sobota, 23 lipca 2022

Słońce, góry, rower i piękna dziewczyna, czyli... wkoło Czorsztyna.

Od dawna planowałem tu Aneczkę zabrać, już na samym początku, była mowa o Czorsztynie, o pętli wkoło Kazimierza i Pustyni Błędowskiej, tych ostatnich dwóch nadal nam się nie udało, ale to z racji mnóstwa innych równie ciekawych pomysłów czy wyzwań. Na Velo Czorsztyn przyszedł czas teraz.

Czytajcie, oglądajcie i analizujcie mapkę.

Mówcie co chcecie, ale podjazdów może nie wiele ale za to takie które czuć.
W zasadzie plan był całkiem inny, ale trochę później się wyjechało, tu i tam się zatrzymało i w efekcie, z przeprawy promem przez zalew już nie było jak skorzystać, zresztą chyba nawet nie było takiej ochoty, Aneczka rozgrzana, śmiało zdobywała kolejne wzniesienia, więc w efekcie mamy pełna pętle bez taryfy ulgowej.

Była jeszcze wizyta w PTTK w Szczawnicy, bo potrzebujemy weryfikacji naszych książeczek i chcemy legalnie kupić i nosić odznakę Korony Pienin. Ale... no właśnie... zamknięte!!! Czemu zamknięte? Miało być w/g wuja Googla otwarte do 17... tyle teoria, a w praktyce 13,30 i szlus. Tyle że adekwatna karteczka jest na budynku, wprowadziłem już stosowne zmiany w mapach, ale czy są widoczne dla wszystkich to nie wiem.

"Stara Szczawnica".





Jedzenie na wagę - rewelacja - biorę co chce i ile chcę i jest od razu, bez czekania, bardzo pro turystyczne miejsce.
No, nic, za to wyszedł fajny rowerowy spacerek po Szczawnicy i obiad a dopiero potem jazda na pętlę przez Słowację i wkoło Czorsztyna.

Skała o charakterystycznej, lecz adekwatnej nazwie "Wylizana", ponoć niektóre panie i dziewczęta się czerwienią  słysząc ta nazwę.


Taki mini konkurs, co to za skała?

Tu pytał nie będę - Trzy Korony od strony Słowacji.
Aneczka usiłowała wydębić od jakieś Słowaczki jedno dobre zdjęcie typu rowery, My i trzy Korony - ale to wybitnie odporna na sugestie osoba była - hektar zieleni my z uciętymi głowami, albo kilometry nieba i my od pasa w górę - złapanie jednego kadru trwało wiele, wiele prób w końcu się udało przez przypadek. Ja nawet nie próbowałem tego powtórzyć na swoim aparacie.

A jeśli chcecie te zdjęcia oglądnąć to... tylko na priv, bo wyszło tak nieudolnie że Aneczka ich nie opublikowała. No cóż zdarzają się takie przypadki.
Tak w ogóle to kto ma ochotę może się na mój profil fejsowy dodać, albo również i a także też zacząć mnie obserwować na Insta. Zresztą większość stałych bywalców tego bloga już to robi - co jest szalenie sympatyczne.

Nie zahaczyć o Czerwony Klasztor było by grzechem niewybaczalnym - zwłaszcza że ciepła jest i o dobre nawodnienie organizmu dbać trzeba.


Urocze spiskie wnętrza.

Pobrodzoe też było

Kłądeczka nad Dunajcem
Smętnie zablokowana w czasach plandemii, ale już otwarta i łączy.

Schronisko trzy korony - zasadniczo nie lubię schronisk pod które można podjechać samochodem, zawsze tam masa mugoli którzy zawyżają ceny i zaniżają klimat...

ja bym napisał "Sromowców" - ale co ja tam wiem? Tak czy siak, wstydu nie mają tak sromem po oczach świecić ;)

Polska li to jeszcze? Czy może już nie? Zgadujcie - odpowiedź w następnym zdjęciu


Przejście graniczne


Czyli znów w Polsce jesteśmy, zasadniczo nic się nie zmienia, ani w krajobrazie, ani na niebie, ani na drogach...

Kapliczka p.w. św. Michała

Niedzicki zamek

MOR Niedzica


I słynna Velo skałka - kto tu jedzie zdjęcie na niej mieć musi - nie chwaląc się ja mam już ich kilka


Nie, nie jestem zmęczony, po prostu mi dobrze

A tak wygląda początek zalewu

Kościół p.w. św. Michała Archanioła - Dębno Podhalańskie, akurat msza była więc zero zwiedzania

Nawet nie zauważyłem że mi się włączyło (pewnie przy okazji robienia jakiegoś selfika) znakowanie zdjęć - nie lubię tego i zawsze wyłączam, ale innych zdjęć nie mam, więc muszę pokazać te które mam)

Następne zdjęcie to upamiętnienie tragicznej katastrofy drogowej. 17 Grudnia  1964 roku ciężarówka zabrała tzw. "łebków", ponad 30 osób w drodze do Nowego Targu. Naówczas była to norma - normą nie było to że z tymi wszystkimi ludźmi runęła z mostu do Dunajca...
Chcecie wiedzieć więcej? zobaczyć zdjęcia? To zapraszam na stronę Strego Czorsztyna

Lista ofiar wypadku. Głównie mieszkańcy Maniowych. Czemu? Bo wsiedli ostatni i w chwili upadku samochodu do Dunajca byli na samym dole

To w ogóle tragiczne miejsce, bo kilka metrów dalej czytamy na kapliczce że oto w tym miejscu dnia 3-5- 1931 zmarł ś.p Snaciarz (?) Michał który przeżył 35 lat i teraz prosi o modlitwę.




Babią widzicie?


Roweromantyzm z Babią na horyzoncie


Miejsce polecam bo:
1 - mają piwo
2 - mają klimat
3 - mają też Czorsztyńskie anioły
o ile dwa pierwsze znajdziecie prawie wszędzie, o tyle trzeciego już nie. 









Była kultowa skałka po tamtej stronie zbiornika, po tej są za to kultowe krowy - krowy celebrytki. Lubią pozować do zdjęć. Szczerze.


To już koniec, nie nie przygody, koniec zdjęć. Przed nami było jeszcze trochę kilometrów, ale słońce już zaszło i w zapadającym zmierzchu nie bardzo te zdjęcia wychodziły. Tym bardziej że teraz czekał nas zjazd (ostry) potem podjazd pod Czorsztyn (nielekki) i... zjazd już do Krościenka. Praktycznie bez ruszenia korbą miejscami na licznikach pokazywało ponad 50 km/h!

Po drodze jeszcze krótki pobyt w Lidlu, zakupy na kolację i śniadanie a potem już milusia kwatera, jedzonko, kąpanko... relaks. Następnego dnia przecież też nas czeka przygoda!

15 komentarzy:

  1. Kiedyś byłam krótko w tamtym urokliwym rejonie! Jego boskie krajobrazy podziwiałam z pozycji Dunajca, bo załapałam się na spływ. Ale jeszcze tam wrócę!
    Roweromantyzm - fajny neologizm i super romantyczna fotka!!!
    Pozdrawiam Ciebie i bardzo dzielną Aneczkę:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie, tylko raz, w tych magicznych miejscach? Tam można kilka razy do roku wracać, bo Pieniny się nie nudzą.
      jak byś potrzebowała przewodnika po Pieninach, to daj znać.

      Usuń
    2. Wiem, ale posmakowałam i wrócę. I przewodnik może się przyda, ale tylko na piesze wyprawy!

      Usuń
  2. Pieniny są piękne z każdej perspektywy. Widoki ze szczytów zdobytych pieszo, widoki podczas spływu Dunajcem, wyprawy rowerowe, rejs stateczkiem po Zalewie Czorsztyńskim dostarczają niezwykłych wrażeń. Okolice takie, że przez tydzień nie braknie atrakcji. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tydzień? Ja tam kilka razy do roku jestem i stale mam coś nowego do odkrycia. A jak się jeszcze dorzuci Spisz, to już jest bajka na długi, długi czas.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne, niezapomniane miejsca, znów by się chciało tam wrócić!

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę zadowolonych ludzi na zdjęciach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że Wasza kolejna wyprawa okazała się udana. Zdjęcia jak zwykle bardzo ładne, a szczególnie spodobały mi się m.in. roweroromantyzm i focie z krówkami.
    Co prawda nazwa "wylizana" nie przyprawiła mnie o czerwone policzki, ale wywołała uśmieszek. Podobnie jak Twoja uwaga o świeceniu pod zdjęciem z nazwą Sromowiec, zwłaszcza że tam jeszcze ta Kinga na zdjęciu. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż zrobię młode pokolenie, w bezpruderyjnych czasach wychowane, nie reaguje tak jak wapniaki ;)

      Usuń
  7. Pieniny są cudne, a Wasza wycieczka też pełna niezapomnianych wrażeń.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to piękne góry, bardzo zróżnicowane, dlatego nigdy się nie nudzą

      Usuń
  8. Wielka Googlica (czyli AI zarządzająca skryptami Googli) - postanowiła usunąc komentarz Mo
    "Ja pierdykam, nawet kładeczce się oberwało covidowym rykoszetem, o pany... A myślałam, że już mnie nic w tym temacie nie zaskoczy. W koło Macieju wokół Czorsztyna na kółkach, to Ci dopiero przygoda :). A widoki zacne, podejrzewam, że wrażenia też" ... zdumiewające. Zapewne chodziło o to słowo na c - którego wymawiać nie wolno...

    OdpowiedzUsuń