wtorek, 28 września 2021

Chańczing

Wyjazd na Chańczę to w zasadzie wypad towarzyski nie turystyczny - wieszam hamaki, inni palą grilla - jest fajnie ale i czas na przygodę się znaleźć musiał. 

A nad wodą to wiadomo... kajaking musi być! Zalew jest otwarty dla motorowodniaów, nie ma tu strefy ciszy, jedynie od strony zapory jest wydzielony akwen gdzie w miarę spokojnie można się popluskać - choć mi tam fale nie straszne. Ale nie powiem, jak rozbujają wodę motorówkami o sporej wyporności to nieźle kołysze, co gorsza, pływając bez wyobraźni i szacunku dla innych robią fale nie wzdłuż zalewu, ale w poprzek, przez co trudno kajakarzom taki kurs obierać by płynąć dziobem lub rufą do fali a nie brać jej na burtę. No nic... my sobie i tak poradzimy, bo jak  nie my to kto?

Powiedzmy sobie szczerze - chciało by się takich zbiorników w Polsce więcej. Są potrzebne, stosunkowo tanie i świetnie zdają egzamin czy to jako ochrona przed falą powodziową, czy kalo rezerwuar wód na okres suszy. Nie wolno też zapominać o ich znaczeniu turystycznym, przyrodniczym i rekreacyjnym. To także świetny interes dla okolicznych gmin, mogą sprzedawać lub dzierżawić atrakcyjne działki rekreacyjne, zbierać podatki od biznesów prowadzonych dzięki zalewowi (gastronomia, noclegi, wypożyczalnie sprzętu wodniackiego i sportowego).

No ale kilku szaleńców, opłacanych w ten czy inny sposób przez ludzi niekoniecznie dobrze nam życzących (albo życzących nam byśmy pozostali krajem pastuchów, rolników boso chodzących za pługiem i niewykwalifikowanych robotników - wszelkie zbieżności z wizją Polaków w generalnym Gubernatorstwie są w pełni uzasadnione) - vide pewna bardzo krzykliwa organizacja "obrońców przyrody" w której zarządzie zasiadają chyba sami Niemcy - skutecznie do tego nasze władze zniechęca.

Nic to - Zalew Chańcza jest a jak jest to trzeba tam popływać!


Ale że rejsy były dwa, no to dwiw mapki.

Ciut za późno się zorientowałem że zawilgocona ręka nie wyzwoliła nagrywania trasy, ale to nic - ważna jest przygoda.



Nie żebym się chwalił, albowiem czwarte me imię po Macieju, Janie i Piotrze to Skromność, ale w Polsce jest może setka osób umiejących tak dobrze powiesić hamaki jak ja...

Wiecie czemu mężczyźni zawsze siadają w kajakach z tyłu za kobietami?
No to już wiecie ;)











Chwila na brzegu, trzeba zjeść co towarzystwo ugrillowało - a nie powiem karkóweczka, czy filecik tudzież kiełbaski były wielce smakowite, a nawet pyszne, a popicie ich piwem stanowiło przeżycie z pogranicza mistycyzmu kulinarnego.

Mielczanki i Mielczanie grillują

No ale cóż, nie wytrzymałem - ja lubię grilla.. ale z daleka i jak mogę wrócić najeść się i... znów gdzieś pójść, pojechać lub popłynąć - o tak takiego grilla to ja kocham! 

Zatem drogą matactwa i kombinatorystyki, namawiam syna jednej z koleżanek na wspólny rejs (to jest ta druga trasa)




Wpływamy tam gdzie z Anią nie wpłynąłem







A po powrocie... chill


Ale to nie koniec - czeka nas jeszcze jedna atrakcja!



Tak motorowodniakujemy... I teraz to my robimy je***ne fale które kołyszą innych kajakarzy...


A potem niestety powrót. I znów marudzenie że by się zostało...



4 komentarze:

  1. Nasze tereny! Ale coś mi się wydaje, ze ode mnie z północy województwa jest dalej niż od Ciebie z Tarnowa. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ode mnie najkrótszą drogą (czyli nie jechał bym po Anię - co całej wyprawie odebrało by sens)to jakieś 90 km. Czy blisko, czy daleko... to względne. Na pewno warto.

      Usuń
    2. No to jednak ode mnie trochę bliżej, czyli trzeba rozważyć wyjazd.

      Usuń
    3. Pewnie! Nawet można rozważyć piknik integracyjny, ja bym zebrał trochę ludzi z Tarnowa i Krakowa, zrobilibyśmy sobie objazd wkoło zalewu, Wy byście sobie pospacerowali a potem wspólne ognisko?

      Usuń