"Skazani na rower" to świetna, bardzo silna grupa rowerowa z Dębicy. Do tego ma naprawdę fajne i ciekawe pomysły na trasy. Umawiamy się na dworcu w Dębicy i od razu komedia pomyłek. Ja i Ania czekamy przy wejściu na dworzec - raniutko pojechałem po Nią do Mielca i zjechaliśmy do Dębicy, parkując samochód na półdzikim parkingu przy stacji kolejowej - a reszta Korby dojechała koleją, więc czekają przy wyjściu na perony ;) Ale nic to! Jakoś się zwiadujemy o sobie wykorzystując życzliwość innego rowerzysty - który poinformował nas o grupie czekającej po drugiej stronie budynku. Czyli w zasadzie od razu możemy przystąpić do akcji - oczywiście po wcześniejszym zrobieniu zdjęć (przy wyraźnym niezadowoleniu panów SOKistów - którzy z wyżyn swej inteligencji widzieli w nas zapewne terrorystów, handlarzy narkotyków i/lub grupkę wichrzycieli i chuliganów).
A potem zaczyna padać... czy komuś to wadzi? Nam nie? Jedziemy dalej, zresztą dla mnie wycieczka już i tak dobiega końca - mam drugą zmianę i nie bardo zdążę dokręcić wszystko do końca, więc muszę urwać się już w Pilznie. Boli, ale trudno.
Reszta ekipy w Pilznie śmiga do Taurusa na obiad - w sumie, już kiedyś pisałem że może wystrój Taurusów nie rzuca na kolana, za to wyżera mega pyszna i zasobna w to co rowerzystom potrzebne. Niestety dla mnie to już czas pożegnania - jeszcze myślałem że Łukasz pokieruje nas na tego Taurusa między Pilznem a Tarnowem - to wtedy miał bym bonusowo prawie pół godziny. Ale niestety wybrał tego przy drodze do Jasła - tu już czasu mi może nie starczyć. Musze jechać.
|
Pilzno |
|
W drodze na Tarnów
|
Muszę przyznać że opatrzność całkiem nieopacznie sprawiła że wieje ze wschodu na zachód. Dla reszty wycieczki to nie jest dobra wiadomość, bo miejscami będą musieli dymać pod naprawdę spory wiatr. Dla mnie to jednak sytuacja wymarzona - praktycznie cały czas kręcę z prędkościami w okolicach 30 km/h i to bez większego zmęczenia, pozwala mi to nie dość że na zakupy przed pracą, to jeszcze i na solidny posiłek kebabem u Mustafy
|
Onże lokal wyżej wzmiankowany - kebsik się robi, mam kilka minut na odpoczynek. Nie siadam żeby się nie rozleniwić.
|
A potem do pracy - i już przez messengera kontakt z Anią i z resztą grupy i wrzucanie zdjęć na Fejsa i masa zabawy i relacje z tego jak wracali i o tym jak Ania zadzwoniła po szwagierkę żeby ją zwiozła z drogi - szaleństwo tej dziewczyny dorównuje jej urodzie! Chciała wykręcić pętelkę a potem jeszcze wrócić na rowerze do Mielca! Na szczęście jej mądrość w niczym nie ustępuje urodzie i szaleństwu więc w porę zreflektowała się że to całkiem bez sensu i zadzwoniła po wsparcie. A chciałem Jej zostawić kluczyki żeby wróciła do domu Skodą... ale wiecie... Ambicja dorównuje trzem pozostałym...
Za to ja na drugi dzień miałem po ten samochód podjechać - ubrałem się ładnie, poszedłem przez miasto, kupiłem pyszne ciacha... dojadę, wysiądę, wezmę samochód, pojadę do Ani, naciągnę Ją na kawę, zjemy po ciachu, czy tam po dwa... wrócę do domu i znów na drugą zmianę do pracy. Ha... nie tak prosto - już na dworcu orientuję się że nie mam kulczyków od samochodu!!!! O Żesz, o Q... !!!!
No nic - wracam do domu, szybko biorę kluczyki i... na dworzec jadę już rowerem, bo bym na piechotę nie zdążył. Przypinam maszynę, wpadam na dworzec i ... pociąg opóźniony o... ileś tam, sami nie wiedzą ile! Czy ktoś coś w ogóle wie? Wygląda na to że nikt, nic nie wie. Czkam pół godziny... nadal, czeski film!
Siadam na rower - wracam do domu, zostawiam ciacha, przebieram się na sportowo i kręcę do... Dębicy! (nawiasem pisząc w nawiasach, całkiem fajna trasa - choć wolał bym się nią cieszyć, a nie przez nią gnać!) - zapinam bagażnik, mocuję rower - na dojazd do Aneczki nie ma już czasu, śmigam do domu - powiedzmy na pograniczu przepisów... i praktycznie od razu (zostawienie roweru i bagażnika, zmiana przepoconych ciuchów, zabranie plecaka z ekwipunkiem do pracy) jadę zarabiać na kolejne rowerowe przygody.
Dobrze się czyta. Masz duszę nastolatka.
OdpowiedzUsuńBa... starcze zdziecinnenie ;)
UsuńWitaj Macieju.
OdpowiedzUsuńFajna wycieczka rowerowa.
Lubię twoje okolice, choć znam je z twoich opisów.
No i wiele sie zmieniło, bo kiedyś skazańców wożono kinitkami, a teraz jeżdżą sobie rowerami.
Pozdrawiam.
Michał
Znając ich aktywność, to faktycznie skazanie na rower ;) A tereny piękne, to prawda.
UsuńNie tylko dusza nastolatka, ale fantazję i potencjał fizyczny też.
OdpowiedzUsuńMimo wieku, nie chwaląc się, ale nie narzekam na kondycję i sprawność fizyczną.
Usuń"Hmmm - pierwszy raz coś takiego widzę"- na 99% to przepławka
OdpowiedzUsuńPrzepławka to pewne, ale w takiej formie pierwszy raz
UsuńHmmm wygląda na klasyczną przepławkę komorową, chyba najczęściej w Polsce stosowaną. Ale zacząłem szukać i JEST, Ciekawa sprawa, nie spotykana masowo w polskiej hydrotechnicze, to przepławka typu "koryto obejściowe". Musze się tam wybrać rychło, chyba nawet służbowo, na jakiś przegląd albo kontrolę, żeby zobaczyć jeszcze w trakcie budowy.
UsuńTU jest opis i zdjęcia: https://wislokabezbarier.com/mokrzec-rzeka-wisloka/
Z rowerem to jednak piękne życie. Być skazanym na takie zakręcenie, to jednak radość.
OdpowiedzUsuńNa piechotę też jest super, ale rowerem można więcej w tum samym czasie.
UsuńNa rower zawsze można liczyć - to tak w nawiązaniu do sytuacji z PKP.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zawsze... no chyba że się nie ogarnia serwisu... a znam takich co im rowery padły w środku Niskiego na przykład i potem kilka godzin pchania by dotrzeć do samochodu, lub stacji kolejowej
UsuńMyślę, że każdy komu rowerowanie jest sercu bliskie ma coś ze skazanego na rower. I chociaż to brzmi poniekąd ostatecznie to niech trwa do końca życia albo dwa dni dłużej.
OdpowiedzUsuńMoja prędkość na rowerze oscyluje tak między 20-24 km zatem z całym szacunkiem ale Ty jesteś Struś Pędziwiatr.
Normalnie jak jedziemy to też nie szaleję - nie jestem szosowcem, ale turystą rowerowym. Interesuje mnie poznawanie miejsc i przygoda a nie wynik sportowy - Ale dobrze jest mieć zapas mocy na takie właśnie okazje.
UsuńSpotkałam kiedyś grupę rowerzystów z Tarnowa w naszej Birczy, przywiózł ich duży bus, nazwy grupy niestety, nie zapamiętałam; wspinali się potem po serpentynach jak długi wąż; takie wyczyny budzą mój podziw, respekt, bo to wielki wysiłek.
OdpowiedzUsuńHmmm Sokoły, albo Bike-Time, w Bikersach czy w Korbie sam działam aktywnie więc bym wiedział o ich akcji.
UsuńNarobiłeś mi smaka na kebab. Przydałoby mi się coś na wzmocnienie i pocieszenie, bo dzisiejszy trekking to była jedna wielka klapa...
OdpowiedzUsuńSporo macie tam w okolicy pasjonatów rowerowania. Organizujecie sobie tylko wycieczki lokalne, czy też wybywacie w bardziej odległe tereny?
A różnie, różnie - lokalnie, a raz na jakiś czas w Biesy, albo w Niski lub Sądecki. W planach jest Jura, Podlasie, Pomorze i "ściana zachodnia". Niestety wszystkiego na raz się nie da.
UsuńFajnie. Nie kojarzę, żeby podobne grupy były w moich rodzinnych stronach. A może po prostu nie byłam zbyt dobrze zorientowana. Mam wrażenie, że czasami bez znajomości bardzo ciężko dostać się do takiej grupy. Teraz na przykład szukam podobnych grup trekkingowych tutaj na Majorce, ale nie mam pojęcia jak się za to zabrać. Znam jedną, ale oni chodzą w tygodniu, a ja niestety nie mam tyle wolnego czasu, żeby zabrać się z nimi. Fajnie by było od czasu do czasu powędrować w jakimś towarzystwie :D
Usuń