niedziela, 26 czerwca 2022

OSTATNI!!!

Wstajemy rano... bez przesady rano, ale rano. Na tyle rano że mamy czas samotności na tarasie, możemy sobie posiedzieć, porobić zdjęcia, powrzucać to i owo w sieć. Mamy czas. Poranne kawki, "diabeł" u Aneczki i dwie "babskie" u mnie. Potem coś do zjedzenia i... spacer po Komańczy. No ale zobaczcie, jak to wyglądało.

Rześki poranek, koty pchają się do wnętrz, by coś ukraść do zjedzenia i zagrzać się w cieple pozostawionym przez ludzi. 

Ślimaki rozpoczynają poranny jogging

Wielkie ćmy wygrzewają się do słońca ;)

Schronisko nabiera innych barw - choć trudno ukryć że jest przerobioną kamienicą.

Ale fajnie przerobioną

Ostatnie wpisy i w drogę.

A to już droga do klasztoru Nazaretanek

Nazaretanki św. Rodziny!



A potem schodzimy do miasta i spacerujemy sobie... 



Kościół Rzymskokatolicki pw. św. Józefa


Nie to nie msza, ani nawet nie modlitwa, to wycieczka






Po porannych chłodach, nie zostało już śladu, słoneczko dopieka, trzeba się ochłodzić.


Niestety klimatyczne miejsce ale zawarte na amen

A szkoda bo na jakąś ikonę bym się pisał...


Cerkiew Greckokatolicka pw. Opieki Najświętszej Marii Panny

I znów wycieczka... sporo ich jak na jeden dzień.

Ale trzeba nam już wracać, pakować się w T5 i jechać do Jaślisk, bo stamtąd mamy wyjść... Ale wiecie jak to z nami jest, plany, planami a duch szlaku, duchem szlaku i w zasadzie nie ma dla niego znaczenia co planujemy, bo on planuje za nas... no serio. Ba nawet perskie oko do nas puszcza... chochlik taki szlakowy.

Trasa zaplanowana "po pętli" więc w sumie trudno pobłądzić, choć Yanosika standardowo włączam - wiecie, po krzakach lubią czaić się "fryzjerzy" z "suszarkami".
 
Jako się rzekło jedziemy do Jaślisk... ba nawet mamy w planach wparować do Baru pod Czeremchą, tyle że wcześniej trochę czasu nam uciekło na słodkim schroniskingu a potem spaceringu i teraz tak mamy nieco napięty budżet timingowy. Ale ogólnie założenia się nie zmieniły. Na razie jedziemy i podczas jazdy dyskutujemy o planach na najbliższe kilka godzin. Jedno już jest pewne, z pobytu w Barze pod Czeremchą nici. Musimy to wykreślić i przenieść na inny termin. A jak bez "Czeremchy" to w zasadzie start z Jaślisk też nie jest konieczny, a jak nie jest konieczny to idziemy na żywioł... na mapce jest jakiś szlak z  Moszczańca, a że jesteśmy już tam i że jest fajne miejsce do zaparkowania... to cóż nam szkodzi. idziemy.

A co nie mówiłem że nasze plany, to takie ogólne założenia a nie reżim i konieczność?


A przestrzeń kusi

i woła... ludzkim głosem zgoła ;)

oczywiście szlak gubimy prawie natychmiast, jednak wiedząc gdzie iść, po prostu posuwamy się na żywioł, przez trawy.

A w trawach np. kukułka

Albo mała kolonia os

A nad potokiem Surowicą wylinki ważek. Swoją drogą o ile samo przejście potoku było łatwe, to potem w kość nam dało szukanie wyjścia, bo brzegi strome, zarosnięte i wszędzie naturalne zasieki z posuchów.


te dwa czarne punkty na niebie to bociany czarne - hajstry.

Dolina Wisłoka

Mają dojone parcie na szkło ;)



Przeprawa przez Surowiczny Potok

Odrestaurowana dzwonnica na Polanach Surowiczych (swoją drogą taka ciekawostka w jednym miejscu są Polany Surowiczne i Surowiczny potok - gdzie indziej Polany Surowicze i Surowiczy potok - nie mam pojęcia którą formę uznać za właściwą).


jeszcze wracam do potoku i przynoszę trochę kamieni na odbudowę ogrodzenia.

Tak - to już ostatnie podejście!








Chwila tryumfu! Ostatni szczyt do Korony Beskidu Niskiego zdobyty!

Chce się iść


A tu już byliśmy - ale widok tak zachwyca że nie umiem sobie darować


Zaskroniec przed chwilą coś zszamał i teraz ledwie się toczy w jakieś bezpieczne miejsce by trawić


Wyobraźcie sobie złośliwość losu... praktycznie cały czas poza szlakiem, a jak wypatrzyliśmy mała ścieżkę poprzez zarośla, to okazało się że szlak prowadzi właśnie tamtędy! 





No cóż - koniec jednej przygody, to przecież otwarcie pola do innych... a te czekają w kolejce, wpychają się drzwiami i oknami i... znów mam mnóstwo do opisywania.
Więc... Zapraszam za kilka dni.

14 komentarzy:

  1. Te jałówki faktycznie wyglądają, jakby się do pozowania pchały. Lansiary jedne :D Jednakże mnie najbardziej kupił uroczy kotek z fotki nr 1. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sępiara cwana i perfidna. Lokalsi już się na niej poznali, to łasiła się do gości ;)

      Usuń
  2. Bardzo klimatyczne zdjęcia. :) Tam mnie JESZCZE nie było. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sposób być wszędzie i od razu. Ale zawsze warto mieć plany wyjazdowe.
      A Komańcza urokliwa jest. Zwłaszcza dla wędrowców

      Usuń
  3. My w tym roku kierunek morze. Dużo mniej chodzenia, ale coś tam pospacerujemy (mam nadzieję)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bez chodzenia i roweru sobie nie wyobrażam wypoczynku. Ale nad morzem, i dla jednego i dla drugiego są dobre warunki.

      Usuń
  4. Nie wiem, jak wytworny powinien być komentarz na blogu koronowanych głów, to może tylko czołobitnie złożę gratulacje. A Beskidów ci jeszcze dostatek, to ładnych parę koron może się do kolekcji dołączyć. Wytrwałości i sił!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy - Teraz kończymy Koronę Gór Polski a potem chcemy powędrować szlakami jakubowymi.

      Usuń
  5. Dołączam do gratulacji. Będąc w Komańczy zwiedziliśmy również klasztor Nazaretanek, myślę że warto.Teraz przed Wami nowe wyzwania. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki - Jest trochę pomysłów na nowe wyzwania, jest. Takie miejsca zawsze warto zwiedzać.

      Usuń
  6. Dołączam do gratulacji! To teraz Makarska?
    Ładnie w tej Komańczy, no a widoki cudne! Nie wiedziałam, że ważki mają wylinkę. Człowiek całe życie poznaje coś nowego! Fajna ćma, taka rzeczywiście wyrośnięta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki - Makarska?
      Tak mają - w stadium larwalnym też są drapieżnikami. Żyją pod powierzchnią wody.

      Usuń
  7. Znowu mnie maltretujesz widokami z mojego ukochanego Niskiego. Chyba rzucę to wszystko i pójdę hań

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A warto by, warto - tylko że to uzależnia, ja po dwóch trzech dniach na szlaku, muszę tydzień przestawiać się na tory życia "praca - dom"

      Usuń