Wstajemy rano... całą noc szukałem Aneczki w tym wielkim łożu, a rankiem nim doszedłem do brzegu to prawie z głodu zemdlałem. Ale jakoś się dowlokłem, potem było już z górki, łazienka, kawa, ubieranie druga kawa połączona z sesją zdjęciową, bo zaiste hotel bardzo fotogeniczny.
|
na przykład taki kącik kawowy... co prawda jak na kącik to okrągły zbyt bardzo, ale za to naprawdę uroczy. |
|
I dający możliwość różnych fotodziwactw
Śniadanie...
|
|
Podarowałem sobie mniej więcej połowę rzeczy oferowanych w ramach szwedzkiego stołu, ale serom i suszonym wędlinom nie przepuściłem. |
|
Jeszcze trzecia kawusia z ciasteczkiem... A co? |
WYJAZD!!!!
Na początku jeszcze Wilno i Góra Trzech Krzyży z omówieniem panoramy - można by na basztę Gedymina uderzyć, ale góra jest za free a przy okazji można i amfiteatr zobaczyć w ogóle zawsze chciałem tam wejść, a wcześniej się nie udało.
|
Krótki spacerek po okolicach teatru w pobliżu hotelu, w oczekiwaniu na "malczików" którzy cokolwiek przeholowali z miejscowymi trunkami i rankiem przypominali bohaterów filmu Kac-vegas |
Taki spacerek, w międzyczasie fajnie się rozjaśniło, i można było panoramę Wilna zobaczyć. A nawet kilka zdjęć wyszło
|
Poprzednie trzy krzyże - zniszczone przez komunistów w ramach walki o lepsze jutro, które nadeszło dopiero z chwilą gdy oni odeszli. |
|
Amfiteatr |
|
tak tak, tam na środku to ja... Nie pokazujcie tego zdjęcia komuś z agorafobią... |
Ale to jeszcze nie koniec Wilna, teraz jedziemy na Rossę. Czeka nas zwiedzanie, nie nawet nie zwiedzanie, taki krótki spacer, bo aby zwiedzać to cały dzień mało. Po prostu wypada tam być. Poprzednim razem zrobiliśmy większą pętlę, ale teraz za to treściwszą w informacje.
|
Tradycyjne, wpisane na listę dziedzictwa UNESCO krzyże litewskie. Na moje oko, czerpiące z pogańskich wzorców - ale fajnie że tak ładnie włączone w kulturę i tradycję chrześcijańską. |
|
Ten bunkier jest niesamowity - od pierwszego razu, gdy ujrzałem go na zdjęciach, robi na mnie ogromne wrażenie.
|
|
Te trzy nagrobki w nieco innym odcieniu, to ofiary mordu jakiego na warcie honorowej dokonali dzielni sowieccy siepacze, wkraczając do Wilna w ramach "oswobadzania" ludu pracującego miast i wsi, we wrześniu 1939 roku. Fakt że byli to chłopscy synowie, nie miał dla "oswobodzicieli" żadnego znaczenia... |
To już koniec Wilna, ładujemy się w autokar i jedziemy na Troki, i tu znów możemy docenić naszą Przewodniczkę. Otrzymujemy świetny wykład o Karaimach i o samych Trokach i podczas przejazdu przez miasteczko też co nieco jest nam powiedziane. Dobra robota.
Wypakowujemy się z autokaru, korzystamy z toalety i... ruszamy. Tym razem nie ma w planach zwiedzania wnętrz zamkowych i prawdę powiedziawszy poza komnatą z pieczęciami, wcale tego nie żałuję, za to jest obejście zamku wkoło, czego wcześniej nie doświadczyłem.
|
Chatki karaimskie |
|
No tymi to się mogę zażerać w nieskończoność |
|
karaimski dom modlitw |
|
Zamek |
|
A to taki mały upominek dla Przedpiekla Boruty. Prywatne Muzeum Ludowej Rzeźby Diabła Polskiego prowadzi mój kuzyn serdeczny Zapraszam na profile na Fejsie i Insta |
|
taka sobie łajbka |
|
majdan zamkowy - ale dalej iść bez biletu się nie da. |
|
za to wkoło, to spokojnie |
|
kto wie co to? |
Ale to nie koniec naszej trockiej przygody, zaplanowany jest jeszcze... rejs stateczkiem wkoło zamku, no tak nie do końca wkoło, ale zawsze to rejs:
|
Zaokrętowani. |
|
Dobra soplicówka... |
|
Pałacyk Tyszkiewiczów |
Czuje lekki niedosyt, bo ja bym jeszcze popływał, ale już czeka na nas... karaimski obiad!
|
Co jak co ale wystrój mają świetny |
|
I żarło też na wysokim poziomie - czenaki czy jakoś tak... a wcześniej był kibin z rosołem, ale za szybko się zjadł, nim pomyślałem o zrobieniu zdjęcia. |
|
I tym kocim spojrzeniem żegnamy Litwę.
Teraz czeka nas przejazd do Polski i wiele kilometrów jazdy już w kraju. W Mielcu jesteśmy gdzieś koło 2 w nocy, szybko do Ani, odświeżyć się i spać...
A w planach już kolejna, na wiosnę wycieczka z tym samym biurem - Ryga, Helsinki i Tallin... Oby doszła do skutku. |
W Wilnie też byliśmy i na Górze Trzech Krzyży i w Trokach a potem na kibinach w rosole. Czasem trasy wycieczek się pokrywają. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTak - to takie standardowe punkty, jak w Krakowie: Wawel, Kościół Mariacki i Sukiennice - a sumie trudno by wycieczki tego typu wozić do jakiś miejsc, które nie kończenie muszą być ciekawe dla wszystkich.
Usuńale cokolwiek by nie mówić - te miejsca się nie nudzą.
Spora część naszych katolickich symboli i tradycji wzięła się z dawnych wierzeń pogańskich. Gdyby w momencie wprowadzania chrześcijaństwa chciano zlikwidować wszystko co pogańskie, chrześcijaństwo nigdy by się na tych terenach nie zaaklimatyzowało. Jakoś trzeba było przekonać ludzi, że chrześcijaństwo od lokalnych słowiańskich wierzeń wcale takie dalekie nie jest. Niesamowicie mnie to fascynuje.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie na Litwę muszę jeszcze wrócić, bo w zeszłym roku zaledwie jej liznęłam. No i nie mogę się doczekać Waszych wrażeń z Rygi, Helsinek i przede wszystkim Tallina. Mam nadzieję, że w tym ostatnim zakochacie się tak jak ja.
Dokładnie, mnie ten temat też szalenie frapuje. W zasadzie cała obrzędowość ludowa ma pochodzenie mniej lub bardziej pogańskie, a teologowie od samego początku usiłują oddzielać "czystą" liturgię od naleciałości zwyczajowych (z nie zawsze dobrym skutkiem).
UsuńTo oboje czekamy do wiosny ;)
Oh byłam tam . Chodziłam ulicami Wilna ( kiedyś była tam przecież Polska). Piękne i zadbane miasto. Byłam w zamku w Trokach .zamek z przepiękną historia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo nie twój telefon - to kwestia Googli - stale "nakłaniają" użytkowników, do korzystania z ich aplikacji, właśnie poprzez takie drobne trudności.
UsuńA Wilno to owszem, onegdaj było na terytorium RP.
Ten poprzedni wpis to mój , coś muszę przestawić w telefonie komórkowym . Z komórkami zawsze są problemy.
OdpowiedzUsuńCałkiem mnóstwo tych atrakcji. Coś dla oka, ducha i ciała. Też tak lubię:)))
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej - ani się nie spodziewaliśmy. bogato było.
UsuńWitaj Macieju :) miło Cie poznać bliżej i mija imienniczke :) Nie znam Wilna i jakoś nigdy nie brałam tego kierunku pod uwagę, ale dzięki Tobie chyba zmienię zdanie :) pozdrawiam serdecznie z nad fiordów :)
OdpowiedzUsuńWitaj! A my się musimy nad fiordy wybrać - wprawdzie ja już tamtędy wędrowałem (głównie okolice Trondheim) ale zawsze człowiek głodny tego surowego klimatu.
UsuńA o zdobyciu na rowerze "drabiny trolli" to marzę od 20 lat.
Kolejna ciekawa fotorelacja. Figurka diabełka całkiem urocza, ale moje serce skradł kotek z ostatniego zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńmi ukradł tylko ostatni kawałek mięsa z kociołka ;)
UsuńAle fajny drań - sam mam trzy, to jestem przyzwyczajony.
Zazdroszczę wycieczki :)
OdpowiedzUsuńNie zazdrość - po prostu się wybierz ;)
UsuńBliskie mi miejsca a już w środę będę w Wilnie kolejny raz jupi jupi. Sobotę spędzę w Trokach i bardzo się cieszę bo do tej pory widziałam zamek w letniej wersji a teraz liczę na litewską złotą jesień. A to danie to čenakai i gwarantuję Ci, że takiego przygotowanego w domu to byś zjadł pół wanny 😊. Dla mnie to jest jedno z najpyszniejszych dań świata ale możliwe że to dla tego, że mam super kucharza.
OdpowiedzUsuń"Dlatego" miało być razem, nie cierpię komentować na telefonie
UsuńNa pewno, jest wyśmienite, ale Przewodniczka mówiła nam że to domowe, to już naprawdę super jest - i tu się zgodzę, bo jak robimy np. sałatki czy sosiki z Aneczką w domu, to te, nawet z bardzo wysoko ocenianych restauracji, mogą się schować - podejrzewam że z cenakai jest dokładnie tak samo.
UsuńNo to czekam na fajne zdjęcia, bo już jak my byliśmy to się zaczynało złocić.
Piękna wycieczka. Do Wilna zawsze chętnie wracam. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńna pewno warto, nawet jeśli nie lubi się baroku sakralnego (jak ja) to przecież jest mnóstwo innych ciekawych miejsc które warto tam odwiedzić.
Usuń