środa, 17 czerwca 2020

Od Adama do Adama


Coroczny projekt grupy rowerowej Bikers-Tarnów. "Od Adama do Adama". Czyli od pomnika Adama Mickiewicza w Tarnowie na Placu Kazimierza, do pomnika... tak zgadliście... Adama Mickiewicza na rynku w Krakowie.

Trasę wytycza Piotr - i trzeba Mu przyznać że robi to wyśmienicie. Zresztą zobaczcie sami. 



Trasa wiedzie przez lasy, drogami bocznymi z minimalnym ruchem samochodowym, daje też dużo cienia co w przypadku skwarnego słonecznego dnia jest bezcenne. Gdyby wiało dawała by też osłonę od wiatru na odcinkach leśnych. A gdyby padało? No trudno... jechalibyśmy między kroplami ;)

Kręcimy naprawdę szybko - na czele cały czas utrzymuje się Paweł, który z numerem 436 nabija kilometry w czterogodzinnym wyzwaniu Run4ASmile


Paweł jest wulkanem energii i nikt nie ma do niego pretensji bo wszyscy rozumiemy że każdy kilometr więcej to więcej pieniędzy dla chłopca. W sumie nawet trochę mi głupio, bo sam mogłem się do akcji przyłączyć.
Zbiórka na Placu Kazimierza w Tarnowie


Jedziemy lasem

polem

i znów lasem

mijamy malownicze domki

i zabytkowe figury przydrożne

a nawet kładeczki jak z przygód Indiany Johnes'a

Sielanka kończy się zaraz za Puszczą Niepołomicką, wpadamy pełnym impetem na tereny miejskie, zurbanizowane, pełne ulic, samochodów, i całej reszty dobrodziejstwa. Co oczywiście nie znaczy że nie jest fajnie - jest bardzo fajnie. Tym bardziej że:
Niepołomice to ładne miasto

z planetarium

i ciekawymi zabytkami sakralnymi

Niepołomice, mają też renesansowy zamek i kopiec grunwaldzki, tudzież szereg innych ciekawostek - ale przemknęliśmy obok.

Za Niepołomicami w zasadzie nuda gdyby nie Grabie


XVIIIwieczny drewnianyościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.

Tu w ogóle mała ciekawostka - bo na mapie widnieje jak byk nazwa miejscowości "Grabie", lecz na stronie parafii czytamy: "Nazwa wsi Grabie wywodzi się prawdopodobnie od tego, że rosły tu dawniej lasy grabowe..." - czyli w miejscowniku mówimy nie o "grabiach" ale o "GRABIU". Trzeba zapamiętać na przyszłość. Jest szansa rzucenia jakieś polonistki na kolana ;)

Zaczyna padać - nie za bardzo, nie za mało, ot w sam raz -  jeszcze chłodzi i wiele nie szkodzi ;)

potem już do samego Krakowa ścieżkami rowerowymi:


Kraków wita nas już porządnym deszczem, moje podejrzenia co do "gościnności" tego grodu ulegają wzmocnieniu - jeszcze ciut i narodzi się kolejna teoria spiskowa ;) :

Kładka Ojca Bernatka


My jednak witamy gród Kraka entuzjastycznie

pogromcy smoga
(w przeciwieństwie do tych którzy "walczą o czyste powietrze", my powietrza po prostu nie zatruwamy)

ogień!

Wąwel...znaczy Wawel.


Grodzka w przód, z perspektywą na Rynku

i wspak, z Kościołem św. Andrzeja.



Na szczęście u samego Adama już nie pada
(dobra, następnym razem zdjęcia robię ja - może nie będzie na nich najprzystojniejszego faceta w ekipie ale przynajmniej zadbam o to by wieszcz nie tracił z naszego powodu głowy ;) )


suka... znaczy sukiennice

I na tym kończy się część sportowa wydarzenia - dojechaliśmy w rekordowym czasie z prędkością średnią ponad 25 km/h i tak znacznie później niż Paweł - który w pewnym momencie po prostu pognał przodem. Nadeszło pora na przeżycia duchowe:

Wiecie czemu dwie wieże Kościoła Mariackiego są równe... ale nie do końca? A to proste, to taka bardziej współczesna opowieść o Kainie i Ablu. Jeden budował szybciej, drugi go zasztyletował i celowo zakończył budowę na niższej kondygnacji swoją podciągając jeszcze kilka metrów w górę... Lecz w końcu nie wytrzymał wyrzutów sumienia i po wcześniejszym pchnięciu się tym samym sztyletem którym pchnął brata wyrzucił się przez okno...

Wszakże złośliwi mówią że po prostu skończył się szmal...

A potem jedziemy do Jożina:

Niepozorne zewnętrze
kryje


pełne


barwne


wnętrze.




Moja mina mówi wszystko - burger jak burger... ale czy ja tego nie odchoruję to pewny nie jestem.

Potem jeszcze tylko tryumfalny przejazd Florianską i przez Planty a wkrótce jesteśmy na dworcu i pakujemy się do pociągu. A w pociągu... Obsługa z charakterystyczną dla PKP "logiką" rozsadza nas po całym składzie, w efekcie czego nasze rowery blokują przejścia w kilku miejscach, zamiast skomasować nas w jednym miejscu, całą resztą składu zostawiając wolną. Brawa!!!



Mi z racji braku alternatywy przypadła zaszczytna rola stróża biletomatu i... kibelka

Wracamy do domu, za trzy dni... Babia Góra! Nie możecie się doczekać? Ja też nie moglem. 

15 komentarzy:

  1. Gratuluję trasy, czasu i wspaniałego humoru.

    OdpowiedzUsuń
  2. ŚWIETNA LEKTURA I NADWYRAZ PRZWDZIWA

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Macieju.
    Jak zwykle niezwykła trasa, ciekawa relacja i fajne zdjęcia.
    Jakoś nie dane było mi zwiedzać te strony.
    Byłem w drodze powrotnej z Bieszczadów w Tuchowie i zwiedziłem królestwo Redemptorystów łącznie z cmentarzem. Jest na nim pochowany głogowski ksiądz (ojciec), który został zamordowany przez jakiegoś bandziora. Zdążył ochrzcić mojego wnuka.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawa za Tuchów - jak byś kiedyś planował powrót, daj znać, pojedziemy do Steców do winnicy - mówię Ci magia - stawiam kolejkę.

      Usuń
    2. Sorry - to ja Maciek, ale mi się konta mieszają. Niby nie mogę na Bikers Tarnów publikować, ale mam też kłopoty żeby się wylogować

      Usuń
  4. Wspaniała przygoda!
    I pytanie - na Babią to chyba raczej pieszo? Chociaż nie mam pewności. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne zresztą tam rowerów nie wpuszczają - choć na Markowe Szczawiny rowerem to bez problemu, a i na samą Babią bym wjechał na MTBie.

      Usuń
  5. Fajne masz te rowerowe przygody w takim zacnym, dzielącym z Tobą pasję, gronie.
    Ja najczęściej jeżdżę w pojedynkę, często we dwójkę, ale wcale mi to nie przeszkadza bo może bardziej przeszkadzałby mi jakiś wolny maruda :). Tym bardziej że moje wyprawy to nie są takie zwykłe spacerowe przejażdżki bo takie 40 km to minimum. Chociaż dla Ciebie i reszty pewnie to pikuś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 40 km to jeździmy na pizzę ;) poniżej 80 to nie ma rajdu, no chyba że po górach ;)

      A tak bardziej serio. Utrzymują kontakty z grupą, bo to świetni ludzie i razem robimy sporo projektów i akcji (ostatnio Bikersi oddawali honorowo krew), z Tarnowska Korbą organizujemy przejazdy turystyczne na zlecenie TCI i TOT więc grupy są potrzebne - ale czasami po prostu sam wsiadam na rower i dopiero wtedy w swoim rytmie mam czas na zwiedzanie, fotografowanie i poznawanie świata.

      Jak będziesz w pobliżu to napisz na fejsbukowej stronie Korba Tarnów a zorganizujemy Wam świetne rowerowe zwiedzane Tarnowa i okolic... za darmo!

      Usuń
  6. Adam Adamem, ale to chyba ten Jożin był Waszym prawdziwym celem. Co to za ciemne piwo było?

    OdpowiedzUsuń
  7. O rajusiu znajome tereny Maćku. Tego smoka gdzieś już widziałam... tylko gdzie. Super wycieczka. Aleście pojeździli, szacun. Pozdrawiam serdecznie z Krakowa

    OdpowiedzUsuń