niedziela, 27 lutego 2022

Stare piernki na Starych Wierchach

Wierzcie lub nie, ale... ja w Waszym wieku... ;)
Dawno, dawni temu przed wybuchem wony, ba nawet przed pandemią, trzech facetów siedziało sobie przy kawie i gadało. O górach gadało, o rajdach o wycieczkach o tym co mężczyźni w górach lubią najbardziej...*

I wtedy podało hasło - Gorce!  pociągiem, bo wiecie... na drugi dzień trudno znaleźć ochotnika, który będzie chciał i mógł prowadzić. Jak Gorce i schronisko i kolej to oczywiście coś w okolicach Rabki i Turbacza, a jak Rabka i Turbacz - i to zimą, bo wiecie ta rozmowa w grudniu była, czyli dzień krótszy, to Maciejowa, Turbacz albo Stare Wierchy. Na Maciejową, śmiesznie blisko - do Turbacza możemy nie dotrzeć a Stare Wierchy akurat w sam raz...

Więc dzwonię, rezerwuję - wszystko fajnie, już plecaki spakowane, już zaopatrzenie kupione, już buty, już kije już ochota i wole już.. już... i nagle wybucha pandemia i nas zamykają, blokują, uniemożliwiają... dziś wiemy że to była zupełnie nieskuteczna szkodliwa panika, ja przeczuwałem to już wtedy, ale wiecie, ja sobie mogę a schronisko zamknięte!

I tak minęły dwa lata...  

Aż w końcu... DOCZEKALIŚMY SIĘ!!!

Mariusz zbiera nas z naszym szpejem po drodze do pracy, sama nocna szychta przebiega w sposób który można nazwać "intensywnym czuwaniem", rankiem pijemy kawę, zdajemy zmianę, ładujemy się do wozu i po dziesięciu minutach jesteśmy na dworcu PKP. Szybki zakup biletów i już wsiadamy w pociąg, po 40 minutach jesteśmy w Krakowie, kolejne kilkanaście minut i już siedzimy w pociągu do Zakopanego. Tu czeka nas dłuższa posiadówa, to jednak szybkie połączenie nie jest. Ale nic to, przecież jedziemy.

W Rabce jesteśmy o przewidzianej porze, przed dworcem pod pomnikiem ś. Mikołaja zakładamy plecaki, dopinamy pasy, stuptuty itp. teraz w drogę:

Trasa prosta lecz urokliwa. 

 Przez miasto przechodzimy sprawnie, wkrótce zaczynają się ostrzejsze podejścia, potem otwarte przestrzenie gdzie jest i widokowo i wietrznie, a za jakiś czas znów lasy, a potem Bacówka, a potem lasy, a potem znów punkty widokowe, a za jakiś czas już spore, głębokie śniegi - i przez zmierzchem jesteśmy na Starych Wierchach. Wita nas piękna kobieta, która opier... mnie (kobiety tak mają, że uważają opier... mnie za coś do czego mają pełne prawo a nawet wręcz powinienem się z tego cieszyć) że nie potwierdziłem rezerwacji - potwierdziłem dzień wcześniej, ale w tym samym dniu potwierdzić nie mogłem, bo nie było zasięgu! Hmmm

Ale nic to, meldujemy się, opłacamy się, kupujemy papu, piwo itp. idziemy się rozlokować, pod prysznic i powoli zaczynamy wieczór.

A wieczorem... Okazuje się że są z nami jeszcze trzy osoby. Ola z Gdyni, a także Ola i Grzegorz z Warszawy - czyli ekipa w sam raz schroniskowa, a potem picie, śmiechy, opowieści... kto nocował w schroniskach wie, kto nie nocował, nie pojmie.


Pomnikowe drzewo w Rabce

cmentarz w Rabce

I już na szlaku


Pierwsze wzniesienia





Ciut wyżej i pojawia się słońce


Pomnik konia... serio!!!








Maciejowa i bacówka na jej szczycie

Widoki z Maciejowej


Chłopaki zmierzają do szczytu, a w tle Babia Góra


Śniadanie na Maciejowej - pierogi ruskie, drożej i mniej smacznie i mniej w ogóle niż w bacówce Bartne, ale jeszcze do przyjęcia.





W tle Taterki... ale widok na nie niewielki



Znów na szlaku - powyżej Maciejowej już zaczynają się głębokie, kopne śniegi. Ale posileni nie zważamy na to.

Jest co najmniej jedna osoba która lubi takie zdjęcia - więc to dedykuję Jej

Wiosna!!!! - bociany w Gorce zawitały ;)

Jacek i Mariusz


Jacek, Mariusz i Piotr - a za nimi już schronisko na Starych Wierchach.



Ładnie tam

schludnie tam

Przytulnie tam

piwnie tam

smacznie tam

W ogóle Schronisko na Starych Wierchach, jest najbardziej kobiecym schroniskiem w jakim dane mi było być - i to jest szczery komplement.

Nicne Polaków w schronisku rozmowy - Grzegorz - ja - Jacek - Ola - Mariusz.

A rankiem... no cóż, zbieramy się, męczymy się, cierpimy... buzujemy wodę na kawę, zalewamy zupki chińskie, ktoś coś wyciąga do jedzenia ale nie może... Ale na szlak wyruszamy przed siódmą. Mocni z nas zawodnicy ;)

 

* - chodzi oczywiście o picie w schronisku! 

12 komentarzy:

  1. Czyli dużo dla ducha i dla... ciała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - lubię te schroniskowe noce, to naprawdę fajna przygoda. Już z Aneczką umówiliśmy się że zakładamy sobie specjalne książeczki i planujemy noclegi we wszystkich schroniskach i bacówkach w Polsce.

      Usuń
  2. Och, Stare Wierchy to moje pierwsze miejsce w prawdziwych górach, do jakiego dotarłam. Sentyment na zawsze pozostaje. A zimą - bajka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro weszliście na Stare Wierchy to jeszcze nie takie stare z Was pierniki. Ta trasa zawsze już kojarzyć mi się będzie z latem, pachnącą trawą i pięknymi widokami. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale i zimą jest pięknie - stare już stare, ale jeszcze czerstwe i trudno do ugryzienia przez ząb czasu ;)

      Usuń
  4. Lepiej późno niż wcale. Na piękną zimę trafiliście. W ogóle wydaje mi się, że to była fajna wyprawa :)
    A schroniskowe noce zawsze są niezapomniane :D W niewielu schroniskach spałam, ale wszystkie bardzo dobrze wspominam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schroniska to inny świat i inni ludzie. Jeszcze za dnia, gdy pałętają się po nich mugole, tego tak nie czuć, ale nocą... zostają sami swoi i duch gór między nimi.

      Usuń
  5. rozbawiły mnie Bociany :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zauważ że wiosna już do nas dotarła - wystarczyło ją tylko trochę widokiem bociana zmotywować ;)

      Usuń
  6. Wieki nie bylam na Starych Wierchach. Cudne te zimowe impresje gorczanskie :)

    OdpowiedzUsuń