czwartek, 6 października 2022

Kolejny zajazd na Litwę - część pierwsza Wilno


Na Litwie byłem już kolejny raz, dla Ani ten był pierwszy. I fajnie, lubię znać już jakieś miejsce gdy pojadę tam z inną osobą, to wtedy mogę bawić się w Cicerona. No taka przypadłość - jak ktoś ma duszę przewodnika, to już inaczej  nie umie.  Z drugiej strony musze przyznać że... takiego Wilna jakie nam pokazano to  nie znałem, znałem Wilno z moich postów ale takiego nie. 

Nie lubię reklamy, ale wiecie - jak coś jest dobre to o tym powiedzieć warto a nawet trzeba - wypad kosztował nas  550 zeta plus 70 ojro na twarz. - niby dużo... ale siedzieliśmy sobie z Aneczką przy kawusi i liczyliśmy, dojazd 1500 km na okrągło, hotel 4 stówki od pary z hakiem, wieczorek litewski w urokliwym lokaliku, śniadanie w hotelu, obiad karaimski w Trokach na drugi dzień, rejs po jeziorze Galve, Możliwość popróbowania mnóstwa potraw litewskich a nawet wódki, piwa i wina... to gdybyśmy pojechali sami wydać by trzeba było więcej. A przecież jeszcze opieka pilota, który świetnie znał tamte tereny i rewelacyjna przewodniczka... Zatem nie obraźcie się, zwłaszcza że nie mam z tego ani grosza ale wkleję link i do biura "Tu i Tam".

Wyjazd z Mielca o 22, w Wilnie jesteśmy na 10 przed południem - droga trwała 11 godzin... uspokajam, nie popadłem w dyskalkulię. Po prostu Litwa to już inna strefa czasowa i tam godzinę się dodaje, bo i słoneczko o tę godzinę (mniej więcej) pojawia się tam wcześniej niż w Mielcu czy nad Tarnowem. Wszystko jest świetnie zorganizowane, miejsca postojów, punkt w Warszawie z którego zabieramy pilota, a potem miejsce spotkania z przewodniczką. A zaraz po przyjechaniu... ruszamy na zwiedzanie.

Ten pierwszy odcinek od kościoła św.św. Piotra i Pawła to oczywiście autokarem, ale w tempie spacerowym, ponieważ jednak nie jestem japończykiem to nie umiem robić zdjęć w czasie jazdy ;). Inna sprawa że przecież okazji do zrobienia zdjęcia mi nie brakło i później, choć nasza przygoda zaczyna się deszczowo. W zasadzie to pada z przerwami na ulewy już od samego Mielca.
W drodze... gdzieś... diabli wiedzą gdzie...
Już w Wilnie - jak widać pada silnie
A fasada "Piotra i Pawła" w remoncie, no trudno... kiedyś trzeba było. 
Barok ALE!!! Stiukowy i bez złoceń - więc da się go przyswoić, bez bólu. Ogólnie unikatowa świątynia
Trzeba przyznać że mieli roboty...
Ale otwarte jest zejście do krypt!!! Rzecz jasna nie tych z pochówkami 
znaczy ewidentnie były tu kiedyś pochówki, ale widać z jakiś przyczyn przeniesiono prochy gdzie indziej a w kryptach urządzono muzeum
Bardzo ciekawe muzeum
Coś niesamowitego
Ale fart - tego się nie spodziewałem.

No  nic - przewodniczka pogania, nie wszyscy tak kochają podziemia jak ja, a program naprawdę bogaty, więc trzeba się zbierać, zapakować do autokaru i podjechać do centrum, i tam podjąć zwiedzanie od nowa. 
Bazylika archikatedralna św. Stanisława i św. Władysława

Oraz dzwonnica do tejże przynależna
Klasyczna uroda to co lubię najbardziej.
Zegar odliczający czas do jubileuszu.
Rzut na Górę Trzech Krzyży - choć w zasadzie nie do końca widoczne są... 
Pałac prezydencki  
Uniwerek Wileński
I ogrody pałacu prezydenckiego
I znów ta klasyczna aczkolwiek nie pozbawiona elementów fantazji uroda
A przewodniczka jeszcze po zaułkach i podworcach oprowadza
Pamiątka po złych czasach
Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Wilnie - czyli Kościół św. Trójcy
Obraz Jezusa Miłosiernego
Jeden z wielu murali wileńskich
Zaułki dzielnicy żydowskiej
Swój swego zawsze znajdzie!

Kubistyczny Mickiewiczius
i wileński "latarnik"... ciekawe czym opalane były te latarnie, bo kolo mi wygląda że jest na niezłym gazie... ewidentnie baltic pipe a nie nord stream ;)

I na powrót pod Katedrę Wileńską ale tym razem już zwiedzamy
Kaplica św. Władysława

Dostojne klasycystyczne wnętrze
A w międzyczasie padać przestało
A nas jeszcze czeka wizyta w muzeum Mickiewicza

"Czas wolny" czyli pół godziny na kawę... nie jest lekko. Bo Aneczka nie może się zdecydować, w sumie nawet dobrze bo odkrywamy nowy lokal, tam nie byłem a warto tam być B&B Gabi
Wystrój rewelka, klimat takoż, obsługa na pięć i kawa wyśmienitą tylko czasu na wypicie jak by mało... 
Poza się zbierać, w głębi ulicy Mikołajskiej na schodkach siedzi grupka młodzieży - jarają zioło!!!! bajka, darmowe sztachy i bez ryzyka wpadki - dawno już tak głęboko nie oddychałem ;)
A my znów po zaułkach i podworcach - nie znałem Wilna z tej strony - o tak, w takim Wilnie można się zakochać.
Monasterska Cerkiew Świętego Ducha - ale żony popów wjeżdżają na teren sporymi SUVami
 - trzeba przyznać że zadbane, atrakcyjne kobiety
Usiłujemy zwiedzić wnętrze - ale miejscowy cieć (chyba Ruski i ma żal do całego świata, połączony z pretensjami) skutecznie nas zniechęca, zarówno swoimi uwagami, jak i wyglądem gęby. 
Co nie znaczy że tak łatwo się poddajemy! 
I znów zaułki
Aż przyszedł czas i na Ostrą Bramę... 
Aneczka "kradnie" im zdjęcia wewnątrz i z wnętrza na zewnątrz. Niesamowita dziewczyna - ja w tym czasie staję w taki sposób, by utrudnić stróż... jaki jest feminatiw od stróża? działanie.  

Zakwaterowanie - autokar wiezie nas do hotelu -  w zasadzie zbytek łaski, bo to może pół godziny od ścisłego centrum - no ale wiezie, bo tak wygodniej, z drugiej strony nie każdy to taki maniak przebierania nogami jak ja czy Aneczka. Jest szybka kąpiel, przebranie się z lekko już wilgotnych ubrań i ... ale teraz oglądnijcie zdjęcia


Ładny ten hotel, ładny i ciekawy i duży i przyjemny i nowoczesny i w ogóle. Podoba nam się... a żebyście te łózka widzieli... W pokoju usiłuję "znaleźć prądy" bo ładowarka nie chce mi działać... ani tak, ani siak - lodówka działa, a prądu w gniazdku nie ma... w gniazdku?... no tak... Miłosz zachachmęcił mi moją ładowarkę, podłożył swoją (też biała to się nie zorientowałem) i oto efekt... ale... naładowałem telefon przez wyjście USB z telewizora - którego przecież i tak nie używaliśmy!  Niech żyje standaryzacja ;) 

No ale  nie samym hotelem człowiek żyje! Zapylamy do wileńskiego marketu Maxima - coś jak u nas lidl czy Biedra, ale większe i bardziej delikatesowe (jak nieboszczka Alma) i do tego chyba ich rodzime. 

Trasa do Maxima XXX (uwaga po wpisaniu nazwy sklepu do wyszukiwarki prędzej znajdziecie litewskie porno, niż tę placówkę) - jest praktycznie taka sama jak do miejsca naszego wieczorku litewskiego, tyle że idziemy dalej ulicą Tarasa Szewczenki, a nie odbijamy w ulicę Świdrygiełły. 

Kupujemy co nam trzeba i  nie trzeba - ja biorę po piwie 1410 dla chłopaków z mojej brygady - ale też kiełbasę i sery litewskie (piwo mają syfiaste prawie tak niedobre jak to norweskie - a wierzcie mi gorszego niż norweskie to piwa nie piłem! - ale kiełbasa i sery REWELACJA!) wracamy objuczeni i szybko przygotowujemy się do wyjścia na wieczorek litewski. 


Wilno miasto aniołów
Nie, to nie jest nasz lokalik ale też fajny
A tu będziem bawili
Kwas chlebowy (przesłodzony i mdły), wódka (bimber przeciągnięty - ale kilku towarzyszom niedoli dał radę), wino  (nazwać je dereszem to wyświadczyć mu zaszczyt) i wreszcie piwo - (kałużany rozczyn wypłuczyn z beczek po prawdziwym piwie) - możemy wybierać... dżuma, cholera, syfilis, albo ciężki przebieg koronki... wybierajta ludzie... (wszelkie podobieństwa do zasad demokracji przedstawicielskiej w pełni uzasadnione) 
za to jedzenie... rarytassen!!! 
Najfajniej Aneczka - porywa coś z deski, zjada, porywa drugi kawałek tego samego i też zjada a potem trzeci i w końcu pyta co to jest? 
- ozorek - odpowiadam
- niemożliwe, nie lubię ozorków - ripostuje Ania
- ale to ozorek - upieram się przy swoim
Ania przestaje mnie indagować na okoliczność tego kawałka mięsa i pyta innych
- Co to jest?
- ozorek.
- ozorek pieczony
- ozorek wędzony
- ozorek specjalnie przygotowany
Wszyscy jak jeden mąż i żona odpowiadają to samo - tyle że Anula nie lubi nie je ozorków! Impas i klincz poznawczy ;) 
Dzbanów ci u nas dostatek - to coś co powinno być mottem Zuckerberga i jego wesołej szajki
Ładnie tam
A na stół podają coraz to nowe dania, a mikro kapelka litewska gra, a ci co mają w czubie już tańcują i inni co mają mniej patrzą i klaszczą... i tak do późna w nocy.

Powrót to już walka ze snem, ledwie mamy siły by umyć zęby, dobrze że trudy podróży spłukaliśmy z siebie wcześniej. Wi - Fi hotelowe działa jak szalone - super, ale nawet tego nie rejestrujemy, tak w ramach ochłonięcia coś tam publikujemy, coś przeglądamy... to jak czytanie przed snem. proste nie wymagające myślenia czynności. Zasypiamy mniej więcej w pięć sekund po przyłożeniu głów do poduszek... 

20 komentarzy:

  1. Witaj Macieju.
    Jestem po wrażeniem.
    Pozdrawiam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj - Litwa nie tak daleko, na pewno są wycieczki z twojej okolicy, zresztą i tak sam dużo zwiedzasz

      Usuń
  2. Nie byłam w Wilnie. Piękny jest barok, kościół św. Trójcy i Monasterska Cerkiew Świętego Ducha.
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Wilno z TĄ przewodniczką jest piękne. Polecam, naprawdę polecam, bo kobieta jest niesamowita.

      Usuń
  3. Wilno ma swój klimat, mnóstwo różnych zaułków ale też ważnych zabytków. Byliśmy dwa razy ale i tak widzę u Ciebie miejsca, których nie zwiedzaliśmy, były za to inne. No i pogodę mieliśmy zdecydowanie lepszą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam się o tyle "udała" że nie lało przez cały czas, ale tylko czasami ;)

      a tych wileńskich zakamarków, to by jeszcze nie jeden odkrył

      Usuń
  4. Raz miałam okazję być w Wilnie. Na ślubie, więc zwiedzone zostało bardzo pobieżnie. Chętnie wybrałabym sie na jakiś zorganizowany wypad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo firm organizuje wyjazdy do Wilna. Z drugiej strony, sporo też firm robi to po łebkach, oszczędzając na przewodniku, na gościnie, hotelach, a czasem wprost odwalając chałturę. Musisz zebrać opinie, ale jak masz możliwość to tu i Tam możesz wybrać spokojnie.

      Usuń
  5. Pamiętam tamten Twój wyjazd. Myślałam, że się wybiorę do Wilna, skoro tam tak świetnie. Nie wybrałam się. Dobrze więc zajrzeć tam Twoimi oczami.
    PS Miałam podobną historię z ozorkiem, ale skoro już zjadłam pól porcji i poznałam nazwę potrawy, dokończyłam z apetytem. Koleżanka oddała swój talerz, czego do dziś nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz... A swoją drogą to Tu i Tam zdaje sie w drodze do Wilna jeździ opodal Ciebie...

      Usuń
    2. Dobrze wiedzieć. A, swoją drogą, skoro już są w pobliżu, powinni i naszą Ostrą Bramę czasem dla porównania pokazać wycieczce. :) Jestem pewna - przegrywamy z oryginałem.

      Usuń
    3. W Tarnowie też mamy Ostrą Bramę
      Ale wiesz, program jest tak bogaty że towarzystwo raczej niechętnie by reagowało na propozycję kolejnych zwiedzań - poza tym akurat przez twoje tereny to jechaliśmy nocami

      Usuń
  6. Ile wrażeń! Ja do Wilna muszę jeszcze wrócić, bo jeden dzień w tym mieście to zdecydowanie za mało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za mało i jeszcze przydał by się cały dzień wolny i rowery i dobry lokalny przewodnik.

      Usuń
  7. Wilno to piękne i zadbane miasto. Powtarzam się , ale tak jest naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej centrum, jak jest na peryferiach to nie wiem.

      Usuń
  8. Fajne biuro znalazłeś! Mnóstwo atrakcji za tę niedużą kasę. Jak się ma wielkie potrzeby podróżowania, to trzeba oszczędzać, no nie? Ja tak robię. Nawet pamiątek specjalnie nie kupuję, bo po co, Dość już zgromadziłam. Chyba, że coś regionalnego do jedzonka:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak - wolę wydać na kolejny wyjazd, niż przetracić na bzdurne "atrakcje", z pamiątek to czasami Aneczka kupi sobie magnes, ja jakąś grafikę i tyle. Pieczątki do pieczętariusza są za darmo, jakieś inne znaleziska także, a działają równie dobrze, a może i lepiej co bardzo drogie "suweniry".

      Usuń
  9. Fajnie że robisz dużo zdjęć i dzielisz się nimi z nami :) ja uwielbiam pstrykac, a nie cierpię pisać. Fajne to Wilno i juz wpisami na listę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam z całego serca - nie będziecie zawiedzeni. Ale wiele zależy od przewodnika, lepiej nie mieć żadnego, niż mieć złego lub wyrobnika - bo potrafi zniechęcić.

      Usuń