wtorek, 24 maja 2022

Kryniczanki

Nie, nie mam na myśli mieszkanek Krynicy (Ania by mi dała... ;) ), ani sterty wód mineralnych o tejże nazwie. Kryniczanki, czyli takie sobie z Krynicy wspomnienia.

Jako się skończyło w poprzednim poście, tako teraz się zaczyna. marek z Przyjaciółmi już na nas czekali. Oczywiście w Koronie Węgierskiej - znaczy nie wiem czemu oczywiście, ale dla nich to było oczywiste miejsce, więc uznałem to za oczywistą oczywistość że właśnie tam (w sumie to ani wystrojem, ani pizzą się nie rozczarowałem)



Stylówa jest

I trochę graciarnia

Ale jak tu kiedyś zajedziemy z rowerowym towarzystwem, to już wiem że nie będą zawiedzeni.

Ja nie jestem

A nawet bym rzekł że mi się tam podoba

rany, jak dawno nie siedziałem przy perkusji...

były czasy...

Smacznego

Oj dobre.... dobre...
 
No tak spotkanie z Bratem, z przyjaciółmi... wszystko to fajnie, ale Aneczkę swędzą nóżki, bo przedpołudniowa trasa za nami, a chciało by się więcej... czyli co? Klasyka - Góra Parkowa. 



Takie pamiątki to ja lubię!





Ale następnym razem Huzary i Szalone








pomnik męża kuracjuszki ;P

A na deptaku... - szykują się już na potańcówkę

I mieleckie akcenty




Pora wracać, na drugi dzień do pracy, Chcieć się nie chce, ale trudno.
Zachód słońca z nad Przełęczy Krzyżowej

Ale ze mnie farciarz! Za takim uśmiechem to można do piekła!

A na koniec mapka naszej wycieczki na Górę Parkową.

I to by było na tyle. A tak między nami, to kto zgadnie na spotkanie z kim/czym zabiorę Was następnym razem? Każdy ma po trzy strzały, osoba która trafi, lub będzie blisko ma u mnie kawę lub piwo przy najbliższej okazji.

14 komentarzy:

  1. Fajny wpis na wesoło, na smacznie i na poważnie. A zdjęciowi bohaterowie uśmiechem na ustach informują, że świetnie się bawią. Tak trzymać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. z panią Aneczką+ z żubrem+z rowerem/kijkami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie, nie do końca, co prawda na rowerach ale spotkanie było... całkiem inne

      Usuń
  3. Byłam w Krynicy w czasie, gdy wszystko dopiero się po koronie otwierało i nie byłam w Węgierskiej Koronie. A widzę, że klimacik ma super! Fajnie wyglądacie na tych niezwykłych rowerkach. Ja słuchałam muzyki Kiepury na ławeczce za Wami. Z przyjemnością przypomniałam sobie krynickie zakątki. A zagadka, to pewnie ma rację Mirosław w powyższym komentarzu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśmy tam i w czasach "koronki" bywali, trudno było się gdzieś "przytulić" ale czasami się dawało.
      A nie, coś całkiem innego

      Usuń
  4. Miejsce całkiem, całkiem. Ważne, że pizza dobra ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. W "Węgierskiej Koronie" bywało się na słuchaniu jazzu. Oczywiście z "konsumpcją" ;)
    Ale, na litość boską, co się stało z otoczeniem figury Matki Boskiej?! Nigdy nie było tam takiej pustki wokół. Nawet w najsroższe zimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A klimacik jazzowy tam jest... oj jest...
      Hmmm - syndrom czasów?

      Usuń
  6. Akcenty rowerowe w sam raz dla rowerzystów. Pasują Wam te srebrne strzały tylko chyba musisz sobie wyregulować kierownicę i siodełko 🙂. Super jest ten domeczek Romanówka, i jeszcze z muzeum Nikifora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faaajnie tam jest. naprawdę faajnie, a rowerki... no trochę pracy by wymagały ;)

      Usuń
  7. W Krynicy byłam 4 lata temu, to była wspaniała majówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam jestem nawet kilka razy do roku, ale zazwyczaj to początek lub koniec wędrówki, więc najkrótszą drogą na dworzec i tyle ;) teraz było pierwsze spacerowanie po Krynicy od wielu, wielu lat.

      Usuń