Generalnie droga do pracy to element codziennego kieratu, mówcie co chcecie ale tak jest. Czasami wiosną czy latem, pojawiają się drobne przebłyski uroku, niekiedy jakiś coś "wypadnie" i trasa ulega zmianie, zazwyczaj zresztą ku niezadowoleniu osobnika do pracy zmierzającego. Ba sam kodeks pracy nakłada na nas ówże obowiązek chodzenia cały czas tymi samymi ścieżkami, bo droga musi być "najdogodniejsza" aby w razie wypadku otrzymać stosowne odszkodowanie od ubezpieczyciela.
Tępo smutno i nijako... kierat.
A większość ludzi przyjmuje go za normę... doprawdy nie mam ochoty być takim sapiens... Jak sapiens, to wyłącznie z powodu zmęczenia tempem przemieszczania się, czy to rowerem, czy piechotą. No nie widzę inaczej - owszem, czasami, nie ma wybory, trzeba szybko i na czas - ale to mają być wyjątki, nieszczęsne, od reguły która mówi - szukaj nowych ścieżek.
No więc pokażę wam teraz kilka pomysłów na trasę do pracy z ostatnich tygodni.
Poranny rowerek przez... Marcinkę
Trasa, fajna ale wspinając się rowerem zaraz z rana na jej szczyt miałem serducho już w okolicy przełyku, dałem radę i to mnie cieszy! Potem był zjazd - 50 km/h samochodem nie imponuje, ale jednośladem... i to z wizją swojego truchła wyciąganego z paryi przez strażaków... Znóiw miałem serce w okolicach krtani.
Taki sobie powrót
Z buta na nockę.
Zobacz trasę w Traseo
Stalkerskie klimaty - nieco przekradania się przez tereny dozorowane...
Też na nockę ale rowerem
Stalkerskie klimaty - nieco przekradania się przez tereny dozorowane...
Też na nockę ale rowerem
Zobacz trasę w Traseo
A potem zaczęły mi się powroty z Krakowa od Marzenki - jak jadę sam, to zawsze pociągiem albo busem - akurat bus Vojagera odpowiada mi najbardziej, ale serce jest przy pociągach, tyle że PKP ma problemy z czasoprzestrzenią i to ogromne. Dlatego wybieram zazwyczaj busa. Vojagery jeżdżą przez Mościce i Wierzchosławice do autostrady, więc mam okazje wracając na zrobienie sobie jakieś fajnej trasy. zawsze też w pierwszych krokach kieruję się do Biedronki - nawet ja muszę coś zjeść, gdy już zasiądę w pracy przed monitorami i zacznę "świadczyć"...
Wierzchosławice - EC - pieszo po wałach
A potem zaczęły mi się powroty z Krakowa od Marzenki - jak jadę sam, to zawsze pociągiem albo busem - akurat bus Vojagera odpowiada mi najbardziej, ale serce jest przy pociągach, tyle że PKP ma problemy z czasoprzestrzenią i to ogromne. Dlatego wybieram zazwyczaj busa. Vojagery jeżdżą przez Mościce i Wierzchosławice do autostrady, więc mam okazje wracając na zrobienie sobie jakieś fajnej trasy. zawsze też w pierwszych krokach kieruję się do Biedronki - nawet ja muszę coś zjeść, gdy już zasiądę w pracy przed monitorami i zacznę "świadczyć"...
Wierzchosławice - EC - pieszo po wałach
Zobacz trasę w Traseo
Całkiem fajna trasa - po przejściu tej żółtej kreski - znaczy ulicy, ale na mapce widzicie żółta kreskę - całkiem inny świat - zero samochodów - dzicz - jakieś paryje, myszołowy, trochę pół uprawnych, nieco infrastruktury - mój świat! No i to że był mróz - więc GOŚka nie śmierdziała ;-)
Wierzchosławice - EC, trasa przez łęgi naddunajcowe.
Całkiem fajna trasa - po przejściu tej żółtej kreski - znaczy ulicy, ale na mapce widzicie żółta kreskę - całkiem inny świat - zero samochodów - dzicz - jakieś paryje, myszołowy, trochę pół uprawnych, nieco infrastruktury - mój świat! No i to że był mróz - więc GOŚka nie śmierdziała ;-)
Wierzchosławice - EC, trasa przez łęgi naddunajcowe.
Zobacz trasę w Traseo
To wczorajsza trasa - nie powiem, fajna! Ale w jednym miejscu była to już walka o życie - bo z jednej strony, nie mogłem się cofnąć, gdyż wtedy bym się spóźnił, a z drugiej musiałem zimową porą przeprawiać się przez ściek płynący z EC na oczyszczalnię (miejsce gdzie jest zakryty, jest także ogrodzone...) - ale jak widzicie - dałem radę! i zdążyłem do pracy dwie minuty przed 'dzwonkiem" - brawo Ja!
Oczywiście prawie za każdym razem spotykam się z głupimi zawołaniami ochroniarzy typu "panie ale tam nie ma przejścia!" - co oni mnie za idiotę mają? - sam świetnie widzę że tam gdzie idę przejścia nie ma! Dziwni ludzie. Z drugiej strony, jednak przechodzę, czyli jak by nie patrzyć przejście jest,,, tylko nie takie oczywiste.
A co do zdjęć. To one są - na Traseo - kliknijcie w link pod interesującą Was mapką i zobaczycie je w serwisie. Nie żebym polecał - bo fotograf że mnie marny a "cykam" i tak smartfonem. - ale jako ilustracje ujdą.
To wczorajsza trasa - nie powiem, fajna! Ale w jednym miejscu była to już walka o życie - bo z jednej strony, nie mogłem się cofnąć, gdyż wtedy bym się spóźnił, a z drugiej musiałem zimową porą przeprawiać się przez ściek płynący z EC na oczyszczalnię (miejsce gdzie jest zakryty, jest także ogrodzone...) - ale jak widzicie - dałem radę! i zdążyłem do pracy dwie minuty przed 'dzwonkiem" - brawo Ja!
Oczywiście prawie za każdym razem spotykam się z głupimi zawołaniami ochroniarzy typu "panie ale tam nie ma przejścia!" - co oni mnie za idiotę mają? - sam świetnie widzę że tam gdzie idę przejścia nie ma! Dziwni ludzie. Z drugiej strony, jednak przechodzę, czyli jak by nie patrzyć przejście jest,,, tylko nie takie oczywiste.
A co do zdjęć. To one są - na Traseo - kliknijcie w link pod interesującą Was mapką i zobaczycie je w serwisie. Nie żebym polecał - bo fotograf że mnie marny a "cykam" i tak smartfonem. - ale jako ilustracje ujdą.
Witaj Macieju.
OdpowiedzUsuńJa na szczęście jestem już poza codziennym kieratem.
Ale co sie najeździłem, to moje.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Do emerytury nie tęsknię, w sumie mam taka pracę że mnie specjalnie nie męczy - aczkolwiek, jak Bóg da, to i na emeryturę już kilka planów mam ułożonych.
UsuńTyle dróg do pracy. Za każdym razem zauważasz coś innego.
OdpowiedzUsuńPOzdrowienia :)
To tylko wybór, jest jeszcze kilka tras przez miasto - ale ich nie zamieszczałem, bo pogoda była całkiem marna i zdjęć nie robiłem, jak dożyje, to zrobię wiosną i będzie kolejny wpis tego typu.
UsuńZainspirowałeś mnie, ale muszę poczekać do zejścia śniegów. Do pracy mam 6 km miastem i czasem chodziłem, choć - wstyd - przyznać - miło jest wozić tyłek autem. Takie chodzenie ma tę zaletę, że zwiedza się miasto (własne) i dostrzega to, czego nie widać z samochodu:)
OdpowiedzUsuńBa i to jak dostrzegasz... zwłaszcza wiosną i latem... ;-)
UsuńJa do pracy miałam raptem niecałe 2 km, trasa ciągle ta sama, pieszo. Podoba mi się Twoja kreatywność. Ale rowerowa "przejażdżka" podczas śnieżycy to duża ekstrawagancja.
OdpowiedzUsuńPS Zdjęcia wszystkie obejrzałam.
2 km to ja mam do autobusu, co ie znaczy że zawsze chodzę tymi samymi ścieżkami. A co do śnieżycy... bywało gorzej ;-)
UsuńMasz w czym wybierać aby nie nudzić się z dojazdem, dojściem do pracy:)
OdpowiedzUsuńI stale szukam nowych dróg - jest sporo możliwości choćby przez teren "Azotów" - ale nie chcę narażać się służbie bezpieczeństwa, która stale monitoruje czy pracownicy nie zamieszczają jakiś niedozwolonych treści na portalach społecznościowych i blogach.
UsuńWłaśnie, zostaw sobie te odkrycia tras na lepszy czas, niech zaświeci słońce i będzie ciepło:-) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA, to wtedy będę jeździł przez okoliczne miejscowości - dla mnie dojazd 20 czy nawet 70 km do pracy na rowerze nie jest problemem ;-)
UsuńDzięki niekonwencjonalnymi dojazdami do pracy, staje się ona dla Ciebie bardziej atrakcyjna. I tak trzymać.
OdpowiedzUsuńw sedno!
UsuńBrawo Ty! Faktycznie. Wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńsię staram. nie mam głowy do pisania, ale nogi do "robienia" kilometrów, mam.
UsuńJak się chce, to i codzienną rutynę można zamienić w niezapomnianą przygodę :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! To jak z Żoną, stale ta sama, codziennie... i codzienność może być świętem, jeśli tylko sami w sobie znajdziemy chęć i radość by świętować ten dzień dzielić właśnie z nią.
UsuńJak cudownie czyta się taka odpowiedź. Mój Eryk podobnie myśli i czyni jak TY - MACIEJU!
UsuńJak stwierdzono u mnie cukrzycę, odstawiłem auto i zacząłem chodzić do pracy. I też szukałem różnych dróg, bo ta sama codziennie, to rzeczywiście kierat. Nie byłem tak kreatywny, jak ty.
OdpowiedzUsuńTeraz pracuję w domu, zdalnie, więc czasami wybiegam na dwór i idę przed siebie, gdziekolwiek, byle ciągle nie siedzieć przy komputerze...
Otóż to - ja sam się dziwię czemu u mnie cukrzycy jeszcze nie wykryli, może marnie badania robią? Od lat co raz to inne choróbska u kolegów z pracy wykrywają, a u mnie nawet arytmia zniknęła... To chore jakieś ;-)
UsuńJa szybkie marsze stosuję jako lekarstwo na... grypę! Pomagają lepiej niż ibuparaskorbopiryny - dobre ubranie i w drogę, po kilku kilometrach organizm jest już tak rozgrzany że objawy znikają na wiele godzin, czasem już na stałe.
Dla mnie droga do pracy to wybawienie - zanim wpadnę w wir obowiązków czeka mnie prawie 40 minut z książką. No jak się nie cieszyć? W sposobie jej pokonania nie mam wyboru bo albo pociąg albo samochód, przy czym to drugie przegrywa bo korki, no i czytać nie można.
OdpowiedzUsuńWariat jesteś z tą Twoją przedpracową aktywnością ale o tym pisałam już nie raz. I że Cię podziwiam bo nie wiem jaka byłaby moja wydajność gdybym do pracy przyjeżdżała na rowerze :).
Ja mam taki charakter pracy że zmęczenie nóg jest mile widziane. Regulaminowe 7,5 godziny siedzenia przed baterią monitorów i czuwanie nad komputerem który pilnuje większości procesów technologicznych. Bez fizycznego zmęczenia trudno wysiedzieć.
OdpowiedzUsuńAle jak nie rower czy piechota to autobus i zawsze się znajdzie w nim czas na poczytanie. Niestety dojazd pociągiem to w moim przypadku zaledwie jedna stacja...
,,Jak sapiens, to wyłącznie z powodu zmęczenia tempem przemieszczania się"- haha, padliśmy ze śmiechu, zgrabne!
OdpowiedzUsuńmiło mi ;-)
UsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń