Wiecie co? Ten post będzie inny. Po prostu NIC kompletnie NIC sensownego mi się nie klika na klawiaturze, niby początek jakiś wartki, może nawet humorystyczny a potem, flaki z olejem i słowotok a'la tow. Wiesław.
Dziewczyna mnie zauroczyła do tego stopnia, że po prostu pooglądajcie sobie zdjęcia z wypadu, a ja zacznę pisać o innych przygodach.
Wstaję skoro świt i jadę po Anię, dziewczyna jest prosto po nocnym dyżurze, ale na buzi ani śladu zmęczenia. W sumie to sam nie wiem kiedy nam ta droga mija. Wybieram trasę na Grybów żeby po drodze coś jeszcze poopowiadać o Pogórzach.
Stajemy w Rytrze na "dzikim" parkingu, mniej więcej 20 metrów od wejścia na szlak. Szybka zmiana obuwia, rozkręcenie kijków, sprawdzenie zawartości plecaków i ruszamy.
Stajemy w Rytrze na "dzikim" parkingu, mniej więcej 20 metrów od wejścia na szlak. Szybka zmiana obuwia, rozkręcenie kijków, sprawdzenie zawartości plecaków i ruszamy.
Mała Roztoka Ryterska.
Szybko się z Anią idzie, szybko i sprawnie. Po prawdzie to zaledwie początek drogi, ale już widać że Dziewczyna jest po prostu świetna.
Szybko się z Anią idzie, szybko i sprawnie. Po prawdzie to zaledwie początek drogi, ale już widać że Dziewczyna jest po prostu świetna.
Wkrótce dochodzimy do przystanku na ścieżce przyrodniczej, jest też jednocześnie mały schronik turystyczny. Można usiąść i odpocząć, tylko że my nie wymagamy odpoczynku, po prostu przystajemy coś jemy i zaraz idziemy dalej. Takie pierwsze przytulone zdjęcia, w rzeczywistości jednak trzymamy dystans.
Rozdroże Zwornik
Taka przygoda. Już ruszaliśmy ze Zwornika w górę w kierunku Przehyby, gdy ujrzeliśmy stado rowerzystów mknące w dół, nawzajem wykorzystaliśmy swoją obecność do zrobienia zdjęć, przy czym pożyczając od Nich ich rowery i kaski, udało nam się wprowadzić nieco zamieszania na naszych grupach rowerowych.
Z tego miejsca chcę tę ekipę mocno pozdrowić.
Zaczyna się widokowa część wędrówki, zwarta ściana lasu została gdzieś poniżej. Wzniesienia które z poziomu Doliny Popradu jawiły się jako wysokie, teraz oglądamy z góry.
Rozdroże pod Średnią Przehybą - jak łatwo dostrzec, bliżej nam już znacznie do Doliny Grajcarka, Jaworek i Szczawnicy, niż na powrót do Rytra.
Kapliczka kurierów beskidzkich
I jej opis - warto przeczytać
Wkrótce docieramy do schroniska na Przehybie - obowiązkowa kawa i piwo na tarasie widokowym. Wszakże jednak widoki rewelacyjne nie są - przejrzystość jest mizerna i Tatr widać że nie widać.
Za to w samym schronisku, Ania przybija sobie pieczątkę na... ramieniu! Niesamowita dziewczyna, nie przyszło by mi to do głowy, ale jest świetną ilustracją tego jaka jest!
Wprowadza obowiązkowy zwyczaj leżingu - szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie praktykowałem (swoją drogą jakieś psie czucie kazało i zabrać poręczny turystyczny kocyk...) ale mając takiego anioła obok siebie, nie mam też nic przeciwko. Z radością dostrzegam też zazdrosne spojrzenia co poniektórych mężczyzn którzy nie mają takich partnerek.
Nie zrobiłem zdjęcia jak szliśmy tam, ale za to mam gdy już ruszyliśmy w kierunku Radziejowej - to w zasadzie dokładnie te same punkty, więc mógł bym zmienić kolejność i nikt by się nie zorientował - ale wiece, blog to rodzaj pamiętnika, po jakimś czasie sięgam do bardzo archiwalnych postów i odświeżam sobie pamięć - w sumie było by głupio samemu siebie oszukiwać.
Długa przełęcz - wieża na Radziejowej zamknięta... o jakie mi przykrości ;)
Radziejowa... sam nie wiem jak - no jakoś tak zupełnie niechcący i w zasadzie przez przypadek albo w stanie pomroczności jasnej i covidozy bezobjawowej - przeniknęliśmy przez ogrodzenie...
Nie jest też prawdą jakoby weszliśmy na szczyt wieży, po tym jak Ania zniewoliła wdziękiem dokonujących ostatnich poprawek pracowników ;)
Oficjalnie nas tam na szczycie wieży wcale nie było... i nikt nam niczego nie udowodni ;)
Przełęcz Żłóbki
Niemcowa... Gdzieś po drodze ominąłem szlakowskaz na Rogaczach. A propos wiecie że ten szlak mężczyźni powinni pokonywać właśnie w takim kierunku a nie odwrotnym? Nie wiecie?! Nawet nie wiecie czemu? No to posłuchajcie bo idąc odwrotnie facet wpierw zdobywa Niemcową a potem i tak wychodzi na Rogacza! Czy to nie oczywiste?
Tu kiedyś była szkoła...
Ci którzy znają te tereny wiedzą że to już koniec przygody, schodzimy do Rytra.
Po drodze jeszcze przygoda z samotną staruszką, jej psami i kotami, a potem uświadamiamy sobie że jest już późno. Odzywa się głód.
Zachodzimy do schroniska i... pupinizm zbitencjusz... jest 2 minuty po dwudziestej, kolacji nie będzie. W pobliżu jest jeszcze Willa Poprad. Wpadamy tam... no cóż, wielki świat, wieczorowe stroje, gajery, menu kosmiczne, jakaś kuchnia dla ludzi którzy nie są głodni... A my jesteśmy głodni!!! Jakieś pierogi, placek ziemniaczany z gulaszem, zupa jakaś byle treściwa, pizza, kebab... a tu "skowronki marynowane w świetle księżyca" i inne dziwne rzeczy - nie znam jeszcze dobrze Ani, nie wiem czego się spodziewać, ale dziewczyna wyraźnie nie pała entuzjazmem, patrzymy sobie w oczy i... wychodzimy po angielsku. Idziemy do Żabki, kupujemy jakieś energetyki, zmieniamy buty, pakujemy się w samochód a potem... z myślą "zjemy coś po drodze" wracamy do domów. Jak łatwo zgadnąć, po drodze nic do jedzenia się nie trafiło...
Wkrótce robi się ciemno, Ania przysypia mi w aucie. Wiecie, śliczna długonoga blondynka, wdzięcznie wyciągnięta na siedzeniu obok, szum kół na autostradzie, magia prędkości, cicha muzyka sącząca się z radia... kto przeżył ten rozumie, kto nie przeżył ten... zmarnował życie!
Jedziemy do Dębicy, oczywiście mylę zjazdy i zjeżdżamy tym wcześniejszym, na Radomyśl! Ale ubaw! Dwa razy jadę tak jak jechaliśmy wcześniej rowerami! Tyle że samochodem to się nie bardzo tak daje, więc szukamy innej drogi i w efekcie... no cóż efekt jest taki że jesteśmy razem o wiele dłużej niż było to planowane. Ja się nie skarżę, Ania też, najwyraźniej nam to pasuje! To truizm, ale lepiej z taką dziewczyną się dziesięć razy zgubić niż z inną trafić prosto do celu.
Witaj Macieju.
OdpowiedzUsuńBez względu na to, kto kogo pogonił, ważna jest wspaniała wycieczka i ciekawa trasa.
Pozdrawiam.
Michał
O tak, trasa ciekawa, ale jeszcze ciekawiej jest móc nią prowadzić, tak piękną kobietę jak Ania.
Usuńcześć. Już niedługo się tam wybieram z rodzinką, ale... na dwa dni z noclegiem na Przechybie. Czy wiesz na pewno, że wieża na Radziejowej jest już czynna?
OdpowiedzUsuńNA 125% byliśmy tam z Anią jakieś dwa tygodnie temu powtórnie - tylko mam takie zaległości że jeszcze nie zdążyłem napisać.
UsuńJakie miłe fluidy przesączają się przez ekran komputera:-)
OdpowiedzUsuńZaskoczyłeś i mnie zdjęciem z rowerami, jak to? poszli z plecakami, a tu na rowerach? skąd? wynieśli na plecach? pozdrawiam serdecznie.
Nie tylko Ciebie - wiesz jakie było zdziwienie na naszych grupach turystycznych i rowerowych jak takie zdjęcie dostali ;)
UsuńWycieczka ciekawa, pouczająca i do tego w miilym towarzystwie.... Czego chcieć więcej.....
OdpowiedzUsuńO to towarzystwo najbardziej i chodziło.
UsuńCiekawa wycieczka. O tej kolejności zdobywania szczytów nie wiedziałem ;-). Teraz mam zagwozdkę, bo w sierpniu byłem najpierw na Rogaczu a potem na Radziejowej(rodzaj żeński) i ponownie wróciłem na Rogacza. Na usprawiedliwienie powiem że potem poszedłem na Niemcową więc chociaż Niemcowa mi zostanie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńa tak to może być, byle nie iść od Niemcowej ;)
UsuńWidać po Ani, że jest świetna. A po Tobie, że dla Ciebie najświetniejsza. Cieszę się :).
OdpowiedzUsuńJest! A z następnych postów będzie to widać jeszcze bardziej. Dziś bał bym się ruszać na wyprawę bez Niej.
UsuńFantastyczna wycieczka. Też dałam się nabrać na te rowery.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
O tak, świetnie było. A jak widać przekonujący jesteśmy ;)
UsuńJakże dawno tu byłam! Miło powędrować z Wami.
OdpowiedzUsuńdzięki
Usuń