czwartek, 5 października 2017

Zwiernik - Krasowka - Kokocz i ... bieg przez paryje.



Dziwny przebieg prawda?

A było to tak.
Mikołaj miał zbiórkę starszoharcerską w Parku strzeleckim, a my postanowiliśmy wykorzystać słoneczna pogodę i zażyć nieco przygody. tym bardziej że sadzimy się do rajdu na Halę Łabowską a tam podejście spore i Marzenka chciała sprawdzić jak dobrze idzie jej wspinaczka - moim zdaniem idzie jej naprawdę świetnie. Całego dnia nie mieliśmy, ale kilka swobodnych godzin, więc zaproponowałem to co już wiele razy. Zwiernik - Krasówka - Kokocz. Podejście jest spore, można się sprawdzić, widoki ładne, trasa bez niespodzianek i wariactwa. Ot dobre miejsce na rodzinny wypad połączony z łazikowaniem.
Sam oczywiście bylem tam wcześniej.

 Zwiernik Kościół pod wezwaniem św. Marcina
tu więcej zdjęć w tym wnętrza, do których mi się kolejny raz nie udało dobrać.

A potem śmigamy drogą 
i lasem
 A w lesie jak to w lesie - tną ile wlezie...
Wiadomo tną bo potrzeba drewna - tylko że gdyby zaprzestano wycinki w "puszczy" Białowieskiej - czyli pozyskiwania tego co jeszcze da się uratować z zaatakowanego drzewostanu gospodarczego, to w innych miejscach trzeba by lasy wyciąć praktycznie do zera żeby zaspokoić zapotrzebowanie na ten surowiec! 
 czterolistna... ?
ale na szczęście ;-)

I dalej przez las, aż do grani, i granią z Krasówki na Kokocz.


 A tam jak zwykle w świetnym stanie piękna kapliczka na wierzbie.  

 I równie piękny widok na kotlinę tarnowska-sandomierską

Choć teraz jeszcze piękniej...

Liwocz - maleńkie światełko odbitego od krzyża słońca. 

A potem Miłosz zjeżdżając z masztu zawadził noga o widoczne pod masztem kotwy i rozharatał goleń dość szpetnie! 
Co gorsza apteczkę turystyczną dałem Mikołajowi na zbiórkę i nic nie miałem ze sobą w celu opatrzenia rany. Zaniosłem Miłosza do wiaty, zostawiłem p[od opieką Marzenki, a sam z Aura na łeb na szyję, przez paryje, błota, i strumyki, podszyt, runo i wszystko co lasy mają nam do zaoferowania z atrakcją główna w postaci ostrężyn pognałem w dół do zwiernika po samochód. Kliknijcie koniecznie znaczek z górami po prawej stronie mapki, wyświetli się wykres wysokościowy i zobaczycie jak karkołomna była ta akcja zbiegania po zalesionym zboczu.

ps. Rana powierzchowna, nogę ochroniły szczęśliwie długie grube turystyczne (Marzenka idealnie je dobrała) spodnie - wystarczył zwykły opatrunek i środek dezynfekujący ot tak na wszelki wypadek.  
Ale dla Miłosza nauczka, że każda wycieczka może się zakończyć źle jeśli człowieka poniesie brawura, endorfiny i przestanie uważać.   






25 komentarzy:

  1. Dobrze, że Miłoszowi nic bardzo złego się nie stało. Wszystko szczęśliwie się zakończyło.
    Bardzo fajna strona.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miał lekka nauczkę na zasadzie "żeby kózka nie skakała..." tyle że nadal jest niezwykle nieuważny, w sobotę omal nie rozbił głowy o ramę reklamy.

      Usuń
  2. Czasami człowiek troszkę po łebkach traktuje wyjście w teren, a tam wszystko może się zdarzyć, więc bodaj plasterek w plecaku, ale niech będzie:-) podobają mi się dróżki Waszego Pogórza, gdzieś prowadzą, lasami, polami, do wioseczek, i też je asfaltują:-) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mam, po prostu tym razem Mikołaj wziął apteczkę turystyczna na zbiórkę, a ja nie wyjąłem drugiej z samochodu.

      Usuń
  3. Czyli jednym słowem obeszliście całą Polskę i to zaledwie w ciągu jednego dnia. Szacunek! :))) Z Miłoszem jest tak, jak twierdził instruktor narciarski grany przez Kobielę "jak sie nie przewrósis, to sie nie naucys" :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenka na ten kształt też zwróciła uwagę. ;-D

      A Miłosz to choćby się zwywracoł dziesiotki razów to i tak sie nie naucy.

      Usuń
    2. Czyli to moja Bratnia Dusza:))) PS. To niech sie nie ucy, jak Mu z tym dobrze!

      Usuń
  4. Reasumując: Dobrze, że wszystko szczęśliwie się zakończyło, ale nauczka na przyszłość że apteczkę ze sobą warto mieć (zwłaszcza jak idzie się z dzićmi) nawet na wycieczce w podmiejskim parku. mam inne pytanie: podoba mi się ten używany przez Ciebie serwis Traseo. Czy można go "sparować" z Endomondo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia. Ale jest praktyczny - już wcześniej używałem Traseo - ale wtedy mi nie przypasował, był powolny, robił masę błędów, i na moim sprzęcie pracował słabo. Teraz Traseo ma aplikację uaktualnioną a ja nowy (już nie, ale kiedyś był) sprzęt i nie narzekam.
      Spróbuj przenosić pliki GPX powinny dać się czytać tu i tu, czyli trasy z Endomondo będą czytane w Traseo, a te z Traseo w Endomondo, ale sam tego nie sprawdzałem - na pewno Traseo i Navime można trasami wymieniać.

      Usuń
  5. Apteczkę noś i przy pogodzie. Na trasie nigdy nic nie wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne - to był całkowity przypadek, że jej nie mieliśmy.

      Usuń
  6. No to z przygodą, dobrze, że tak zakończoną. Jakoś tak sobie zawsze przypominam o potrzebie noszenia apteczki kiedy czytam o tym... a potem kolejne dreptanie i kolejny raz bez niej.
    Teraz jednak już pewnie będzie inaczej. Dzięki za relację i dużo dobrego Wam życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Ja zawsze apteczkę mam, jak robię wypad z kumplami to często jesteśmy niczym szpital polowy uzbrojeni w środki opatrunkowe ;-)

      Usuń
  7. Wiele różnych pzydrożnych kapliczek spotykam na swoich drogach. Są bardzo różne, jeśli chodzi o achitekturę.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce mamy ich rozmaitość i obfitość. Taka ilość kapliczek, figur i krzyży przydrożnych ciągnie się na południe przez Karpaty aż do Grecji. Na zachodzie już ich tylu nie widziałem.

      Usuń
  8. Taka piękna wycieczka i trasa a mogła się źle zakończyć. Dobrze, że tak się to wszystko zakończyło. Mam nadzieję, że nie zrobiliście Mikołajowi jakiejś bury. Jeszcze w domu miałam przykazane, żeby nie chodzić po żadnych budowach. A ja na okrągło to robiłam i przychodziłam z gwoździem w stopie. Każdy z nas robił przecież jakieś głupstwa.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwoźdź w stopę wbiłem sobie tego lata, podczas rozbiórki drewnianych palet na opał, przeszedł przez buty robocze (naprawdę solidne, dobrej firmy - a na butach się znam, bo trepologia to mój fakultet ;-) ).

      Mikołajowi za co? A Miłosz dość sam się strachu i bólu najadł. Niby nauczkę miał, ale mało skuteczną, bo za kilka dni omal nie rozbił sobie głowy o ramę reklamy.
      Za to tato miał okazje pokazać swoje blizny na nogach, rękach i tułowiu.

      Usuń
    2. Ha ha ha to z Taty musiało być kiedyś niezłe ziółko.
      Zastanawiam się czy dzisiejsze dzieciaki umieją łazić po drzewach i nie tylko, jak my w latach młodości? No, tak. My nie mieliśmy komputerów a przecież też nas wszystko interesowało.
      Miłej niedzieli:)

      Usuń
    3. Niestety, podejrzewam iż by sobie z "drzewingiem" nie poradzili, byc moze wkrótce łazenie po drzewach będzie uznane za sport ekstremalny ;)

      A blizny owszem mam... sporo się tego przez lata nazbierało,dobrze że te z twarzy zeszły.

      Usuń
  9. Masz bardzo ładne zdjęcia, szczególnie te górskie.
    Bardzo miła z Was rodzinka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie moje zdjęcia są ładne, ale góry są piękne.
      Dzieki w imieniu rodzinki ;-)

      Usuń
  10. Bardzo ładne pejzaże sfotografowałeś. I pogoda też dopisała.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Młody, to musi doświadczenia na własnej skórze zbierać. Ja pamiętam do dzisiaj swoje "przygody", które zaliczyłem dzięki brawurze i mniejszej wyobraźni. Dobrze, że wszystko zakończyło się tylko powierzchownymi obrażeniami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłosz jak na razie ma dużo szczęścia - co śmieszniejsze, starszy choć znacznie bardziej "dynamiczny" umie o siebie świetnie zadbać i nawet skaleczenie chyba nigdy większego nie miał.

      Usuń