I już widzę te spłonione, spanikowane, lub niezdrowo podniecone oblicza... Ale przeczytajcie tytuł jeszcze raz! Prawda że jest różnica?
Tymczasem małastowanie to tłumaczenie anglosaskojęzycznego terminu "malasting" - w/g Wielkiego Słownika Wolapiku i Slangu (wydawnictwo The Cambridge&Yale Pseudoscience Uniwersity) znaczy: "radosne babranie się w błocie, i przeganianie po chaszczach w rejonie Małastowa i Magury Małastowskiej".
I tak właśnie było!!!
Były podjazdy, zjazdy, błoto, dużo błota, były chaszcze, podrapania, kurz, pot, kąpiele w górskich strumieniach, miejsca tak piękne że zapierały dech, podjazdy tak męczące że dech odbierały i radość po prostu zaje....a!
No ale zobaczcie sami, i wiecie, jak jadę sam, to cykam fotek wiele i na temat, a jak z grupą, to niestety muszę nadążać, więc wiele z miejsc które zasługują na pokazanie, po prostu na zdjęciach nie mam. Z drugiej strony, nie musiałem być zamykającym, więc miałem ciut więcej czasu dla siebie, choć Bogiem a prawdą, ekipa była naprawdę mocna i nawet nie musząc dbać o nikogo innego, musiałem dbać by nadążyć i nie zginąć w dziczy.
No ale nic to, zobaczcie sami:
No więc, zjeżdżamy się, rozpakowujemy, szykujemy, zbieramy, po chwili dociąga grupa Grybowska (Jeju co za ekipa!!!! - zaszczyt być pośród ich znajomych) Jakaś kawka, coś na ząb i już jesteśmy na trasie... Ale wpierw wspólna fotografia
Wpadamy do miejscowego sklepiku, coś do picia, krówki z Ukrainy (dobre nie powiem) kilka minut w cieniu i jedziemy dalej.
Przed nami Regietów.
Aż docieramy do przełęczy między Jaworzyną Komańczacką a Beskidkiem i stamtąd wzdłuż rzeczki o nazwie... Rieczka zagłębiamy się w terytorium słowackie.
baden baden pod wodospaden...
podobno to nawet zdrowe...
Nie nie w Beskidzie Niskim, tu czeka nas powtórka z rozrywki, czyli:
szutering, błocking, wyryping, chaszczing... z racji zmęczenia do oferty rozrywek nieco na krzywy ryj zostaje też dopisany wywrotking.
(OSW, to Ośrodek Szkoleniowo Wypoczynkowy) Dawniej było tu jak by bidniej, ciszej i bardziej tutejszo - teraz prawie warszawka pełną gębą (to nie jest komplement). Ale piwo Łemkowskie - znakomite!!! Papu zresztą też. Ja sobie zamówiłem zupę gulaszową i to było prawdziwe "gulash kanone" - dało powera na resztę trasy.
Tak zgadliście, znowu w lasy, znowu w błota, w zarośla, w koleiny, w zastoiska, w kałuże, w szutry, kamienie i korzenie...
A potem, już "nasza" chatka. Kasiula obcina kłaki mi i Markowi, szykujemy grilla, kawusia, piwko, przerzucamy się zdjęciami, planujemy trasę na jutro i...
Dzwoni do mnie Mikołaj! "Tato musisz przyjechać. Miłosz roztrzaskał się na hulajnodze!"
Rany!. No jak ja przyjadę, już dwa piwa wypiłem, licząc to co po drodze będzie cztery, cała reszta ekipy także - tu na miejscu nikogo nie ma - dzicz to prawie zupełna. Mówię mu że musi ogarnąć sprawę sam - jest pełnoletni, doskonale Go rozumiem, ale po prostu nie ma wyboru! Nie jest opiekunem prawnym ale jest opiekunem faktycznym i po prostu może to zrobić - zrobił to! Był z Miłoszem, załatwił wszystko w szpitalu, ogarnął całą sprawę, spakował, zadbał - jest wielki!
Ale z planów na jutro nici - wracam. Zaraz rano.
Ps. Skończyło się na złamaniu kości oczodołu - ale już wszystko ok - choć wyglądał nieciekawie... były konsulatcje u okulistów, neurochirurgów i "twarzoszczękowców" ... twarda z Miłosza sztuka - ma to po mnie! Nie dał Dobry Bóg rozumu, ale przynajmniej twardy łeb dał... zawsze to lepsze nić nic ;)
No i tak się pięknie czytało... A tu takie fatalne zakończenie. Miłoszowi życzę szybkiego powrotu do zdrowia. I do urody męskiej również.
OdpowiedzUsuńWyprawa niesamowita!
już nie ma śladu. Ale szkoda mi tego drugiego dnia, objeżdżali Bartne...
UsuńNo to ucałuj go ode mnie w czółko. A Bartne poczeka na inną okazję.
UsuńOburzył by się to czternastolatek - musie do tego dorosnąć.
UsuńRadocyna!! Uważam tą dolinę za najpiękniejszą w całym Beskidzie Niskim. Byłem kilkukrotnie i raz nocowałem w OSW, ale faktycznie wyglądał wówczas jakby przyjaźniej. Czy coś się buduje powyżej OSW (tj w kierunku granicy)?
OdpowiedzUsuńJest piękna, to fakt - zabudowuje się coś na Regietowie - ale tu też co nieco powstaje - niestety to zachęta nie dla turystów, ale dla buractwa.
UsuńWitaj Macieju.
OdpowiedzUsuńCiekawa wędrówka i wiele w niej moich klimatów.
Wolę jednak przyjemniejsze zakończenia.
Trzymam kciuki za Miłosza.
Gdy patrzę z balkonu jak dzieciaki śmigają na hulaknogach, to mnie ciarki przechodzą.
Pozdrawiam.
Michał
Ano ja też wiecznie porozbijany - z jednej kontuzji wychodzę w drugą wpadam - to nic, ale gorsze jest to że w czasach koronawariactwa, jakiekolwiek leczenie szpitalne to udręka.
UsuńA klimaty jak najbardziej twoje.
Uwielbiam te tereny Beskidu Niskiego. Zazdroszczę wycieczki. Pewnie nie dałbym rady takich szlaków przejechać, w tym roku kondycja fatalna...
OdpowiedzUsuńByło wymagająco - a nad kondycją popracuj i na fejsie obserwuj stronę Korba Tarnów - na pewno znajdziesz coś dla siebie, i może w przyszłym roku pokręcisz z nami?
UsuńNajbardziej oryginalne są drzwi do nieistniejącej już wsi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jest ich wiele, jak wiele jest nieistniejących miejscowości.
UsuńBeskid Niski to takie moje marzenie wędrówkowe. Niestety jest daleko i nie mogę rodziny namówić na wyjazd w tak dzikie tereny. Fascynuje mnie historia tych regionów. Trochę czytałem o tym i bardzo chciałbym zwiedzić ten region. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSkorzystaj z moich podpowiedzi: Potrzebujecie dwóch dni. Nocleg w Małastowie idziecie na Magurę Małastowską (jest schronisko), a na drugi dzień na Magurę Wątkowską przez Bartne (Bacówka) - ledwie liźnięcie ale owocne.
UsuńBa... i tak połowy ciekawych miejsc w lasach nie sfotografowałem,bo się dało
OdpowiedzUsuńZłamanie kości oczodołu brzmi okropnie, nawet nie myślałam, że coś takiego może się przytrafić. Dziw bierze, że nie zdiagnozowano wirusa :). Niech "twardziel po Tatusiu" szybko wraca do zdrowia.
OdpowiedzUsuńFajna ta Twoja ekipa i wyjazdy, chociaż czasami lekko przypomina survival to i tak lepsze to niż nuda i gładkie asfaltowe ścieżki.
Po czterech dniach już był OK - gdyby nie covirek to pewnie miał bym Go w domu, a tak to wszystko przeciągało się z racji na wymazy i ich badanie.
UsuńTakich chaszczów to ja kruca fux nie widziałam od czasów wycieczki z Niedzicy na Żar spiski. Boże co joooo się nasyczoło jak przez te chasce szłom. Wyryping też był boski, jak trzeba było z tego żaru zejść. I znowu chaszczing był. Pięknie się na dupie jechało z tej góry... Prosto do samego Dursztyna słuchajcie Ludkowie :) no uwielbiam ten szlak.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A na zdjęciach są tylko te łatwiejsze odcinki, tam gdzie było naprawdę gęsto zdjęć nie robiliśmy.
UsuńBłocking i chaszczing będziecie potem najlepiej wspominać :)
OdpowiedzUsuńBrawa dla Mikołaja i Miłosza.
O tak - jest co wspominać
Usuń