Coroczny projekt grupy rowerowej Bikers-Tarnów. "Od Adama do Adama". Czyli od pomnika Adama Mickiewicza w Tarnowie na Placu Kazimierza, do pomnika... tak zgadliście... Adama Mickiewicza na rynku w Krakowie.
Trasę wytycza Piotr - i trzeba Mu przyznać że robi to wyśmienicie. Zresztą zobaczcie sami.
Trasa wiedzie przez lasy, drogami bocznymi z minimalnym ruchem samochodowym, daje też dużo cienia co w przypadku skwarnego słonecznego dnia jest bezcenne. Gdyby wiało dawała by też osłonę od wiatru na odcinkach leśnych. A gdyby padało? No trudno... jechalibyśmy między kroplami ;)
Kręcimy naprawdę szybko - na czele cały czas utrzymuje się Paweł, który z numerem 436 nabija kilometry w czterogodzinnym wyzwaniu Run4ASmile
Paweł jest wulkanem energii i nikt nie ma do niego pretensji bo wszyscy rozumiemy że każdy kilometr więcej to więcej pieniędzy dla chłopca. W sumie nawet trochę mi głupio, bo sam mogłem się do akcji przyłączyć.
Zbiórka na Placu Kazimierza w Tarnowie
Jedziemy lasem
polem
i znów lasem
mijamy malownicze domki
i zabytkowe figury przydrożne
a nawet kładeczki jak z przygód Indiany Johnes'a
Sielanka kończy się zaraz za Puszczą Niepołomicką, wpadamy pełnym impetem na tereny miejskie, zurbanizowane, pełne ulic, samochodów, i całej reszty dobrodziejstwa. Co oczywiście nie znaczy że nie jest fajnie - jest bardzo fajnie. Tym bardziej że:
Niepołomice to ładne miasto
z planetarium
i ciekawymi zabytkami sakralnymi
Niepołomice, mają też renesansowy zamek i kopiec grunwaldzki, tudzież szereg innych ciekawostek - ale przemknęliśmy obok.
Za Niepołomicami w zasadzie nuda gdyby nie Grabie
XVIIIwieczny drewnianyościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.
Tu w ogóle mała ciekawostka - bo na mapie widnieje jak byk nazwa miejscowości "Grabie", lecz na stronie parafii czytamy: "Nazwa wsi Grabie wywodzi się prawdopodobnie od tego, że rosły tu dawniej lasy grabowe..." - czyli w miejscowniku mówimy nie o "grabiach" ale o "GRABIU". Trzeba zapamiętać na przyszłość. Jest szansa rzucenia jakieś polonistki na kolana ;)
Zaczyna padać - nie za bardzo, nie za mało, ot w sam raz - jeszcze chłodzi i wiele nie szkodzi ;)
potem już do samego Krakowa ścieżkami rowerowymi:
Kraków wita nas już porządnym deszczem, moje podejrzenia co do "gościnności" tego grodu ulegają wzmocnieniu - jeszcze ciut i narodzi się kolejna teoria spiskowa ;) :
Kładka Ojca Bernatka
My jednak witamy gród Kraka entuzjastycznie
pogromcy smoga
(w przeciwieństwie do tych którzy "walczą o czyste powietrze", my powietrza po prostu nie zatruwamy)
(w przeciwieństwie do tych którzy "walczą o czyste powietrze", my powietrza po prostu nie zatruwamy)
ogień!
Wąwel...znaczy Wawel.
Grodzka w przód, z perspektywą na Rynku
i wspak, z Kościołem św. Andrzeja.
Na szczęście u samego Adama już nie pada
(dobra, następnym razem zdjęcia robię ja - może nie będzie na nich najprzystojniejszego faceta w ekipie ale przynajmniej zadbam o to by wieszcz nie tracił z naszego powodu głowy ;) )
suka... znaczy sukiennice
I na tym kończy się część
sportowa wydarzenia - dojechaliśmy w rekordowym czasie z prędkością
średnią ponad 25 km/h i tak znacznie później niż Paweł - który w pewnym
momencie po prostu pognał przodem. Nadeszło pora na przeżycia duchowe:
Wiecie czemu dwie wieże Kościoła Mariackiego są równe... ale nie do końca? A to proste, to taka bardziej współczesna opowieść o Kainie i Ablu. Jeden budował szybciej, drugi go zasztyletował i celowo zakończył budowę na niższej kondygnacji swoją podciągając jeszcze kilka metrów w górę... Lecz w końcu nie wytrzymał wyrzutów sumienia i po wcześniejszym pchnięciu się tym samym sztyletem którym pchnął brata wyrzucił się przez okno...
Wszakże złośliwi mówią że po prostu skończył się szmal...
A potem jedziemy do Jożina:
Niepozorne zewnętrze
kryje
pełne
barwne
wnętrze.
Moja mina mówi wszystko - burger jak burger... ale czy ja tego nie odchoruję to pewny nie jestem.
Potem jeszcze tylko tryumfalny przejazd Florianską i przez Planty a wkrótce jesteśmy na dworcu i pakujemy się do pociągu. A w pociągu... Obsługa z charakterystyczną dla PKP "logiką" rozsadza nas po całym składzie, w efekcie czego nasze rowery blokują przejścia w kilku miejscach, zamiast skomasować nas w jednym miejscu, całą resztą składu zostawiając wolną. Brawa!!!
Mi z racji braku alternatywy przypadła zaszczytna rola stróża biletomatu i... kibelka
Wracamy do domu, za trzy dni... Babia Góra! Nie możecie się doczekać? Ja też nie moglem.
Gratuluję trasy, czasu i wspaniałego humoru.
OdpowiedzUsuńW takiej ekipie, humor dopisuje zawsze.
UsuńŚWIETNA LEKTURA I NADWYRAZ PRZWDZIWA
OdpowiedzUsuńObjaw się nieznajoma... ;)
UsuńWitaj Macieju.
OdpowiedzUsuńJak zwykle niezwykła trasa, ciekawa relacja i fajne zdjęcia.
Jakoś nie dane było mi zwiedzać te strony.
Byłem w drodze powrotnej z Bieszczadów w Tuchowie i zwiedziłem królestwo Redemptorystów łącznie z cmentarzem. Jest na nim pochowany głogowski ksiądz (ojciec), który został zamordowany przez jakiegoś bandziora. Zdążył ochrzcić mojego wnuka.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Brawa za Tuchów - jak byś kiedyś planował powrót, daj znać, pojedziemy do Steców do winnicy - mówię Ci magia - stawiam kolejkę.
UsuńSorry - to ja Maciek, ale mi się konta mieszają. Niby nie mogę na Bikers Tarnów publikować, ale mam też kłopoty żeby się wylogować
UsuńWspaniała przygoda!
OdpowiedzUsuńI pytanie - na Babią to chyba raczej pieszo? Chociaż nie mam pewności. :)
Jasne zresztą tam rowerów nie wpuszczają - choć na Markowe Szczawiny rowerem to bez problemu, a i na samą Babią bym wjechał na MTBie.
UsuńFajne masz te rowerowe przygody w takim zacnym, dzielącym z Tobą pasję, gronie.
OdpowiedzUsuńJa najczęściej jeżdżę w pojedynkę, często we dwójkę, ale wcale mi to nie przeszkadza bo może bardziej przeszkadzałby mi jakiś wolny maruda :). Tym bardziej że moje wyprawy to nie są takie zwykłe spacerowe przejażdżki bo takie 40 km to minimum. Chociaż dla Ciebie i reszty pewnie to pikuś.
40 km to jeździmy na pizzę ;) poniżej 80 to nie ma rajdu, no chyba że po górach ;)
UsuńA tak bardziej serio. Utrzymują kontakty z grupą, bo to świetni ludzie i razem robimy sporo projektów i akcji (ostatnio Bikersi oddawali honorowo krew), z Tarnowska Korbą organizujemy przejazdy turystyczne na zlecenie TCI i TOT więc grupy są potrzebne - ale czasami po prostu sam wsiadam na rower i dopiero wtedy w swoim rytmie mam czas na zwiedzanie, fotografowanie i poznawanie świata.
Jak będziesz w pobliżu to napisz na fejsbukowej stronie Korba Tarnów a zorganizujemy Wam świetne rowerowe zwiedzane Tarnowa i okolic... za darmo!
Adam Adamem, ale to chyba ten Jożin był Waszym prawdziwym celem. Co to za ciemne piwo było?
OdpowiedzUsuńCelem był Adam, Jożin był.... nagrodą ;)
UsuńO rajusiu znajome tereny Maćku. Tego smoka gdzieś już widziałam... tylko gdzie. Super wycieczka. Aleście pojeździli, szacun. Pozdrawiam serdecznie z Krakowa
OdpowiedzUsuńPoszalało się... dzięki.
Usuń