wtorek, 17 maja 2022

Skutki upiornego uporu.

T5 sobie badań okresowych  nie przeszedł... potem się okazało że to diagnosta szwankuje, ale mniejsza, trzeba go było do mechanika odwieźć żeby poprawił co nieco (choć akurat hamulce miał ok), ale przy okazji i przegub mu zrobiłem bo już stukał. No więc jak go odwiozłem, to wróciłem rowerem, w sumie nic rewelacyjnego, ale jak pojechałem po niego... no to sobie już pofolgowałem, znaczy wcale nie planowałem sobie luzować cugli, ale wiecie... wpada człowiek w jakąś furiacką manię "co ja nie przejadę?" No więc sobie jadę, a że przy okazji bronię swojej 13 pozycji w rankingu Traseo, to staram się jechać tak by faktycznie zasłużyć na punkty, czyli jak najwięcej nowymi ścieżkami.

Żadne cuda... na mapie... ale w terenie... no było co najmniej fajnie! Serio, jak ktoś lubi, to ma... Wiecie na zasadzie że Diabeł daje każdemu w/g tego czego szuka, jak ktoś szuka alkoholu to go zawsze znajdzie, jak szuka przygodnych romansów, to także je znajdzie, a jak błota i guza.. no sami wiecie co się stanie.

Choć zaczynało się niewinnie... asfalcik, szuterek znów asfalcik... ale diabeł kusił: "no weź, nie wymiękaj, zobacz ścieżka jakaś, albo droga gdzieś w pola, popatrz nawet "dwupasmowa" (znaczy że traktor przejechał)... no weź i kierunek z grubsza się zgadza..." Diabeł ma wielką siłę przekonywania...

A ja mam słabą silną wolę... Kończy się na tym że jadę w bok, wprawdzie na mapach widać, że ta droga kończy się gdzieś (Diabeł sam  nie wie gdzie) ale jadę... w końcu przecież nie raz to już w polskich ludowych opowieściach chłop diabła wyonacył (znaczy przewalił - mówiąc współczesnym slangiem ulicznym) to co mi wadzi spróbować?

Zaczyna się niewinnie... jak zawsze

A nawet bogobojnie

Choć już pojawiają się zawirowania

I  nie do końca jasne drogi

a po dotarciu na szczyt...

A wiecie co stało się Faustem gdy był na szczycie życia, albo z Twardowskim... no więc wiecie...

"dwupasmówka" przez las

"Dwupasmówka" przez pola

ten moment kiedy pojawia się myśl... w co ja q... wdepnąłem?

"dwupasmówka" przez paryje

"dwupasmówka" przez brody - w sumie to cztery ich były...

A tu już nawet "dwupasmówki" nie ma...

Ale widoki są...

O tak... modlitwa pomogła, przetrwałem. Pomimo iż po przejechaniu brodów i skończeniu się traktorostrady, skończyła się także jakakolwiek widzialna droga, był tylko wydeptany w lesie szlak, którym ktoś kiedyś chodził, ale tak na bidę ostatni raz trzy lata temu... Lecz w końcu dotarłem do drogi.


Krzyż partyzancki
Nie obyło się bez błądzenia - bo zamiast w lewo pojechałem w prawo i tym sposobem dodałem spory kawał drogi... ale DROGI a nie szkoły przetrwania!

Kulminacja garbu szynwałdzkiego



I mój ulubiony "czarny" Chrystus.

A potem już asfaltem do mechanika, Krzysztof nawet specjalnie nie komentuje mojego wyglądu, jego oczy robią się tylko większe i większe i rosną nadal... A ja jak najszybciej płacę, pakuję rower na pakę
T5-ki, tak aby nie nasyfić, znaczy nie nasyfić bardziej niż to jest niezbędne, a jest niezbędne.. tak samo w kokpicie... błoto mam wszędzie, a głównie na sobie. No trudno, gdzie drwa rąbią tam błoto leci... czy jakoś tak ;)

No nic - do następnego razu.

12 komentarzy:

  1. Dwupasmówka przez las wygrała :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A dyć to bliżej ci mechaników nie ma?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są... ale do tych bliżej nie miał bym takich fajnych przygód rowerowych ;)

      Usuń
  3. Nocą taka trasa byłaby niezbyt przyjemna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie do bezpiecznego (w miarę) przejechania - przejść by się do latarek dało. Choć Diabli jeno wiedzą gdzie by się doszło.

      Usuń
  4. Zdaje się, że"dwupasmówkę" zaanektuję do mojego słownika. Chociaż jako piechur wolę moją "pieszostradę", ale ta jest zwykle jednopasmowa. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dwupasmówka przez las taka trochę średnia 🙂. Ale to mi przypomina pierwszą dłuższą rowerową wyprawę w tym roku. Część trasy wiedzie podobną do Twojej dwupasmówką wzdłuż rzeczki, wokół oprócz pól nie ma nic za to jak się dojedzie do mostu i mostkiem na drugą rzeki stronę, zaczyna się cudny las i droga powrotna do domu. Tylko nie wiedziałam o tym, że most zdemontowali i nie miałam innego wyjścia jak tylko na przełaj przez te pola prowadząc rower bo jechać się nie dało, powrót też nie miał sensu.W dodatku w wielu miejscach kałuże i błoto aż do szprych. Ale było super i fajnie tę wycieczkę wspominam, zwłaszcza moment kiedy dotarłam do drogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czyli chaszczing&rympaling ;) ... znam, znam... fajna zabawa... A rzeczki się nie dało w bród brać?

      Usuń
  6. Po prostu kolejna, fajna przygoda do wspominania! Wiesz, że żyjesz! Ja też próbuję, tylko ostrożniej z racji emeryckiego rocznika:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas Wiesław skończył właśnie 73 lata i szaleje po terenie lepiej niz niejeden młodzik a jest po udarze.

      Usuń