piątek, 11 grudnia 2020

Z dołu do góóóry, z góry na dóóół, czyli - z Markiem praca nad szlakiem

Wiecie co lubię jeździć z Markiem! Autentycznie, ten facet ma ogromny talent, do planowania tras. Tym razem, nawet mając bardzo ograniczone pole manewru (bo pewne miejsca po prostu musiały się znaleźć na szlaku), znów pokazał na co Go stać. 

Tak się wydaje że prace nad przebiegiem szlaku to łatwizna - nic bardziej mylnego - owszem, co innego jest poprowadzić znajomych drogą którą się zna, co innego naszkicować trasę w aplikacji nawigacyjnej ale w rzeczywistości to stała kombinatorystyka: czy poprowadzić szlak tędy, czy może inaczej, może tu poboczem, a tam może tą boczą drogą - dalej ale za to praktycznie zerowy ruch samochodów, gdzie zrobić przejazd przez główne drogi, w którym miejscu wstawić znaki, a gdzie jazda będzie intuicyjna. Masa myślenia, a przecież musimy sami uważać by pod koła nie wpaść. Pamiętajmy, szlak żyje swoim życiem, musimy go tak wyznaczyć by nikt nigdy nie miał do nas pretensji ani dziś, ani za kilka lat.

I wiecie co?  

Myślę że jeśli urzędnicy i wykonawcy nie skopią naszego projektu, to będzie naprawdę dobry BAAARDZO bogaty szlak, świetnie poprowadzony i oznakowany! Owszem to 170 kilka kilometrów, ciągłych pojazdów, zjazdów i serpentyn, da w tyłek najtwardszym! Ale jak ktoś przejedzie, to da mu też ogrom satysfakcji, mnóstwo atrakcji i ciekawostek po drodze, oraz naprawdę pięknych widoków.

A teraz fragmencik w okolicach Iwkowej. Stamtąd zresztą startujemy. Podjeżdżamy samochodem, parkuję przy zabytkowym drewnianym kościele, ściągamy rowery z bagażnika i w drogę:

Zresztą popatrzcie na mapkę ile tu punktów. A przecież nie wszystkie są znaczone, to tylko zarys, najważniejsze miejsca, szkic - reszta jest wpisywana już w domach, bez tego udawało by się wytyczyć może 10 km dziennie.

No to już macie pojęcie co to za radość, gdy trzeba się zatrzymać co kilkaset metrów, niekiedy częściej.

A skoro już wiecie to sobie w nagrodę pooglądajcie zdjęcia.

 
XV wieczny kościół p.w Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny.
obecnie pełni rolę kaplicy cmentarnej, ale wiecie jak było do czasów edyktu Cesarza Józefa II. Wkoło kościołów rzeczą naturalną były też cmentarze. A propos wiecie jak protestanci tłumaczyli (złośliwie) pochodzenie słowa kościół?* Odpowiedź będzie na końcu, ale wysilcie się sami.

Natomiast po edykcie, gdy pochówki wkoło kościołów na terenie powiedzmy "zabudowanym" stały się nielegalne, w wielu miejscach bardziej opłacało się zbudowanie nowej świątyni, niż przenoszenie lub likwidacja cmentarza. Stąd właśnie niejedna taka cmentarna kaplica, która kiedyś była główną świątynią miejscowości. 

Wybór dróg spory, a my jeszcze jedną dołożymy.

Obiecywałem widoki? Obiecywałem, a ja zawsze obietnic dotrzymuję!

No co, nie piękna okolica?

Złota - Drewniany kościół p.w. Świętego Michała Archanioła. Kościół dokładnie (1649) z połowy XVIIw. Na kolana nie rzuca, ale na pewno wart zobaczenia!

 

Ktoś kto prześledził mapkę, z łatwością dostrzeże że sporo miejsc na naszym szlaku pominąłem, oczywiście ma rację, wynika to z faktu, że prawobrzeżne tereny Dunajca pokazywałem już wiele razy i zwyczajnie szkoda mi było przystawać i robić zdjęcia. 


XVI wieczny (1661 ale z materiałów starszej świątyni zniszczonej przez wojska Rakoczego w 1657) Kościół p. w św. Mateuszaw Biesiadkach.

Swoją drogą czy to nie zabawne że w poprzednim poście była Biesiadka, a teraz Biesiadki... znaczące? Ja sądzicie?

Jeśli prawdą jest to co piszą o tym materiale z poprzedniej świątyni i jeśli faktycznie była to świątynia z 1199 roku, to warto by poszukać tych najstarszych elementów - pewnie główne belki już dawno zostały wymienione, ale jest szansa że jakieś pomniejsze osiemset letnie części tkwią tam nadal.  

 

Chce się jeść, trudno, nawet najwięksi łowcy przygód i odkrywcy także jeść musieli! Weźmy takiego Amundsena... jadł. Mallory... jadł. Nansen... jadł! Nawet Marek Kamiński jadł! No to Ani ja ani Marek nie zamierzamy być gorsi! Problem w tym że teren jest atrakcyjny turystycznie ale nasycenie miejscami dla turystów typu restauracja, motel, agroturystyka, lub choćby zwykła budka z kebabem jest bardziej niż skromne. ... rany ale eufemizmami jadę, jest q...a tragikomicznie żadne!  na szczęście w Gnojniku udaje się odnaleźć pizzerię Torino.

Z takim ogródkiem i placem,spokojnie można polecić rowerzystom...

Problem w tym że covidiotyzm spowodował iż jest zamknięta i nie wiem czy będzie reaktywowana, gdy całe to szaleństwo sterowane mediami minie. Szkoda tylko dziewczyny która tam pracowała, pewnie nie ona jedna bo i w kuchni ktoś przecież był. 

A pizza naprawdę zacna! 

 

Potem zajrzeliśmy jeszcze do Gosprzydowej


całkiem fajny lokal - ale chyba dla gości z nieco większym luzem w zakresie wydatków

Na zapleczu lokalu.

i przy wjeździe.  


Św Leonard z Lipnicy Murowanej - cały nie, ale punktami mamy do czynienia z obiektem podchodzącym z lat 1143 lub 1203 (ten napis na belce jest bardzo zatarty). 

I tu kończę rejestrowanie trasy - była nam potrzebna przede wszystkim, jako dokumentacja dla potrzeb projektu i następnie wykonawców. Ale my musimy jeszcze do Iwkowej wrócić!!! A to znaczy że mamy przed sobą jeszcze trochę kilometrów i naprawdę solidny podjazd pod przełęcz w paśmie Szpilówki między BVukowcem a Machulcem. Popatrzcie na mapkę, zobaczycie taką białą  kreskę pokrzywioną do bólu oczu, jak by ktoś usiłował rysować od ręki w trakcie silnego ataku febry... znaleźliście? No to właśnie tamtędy. Jeśli intuicja podpowiada Wam że te serpentyny to z racji dużej różnicy wysokości, która była by nie do pokonania "na krechę" to... macie dobrą intuicję! Szanujcie ją!!


A słoneczko już zachodzi

Brontokombajnozaur...


Bez sensu zdjęcie - ale chciałem tego żurawia sobie jeszcze "zrobić" problem w tym że w czasie jazdy, praktycznie po zmroku... no marność widać!

Na przełęczy jesteśmy z Markiem już po ciemku robi się zimno i cokolwiek nieprzyjemnie. Na szczęście teraz już z górki, i w miarę spokojnym traktem. Rowery zakładamy na bagażnik już na macanego, teraz jeszcze tylko pół godziny jazdy samochodem do domu i... przygotowania do następnej akcji. 

Ps. odnalazła się mapka z tego przejazdu:

* kościół od ... kości, kostnica, chodziło o fakt pochówków w obrębie i w samych świątyniach.

24 komentarze:

  1. Fajnie być częścią takiego przedsięwzięcia. A na skromne zaplecze gastronomiczne przecież też masz sposób - reaktywuj Cafe Corona tylko pod inną nazwą ha ha ha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cafecoronavirus - reaktywowana, w zasadzie nigdy zamknięta nie była, ostatnio działała w okolicach Nowego Wiśnicza - przy rezerwacie "Kamień Grzyb" (serwowana była kawa i klopski) a potem na Mogielicy, na Stumorgowej Polanie (sama kawa)
      Tyle że to rozwiązanie dla nas, a nie dla innych którzy zechcą skorzystać z naszej pracy.

      Usuń
    2. W sumie nie wiem czemu zaproponowałam inną nazwę skoro niestety wszystko wskazuje na to, że jeszcze dłuuuugo nazwa "korona" będzie silnym chwytem reklamowym :)

      Usuń
  2. Trasa dla wytrwałych, ale przecież można przejechać też kilka odcinków to ma być przyjemność a nie obowiązek. Gdy się wie o przeszkodach w postaci braku wyżywienia można spokojnie przygotować prowiant, kocyk i mała przerwa na piknik też będzie. Dużo zdrowia i zapału w organizowaniu trasy. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak - mamy już wytypowane kilkanaście miejsc noclegowych które oferuję miejsce przechowywania rowerów (to bardzo ważne, bo nikt nie chce stracić sprzętu wartego niekiedy kilkanaście tysięcy złotych), a sama trasa ma kilka powiedzmy "rozdziałów" wyraźnie się od siebie różniących klimatem lub tematyką - oczywiście razem tworzy spójną całość, ale tak jak GSB, GreenVelo czy WTRka może być pokonywana etapami lub w kilku podejściach.
      Problem z wyżywieniem zniknie jak tylko skończą się te obostrzenia.

      Usuń
  3. Witaj Macieju.
    Wiedziałem skąd się wzięła nazwa kościół. Teraz, gdy cmentarze wokół kościołów znikają, ta szczątki z likwidowanych grobów umieszcze się w tzw. osuariach, czyli już współnych grobach. Wiele takich widziałem przy starych kościołach.
    Pozdrawiam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry Maciej, pisze się ossuarium przez dwa s. Czeski błąd.
      Michał

      Usuń
    2. BRAWA!!!! - no ale kto jak nie TY mógł by to wiedzieć?!

      Usuń
  4. Ciekawie jest, no i misja ważna. Ale mam wrażenie, że Twój blog zaczyna skręcać w stronę kulinarnego ;) Chyba zaraz polecę coś przekąsić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kulinarnie to by było - jak bym pokazał nasze wczorajsze pichcenie z Aneczką, a tak to tylko taka przerwa - wiesz kręcąc codziennie po kilkadziesiąt kilometrów górami, można spokojnie pożerać kilogramy pizzy bez obaw o utycie ;)

      Usuń
  5. Trasa fajna, widoki fantastyczne. Taka różnorodność pod każdym wzgledem. Ohoj PRZYGODO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne - zapraszam - on jest tak skonstruowany że można go będzie pokonywać także samochodem - mamy wyznaczone trasy alternatywne. Oczywiście nie jest to taka przygoda jak rowerem, ale zawsze na widoki, dobre wino, ciekawe miejsca itp atrakcje można liczyć

      Usuń
  6. Trafiło na wytrwałych i pełnych zapału.

    OdpowiedzUsuń
  7. cześć. Sami planujecie wyznaczenie trasy w terenie, czy składacie jakiś wniosek do np PTTKu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracujemy na zlecenie Centrum Produktu lokalnego - to oni prowadzą całą biurokrację - my wyznaczyliśmy trasę,, gdy zaaprobuje to Urząd Marszałkowski, to popłyną pieniądze do gmin aby wyznakowała ją w terenie. PTTK nie bierze w tym udziału.

      Usuń
    2. Fajna fucha. Czy szlak odwiedza po drodze miejsca skąd są zrzeszeni w CPL Producenci?

      Usuń
  8. ha... poczekaj jak napiszę przewodnik!

    OdpowiedzUsuń
  9. Rzeczywiście widoki mieliście wspaniałe, a zdjęcie z widokiem jest znakomite!
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to tylko taki foty w przelocie. Piękne tereny, naprawdę polecam

      Usuń
  10. To musi być niezła frajda planować szlak. Ale też sporo pracy, no i duża odpowiedzialność. Mam nadzieję, że wszystko Wam się uda zorganizować bez większych problemów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest sporo pracy ale i sporo zabawy - tyle ze robimy to co lubimy robić.

      Usuń
    2. Taka praca jest najlepsza i przynosi najwięcej satysfakcji.

      Usuń
  11. Bardzo dobrze Wam idzie to planowanie szlaków, brawo. Fantastyczne. A na punkcie starych kościołków to mam hopla normalnie.

    OdpowiedzUsuń