czwartek, 24 września 2020

O tym jak mnie Ania po górach ścigała

Wiecie co? Ten post będzie inny. Po prostu NIC kompletnie NIC sensownego mi się nie klika na klawiaturze, niby początek jakiś wartki, może nawet humorystyczny a potem, flaki z olejem i słowotok a'la tow. Wiesław.

Dziewczyna mnie zauroczyła do tego stopnia, że po prostu pooglądajcie sobie zdjęcia z wypadu, a ja zacznę pisać o innych przygodach.


Zobacz trasę w Traseo
Wstaję skoro świt i jadę po Anię, dziewczyna jest prosto po nocnym dyżurze, ale na buzi ani śladu zmęczenia. W sumie to sam nie wiem kiedy nam ta droga mija. Wybieram trasę na Grybów żeby po drodze coś jeszcze poopowiadać o Pogórzach.

Stajemy w Rytrze na "dzikim" parkingu, mniej więcej 20 metrów od wejścia na szlak. Szybka zmiana obuwia, rozkręcenie kijków, sprawdzenie zawartości plecaków i ruszamy. 

Pomnik partyzantów

Mała Roztoka Ryterska.
Szybko się z Anią idzie, szybko i sprawnie. Po prawdzie to zaledwie początek drogi, ale już widać że Dziewczyna jest po prostu świetna.


Wkrótce dochodzimy do przystanku na ścieżce przyrodniczej, jest też jednocześnie mały schronik turystyczny. Można usiąść i odpocząć, tylko że my nie wymagamy odpoczynku, po prostu przystajemy coś jemy i zaraz idziemy dalej. Takie pierwsze przytulone zdjęcia, w rzeczywistości jednak trzymamy dystans. 

Rozdroże Zwornik

Taka przygoda. Już ruszaliśmy ze Zwornika w górę w kierunku Przehyby, gdy ujrzeliśmy stado rowerzystów mknące w dół, nawzajem wykorzystaliśmy swoją obecność do zrobienia zdjęć, przy czym pożyczając od Nich ich rowery i kaski, udało nam się wprowadzić nieco zamieszania na naszych grupach rowerowych. 
Z tego miejsca chcę tę ekipę mocno pozdrowić. 
 
Zaczyna się widokowa część wędrówki, zwarta ściana lasu została gdzieś poniżej. Wzniesienia które z poziomu Doliny Popradu jawiły się jako wysokie, teraz oglądamy z góry. 

Rozdroże pod Średnią Przehybą - jak łatwo dostrzec, bliżej nam już znacznie do Doliny Grajcarka, Jaworek i Szczawnicy, niż na powrót do Rytra. 

Kapliczka kurierów beskidzkich

I jej opis - warto przeczytać


Wkrótce docieramy do schroniska na Przehybie - obowiązkowa kawa i piwo na tarasie widokowym. Wszakże jednak widoki rewelacyjne nie są - przejrzystość jest mizerna i Tatr widać że nie widać.

Za to w samym schronisku, Ania przybija sobie pieczątkę na... ramieniu! Niesamowita dziewczyna, nie przyszło by mi to do głowy, ale jest świetną ilustracją tego jaka jest!

Wprowadza obowiązkowy zwyczaj leżingu - szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie praktykowałem (swoją drogą jakieś psie czucie kazało i zabrać poręczny turystyczny kocyk...) ale mając takiego anioła obok siebie, nie mam też nic przeciwko. Z radością dostrzegam też zazdrosne spojrzenia co poniektórych mężczyzn którzy nie mają takich partnerek.  

Nie zrobiłem zdjęcia jak szliśmy tam, ale za to mam gdy już ruszyliśmy w kierunku Radziejowej - to w zasadzie dokładnie te same punkty, więc mógł bym zmienić kolejność i nikt by się nie zorientował - ale wiece, blog to rodzaj pamiętnika, po jakimś czasie sięgam do bardzo archiwalnych postów i odświeżam sobie pamięć - w sumie było by głupio samemu siebie oszukiwać. 

Długa przełęcz - wieża na Radziejowej zamknięta... o jakie mi przykrości ;) 

Radziejowa... sam nie wiem jak - no jakoś tak zupełnie niechcący i w zasadzie przez przypadek albo w stanie pomroczności jasnej i covidozy bezobjawowej - przeniknęliśmy przez ogrodzenie...
Nie jest też prawdą jakoby weszliśmy na szczyt wieży, po tym jak Ania zniewoliła wdziękiem dokonujących ostatnich poprawek pracowników ;)
Oficjalnie nas tam na szczycie wieży wcale nie było... i nikt nam niczego nie udowodni ;)


Przełęcz Żłóbki

Niemcowa... Gdzieś po drodze ominąłem szlakowskaz na Rogaczach. A propos wiecie że ten szlak mężczyźni powinni pokonywać właśnie w takim kierunku a nie odwrotnym?  Nie wiecie?! Nawet nie wiecie czemu? No to posłuchajcie bo idąc odwrotnie facet wpierw zdobywa Niemcową a potem i tak wychodzi na Rogacza! Czy to nie oczywiste? 

Tu kiedyś była szkoła... 

Ci którzy znają te tereny wiedzą że to już koniec przygody, schodzimy do Rytra. 

Po drodze jeszcze przygoda z samotną staruszką, jej psami i kotami, a potem uświadamiamy sobie że jest już późno. Odzywa się głód. 
 
Zachodzimy do schroniska i... pupinizm zbitencjusz... jest 2 minuty po dwudziestej, kolacji nie będzie. W pobliżu jest jeszcze Willa Poprad. Wpadamy tam... no cóż, wielki świat, wieczorowe stroje, gajery,  menu kosmiczne, jakaś kuchnia dla ludzi którzy nie są głodni... A my jesteśmy głodni!!! Jakieś pierogi, placek ziemniaczany z gulaszem, zupa jakaś byle treściwa, pizza, kebab... a tu "skowronki marynowane w świetle księżyca" i inne dziwne rzeczy - nie znam jeszcze dobrze Ani, nie wiem czego się spodziewać, ale dziewczyna wyraźnie nie pała entuzjazmem, patrzymy sobie w oczy i... wychodzimy po angielsku. Idziemy do Żabki, kupujemy jakieś energetyki, zmieniamy buty, pakujemy się w samochód a potem... z myślą "zjemy coś po drodze" wracamy do domów. Jak łatwo zgadnąć, po drodze nic do jedzenia się nie trafiło...


Wkrótce robi się ciemno, Ania przysypia mi w aucie. Wiecie, śliczna długonoga blondynka, wdzięcznie wyciągnięta na siedzeniu obok, szum kół na autostradzie, magia prędkości, cicha muzyka sącząca się z radia... kto przeżył ten rozumie, kto nie przeżył ten... zmarnował życie!

Jedziemy do Dębicy, oczywiście mylę zjazdy i zjeżdżamy tym wcześniejszym, na Radomyśl! Ale ubaw! Dwa razy jadę tak jak jechaliśmy wcześniej rowerami! Tyle że samochodem to się nie bardzo tak daje, więc szukamy innej drogi i w efekcie... no cóż efekt jest taki że jesteśmy razem o wiele dłużej niż było to planowane. Ja się nie skarżę, Ania też, najwyraźniej nam to pasuje! To truizm, ale lepiej z taką dziewczyną się dziesięć razy zgubić niż z inną trafić prosto do celu.

16 komentarzy:

  1. Witaj Macieju.
    Bez względu na to, kto kogo pogonił, ważna jest wspaniała wycieczka i ciekawa trasa.
    Pozdrawiam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, trasa ciekawa, ale jeszcze ciekawiej jest móc nią prowadzić, tak piękną kobietę jak Ania.

      Usuń
  2. cześć. Już niedługo się tam wybieram z rodzinką, ale... na dwa dni z noclegiem na Przechybie. Czy wiesz na pewno, że wieża na Radziejowej jest już czynna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NA 125% byliśmy tam z Anią jakieś dwa tygodnie temu powtórnie - tylko mam takie zaległości że jeszcze nie zdążyłem napisać.

      Usuń
  3. Jakie miłe fluidy przesączają się przez ekran komputera:-)
    Zaskoczyłeś i mnie zdjęciem z rowerami, jak to? poszli z plecakami, a tu na rowerach? skąd? wynieśli na plecach? pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko Ciebie - wiesz jakie było zdziwienie na naszych grupach turystycznych i rowerowych jak takie zdjęcie dostali ;)

      Usuń
  4. Wycieczka ciekawa, pouczająca i do tego w miilym towarzystwie.... Czego chcieć więcej.....

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa wycieczka. O tej kolejności zdobywania szczytów nie wiedziałem ;-). Teraz mam zagwozdkę, bo w sierpniu byłem najpierw na Rogaczu a potem na Radziejowej(rodzaj żeński) i ponownie wróciłem na Rogacza. Na usprawiedliwienie powiem że potem poszedłem na Niemcową więc chociaż Niemcowa mi zostanie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tak to może być, byle nie iść od Niemcowej ;)

      Usuń
  6. Widać po Ani, że jest świetna. A po Tobie, że dla Ciebie najświetniejsza. Cieszę się :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest! A z następnych postów będzie to widać jeszcze bardziej. Dziś bał bym się ruszać na wyprawę bez Niej.

      Usuń
  7. Fantastyczna wycieczka. Też dałam się nabrać na te rowery.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, świetnie było. A jak widać przekonujący jesteśmy ;)

      Usuń
  8. Jakże dawno tu byłam! Miło powędrować z Wami.

    OdpowiedzUsuń