czwartek, 8 września 2022

Dunajec kajakowo

Tym razem odcinek którego jeszcze nie pokazywałem z poziomu kajaka. Najpewniej dlatego że odkąd piszę bloga, to nie miałem okazji tamtędy spływać. No tak bywa.

A odcinek jest wart, pokazania - przede wszystkim jest zupełnie inny od tych które znacie czy to z moich przygód, czy z własnych spływów w okolicach Szczawnicy np.

Dunajec tu poniżej Białoujścia już jest rzeką stateczną, spokojną, szeroką i płynącą znacznie wolniej niż w swych wyższych odcinkach. Choć wciąż ma charakter rzeki górskiej, a brzegi  to głównie kamieniste łachy i podmyte wypiętrzenia, niż łagodne muliste zejścia jakie widzimy na rzekach równinnych. Wciąż jeszcze prąd jest na tyle silny że pływa się praktycznie bez wysiłku, ale już nie wyrzuca na brzegi, nie miota po kamieniach i nie straszy wywrotką.

Na tym odcinku także Dunajec oferuje nam możliwość wpłynięcia w wyrobisko pożwirowe - niestety nie miałem tej przyjemności, bo niski stan wody i krzaczory odcięły tę drogę, a nie chciałem przebijać się na siłę. No nic, nic straconego. jeszcze tam wrócę jak Bóg da.

Jak widać odcinek nie za długi, ale bardzo urozmaicony.

Na wodzie - niestety w fajnym miejscu na wodowanie kajaka rozsiedli się wędkarze i musiałem wodować się na kamulcach po mostem - i nie wygodnie i buty mułem upaćkałem... no cóż, bywa i tak.
Most autostradowy w Bobrownikach - czemu nie zbudowano tam przy jednej inwestycji kładki dla rowerzystów pozostaje dla mnie zagadką mentalności urzędaczo/decydęckiej (sic!)
Koszulka konieczna, wprawdzie jestem nieźle opalony, ale mimo wszystko lepiej nie ryzykować, bo słoneczko pali jak szalone. Cały dobytek zapakowany w torbę po kajaku. Nie chodzi o to by był chroniony od wody, ale by w razie wywrotki wszystko było w jednym miejscu - polecam ten patent. Naprawdę pozwoli on Wam zaoszczędzić wiele nerwów i zniszczeń. 
Oczywiście równie dobrym patentem jest trzymanie cennych drobiazgów np. w beczułce do kiszenia kapusty - ale ona zajmuje sporo miejsca. W każdym razie ważne by wszystko trzymać razem a nie poupychane po wnętrzu kajaka.
Pisałem już o tym, ale powtórzę bo pojawiło się kilkoro nowych czytelników - sam miałem w ciągu trzydziestu z dużym hakiem lat kajakowej przygody tylko raz wywrotkę. Na Zalewie Rożnowskim, w okolicach "Małpiej Wyspy" na wysokości Gródka - gdy chciałem otworzyć piwo o burtę i butelka wpadła mi w toń a ja za nią na szczupaka... nie był to dobry pomysł... skończyło eis utratą piwa, totalnym przemoczeniem dokumentów i pieniędzy (kart jeszcze wtedy nie było) i pchaniem kajaka przez te kilkaset metrów do brzegu... oczywiście podpłynęli też WOPRowcy ale usłyszawszy historię odpłynęli z radosnymi uśmiechami. Ich takie nieszczęście nie spotkało. Oczywiście nie chodzi o zmoczone dokumenty, ubrania czy pieniądze... chodzi o to piwo - bo był to początek lat 90-ych i wcale nie było tak łatwo dostępnym artykułem pierwszej potrzeby jak obecnie.  
Dunajcowy "Gibraltar" - dwa wysokie wypiętrzone brzegi tworzą malowniczą bramę dla rzeki
A to z innej perspektywy.
Łatwo zauważyć że poziom rzeki jest o co najmniej pół metra niższy niż zazwyczaj
Nurt, fajny, szybki, niesie aż miło, w zasadzie muszę tylko pilnować by nie obróciło mnie lub nie nadziało na jakiś podwodny konar.
A tam gdzie już nurt jest czysty, można uraczyć się piwkiem - i kto by pomyślał że na Dunajcu też występują Żubry?
Spokojnie, szeroko, nurt niesie - sielanka
Ale też i ciekawostka - ta łacha na mapach w ogóle nie występuje, na zdjęciach satelitarnych jest połączona z brzegiem, a w rzeczywistości stanowi już wyspę. Nazwałem ją na mapach Googli - Wyspą Szalonych Pomidorów
Oto dlaczego - pewnie jakiś czas temu, jacyś wędkarze jedli tu sałatkę, wyrzucili resztki a one znalazły sobie świetne miejsce do życia
Zdrowe silne, świetnie nawożone przez bogate wody Dunajca, nie potrzebują nawet tyczenia.
Czasami ktoś tu podpłynie - zostawi swój ślad - mój też jest tam zostawiony
A to jeszcze większa ciekawostka - niestety nie byłem w stanie w jaskrawym słońcu ocenić jakości zdjęcia - ta roślinka to miechunka pomidorowa - a jakże - jadalna tak samo ja inne pomidory.
Płynę dalej - przyznam szczerze że trochę zaczynam tęsknić za takimi bystrzami, więc wyszukuję je na nurcie i z pełną premedytacją wpływam w te szybkie wody
Ależ gniazd... spokojne, bogate przyrodniczo tereny
I znów fajne bystrze
A to most między Biskupicami Radłowskimi a Żabnem - plany są takie by płynąć do Pasieki Otfinowskiej...ale.
Ale zaraz za mostem jest duża łacha i spore bystrze - tam wpadam między dwa kamienie i przepycham się na siłę, podczas tej walki, nadwyrężona zostaje jedna z łat w dnie kajaka... powietrze schodzi powoli lecz nieubłaganie - nie ma obaw, burty trzymają, ale coraz trudniej wiosłować, a nurt spowalnia na tyle że praktycznie przestaje nieść - wygląda na to że dalszy rejs zajął by mi zbyt wiele czasu, bo albo stałe siedzenie poniżej linii wodnej, albo co kilkanaście minut konieczność dobijania do brzegu i dopompowywania dna, albo łatanie "na szybko"...

Hmmm - czyli koniec rejsu, ale nie przygody. Wszak trzeba jeszcze znaleźć miejsce do wyciągnięcia CHMS "Beskidnicka" na ląd. A to łatwe nie jest. Na szczęście zauważam małżeństwo z dziećmi taplającymi się w wodzie przy brzegu i pytam o najbardziej dogodne miejsce - i oczywiście dostaję stosowne wskazówki - faktycznie, miejsce idealne, łatwo wyjść na brzeg, a potem może 50 metrów ciągnięcia kajaka po trawie i już jestem na wale w ciągu ulicy Wyspiańskiego - Mikołaj po którego dzwoniłem kilkanaście minut wcześniej przyjeżdża praktycznie w tym samym momencie - nawet nie zdążyłem sprzętu przepakować.

O widzicie?
I to już jest koniec przygody...

Ale nie koniec wakacji!!!

3 komentarze:

  1. Rozmarzyłam się... Fajna, kojąca woda, przyroda wokół. Świetny relaks. Niestety, my w tym roku nie popływaliśmy, więc tylko wirtualnie. Podoba mi się ta nowa wyspa z Twoją oryginalną nazwą. A swoją drogą - dały radę nawet między kamieniami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ten odcinek Dunajca jest już bardziej wypoczynkowy niż wyższe. Nurt spokojniejszy, bystrzy mniej - można sobie tak kojąco spływać.
      Nie da się wszystkiego na raz - jak góry to nie kajak, jak kajak to nie rower.

      Ale pomiędzy kamieniami jest bardzo żyzny namuł - nasłonecznienie wysokie - brak szkodników... taka pomidorza "ziemia obiecana" ;)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń