Od razu zacznę z grubej rury żeby nie było wątpliwości. Wilno nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia! Nie zrobiło i już. To nie jest miasto w którym chciał bym żyć. Tak często wspominanej wielokulturowości wiele tam nie dostrzegłem, owszem w wielu miejscach są Polacy, język polski jest często słyszany, praktycznie wszędzie zrozumiany, ale to jeszcze nie wielokulturowość. Daleko Wilnu do Wrocławia, ba, daleko nawet do Lwowa, tak okrutnie stłamszonego czerwonymi łapskami.
Do tego Wilno jest... młode! Lubie gotyk, kocham romanizm, rozpływam się nad starożytnościami. gdzie tego szukać w Wilnie? Jakiś drobniutki gotycki zaułek? Kościoły to głównie rozbuchany barok, przytłaczający sztukaterią, ogłuszający formą i bijący po oczach złoceniami.
Można by sądzić że Wilno płaci cenę za swoją stołeczność... ba, ale wszak Berlin, Wiedeń czy Praga to także stolice.
Zapewne wielu z moich czytelników się właśnie srodze oburzyło, i chętnie wysłucham ich pretensji, ale zmieniać poglądów nie zamierzam. Wilno warto odwiedzić, naprawdę warto, ale kochać tego miasta bym, nie umiał i na pewno nie ciągnie mnie by tam wrócić, choć mnóstwa miejsc jeszcze nie zobaczyliśmy.
No ale wróćmy do tematu podrozdziału:
Wilno sakralne
Kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu w Wilnie
zwany także kościołem Paca.
iako z iego fundacyji erygowany y zdobny.
Portal
Wnętrze
Żyrandol
przęsło kaplicy bocznej
kaplica boczna, jedna z wielu.
transept
A potem szereg kolejnych kaplic bocznych.
Przewodniczka jest cudowna, pokazuje na maleńkie fragmenty, takie rodzynki, ciekawostki pośród białego stiukowego tsunami sztuki sakralnej.
Figura Jezusa.
Od samego początku sprawiał na mnie niesamowite wrażenie, w chwile potem przewodniczka oznajmia że posąg ma perukę z naturalnych włosów ludzkich...
Nie mam nic, przeciw pochówkom w kościelnych kryptach, ścianach czy pod progiem (jak w wypadku Paca, właśnie tu, w tym kościele), daleko mi do protestantyzmu
(wiecie że słowo "kościół" było złośliwie tłumaczone przez Protestantów jako wywodzące się od "kostnicy? - ale nie mam im tego za złe, bo pewnie jako reakcja na "kacerzy"), ale ciary na plecach mam, nawet teraz gdy patrzę na to zdjęcie.
Kaplica "rycerska" ze świętymi żołnierzami (tak wiem dla mnie to też oksymoron).
Wszak sam Pac z militarnego ludu się był wywodził i żołnierzem Rzeczypospolitej przez lata pozostawał...
Na końcu kaplica śmierci.
Takie barokowe "memento mori".
Bo wszak, czyż w rozbuchanej zmysłowości baroku nie jest łatwo zachłysnąć się życiem fizycznym, i zapomnieć o tej która swą egalitarnością zawstydza wszystkich rewolucjonistów świata?
Ale nie ma lekko.
Przewodniczka swój program ma, a ponieważ jest osobą solidną to postanawia go zrealizować - a to może znaczyć tylko jedno...
(swego czasu Ania z bloga "Świętokrzyskie Włóczęgi" nauczyła mnie słowa
"zadalacz" -
czyli ktoś kto gna naprzód, pośpieszając innych uczestników wycieczki.
No więc Pani Przewodniczka razem z Panem Pilotem nauczyli mnie co to słowo znaczy w praktyce ;-)
Ostra brama od zewnątrz
i od wewnątrz.
Akurat trwa nabożeństwo, polskie rzecz jasna...
wchodzimy do kaplicy, ale tylko tak ciut ciut odrobinkę, żeby bliżej;
"Panny Świętej, co jasnej broni Częstochowy
I w Ostrej świeci Bramie! Tej, co gród zamkowy
Nowogródzki ochrania z jego wiernym ludem!"
I w Ostrej świeci Bramie! Tej, co gród zamkowy
Nowogródzki ochrania z jego wiernym ludem!"
Tam wszakże zdjęć robić nie wolno i ... nie wypada.
Po drodze kolejny barokowy kościół św. Teresy - nawet nie wstępujemy.
Czeka nas łyk Prawosławia
Akurat trwa remont, ale i tak nie było by grama czasu na zwiedzanie świątyni z zewnątrz.
Już sama legenda o okolicznościach ich śmierci nastraja do zadumy nad tym jak daleko potrafi odlecieć hagiografia od realizmu...
Niemniej jednak...(zacytujmy kolejnego wybitnego Litwina, którzy wprawdzie urodził się na dzisiejszej Białorusi ale sławę litewskich kołdunów na cały świat głosił - czyli Melchiora Wańkowicza), zatem... nie mniej jednak "smrodek dydaktyczny" rozsiewają.
Wnętrze - niezwykłe! Doprawdy takiego ołtarza nigdzie indziej nie widziałem.
Brak tu klasycznego ikonostasu - wiąże się to z faktem iż cerkiew powstała jako swego rodzaju prywatne przedsięwzięcie bractwa Św. Ducha, czyli grona osób które za cel stawiały sobie przeciwstawienie się Unii Brzeskiej i które w postanowieniu wytrwały... aż do czasu... przyjęcia onej Unii ;-)
Zatem wnętrze jest po prostu unickie!
Celowo nie pokazuję środka świątyni, akurat z wycieczką trafiamy na moment wydawania wiernej relikwii trzeciego stopnia z krypty kryjącej ciała męczenników.
Obrzęd jest barwny i ciekawy, choć bardzo skromny i wyciszony, patrzę na niego z ukrycia, zdegustowany postawą turystów, bezobciachowo cykających zdjęcie za zdjęciem. Kilku Japończyków (tych mogę zrozumieć, inna kultura), sporo Litwinów i Niemców - na szczęście tylko dwóch Polaków (prócz naszej wycieczki nie było tam innych rodaków).
Cerkiew św. Trójcy i Klasztor Bazylianów
kościół św. Kazimierza
Charakterystyczna panorama Wilna - gdzie łeb nie zadrzesz, gdzie nie spojrzysz, tam zawsze jakaś wieża świątynna - zwraca na to uwagę także nasza przewodniczka.
miedzy nami mówiąc... to mnie cieszy, znaczy nie tyle to że Ona na to uwagę zwróciła, ale to że w Wilnie takie panoramy ponad dachami.
Kościół św. Trójcy
Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Wilnie
Pierwszy obraz Miłosierdzia Bożego, namalowany w 1934 r. według osobistych wskazówek
Sam jestem czcicielem, i mam absolutną pewność że przynajmniej jedną łaskę zawdzięczam właśnie... zaufaniu!
Bazylika archikatedralna św. Stanisława i św. Władysława w Wilnie
Musiałem chwilę odpocząć od tej przytłaczającej wielkością ściany bieli i obiektyw skierowałem na widniejące za świątynia Wzgórze Trzech Krzyży.
Klasycystyczna fasada
wnętrze także nawiązujące do świątyń greckich
A to już miejsce pochówku doczesnych szczątków św. Kazimierza.
Tu renesans jeszcze nie zdążył przepoczwarzyć się w barok.
Ale się starał...
Bardzo się starał...
kaplica jest wzorowana na "Zygmuntowskiej" z Wawelu.
Bazylika Archikatedralna stoi w miejscu prahistorycznej świątyni pogańskiej i faktycznie czuje się tu jak nigdzie indziej w Wilnie stygmaty czasu.
Cerkiew Św. Paraskiewy (Piatnicka)
Wkoło stragany z dewocjonaliami prawosławnymi.
Chętnie bym się rozejrzał, ale czas już goni, Marzenka z Chłopcami zostali gdzieś z tyłu, wkrótce minie mikroskopijny "czas wolny" wycieczka znów się zbierze, i pomaszeruje dalej.
GOTYK... rany w Wilnie uchował się jakiś gotyk!!!
i to pod jakim wezwaniem!
ukłony w stronę autorki Świętokrzyskich Włóczęg
bo oto
Kościół św. Anny
po litewsku
(Śy. Onos baźnyćia)
Niestety wnętrze rozczarowuje! - O ile fasada w stylu "gotyku płomienistego" naprawdę robi wspaniałe wrażenie, o tyle wnętrze jest szare i bezstylowe. Chyba nie jest to jednak wina ani samej świątyni, ani jej twórców ale kasaty zakonu Bernardynów, (do którego przez dwa bez mala stulecia należał), w ramach represji popowstaniowych (1864).
I tyle sakramentaliów wileńskich, następny post będzie o wileńskich pochówkach.
Poszedłeś na całość! Stiuki niesamowite. Teraz widzę, że nie za wiele obiecywałeś. Potęga.
OdpowiedzUsuńSkarżyska Ostra Brama podobna do wileńskiej, ale daleko jej do oryginału.
Nabieram ochoty na wycieczkę do Wilna. Niestety, z moich okolic nie organizują takich wyjazdów. Trzeba się samemu postarać.
Wypad ekipą do Augustowa i Wilno macie w zasięgu ręki, a przy okazji kilka ciekawych leśnych tras...
UsuńSporo tam tego.
OdpowiedzUsuńKurczę, nie jestem teraz pewna, ale coś mi się wydaje, że ten czerwony gotycki kościół pierwotnie był biały i dopiero potem go przemalowano na czerwono.
Raczej nie, to cegła. Ale... kto wie?
UsuńMoże coś mi się pomyliło.
UsuńBywa. Mi po jakimś czasie się miesza i muszę zaglądać w fotografie, bo bym androny wygadywał.
UsuńMasz prawo jak każdy lubić, czy nie lubić i nie nam z tym polemizować. Ostatni raz w Wilnie byłem w 2000 roku po odwiedzinach Polaków na Białorusi i w Katyniu. Katyń nawet jest wgrany na mój blog jako trasa historyczna, ale nie pamiętam w którym roku to uczyniłem, wiadomo tylko, że w sierpniu.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz byłem w sierpniu 1979 i to dwukrotnie w Wilnie oczywiście. Nigdy nie zapomnę tamtego spotkania z Polakami, wszak to był rok przed Olimpiadą w Moskwie. Te łzy radości ze spotkania, te śpiewy, tańce, a na koniec wychodząc z lokalu wszyscy głośno śpiewaliśmy Rotę, mimo możliwości pozamykania nas.
Może dlatego mam tak wielki sentyment do Wilna, lubię go i chętnie wracam, choć te powroty są po kilkunastu latach zazwyczaj.
Fotki rewelacja, taka sama relacja słowna, czyli doskonała lektura na kilka razy, bo tak to pokazałeś,że będę do tego wracał.
Teraz wiele się zmieniło, przewodniczka mówiła to samo co Ty. Nasiliły się drobnemale dotkliwe szykany względem Polaków, do tego Litwa przyjęła Euro i odczuwa się związaną z tym pauperyzację. Będzie o tym w kolejnym poście.
UsuńChyba czas pójść po okulary.
OdpowiedzUsuńCzytam.
Litwa, rozdział II - Wino, podrozdział I - Wino sakralne
I tak czekam na to wino, a tu same kościoły :( Po prawdzie są bardzo ładne, ale ja wolę mniejsze i skromniejsze.
Tam praktycznie sam barok, do tego w stylu jezuickim który słabo toleruję.
UsuńNomi przepraszam za zrobienie smaka ;)