No tak to zrobię, bo jak wrzucę wszystko na raz, to będzie tego naprawdę do przesytu... więc Wam podzielę.
Myśl że jedziemy w Sudety była oczywista, poza Rysami (które trzymamy na koniec) mamy tu w Beskidach zaliczone wszystkie szczyty do Korony Gór Polski plus Łysice, którą zdobyliśmy jako pierwszą. Zatem kierunek nakazany przez Lenina i Pet Shop Boys czyli "go west" stawał się oczywisty. Nieoczywisty był tylko termin. Nieoczywisty z wielu powodów, przede wszystkim dlatego że trudno nam zgrać wolne, a z planowanego urlopu wyszły nici, bo... no bo tak to jest u mnie w pracy. Jedyne co się udało, to wydębić jedną noc i jedną dniówkę wolną, co nam dawało teoretycznie pięć dni na działania w terenie, ale pod warunkiem że ruszamy prosto po mojej pracy... na szczęście Ania jest dobrym kierowcą i ma fajny samochodzik, więc nie musiałem po Nią jechać, co nam dało dwie godziny więcej. Po prostu pod domem przenieśliśmy jej rzeczy do T5 i pojechali ... na zachód... "go west where the skies are blue"...
Na jednym z postojów Ania otwiera tylną klapę i ... walizki znaleźć nie może! Jej wzrok trochę panikuje, trochę pyta mnie, a ja z przestrachem sięgam po telefon, że walizka została na podjeździe i że dzwonię do Chłopaków, aby ją schowali! Już widzę jak Ania zaczyna kombinować, ciuchy jakieś ma na sobie, seksowne ale mało turystyczne, coś by się dokupiło na miejscu i jakoś da radę! ...
Ale wiecie...
ja tę walizkę spakowałem, do środka, między siedzenia, więc z tyłu jej nie widać... wyjmuję bagaż i tryumfalnie wręczam Aneczce - to się nazywa ambiwalencja uczuć, chęć uściskania kogoś na śmierć... widzę to w jej oczach ;)
Planów na potencjalne postoje mamy kilka, ale wybieramy...
MOSZNĄ i jej quasi disneylandowski pałac, zwany zamkiem...
Skrypt Googli znów miał fantazje i dał zdjęcia w przypadkowej kolejności, co jednak nie ma większego znaczenia dla narracji, więc tak zostaje.
Dwustuletnia rezydencja przemysłowców Tiele-Wincklerów. Pierwotnie barokowa, po pożarze przebudowana na neogotyk, rozbudowana o neorenesans. Niemiecka do bólu wyrzuconej w pozdrowieniu ręki. |
Barok, stylizowany na starożytność - dziś nazwalibyśmy to kiczem u nowobogackich Ale radość na obliczu Aneczki BEZCENNA! |
Sen o tym jak sobie mały Frantz Hubercik wyobrażał średniowiecze... |
hmmm... kto bogatemu zabroni? |
A my jedziemy dalej - to nie koniec przygód w tym dniu.
Ludwikowi Bawarskiemu to by się tu podobało. :)
OdpowiedzUsuńAlbo uznał by to za plagiat ;)
UsuńOch jak piękne obecnie zamek został odnowiony. Tutaj zazwyczaj w weekend są tłumy. W czasie Waszego pobytu macie całkowity luz.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam::)
jeszcze rusztowania tu i ówdzie stoją, ale faktycznie widać ogrom prac i jest pięknie. Nie powiem, przyfarciło nam, obyło się bez tłumów.
UsuńNiektórzy twierdzą, że to miejsce kiczowate, ale jak dla mnie na zdjęciach wygląda bajkowo.
OdpowiedzUsuńKonia z rzędem temu kto rozgraniczy bajkę od kiczu... Ale Ania była zachwycona a to dla mnie najważniejsze.
Usuń