Ceny paliwa odstraszają od jazdy samochodem - inna sprawa że jak patrzę na korki na ulicach, od momentu gdy nauczyciele wrócili do pracy w szkołach, to jest to chyba najbogatsza grupa zawodowa w Polsce.
Więc tak, ceny paliw zniechęcają, z drugiej strony góry i wędrówki kuszą... Ale wiecie można do tego podejść w sposób racjonalny, zamiast jednego wyjścia zrobić dwa ataki szczytowe za jednym podjazdem. Jest to o tyle zasadne, ze czasami, trudno jest po szlakach wykręcić jakąś sensowną pętlę by wrócić w okolice parkingu, a zimą, zwłaszcza w "Niskim" nie warto liczyć na zaznaczone na mapie, ale całkiem zasypane i zawiane w terenie ścieżki i dróżki leśne.
Można też załatwić sobie na miejscu nocleg i jest to o tyle fajne że przekalkulowawszy ceny dojazdu, ma się dodatkową atrakcję (nie wiem jak Wy, ale dla mnie taki nocleg w całkiem obcym miejscu, to jednak atrakcja jest) w cenie niespalonego paliwa... Już takie akcje mamy zaplanowane, ale dziś po prostu odpalamy na dwa szczyty jednego dnia.
A nie powiedziałem Wam czemu, choć pewnie moi czytelnicy wiedzą, że zdobywamy z Aneczką szereg koron, (Pienin już zdobyta), Gór Polski czy Beskidu Niskiego i wszelkie pętelki, podczas których zdobywaliśmy po dwa, trzy szczytu za jednym wymarszem już się skończyły, teraz zostało kilka rozproszonych wejść i gdyby się chciało iść z jednego na drugi, to cały dzień i powrót nocą do drogi a potem jeszcze drugi raz tyle za drogą do samochodu... Więc to raczej nie jest najlepszy pomysł. Ale dobrym pomysłem, jest po prostu podjechać, wejść, zejść i podjechać w inne miejsce. To oczywiście nie oznacza że wędrówki po Beskidzie Niskim są nużące, o co to to nie!!! Tylko po prostu nie dysponujemy tak dużą ilością czasu, by pozwolić sobie na długaśne, najlepiej kilkudniowe wędrówki.
Tym razem padło na Wysokie i na Wątkowską, bo z jednego na drugie można stosunkowo sprawnie dojechać.
Od razu piszę że o ile wejście na szczyt było za szlakiem, o tyle powrót... na żywca w kierunku Żydowskiego. Wymarłą wioska, na pewno nikomu w szkodę nie wejdziemy.
|
To już koniec świata - na lewo wymarła wioska Żydowskie, na prawo szlaban z wejściem na szlak
|
|
Znów przecieramy szlak, przed nami nikt nie szedł od kilku dni
|
|
Żydowskie |
|
Taki szlak...
|
|
Ale to już ostatnie podejście
|
|
Szczyt już majaczy
|
|
Już nawet go widać - ostatnie kilkanaście metrów
|
|
I w końcu jest
|
|
Drzwiczki wyrwane, pieczątka pod grubą warstwą zlodowaciałego śniegu, ale dajemy radę ją odkopać. smaruję gumę flamastrem i jako tako udaje się wbić coś do książeczek, resztę uzupełnimy zdjęciami
|
Schodzimy już całkiem poza szlakiem, w sumie to nawet lepiej, bo śnieg po kolana wszędzie. A po łagodnym zboczu wymoszczonym warstwą śniegu schodzi się z dziką radością, wprawdzie musimy szukać bo w młodniku brzezinowym żadnej ścieżki nie udaje mi się wypatrzeć, ale i tak bez problemów schodzimy w dół doliny. A tam rozlewisko którego się spodziewałem. Lecz wiedząc że jest ze mną taka dziewczyna jak Aneczka miałem spokojną głowę, jak ja przejdę to Ona także.
|
Nieco węższy kawałek, do tego płycizny i zwalone drzewa - idealne miejsce na przeprawę, ja jak małpa po pniach, Aneczka brodem na piętach ;)
|
|
Przed nami
|
|
Za nami
|
|
obok nas
|
|
Przydrożne łemkowskie krzyże
|
|
Cerkwisko i stary cmentarz
|
A potem grzecznie już do samochodu, po drodze jakaś para młodych ludzi z psiakiem i tyle, obok nas jeszcze dwa samochody, czyli ktoś poszedł naszym śladem. Ciekawe czy schodził za szlakiem czy skusiła go nasza trasa prosto w dół? Ale tego się już raczej nie dowiemy.
Pakujemy się w przytulne wnętrze T5 i jedziemy do Folusza. Przy okazji wychodzi na jaw, że Yanosik też ma swoje odurnienie, nie tylko Google i uparcie prowadzi nas jakimiś dziwnymi objazdami, część z nich w ogóle ignoruję, ale całej drogi nie pamiętam, więc niestety ciut kilometrów dołożyliśmy. Ale co tam.
Czemu jednak jadę na Yanosiku? A to proste, bo widzicie, w tym kraju (niezależnie od rządów) w pomiarach prędkości nie chodzi o bezpieczeństwo, co jest popularnym łgarstwem policji, urzędasów i polityków, ale o wpływy do budżetu. Pamiętacie jak odebrano gminom możliwość grabienia kierowców? Natychmiast z dnia na dzień znikło mnóstwo fotopułapek drogowych... bo po co utrzymywać coś z czego zyski będzie miał kto inny?
A Yanosik jednak fajnie przed rekieterami w mundurach i na poboczach ostrzega.
Tyle dygresji - wkrótce docieramy do Folusza, parkujemy i na powrót ruszamy na szlak. Pada decyzja że wybieramy pętlę ale mniejszą, z pominięciem Barwinka i Kornutów - zresztą w zimie i tak kamieni praktycznie nie widać.
Ale pętelka i tak zacna wyszła.
|
Magura Jasielska 826mnpm
|
|
Magura Wątkowa
|
|
Dopiero teraz zauważyłem że mi aparat obraca straony, znaczy nie obraca
|
|
Wielkiego mrozu nie ma, ale wiaterek przenikliwy, niski, jadowity jak wściekła żona
|
|
Skrzyneczka i piecząteczka... postanawiamy z Anią że na następne wyjścia zabieramy puzderko z tuszem ze sobą. |
|
|
Tam w tym okienku miał być widok na okolicę... jednak chyba niewiele widać... ;(
|
|
Ławeczki i schronik turystyczny.
|
|
Tak, tak,wiemy gdzie mamy iść
|
|
głaz "papieski"
|
|
A to już kawałek dalej, zaraz zresztą schodzimy z granii i zmierzamy już do Folusza.
|
|
Koniec szlaku ale nie przygód
|
|
Tartak w foluszu - ja bym jednak stawiał że to był folusz w Foluszu,
|
|
Tym kanałem płynęła woda, która napędzała koło, a to koło dawało moc stęporom, któro folowały wełnę na sukno... Ale mogę się mylić.
|
|
Ps - nie mogłem sobie darować i tam nie wleźć...
|
A teraz już grzecznie do samochodu i do Aneczki. W Mielcu już czeka na nas wielki gar megapysznego gulaszu, do którego Ania przygotowała TRZY rodzaje kaszy, kiszone ogórki, kiszoną kapustę i parę innych smaczności - i weź tu człowieku zachowuj wagę i kondycję jak tak karmią!!!
Podziwiam Wasz zapał. A zdjęcia ze śniegiem przepiękne. Co do kuchni Ani, dobrze, że jest na bogato i z kulinarnym talentem. O formę nie musisz się martwić, zwłaszcza że tyle podróżujecie. :)
OdpowiedzUsuńFakt faktem, trudno na tyłku usiedzieć, w zasadzie to tylko w niedzielę którą lubię poleniuchować... no chyb że też wychodzimy w góry, albo idziemy gdzieś ;)
UsuńNie zdziwiłabym się, jak teraz, kiedy robi się coraz cieplej, częściej będziecie gdzieś wybywać również w niedziele :)
UsuńAle wiesz - my oboje to zmianowcy - więc dla nas niedziela to taki zwykły dzień roboczy, a jak jest wolne to na szlakach zazwyczaj tłumy mugoli, więc mimo wszystko wolimy "na tygodniu".
UsuńKolejna, fajna zimowa wycieczka. Mam natomiast inne spojrzenie na najbogatszą grupę zawodową, do szkół oprócz nauczycieli masowo dowożone są dzieci, a tych jest znacznie więcej niż nauczycieli. W pobliskiej szkole rodzice jakby mogli to wjechaliby nawet na schody. Rano ciężko jest przejechać auta zaparkowane dosłownie wszędzie. Po pół godzinie zostaje kilka aut nauczycieli a cały tłum samochodów znika. Podobnie jest około 14 - 15. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńA to osobna historia, to powoduje korki na ulicach, ale parkingi w okolicach szkół to jednak nauczyciele.
UsuńNa co dzień przemieszczam się głownie rowerem, więc ceny paliwa dotknęły mnie tylko (albo aż) jeżeli chodzi o podwyżki w sklepach
OdpowiedzUsuńA to tak jak ja, rower albo piechota, ale wiesz czasem trzeba jechać i wtedy boli
Usuńjak ja kocham góry:D mogę łazić do upadłego:) choć w tym roku ceny paliwa są faktycznie zabójcze na taki wypad prawie 400 km w stronę gór to na pewno się wybiorę:D
OdpowiedzUsuńno faktycznie kawałek... ja mam fajne dla mnie Karpaty zaczynają się już tuż za furtką mojego domu.
UsuńA w "Niski" mam 40 minut spokojnej jady samochodem.
Gdzie się wybierasz? W jakie góry?
Beskid Niski znam tylko z jednej, letniej wyprawy. To było chyba najpiękniejsze moje spotkanie pustych, dzikich górek. Na zimowe góry to ja sobie mogę najwyżej na obrazkach popatrzeć.
OdpowiedzUsuńA jak chcesz to się możesz z nami (Aneczką i mną) wybrać - zimy już raczej w tym sezonie nie obiecuję, ale pochodzić zawsze pochodzisz.
Usuńpiękna, śnieżna zima. A o rakietach myślałeś?
OdpowiedzUsuńCały czas, analizowałem czy doleci tam Iskander czy jednak poślą Koindżała? ;)
UsuńTak myślałem, ale raczej wpierw wypróbujemy z Anią skitoury.
Mieszkam w Górach Świętokrzyskich, więc zimę w górach powinnam mieć na co dzień. A ile razy wybiorę się zimą w Łysogóry, to akurat tam śniegu brak. No to sobie u Ciebie górską zimę pooglądam.
OdpowiedzUsuńWłaśnie taka ciekawostka - przecież Świętokrzyskie wyższe od "Niskiego" i bardziej na północ, a tam śniegu brak, za to tutaj po uszy miejscami.
Usuńto tutaj po uszy miejscami"" Ni dziwne: masyw Tater, Sudetów, powoduje podbicie churek, a później opad, bo jest miejsce. Ta subtelna róznica cisnień (i kto wie czego jeszcze) wytrząsa wilgoć z Nieba. A Świetokrzyskie, to wiadomo: wgwizdów. I sucho. Będą mokre lata, niech tylko naUkr się wyklaruje. Czarodzieje puszczą wodę, oczyszczą Oceany zafoliowane (flota foliowców czeka na gwizdek). Tylko nie widziałem w którym porcie. Ale była gdzieś zajawka, że taki już DZIAŁA, jeden; D
UsuńWspaniała wyprawa :) Jak przyjemnie w wiosenny czas spojrzeć na niesamowicie fantastyczne zimowe widoki. Pozdrawiam zdobywców koron :)
OdpowiedzUsuńA to już prawie wiosna... Tyle że w "Niskim" to czas się lubi zatrzymywać ;) Pozdrawiamy również.
UsuńNo, widoki to mieliście przebajeczne, że tak powiem! I tyle śniegu już dawno nie widziałam. Super wyprawa!!!
OdpowiedzUsuńHa... sięgnij do mojego postu o Turbaczu z kolegami, ta jest zdjęcie zaspy wyższej od dorosłego mężczyzny, bynajmniej nie poniżej średniej.
UsuńAle faktycznie śniegu dużo... Tam cieszy.
Fantastyczna wyprawa i te widoki no i prawdziwa zima:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW zasadzie taka śnieżna zima, to jedyny okres kiedy schodzę ze szlaku bez plecaka pełnego śmieci, ale ostatnio byliśmy na Gorcu i już niestety musiałem znieść spor draństwa w dolinę.
UsuńJaki ŚNIEG, pieknie. Łemkowskie Krzyże (grekokatolicy o ile pomnę "pielgrzymki" bieszczadzkie. Komańcza np w temacie mój drugi blog o cmentarzyku Unickim Parafii (okaże się gdzie to: D: unia dobryn na blogspo (nie znajdziesz, to dam bezpośredniego- poszukaj Macieju : ). U nas sucho i nawet zamiecie piaskowe. Ale są i plusy dodatnie: Perła export odzyskała smak chmielu, a wieprzowina zapach wieprzowiny (surowe) jakie pyszne potrawy, dawno nie smakowane z powodu niskiej jakości.
OdpowiedzUsuńNowe papierosy, zapalniczki, a nawet machorka do robienia skrętów. Część Ukraińców wyjechała, nieco się rozluźniło po Bide nie, ale masa dziwnych upiększeń i konstrukcji architektonicznych, drogi zreperowane. Np taka do Obozu Jeńców Sowieckich w Kaliłowie. Dziś jechałem - odnowione, wysprzątane - widać na góg map, można sobie popodziwiać. Prima sort.
Pozdrawiam - dzięki za opisy szwendaczkowania, zaraziłem się, ale to nie jest śmiertelna choroba. Covid, covid - na zdrowie - wąchajcie nosem D : D Józuś
Dzięki!!!
UsuńA u mnie także, muszę samochodem godzinę jechać na południe żeby śnieg zobaczyć, tu już przebiśniegi a nawet krokusy przekwitły, wawrzynek się zieleni, a tam jeszcze zima...
PLAGI EGIPSKIE , jako żywo i to w każdej dziedzinie. Dziś długopisy wywalałem: jeden mi się wylał, poplamiłem palce i dopiero margaryna i woda ciepła, dały radę. No i mleko oczywiście. Mleko to podstawa, ale to, to już doustnie (bieszczadzki i świecona Kreda : D Pozdrawiam Towarzystwo, nie chciałbym Ci ich przepłoszyć. Może same Prawdziwki? CześćMacieju.
OdpowiedzUsuńSpoko - to mądrzy ludzie innego mądrego zrozumieją. A nie lepiej naftą zmyć, lub benzyną?
UsuńChyba się w końcu przekonam i też kiedyś wyruszę na górski szlak zimą, bo jednak wrażenia zupełnie inne niż latem.
OdpowiedzUsuńA po całodniowym trekkingu, góry jedzenia to żaden grzech; trzeba przecież przywrócić spalone kalorie :D
Pewnie że tak - zimą góry są całkiem inne, a wystarczą raczki i ciut cieplejsze ubranie i już większość szlaków stoi przed nami otworem.
UsuńNie lubię zimy ale cudna jest na Waszych zdjęciach!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Ani i dla Ciebie:)
Zima w "Niskim" ma w sobie coś mistyczego, tajemniczego. Choć wszędzie jest piękna, inna sprawa że zima w mieście wprawdzie jest piękna ale do bólu męcząca.
Usuń