "skorupa", tyle że z transportem pneumatyka problemów nie mam żadnych, a z przewozem "skorupy" wiązała by się konieczność inwestycji w specjalny bagażnik.
Ale nic, Ania wraca i płyniemy...
|
Już na wodzie
|
|
Marina
|
|
A my płyniemy kanałem odpływowym z zalewu. To pewnie tędy go zalewano (kurza twarz ale to musiał być widok!) a teraz służy do regulacji poziomu.
|
|
Cokolwiek jak na Mazurach... ;)
|
|
Niestety, dopływamy do ściany, czyli tamy, aż prosi o śluzę o połączenie z Wisłą... ale chyba komuś brakło wyobraźni
|
|
Znów otwarty akwen
|
|
A na bezludnej wyspie - całe gaje rokitnika. Ciekawe czy ktoś posadził i się rozrosły, czy ptaki przyniosły gdzieś znad morza?
|
Tyle naszej wodniackiej radości - do przeciwległego brzegu wiosłujemy już... "biegiem" ;) Szybka akcja spuszczania powietrza z kajaka, Ania biegnie oddać kapok, i niestety musimy dołożyć szmat drogi, bo ta jest jednokierunkowa - ktoś nie przewidział że gośćmi nad zalewem będą nie tylko mieszkańcy Tarnobrzegu - i musimy dojechać prawie do centrum miasta!!! (tak wiem tam jest chyba taki skrót polną drogą, ale to temat do wybadania)
Czasy są tak dobrane że spokojnie zdążę... bym zdążył - między Tarnobrzegiem a Mielcem dochodzi do wypadku i czekamy, wiele minut... Niby nic poważnego a droga zablokowana. Dzwonię do pracy, spóźnienie jest nieuniknione, trudno.
|
Samochód na pierwszym planie NIE JEST uczestnikiem wypadku, czeka jak my.
Ps. myślicie że mapka Wam się upiekła? NIC bardziej mylnego ;)
Hmmm ciekawy ten wykres... o ile jeszcze prędkość to faktycznie raz było szybciej raz wolniej... ale profil wysokości? GPS zaprzecza prawom fizyki? ;)
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz