niedziela, 14 listopada 2021

Ćwilin na Dzień Niepodleglości

Ci którzy mnie znają, to wiedzą że do "dnia niepodległości" mam stosunek mocno ambiwalentny podszyty szyderą. Nie żebym nie był patriotą - JESTEM, nie żebym szydził z niepodległości... ale wiecie! Cóż takiego się owego 11 listopada 103 lata temu wydarzyło? Piłsudskiego raczono odesłać do Warszawy, Ten wysiadł z pociągu przy fanfarach i werblach, po czym... wszyscy rozeszli się do domów. TYLE!!! Wiele miast cieszyło się niepodległością już od wielu dni, wiele innych dopiero o jej odzyskaniu marzyło, wiele wciąż jeszcze odkopywało się ze zgliszcz... Zresztą cóż to za niepodległość? Tu dla nas, dla Galicjan/Małopolan? Światły i cywilizowany rząd Austro-Węgier, zamieniliśmy na wojskową dyktaturę jednego człowieka i jego kliki, potem na partyjniackie bezhołowie w sejmie, a ... a dalej było jeszcze gorzej.

Czy można było znaleźć inne daty? - ba sporo! Czy akurat oddanie władzy Piłsudskiemu miało jakieś dobre strony? Kilka miało. Ot choćby z tego powodu iż powołanie przez Niemców Rady Regencyjnej, w czasach gdy masowo obalano wszelkie "koronowane głowy", miało posmak szyderstwa historycznego.

Czy zatem odmawiam świętowania? Ani myślę!!! 11 Listopada, to także moje święto, ale świętuję je świadome, zbrojny w historyczną wiedzę i przez nią osłonięty zarówno od szowinizmów jak i zaprzaństwa.

No więc świętujmy!

Wyjazd organizuje Mielecki klub turystyki górskiej "Carpatia", zatem do Mielca dopchać się trzeba. A łatwe to nie jest - bo dzień wcześniej oddaję T5 do naprawy łożyska. Aneczka chce po mnie przyjechać, kochany pomysł, ale nie mam serca Jej gonić. Wsiadam w pociąg byle jaki, bo i tak wszystkie opóźnione! Klęska jakaś czy coś?! Wszystkie  pociągi na wschód opóźnione o co najmniej 40 minut, wszystkie na zachód o pół godziny... wojna się szykuje czy ki ciort? Więc kupuje bilet na jeden, a wsiadam do innego, akurat tego który podjechał! Konduktorowi mówię wprost, o co chodzi, ale nie ma problemu, skoro są opóźnienia, to trzeba patrzeć wyrozumiale na pomyłki pasażerów. Ale to nie wszystko - bo gdyby nie opóźnienia to dziesięć minut po przyjeździe do Dębicy mam autobus do Mielca... no ale przyjeżdżam dziesięć minut po jego odjeździe - następny za półtorej godziny! No to już jest klęska! Na szczęście Ania jednak po mnie jedzie...

Ale w zaufaniu Wam powiem; transport koleją a potem autobusem, nie dość że  (o ile znów nie będzie wojny) jest prawie tak samo szybki jak jazda samochodem a wychodzi... TANIEJ!!! Więc już alternatywę mam obcykaną... byle tylko na kolei nie zawalali! 

Z Anią świętujemy praktycznie od razu, jeszcze tego samego wieczoru, w kościele Świętego Ducha na Borku jest laserowy spektakl pokazujący w skrótowej (o jakże skrótowej...) formie historię Polski, a jeszcze spacery, a jeszcze pizza i piwo z przyjaciółmi... dobry wieczór, naprawdę dobry. A potem dobra noc i żwawy poranek. Inna sprawa że we dwie osoby działa się trzy razy sprawniej, więc jak rzadko kiedy jesteśmy wyrobieni znacznie przed czasem i możemy pozwolić sobie na luzik.

Lecz gdy wychodzimy Wiesiek już na nas czeka - Wieśka poznaliście tu... Autokar też, ale tak w sam raz, bo jeszcze połowa miejsc wolnych.

Jazda jest fajna, a ja rozglądam się jak głupi, bo i widok z poziomu autokaru inny i nie muszę prowadzić, więc mogę dłużej niż ułamek sekundy oko zawiesić w krajobrazie.

Po drodze zabieramy jeszcze kilka osób ze Śląska, które czekają na nas przy jednej ze stacji i już autokar wysadza nas w Jurkowie - witaj wesoła przygodo!

Ani odległościami ani przewyższeniami trasa nie zachwyca lecz...

Lecz nie o dystans czy wysokość nam chodziło, ale o wspólne zamanifestowanie patriotyzmu, pobycie razem, pośpiewanie, pokosztowanie nalewek... i ten plan został zrealizowany w 125%!

Zobaczcie sami. Zdjęcia oczywiście cokolwiek pomieszane, jedne są z mojego Hammera inne z mojego Olympusa, część od Aneczki część od Orlany. A dla ch... znaczy wuja Googla, zamieszczanie zdjęć w kolejności zaznaczania to zadanie o niewyobrażalnym stopniu komplikacji... ale coś tam, coś tam fotonarracja jest w miarę chronologiczna. 

Na szlaku - Wiesław - Orlana - Aneczka - ja

I oto kolejny kawałek Głównego Szlaku Beskidu Wyspowego pod naszymi stopami.

Takie sterty wiatrołomów zawsze wskazują że podchodzi się już w wyższe partie góry

Błocking... lecz nie tylko - pierwszy lód w tym sezonie!

Jak  by powiedział Kotula: "cieszy oko poety, smuci oko leśnika" - wypasu owiec zaprzestano tu klika dziesięcioleci temu, dziś Ćwilin zastraszająco szybko zarasta - jeszcze kilka lat i trzeba będzie i tu wieżę widokową budować...


Walka z wiatrem... zapewniam Was że nie jest lekko!

I tu wuj pomieszał chronologię, no trudno, więc do tej flagi jeszcze wrócimy.

Tajemniczy szczyt na południowy zachód od Ćwilina

Gorc

Gorc a dalej Lubań

Baba Góra

Tatry

I znów "ludzka" narracja - czyli my na szczycie



popas i

popij

Cala nasza grupa

i tu tak samo, ale zdążyłem już obiec i stanąć koło Aneczki

I znów chronologia poległa w starciu z "inteligentnym" skryptem Bloggera





Tu schodzimy z żółtego szlaku i wędrujemy już prosto do Kasiny, gdzie czeka na nas autokar







Śnieżnica - drugi z "cycków"... - jak ktoś nie wie skąd "bar pod cyckiem" - to już może się zacząć domyślać


I jeszcze tylko posiłek w Karczmie Dębowe Wrota

A że nic nie dzieje się od razu, przeto odczekać ciut trzeba było, co skrzętnie wykorzystałem na rekonensans




A księżyc przyglądał się naszemu powrotowi.


I tyle, przygody... wracamy, do Mielca... po czym sił starcza nam tylko do ogarnięcia zdjęć, wrzucenia co nieco na insta czy fejsa, kąpiel i nawet kolacja jest zdawkowa. Rano Aneczka odwozi mnie do Tarnowa.











17 komentarzy:

  1. Tak konkretnie to Piłsudskiego odesłano do Warszawy 10 listopada, a 11 listopada przejął władzę nad wojskiem z rąk Rady Regencyjnej. Oczywiście i jedno i drugie z punktu widzenia Galicji było zupełnie bez znaczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czy siak - z pociągu wysiadł, Rada mu kompetencje przekazała, wpierw te potem inne i ... nadal niewiele z tego wynikało! Akurat dla Galicji miało to znaczenie, gdyż Piłsudski właśnie w parciu o zabór austriacki zamierzał działać.

      Usuń
  2. Beskid Wyspowy budzi we mnie wiele skojarzeń i wspomnień. A najbardziej pamiętam masakryczne zakwasy od włażenia i złażenia na te pojedyncze szczyty. Przynajmniej Ćwilin nie jest aż tak męcząco pojedynczy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest, tyle ze idąc np na Śnieżnicę schodzi się w stosunkowo wysoka przełęcz, więc i podejście mniej męczy. Taki jego wyspowy urok ;)

      Usuń
  3. Świetna fotorelacja! Uwielbiam góry, odkrywanie nowych miejsc i kontakt z naturą to coś co uwielbiam :) Rewelacyjny wpis, piękny i inspirujący!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzięki.
      Tak góry to specyficzne miejsce, te nasze bardzo obłożne turystami jeszcze tego nie dają ale dalej na południe Karpatami trafić można miejsca gdzie cały dzień wędrówki oznacza spotkanie jednej dwóch osób na szlaku i wtedy to już faktyczne jest TEN klimat!

      Usuń
  4. wg mnie ten tajemniczy szczyt to może być Szczbel, tylko on jest na zachód. Sprawdź sam co to moze być:
    https://www.udeuschle.de/panoramas/pans/email/20211120_164520_065_85_117_21_94_0002.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Wielki Chocz, już za granicą.

      Usuń
    2. Kurcze, faktycznie i idealnie SW. Zbyt bliską odległość ustawiłem, a ten Chocz to prawie 90km; teraz widać lepiej: https://photos.app.goo.gl/Z7WazYHrk1pDowg89

      Usuń
  5. Miłego świętowania!
    Wspaniałe panoramy górskie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne świętowanie na Szlaku Beskidu Wyspowego.
    Z komentarzami jestem (nie tylko u Ciebie) na bakier ale czytam każdą Twoją relację.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle jestem "do tyłu" nawet z czytaniem. Ale powoli odrabiam.

      Usuń
  7. Można swiętować i na szlaku ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie ważne, jak było z tą niepodległością, ważne, że można było poświętować. W fajnym towarzystwie, dużej grupie, przy pięknej pogodzie. To jest chyba najważniejsze :-). Ja ostatnio też ogarniam pociągi, bo nie mam auta i muszę przyznać, że to wychodzi nie najgorzej - zarówno cenowo, jak i organizacyjnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - Gdyby jeszcze wróciły połączenia lokalne, to było by już coś, ale tych lokalnych bardzo brakuje, albo wręcz zlikwidowano linie.

      Usuń