wtorek, 10 listopada 2020

W poszukiwaniu bezludnej wyspy, czyli - rodzinnie na pontonie.

Byłem już solo na kajaku, byłem z Bikersami, byłem z Aneczką i byłem z Miłoszem, byliśmy z chłopcami na pontonie, no to pora z Aneczką i chłopcami na pontonie. I to z jakimi chłopcami. Mikołaj z nami  nie płynie, ale za to płynie Bartosz! Jak dla mnie dodatkowe wyzwanie.



To ju drugie podejście do tej przygody, wcześniejsze zmyło się w deszczu. Szkoda, ale trudno, ja nie rezygnuję nigdy, a z tego co zdążyłem już Anię poznać, Ona też nie ma w zwyczaju  odpuszczać. Za tydzień, pogoda jest idealna, nie za gorąco, słonecznie, lekka bryza...jedziemy do Chorwacji... Znaczy do Jurkowa i na "Chorwację" - pisałem o miejscu już kilka razy, nie ma sensu więcej.
Papierologia, szkolenie - to także już opisywałem i w końcu... płyniemy! 


Spływ jest popołudniowy i tak dobrze że udało mi się na zasadzie starego stałego klienta załatwić ponton i transport - bo akurat weekend i akurat piękna pogoda i akurat duże obłożenie i akurat wcześniej z różnych przyczyn odwoływałem, rezerwowałem i znów odwoływałem... Szaleństwo było! Ale było i się przebyło - a wspomnienia pozostają! Trzeba walczyć do skutku... pozytywnego skutku! 



Za to jednak nie musimy się śpieszyć! W przeciwieństwie do spływu z Mikołajem i Miłoszem, mamy dość czasu, by sobie rozpalić ognisko, na kuchence ugotować kawę, pobawić się na kamieńcu. Ba nawet przybijamy do bezludnej wyspy i bierzemy ją w posiadanie!  Jest czas porzucać kamieniami, potrenować używanie krzesiwa, pogadać trochę o metodach survivalowych. Dużo czasu jest. Lecz przede wszystkim jest to czas dla nas! Żeby sobie pobyć razem. 


Pomysł z wykorzystaniem pontonu jako szałasu/wiatro i słońcochronu jest mój autorski - nigdy wcześniej nie widziałem tego patentu - ale wpadłem na niego nie wtedy, ani nawet nie wtedy gdy płynąłem z Mikołajem i Miłoszem - wpadłem nań wiele lat wcześniej, w całkiem innych okolicznościach. 

 

Jako sternik tej jednostki muszę kolejny raz wyrazić zachwyt załogą -  mimo że w tym składzie płyniemy pierwszy raz, to nie dochodzi do żadnych wypadków, najmniejszych nieporozumień, wszyscy są odpowiedzialni i wykonują polecenia. Szczególne wyrazy uznania dla Bartosza - bo był najmłodszy w ekipie, a zachowywał się jak dojrzały wodniak! Brawa Chłopie! 

A tak wyglądamy z perspektywy ryby.

 Ognisko płonie, kiełbaski skwierczą, kawa już się dopija... fajnie - ale niestety wszystko ma swój kres. Musimy płynąć dalej - daleko  nie mamy, w końcu to ostatni spływ tego dnia, więc tylko do Zakliczyna. Tam zdajemy sprzęt. i piechotą idziemy na autokar - tu niestety trochę żółci muszę na organizatorów wylać - ja rozumiem wszystko, ale niektórzy spływowicze JUŻ czekali na transport gdy z Jurkowa wypływały kolejne kajaki. Tak się nie robi! Dwie godziny czekania na transport jest trudne do akceptacji


Takie "drobne" memento - Tablica "Uwaga Wiry" a na kamieniach postawione znicze... pewnie się domyślacie co oznaczają - takich miejsc w czasie naszego spływu były trzy... Trzy osoby zginęły w nurtach Dunajca, tylko na tym odcinku i tylko w ciągu dwóch tygodni!
Pamiętajcie - z Dunajcem żartów nie ma!


ps. Po tym spływie na mapach Googli przybył nowy punkt - ciekawe czy znajdziecie? Stawiam kawę za poprawną odpowiedź.


26 komentarzy:

  1. Przyjemnie, rodzinnie, bez nie wiadomo jakich atrakcji, po prostu normalnie, a jednak nadzwyczajnie - chłopcy jeszcze długo będą wspominać tę wycieczkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, żadnego nowego punktu na mapie nie widzę, podobnie na twoim profilu "lokalnego przewodnika", Może Google jeszcze go nie zatwierdził

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatwierdził i jest widoczny. Sprawdzałem na innych niż Beskidnick kontach.

      Usuń
    2. przylądek Kaniewskich.
      Ale niestety widoczny jak wchodzę na twoje profil "lokalnego przewodnika". Jak wyświetlam Google maps tradycyjnie, to w tym miejscu jest szpilka "Plaża nad Dunajcem-Zakliczyn"

      Usuń
  3. A mnie się przypomniała wyspa z "Ddzieci z Bullerbyn" - ta, na której mieszkał zły baran Ulrik. Dobrze, że na taką nie trafiliście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta była całkowicie bezludna i jedynie ciut owadów tam mieszkało

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Bezludna wyspa coraz bardziej mi się marzy i to nie tylko ze względu na pandemię. Miło i rodzinnie spędzacie czas. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha - ja też bym sobie na takiej chętnie jaki czas pomieszkał.

      Usuń
  5. Witaj Macieju.
    Pewnie wielu z nas w młodości szukało bezludnej wyspy. Bardziej byłem zainspirowany Juliuszem Verne i jego Tajemniczą wyspą, niż Dziećmi z Bulerbyn. Byłem na takich wyspach na Odrze, jeziorze Wdzydze, czy Wolsztyńskim.
    Grunt to ponton i bon ton.
    Pozdrawiam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne - byle był sprzęt i fantazja - yo przygody same się znajdą.

      Usuń
  6. Fajny patent ponton jako parasol, z kajakiem średnio to wyjdzie ;)

    Chyba już wcześniej pisałem - logistyka od drugiej strony (znaczy z perspektywy wypożyczalni) jest ciężkim tematem. Nie da się fizycznie, bez ponoszenia dużych nakładów finansowych, uniknąć czekania. Wszystko jedno czy będzie to na starcie, czy na mecie. Znaczy da się ale wtedy wypożyczenie kajaka nie będzie kosztowało 70-80zł ale 2-3 razy tyle... No chyba że tego dnia płynie jedna grupa trzymająca się razem, bo sytuacje kiedy między pierwszą a ostatnią załogą są 2h różnicy jest normą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rozumiem wszystko - ale jednak można by wyznaczyć konkretne godziny i wtedy kto się będzie śpieszył to niech czeka, spóźnialskim dołożyć opłaty specjalne, a reszta będzie zadowolona.

      Usuń
  7. Kawy się nie napiję, bo żadnego nowego punktu na mapie nie widzę, ale relację przeczytałem z zaciekawieniem. Jak zawsze świetnie napisana. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Też chciałabym się znaleźć na takiej bezludnej wyspie, bez ludzi, internetu, telefonu i wszystkich tych wiadomości PILNE. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co za problem? kilka jest na Dunajcu, sporo na Solinie, Na Odrze i Wiśle to już naprawdę dużo.
      Wybierz którą chcesz - ja Ci zorganizuję pobyt w dobrym namiocie i transport.

      Usuń
  9. Ale się Aneczce poszczęściło, sami faceci wokół. Ciekawe czy częściej się cieszy czy narzeka ha ha ha. A pontonowa wyprawa super i na pewno niezapomniana. Jesień Was trochę "przyhamowała" czy nadal wiecznie w drodze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania jest niesamowita - wracamy często już po zmroku, środek gór, las, błoto po kolana, marne światełko czołówek... a Ona Uśmiechnięta, wesoła... czuje przygodę. To samo na kajakach, pontonach czy rowerach. Ani nie sposób zniechęcić.

      Usuń
  10. Te duże zdjęcia są dużo lepsze. Poprzednie były za małe.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można było powiększyć, ale dostosowuję format do tych którzy czytają na tablecie lub smartfonie.

      Usuń
  11. Ekscytujące i zabawne historie o twoich zajęciach podczas pływania kajakiem na odległej wyspie ...
    Myślę, że ja też tam byłem :).
    Pozdrowienia z Indonezji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrowienia - ale raczej na tej wyspie nie byłeś... No chyba że... ale wątpię ;) Pozdrowienia z Polski.

      Usuń
  12. Fantastyczna pontonowa wyprawa. Ania to świetny kompan do wszelakich wojaży.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak - dziewczyna jest NIESAMOWITA i ufam jej w 100%. Do tego ma naprawdę duże doświadczenie turystyczne.

      Usuń