To już ostatnia część opowieści o Litwie, Wilnie i Trokach. Cóż więcej pisać? Przewodnikiem po tych miejscach nie jestem, mógł bym tu popisywać się zaczerpniętą z internetu wiedzą, zasypywać Was datami, nazwiskami, okolicznościami... tylko po co?
Mógł bym znaleźć gdzieś w jakieś książce niezwykłe, frapujące opowiadanie o Wilnie, jakąś historie w tym mieście się rozgrywającą i Was nią uraczyć... ale czy było by to uczciwe?
Byłem tam tylko cząstkę czasu (genialny a mało znany zwrot Szymborskiej) cóż ja mogę powiedzieć?
Czy czułem polskość tego miasta? Nie nie czułem, Owszem nie czułem się tam obco, ale także i nie jak w Ojczyźnie. I nie była to kwestia języka, bo po Polsku idzie się tam dogadać praktycznie wszędzie. Innych nazw ulic? A skąd w Beskidzie czytam nazwy w Cyrylicy a czuję się u siebie, zresztą wystarczyło je sfonertyzować, by zaczynały brzmieć znajomo. Po prostu to nie jest mój kraj, to kraj Litwinów. Dobrze że mogę tam pojechać bez paszportu, wiz i granic. Dobrze że mogę się dogadać, ale gdyby pojawił się współczesny Żeligowski, to je się nie przyłączę.
Co więcej?
Może coś o kwestiach materialnych. W 2015 roku Litwa przeszła na Euro (Ojro - jak mawiają Niemcy). I to widać - wzrost cen, przy braku wzrostu płac, spowodował pauperyzację społeczeństwa. Najprostszy przykład - batoniki w hipermarketach. Że głupio? To poczytajcie dalej.
"...średnia płaca brutto w październiku-grudniu ubiegłego roku na Litwie wynosiła 823 euro" (dane z L24.lt). Batonik w hipermarkecie jakieś skandynawskiej sieci kosztował około 70 ojrocentów - przeciętny Litwin może sobie kupić tysiąc takich batoników. Przeciętny Polak czy to w B. czy w K., L. lub innej sieciówce - kupi takich trzy razy więcej!
Robiąc z Marzenką zakupy (trzeba było wydać to co Mikołajowi zostało z kolonii w Bułgarii) dostrzegaliśmy to na każdym kroku - ceny były, po przeliczeniu, niewiele wyższe niż w Polsce, nam nie przeszkadzały (choć w Berlinie było taniej), ale dla Litwinów to musi być spory problem. Bo choć w przeliczeniu na Ojrosy zarabiamy podobnie - to jednak ceny w Polsce są zdecydowanie niższe.
Związane z tym jest też druga kwestia - postawa oczekująca. osoba handlująca pamiątkami oczekuje, że Polacy wydadzą pieniądze, że nie będą się targowali, szukali tańszych zamienników - bo przecież kto jak kto ale oni pieniądze mają. Nie lubię tak. Dotychczas spotkałem takie postawy np. względem Niemców (dawno temu nad Bałtykiem), a względem nas może gdzieś w Macedonii, ale to chyba dlatego ze wzięto nas za niemieckie małżeństwo. Tymczasem to było tu i teraz. Ten wzrok pytający "czemu oni tak przeliczają, czemu nie wezmą tego większego obrazka? Przecież ich stać!".
Przykre.
No ale chodźmy na spacer:
Wileński Dreptak
Lody kolorowe
Ceramika naścienna
znana chyba z wszystkich albumowych przewodników po Wilnie i folderów.
Do kupienia - wystawa ulicznego artysty, bardzo ciekawe rzeczy miał.
Pilnie wszakże strzegł by nikt zdjęć nie robił! Spoko nie ukradnę wzoru ani pomysłu.
Nawet nie wiedział bym jak się za wykonanie takiego cudeńka zabrać.
wileńskie zaułki
Jak widać zaśmiecenie przestrzeni publicznej samochodami to problem nie tylko polskich miast!
Kurde, czy tego nie da się rozwiązać jakoś systemowo?
Auta WON z uliczek, zaułków, sprzed zabytków, deptaków, parków, zieleńców- Won na parkingi. gdzieś na uboczach i niech mi nikt nie mówi że to zamach na czyjąś wolność! Bo ten parkujący złom, to zamach na moją wolność! Wolność spaceru, widoku, zrobienia zdjęcia.
Teren jest "silnie uturystyczniony" a jednak takich galeryjek, kawiarenek, sklepików z pamiątkami tu mało.
Uniwersytet Wileński
Plac Katedralny (Katedros aikštė)
Się zastanawiam czemu Giedymin tak dziwnie miecz trzyma?
Czyżby artyście zabrakło konceptu? No bo jakże tak - legendarny założyciel bez miecza?
A jak z mieczem to... no właśnie. Podniesiony, to groźba, opuszczony poddanie się...
no to go trzyma w sposób mający z naturalnym tyle wspólnego co parówki z mięsem.
Góra trzech krzyży - z oddali
i na zoomie.
W zasadzie element Wilna sakralnego - ale daję tu.
zgadniecie kto zacz i czemu ma rogi - za sprawą Sefory czy Inną?
Muzeum Adama Mickiewicza
No tak był bym zapomniał...
W sumie za mało na osobny wpis - "pójdzie" teraz.
Placówka schowana gdzieś w zaułkach, można trafić samemu, można za przewodnikiem - to drugie jest rozwiązaniem o tyle dobrym, że przy okazji zwiedzania ma się w ofercie także prelekcję.
Ale to nie taka zwykła prelekcja. Opowiada Rimantas Šalny (nie bardzo umiem takie nazwiska odmieniać, więc celowo pisze zdanie tak by móc użyć mianownika - proszę jaki ja sprytny jestem), i jest to cała kresowa opowieść, długa, pełna anegdot, dygresji i barwnych określeń. Do tego prowadzona polszczyzna piękną, nieznaną już w Polsce i z charakterystycznym kresowym zaśpiewem.
Oczywiście na koniec jest zachęta do kupna książek jego autorstwa... warto kupić - takich opracowań u nas nie znajdziecie.
Moja muza ładniejsza.
Oto i nabytek z dedykacją, więc liczy się podwójnie.
No tak - skoro Mickiewicz mieszkał przy zaułku Bernardyńskim, to znaczy że tuż obok jest kościół Bernardynów - czyli pokazywany wcześniej gotycki kościół św. Anny, a obok niego... pomnik Wieszcza, a to znaczyć może tylko jedno... Zaraz zapakujemy się do autokaru i wracamy do Polski.
O i taki widok przez szybkę.
A do samej granicy odprowadzała nas czarownica lecąca na miotle.
Bardzo dobry tekst. Prosty i prawdziwy.
OdpowiedzUsuńI z ładnym świętokrzyskim akcentem na zakończenie.
Dzięki.
UsuńPo pierwsze, to nie żaden Adam Mickiewicz tylko Adomas Mickevičius :).
OdpowiedzUsuńPo drugie...Nie, drugiego nie będzie.
Wilno bardzo przypadło mi do gustu a Mojito serwowane na deptaku nie ma sobie równych. Teraz to się człowiek już alkoholu na świeżym powietrzu na Litwie nie napije.
Po polsku rozmawiać nie probowałam, nawet nie miałam okazji, może dlatego, że byłam z Litwinami i to oni mówili.
A wiesz, że jak pojechałam do Wilna to najpierw chciałam szukać tych "naściennych" czajniczków znanych mi z blogosfery :). Miny moich litewskich towarzyszy bezcenne, ale i tak najpierw zaprowadzili mnie do Ostrej Bramy.
Mo - bo w tych zakamarkowych uliczkach jest dużo uroku i klimatu, aczkolwiek Litwini niezbyt chętnie przyznają iż jest to zasługa Żydów bo to ich dawna dzielnica. Coś jak u nas Kazimierz (Jeden i drugi zresztą).
UsuńMy nawet na niego nie polowališmy, ale że tam jest de facto jeden jedyny taki deptak, to i przewodnicy wszystkich tam prowadzą więc przeoczyć trudno.
Miałam nadzieję, że ktoś zgadnie element Wilna sakralnego.
OdpowiedzUsuńNiestety, nie widzę żadnej odpowiedzi.
Macieju, liczę na Ciebie.
Pozdrawiam:)
Otóż jest to Mojżesz, którego żoną była Sephora, ale rogi przyprawił mu Michał Anioł
Usuńhttps://4.bp.blogspot.com/-eWh8P4XZt0M/VsYZPI6zgeI/AAAAAAAAC4Q/ONWLQBgiK4M/s1600/x_tora21_71.jpg
Tu wileński artysta po prostu skopiował pomysł mistrza renesansu (zapewne dlatego iż dynamika rzeźb Buonarrotiego jest już bardzo barokowa) i otrzymaliśmy dzieło które choć na frontonie najgłówniejszej wieleńskiej świątyni, to wszak jest czysto świeckie bo nie niesie żadnego przekazu religijnego.
Dzięki za świetną wycieczkę. Wilno, jak żywe, a i jak już ktoś wcześniej zauważył, tekst taki prawdziwy. Muszę przyznać, że nie patrzyłam w tamte rejony zbyt przychylnym okiem jeśli chodzi o chęć wybrania się tam. Teraz już nieco więcej ochoty nabrałam, po obejrzeniu Twoich zdjęć i poczytaniu spostrzeżeń. Przy okazji odwiedzenia rodziny na Warmii to i daleko bym nie miała...
OdpowiedzUsuńA powiedz mi jeszcze jedną rzecz, bom ciekawa. Jakie jest nastawienie Litwinów do Polaków? Poza tym, że niepotrzebnie przeliczają pieniądze, bo przecież ich tyle mają :) Pytam, bo krąży fama, że ten naród nie przepada za naszym. Rzadko, ale czasem zdarza się, że odprawiam na Litwę ciężarówki z drzewami. Bywają litwińscy właściciele firm na załadunkach albo ich pracownicy. Raz wszystko jak najbardziej w porządku, że aż za wesoło :D a z kolei innym razem pasuje jak ulał, co fama podaje :) i pytam, jak Wy się czuliście będąc w tym kraju.
To bardzo złożona kwestia, kiedyś napiszę o tym osobny post.
UsuńInaczej turystów zwłaszcza Polaków w Wilnie, Grodnie czy Lwowie, traktuje się w strefach turystycznych, a inaczej poza nimi, zwłaszcza gdy nie są z grupą. Podobnie zresztą jak Niemców w Polsce, na Warmii czy Pomorzu Szczecińskim lub Śląsku.
Co do złożoności domyślam się. Tam, gdzie życie toczy się wkoło turystyki, zawsze jest inaczej. Post, jak już powstanie, z chęcią wchłonę :)
UsuńMateriał już jest - nie wiem czy satysfakcjonujący, ale się starałem.
UsuńPS. Czarownica jest super :)
OdpowiedzUsuńDzięki za ciekawą (jak zawsze) relację.
OdpowiedzUsuńDzięki za docenienie.
UsuńHmm jakoś nie przekonuje mnie to Wilno, choć już sporo pozytywnych opinii słyszałam. Ale przecież nie każdy lubi to samo.
OdpowiedzUsuńNo właśnie - owo "nie przekonuje" jest najlepszym określeniem
UsuńJa bym bardzo chciała pojechać do Wilna i okolic, z kolei mój mąż (ten facet od pomników przyrody) mówi,że nie spodoba mi się tam. Bo jest "dziwnie", cóż liczę,że kiedyś się o tym przekonam.
OdpowiedzUsuńTemu facetowi od pomników przyrody regularnie posty czytam i komentuję (sama namiary dałaś) - świetne hobby, nawet nie wiedziałem że tyle tego i tak ciekawe miejsca.
UsuńDo Wilna warto pojechać - ale nie warto się nastrajać, na nie wiadomo co. Mi już dużo bardziej podobał się Lwów. Choć Wilno to już Europa - a Lwów strasznie azjatyckimi hordami poobijany, ale dla mnie i tak piękniejszy i ciekawszy. pewnie dlatego żem stąd. Galicja to silne dziedzictwo.