Wierzcie lub nie, ale... ja w Waszym wieku... ;)
Dawno, dawni temu przed wybuchem wony, ba nawet przed pandemią, trzech facetów siedziało sobie przy kawie i gadało. O górach gadało, o rajdach o wycieczkach o tym co mężczyźni w górach lubią najbardziej...*
I wtedy podało hasło - Gorce! pociągiem, bo wiecie... na drugi dzień trudno znaleźć ochotnika, który będzie chciał i mógł prowadzić. Jak Gorce i schronisko i kolej to oczywiście coś w okolicach Rabki i Turbacza, a jak Rabka i Turbacz - i to zimą, bo wiecie ta rozmowa w grudniu była, czyli dzień krótszy, to Maciejowa, Turbacz albo Stare Wierchy. Na Maciejową, śmiesznie blisko - do Turbacza możemy nie dotrzeć a Stare Wierchy akurat w sam raz...
Więc dzwonię, rezerwuję - wszystko fajnie, już plecaki spakowane, już zaopatrzenie kupione, już buty, już kije już ochota i wole już.. już... i nagle wybucha pandemia i nas zamykają, blokują, uniemożliwiają... dziś wiemy że to była zupełnie nieskuteczna szkodliwa panika, ja przeczuwałem to już wtedy, ale wiecie, ja sobie mogę a schronisko zamknięte!
I tak minęły dwa lata...
Aż w końcu... DOCZEKALIŚMY SIĘ!!!
Mariusz zbiera nas z naszym szpejem po drodze do pracy, sama nocna szychta przebiega w sposób który można nazwać "intensywnym czuwaniem", rankiem pijemy kawę, zdajemy zmianę, ładujemy się do wozu i po dziesięciu minutach jesteśmy na dworcu PKP. Szybki zakup biletów i już wsiadamy w pociąg, po 40 minutach jesteśmy w Krakowie, kolejne kilkanaście minut i już siedzimy w pociągu do Zakopanego. Tu czeka nas dłuższa posiadówa, to jednak szybkie połączenie nie jest. Ale nic to, przecież jedziemy.
W Rabce jesteśmy o przewidzianej porze, przed dworcem pod pomnikiem ś. Mikołaja zakładamy plecaki, dopinamy pasy, stuptuty itp. teraz w drogę:
Trasa prosta lecz urokliwa.
Przez miasto przechodzimy sprawnie, wkrótce zaczynają się ostrzejsze podejścia, potem otwarte przestrzenie gdzie jest i widokowo i wietrznie, a za jakiś czas znów lasy, a potem Bacówka, a potem lasy, a potem znów punkty widokowe, a za jakiś czas już spore, głębokie śniegi - i przez zmierzchem jesteśmy na Starych Wierchach. Wita nas piękna kobieta, która opier... mnie (kobiety tak mają, że uważają opier... mnie za coś do czego mają pełne prawo a nawet wręcz powinienem się z tego cieszyć) że nie potwierdziłem rezerwacji - potwierdziłem dzień wcześniej, ale w tym samym dniu potwierdzić nie mogłem, bo nie było zasięgu! Hmmm
Ale nic to, meldujemy się, opłacamy się, kupujemy papu, piwo itp. idziemy się rozlokować, pod prysznic i powoli zaczynamy wieczór.
A wieczorem... Okazuje się że są z nami jeszcze trzy osoby. Ola z Gdyni, a także Ola i Grzegorz z Warszawy - czyli ekipa w sam raz schroniskowa, a potem picie, śmiechy, opowieści... kto nocował w schroniskach wie, kto nie nocował, nie pojmie.
|
Pomnikowe drzewo w Rabce
|
|
cmentarz w Rabce
|
|
I już na szlaku
|
|
Pierwsze wzniesienia
|
|
Ciut wyżej i pojawia się słońce
|
|
Pomnik konia... serio!!!
|
|
Maciejowa i bacówka na jej szczycie
|
|
Widoki z Maciejowej
|
|
Chłopaki zmierzają do szczytu, a w tle Babia Góra
|
|
Śniadanie na Maciejowej - pierogi ruskie, drożej i mniej smacznie i mniej w ogóle niż w bacówce Bartne, ale jeszcze do przyjęcia.
|
|
W tle Taterki... ale widok na nie niewielki
|
|
Znów na szlaku - powyżej Maciejowej już zaczynają się głębokie, kopne śniegi. Ale posileni nie zważamy na to.
|
|
Jest co najmniej jedna osoba która lubi takie zdjęcia - więc to dedykuję Jej |
|
Wiosna!!!! - bociany w Gorce zawitały ;)
|
|
Jacek i Mariusz
|
|
Jacek, Mariusz i Piotr - a za nimi już schronisko na Starych Wierchach.
|
|
Ładnie tam
|
|
schludnie tam
|
|
Przytulnie tam
|
|
piwnie tam
|
|
smacznie tam
|
W ogóle Schronisko na Starych Wierchach, jest najbardziej kobiecym schroniskiem w jakim dane mi było być - i to jest szczery komplement.
|
Nicne Polaków w schronisku rozmowy - Grzegorz - ja - Jacek - Ola - Mariusz.
|
A rankiem... no cóż, zbieramy się, męczymy się, cierpimy... buzujemy wodę na kawę, zalewamy zupki chińskie, ktoś coś wyciąga do jedzenia ale nie może... Ale na szlak wyruszamy przed siódmą. Mocni z nas zawodnicy ;)
* - chodzi oczywiście o picie w schronisku!
Czyli dużo dla ducha i dla... ciała!
OdpowiedzUsuńDokładnie - lubię te schroniskowe noce, to naprawdę fajna przygoda. Już z Aneczką umówiliśmy się że zakładamy sobie specjalne książeczki i planujemy noclegi we wszystkich schroniskach i bacówkach w Polsce.
UsuńOch, Stare Wierchy to moje pierwsze miejsce w prawdziwych górach, do jakiego dotarłam. Sentyment na zawsze pozostaje. A zimą - bajka!
OdpowiedzUsuńO widzisz...
UsuńSkoro weszliście na Stare Wierchy to jeszcze nie takie stare z Was pierniki. Ta trasa zawsze już kojarzyć mi się będzie z latem, pachnącą trawą i pięknymi widokami. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAle i zimą jest pięknie - stare już stare, ale jeszcze czerstwe i trudno do ugryzienia przez ząb czasu ;)
UsuńLepiej późno niż wcale. Na piękną zimę trafiliście. W ogóle wydaje mi się, że to była fajna wyprawa :)
OdpowiedzUsuńA schroniskowe noce zawsze są niezapomniane :D W niewielu schroniskach spałam, ale wszystkie bardzo dobrze wspominam.
Pozdrawiam
Schroniska to inny świat i inni ludzie. Jeszcze za dnia, gdy pałętają się po nich mugole, tego tak nie czuć, ale nocą... zostają sami swoi i duch gór między nimi.
Usuńrozbawiły mnie Bociany :D
OdpowiedzUsuńAle zauważ że wiosna już do nas dotarła - wystarczyło ją tylko trochę widokiem bociana zmotywować ;)
UsuńWieki nie bylam na Starych Wierchach. Cudne te zimowe impresje gorczanskie :)
OdpowiedzUsuńOwszem, ładnie am było, naprawdę ładnie
Usuń