Kilka osób zwróciło uwagę na moje milczenie blogowe, nie było przypadkowe, ani podyktowane lenistwem.
Pod koniec roku bardzo poważnie zachorowała moja Marzenka, to podcina skrzydła.
Ten post powstał by pewnie jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, ale tu na przeszkodzie stanęły pech, technika i kalendarz. Awaria zasilacza która w normalnym czasie była by usunięta w ciągu jednego dnia (albo kilku godzin, gdyby przydarzyła się rankiem), w okresie między Świąteczno Noworocznym - przy takim nagromadzeniu dni wolnych od pracy (sklepy pracują ale nie pakamery z elektroniką) i tym czego potrzebowałem (zasilacz do ustrojstwa all in one firmy Lenovo, o określonych parametrach oraz... wtyczce!) zaskutkowała wielodniowym "wykluczeniem cyfrowym" - na smartfonie umiem odpisać i skomentować - ale zamieścić nowy post, to już skomplikowana czynność. Ale wreszcie jest.
Pomysł na tę trasę, miałem w sobie od dawna, drogę znam, chodziłem tamtędy wielokrotnie, ale nigdy nie przeszedłem takiej pętli przy jednej okazji. W ogóle mam pomysły na setkę tras, ale jakoś tak gdy Marzenka w szpitalu, to żadna z nich mnie nie kusi. Na Jamną idę po to by prosić o odprawienie mszy w sanktuarium Matki Bożej Niezawodnej Nadziei.
Wyjazd standardowy - chłopcy do szkoły, Aura do samochodu i w trasę. Na Jamną nie jest daleko, więc dojechałem szybko, tym bardziej iż do Jastrzębiej jedzie się szybciej, bo bez tego głównego podjazdu.
Parkuję obok kościoła św Bartłomieja. Świątynia jest drewniana dość stara bo powstała przed 1525r. Spory szmat czasu była w rękach protestantów. Swój nietypowy kształt, zawdzięcza temu iż pierwotnie kościół i wieża były budynkami osobnymi - zostały połączone wraz ze zwiększaniem się ilości wiernych, dla których brakowało miejsca - co przy nie najlżejszym klimacie tych okolic, wymuszało jakieś działania - wybrano chyba najsensowniejsze.
Kościół jest malowniczo otoczony ogrodzeniem z kapliczkami - trochę żałuję że nie mam czasu - albo inaczej - nie wiem ile go mam, bo muszę zdążyć jeszcze do pracy, by pokręcić się po okolicy. Ale nic straconego jeszcze tu wrócę.
Chciał bym Wam jeszcze pokazać "Grociarnię" i kilka ciekawych nagrobków i sporo dróg tędy prowadzących.
Kościół o dziwo otwarty - nie tylko w przedsionku - misa na wodę święconą rzecz jasna z piaskowca ciężkowickiego, dzieło lokalnych kamieniarzy.
Wnętrze świątyni - niskie prawda?
Tak dziwnie nisko ma tę powałę, w stosunku do strzelistego dachu.
Rozwiązanie "zagadki" jest proste - zimno! A w lecie upały. Niski strop lepiej trzyma ciepło wewnątrz kościoła, a odległy dach lepiej izoluje przed żarem lejącym się z nieba.
Wnetrze nie jest jakoś niesamowicie bogato zdobione - ale przytulne i miłe.
Przyznajcie się takich kaplic bocznych nie widzieliście nigdzie! To soboty, zamknięte od zewnątrz i otwarte do środka.
Po modlitwie ruszam dalej
Malownicza wychodnia skalna - Myślę że jeszcze kilka mokrych lat, a ziemia osunie się całkiem i będziemy mieli nową skalną atrakcję turystyczną w tym rejonie - ciekawe jak ją nazwą?
Tor narciarski - mało popularny - ale wart rozważenia - dla tych co stawiają pierwsze kroki i dla tych którzy szukają po prostu aktywnego wypoczynku a nie brylowania w towarzystwie.
A tak w ogóle to zapomniałem wstawić mapki!!!!
Kilka tygodni przerwy i człowiek całkiem z wprawy wychodzi.
leśniczówka
Grzybek na kość zmarznięty...
Nocna tragedia.
W zasadzie miejsce po nocnej tragedii. ślady krwi to miejsce gdzie wypuszczane na noc psy dopadły i rozszarpały młodą sarnę, kilkumiesięczną. Oszczędzę Wam widoku wybebeszonego truchła, sam zresztą też zdjęć nie robiłem - nie bawią mnie takie sensacje.
Ale pod rozwagę daję - jak wiecie nie pałam miłością do myśliwych, na fejsie jest taka grupa "ludzie przeciw myśliwym" (to zdaje się firmuje ten sam osobnik znany ze szpiclowania zachowań patriotycznych i rozumnych) - tam piętnują ich bez litości.
ale popatrzcie sami - młode zwierze straciło życie - bo NIKT nie jest w stanie zapanować nad procederem wypuszczania psów do lasu! Być może jednak potrzebny jest odstrzał pałętających się dziko psów i ... kotów?!
To zresztą nie tylko moje przemyślenia - to wnioski z rozmowy z miejscowym leśniczym (ekstra facet - jak będziecie w okolicy, możecie zawsze do niego wpaść z prośbą o pomoc, wskazanie kierunku, czy choćby z pozdrowieniem).
Pensjonat Uroczysko - Polecam - choć restauracji tam nie znajdziecie - ale nocleg - po wcześniejszym umówieniu - dane łatwo znaleźć przez internet - pierwsza klasa. Klimat naprawdę wspaniały, sugeruję też jako miejsce zorganizowania wyjazdów integracyjnych.
Droga na Jamną.
Jamna - takie kapliczki z wezwaniem do modlitwy znajdziecie przy każdej drodze tu prowadzącej.
Przejrzystość mglista, ale widoki niesamowite... ;-)
Dom św. Jacka.
Sklepik, po drugiej stronie placu kawiarenka - otwarte w weekendy - teraz nie ma dla kogo. przybłęda taki jak ja trafia się rzadko tudzież sporadycznie. ale miejsce nie jest wymarłe - ktoś czuwa. Gdyby potrzebna była pomoc - udzieli.
W zasadzie to jestem człowiekiem nieśmiałym - nie lubię nikomu na prywatne kwatery wjeżdżać. tym razem jednak coś we mnie wstąpiło - zakładam roboczo że był to Duch Święty i zamiast odejść (jak bym to zrobił napotykając zamknięte drzwi kancelarii), szukam i dopytuję a następnie walę jak w dym do Sołtysa czyli Ojca Andrzeja Chlewickiego na prywatną kwaterę i proszę o odprawienie mszy w intencji Marzenki.
Rach ciach, znajduje się kajet, śmig mig kalendarz i już jest termin i już jest dobrze, a ja mogę iść dalej.
Sanktuarium.
Trochę źle się dzieje...
Jamna dostała drugie życie od Dominikanów - to Ojciec Jan Góra wypatrzył to miejsce, on tu przyjechał i zaczął tworzyć na zgliszczach. A teraz?
Teraz mamy tu kompleks niedzielno turystyczno jarmarczny, przyjeżdżają setki aut, ludzie szukają "atrakcji", są głupi, głośni i śmiecą a Dominikanie powoli spychani są na ubocze - bo liczy się tylko biznes i kasa.
Czy zawsze? Nie!
Oto Schronisko Dobrych Myśli - tu promuje się "ciszaków" - skromną, dobrą muzykę turystyczną, poezję śpiewaną, zadumę...
Tyle że schronisko zamknięte - powody - patrz wyżej - Nikt nie będzie warował w oczekiwaniu na jednego wędrowca. Ale są w domu, gdyby potrzebna była pomoc, nie odmówią - to ważne. Trzeba pamiętać że stąd do innych miejscowości jest zawsze co najmniej kilka kilometrów - często ścieżkami przez las - nie lekceważmy Pogórzy!
Tak czy siak zestaw standardowy (kawa z szarlotką) został zastąpiony zestawem surwiwalowym (batonik z mineralną) - ale miejsce tradycyjnie to samo.
Jednak ochota na kawę zwycięża.
Tyle że bacówka także zawarta na głucho - choć tabliczka głosi że otwarte...
Dojadam pod wieżą widokową, Aura oczywiście sępi (nic że ma swoje danie przygotowane, ale moje pewnie lepsze).
A wieża wygląda tak w zimowej szacie.
O a tego nie widziałem wcześniej! No to wiecie już gdzie wkrótce mnie nogi poniosą.
Samotne drzewo z amboną...
Chrystus "prawie że" powstańczy - tyle że ani krzyż, ani dane historyczne nie wskazują by kiedykolwiek siedzibę miał tu jakiś uczestnik Powstania styczniowego - prawdopodobnie po prostu taki "niekonwencjonalny" odlew.
Droga prowadzi pod Wieprzka. Ale wcześniej jeszcze przyleśny parking, tablice informacyjno krajoznawcze i wiatka.
A oto on - tyle że nie w pełnej krasie a drobnym szczególe.
Potem już idzie się cały czas w dół - nawet nie robię zdjęć - po pierwsze same lasy, po drugie ślisko i trzeba mocno się zapierać kijami i stawiać nogi ostrożnie a silno, żeby nie zaliczyć dupenklapy tudzież nie ujrzeć "cienia orła".
Ale po jakimś czasie lasy ustępują polom uprawnym a tam taka panorama
Jastrzębia z kościołem św. Bartłomieja Apostoła
Jeszcze tylko przeprawa - jak widać miejscowi stawiają na pluralizm - można kładką można w bród...
I już za parę kroków - jesteśmy przy samochodzie.
Piękne plenery, szkoda, że z takim smutnym kontekstem. Życzę Twojej Marzence zdrowia, a Wam obojgu siły w pokonywaniu choroby i pogody ducha.
OdpowiedzUsuńDzięki - Były te plenery w kontekście bardzo wesołym, teraz są w smutnym - trzeba przyjąć wszystko co życie niesie.
UsuńI mieć nadzieję na odmianę ku lepszemu.
UsuńNiezawodną!
UsuńPiękna zima na Twoich zdjęciach. Jednak nie potrafię się nią cieszyć.
OdpowiedzUsuńBędę wspierać Was modlitwą i prosić o zdrowie Twojej Marzenki.
Mocno wierzę, że pokonacie chorobę, bo to jest możliwe:)
Dlatego właśnie sanktuarium Matki Bożej Niezawodnej Nadziei było dla mnie celem najważniejszym - Ale powiem Ci ze po mszy poczułem się naprawdę wzmocniony.
UsuńTak czułam, że jest problem, bo zamilkłeś. Marzenka ma wsparcie w Tobie, a i na pewno w nas. Niech ta pielgrzymka Was wzmocni. Z całego serca życzę Marzence powrotu do zdrowia.
OdpowiedzUsuńDzięki.
OdpowiedzUsuńWitaj Macieju.
OdpowiedzUsuńTrzymam oba kciuki za zdrowie Marzenki. Taka pielgrzymka musi przynieść wyzdrowienie.
Uwielbiam drewniane kościółki, kapliczki i krzyże przydrożne.
Fajnie, że wróciłeś...
Pozdrawiam zdrowotnie.
Michał
Na pewno jest nadzieja, jeśli ktoś może wygrać z tą chorobą to Marzenka na pewno.
UsuńWszystko będzie dobrze! Jestem tego w 100% pewien! PS. Niesamowita z Was para:)
OdpowiedzUsuńOj żebyś wiedział! Tak jak myśmy się dobrali, to malo kto i kiedy i choć dla otoczenia bywamy przez swoją "niesamowitość" męczący, to dla siebie stanowimy idealne uzupełnienie.
UsuńTwój post jest bardzo interesujący. Piszesz w nim szczerze o tym, co zastałeś. Do tego dużo fajnych zdjęć. Trafiłeś na otwarty kościół - to, niestety rzadkość. Kościoły zazwyczaj są zamknięte. Krew na śniegu... Nie rozumiem, jak ludzie mogą mieć psa i nim się nie interesować. Twojej Marzence życzę zdrowia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU nas sość często są otwarte, to kwestia faktu że turystów tu mało, a swoi świątyni nie sprofanują, bo nawet jeśli nie boją się Boga, to boją się sąsiadów...
UsuńOd czasu gdy dowiedziałem się, że Marzenka jest poważnie chora, to codziennie w Jej intencji odmawiam dziesiątkę różańca. Myślę też, że w końcu uda mi się na Żywczakowej zamienić intencję mszy z mojej na Marzenki.
OdpowiedzUsuńPotrzebna jest silna wiara, silna modlitwa wielu ludzi...
Poza tym, z nadzieją trzeba żyć, a Ty pokazujesz, że to możliwe, choćby ta ciekawa ze wszech miar relacja. Wszystkiego dobrego.
Dzięki i za nodlitwę i za Dobre Słowo. Pójdziemy kiedyś do Mateńki i mocno wierzę w to że Marzenka wyzdrowieje.
UsuńŻycie niesie ze sobą i smutki, i radości, ale gdy choroba dotyka najbliższą osobę, to naprawdę podcina skrzydła; dobrze, że mamy się do kogo zwrócić w ciężkich chwilach; bardzo lubimy Jamną i pobliskie okolice, Schronisko pierwszy raz widzę w zimowej szacie, a pod tą wieżą jedliśmy kiedyś śniadanie, bardzo miłe wspomnienia; Macieju, zdrowia życzę Twojej Marzence, a mocna wiara i nadzieja niech Was nie opuszcza; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDzięki serdzeczne Mario.
UsuńTeż zauważyłam Twoją blogową nieobecność ale że sama mam w pisaniu różną regularność, to pomyślałam, że tak ma być.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu choroby Marzenki, trzymam kciuki za jej szybki powrót do zdrowia. Wzrostu malutka ale wierzę, że duchem i ciałem silna. Posyłam w Waszą stronę ogrom ciepłych myśli i bardzo Cię proszę - informuj nasz czasem jak idzie odzyskiwanie skrzydeł i powrót do latania.
Trzymam kciuki z całych sił i cokolwiek to jest wierzę w to, że wszystko będzie dobrze. Pozdrawiam.
Dzięki
UsuńPozdrawiam Was oboje i wypuszczam "kłąb" modlitewny do Jamneńskiej Pani w Intencji Małżonki. A kiedy ta msza?
OdpowiedzUsuńPotwierdzam dane odnośnie pensjonatu Uroczysko. Kilka lat temu, a może i dawniej, spędziłem tam w większym gronie weekend i "wyżerkę" wspominamy do dziś.
Msza była za kilka dni. Między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem - niesamowita była - ale może o tym napiszę, tylko jaki czasu zyskam. teraz muszę robić wszystko to co dawniej, plus to co robiła Marzenka plus jeździć do Niej do Krakowa - wiec czas mam silnie ograniczony.
UsuńPiękna pielgrzymka w intencji Marzenki.
OdpowiedzUsuńŻyczę aby Twoja Marzenka wyzdrowiała i mogła kiedyś do Ciebie dołączyć.
Pozdrawiam najserdeczniej.
Dzięki.
UsuńTrzymam mocno kciuki za zdrowie Marzenki. Mam nadzieję, że takie grupowe wsparcie czytelników, chociażby tylko w myślach, pomoże. Dobrze, że wróciłeś do pisania.
OdpowiedzUsuńJak widzisz - znów przerwa - nie żebym nie miał o czym pisać, mam, sporo kilometrów przetuptałem czy w Tarnowie czy w Krakowie, po prostu brak czasu by usiąść i pisać.
UsuńDzięki.
Życzę zdrowia dla Marzenki, nadziei i siły do walki. Jestem pewna, że wszystko się poukłada :)
OdpowiedzUsuńTeż w to wierzymy. Dzięki.
Usuńpiękna ta trasa bardzo ciekawa! spełnienia marzeń życzę. dzięki za tak fajny i dokładnie opisany wypad ktory miał cel :) asia
OdpowiedzUsuńBywały lepsze dokumentacje, ale dziękuję, miło mi.
Usuńżyczymy Marzence rychłego powrotu do zdrowia!
OdpowiedzUsuńDzięki w jej imieniu
UsuńUrokliwe miejsce!
OdpowiedzUsuńWitaj!
UsuńJamna to piękne, urokliwe i mistyczne miejsce.
Zapraszam w imieniu jej stałych mieszkańców i gospodarzy.
Marzenka pewnie już zdrowa.
OdpowiedzUsuńPrzedstawiłeś mnóstwo ciekawych budowli. Najbardziej zauroczył mnie pierwszy drewniany kościół.
Niestety, z glejaka nie tak łatwo się wyleczyć... Dzięki Bogu że jest z nami.
UsuńA kościółek p.w. św. Bartłomieja w Jastrzębiej jest faktycznie wielce urokliwy. Popytaj w swoim PTTK może urządzają tu wypady?
Żona była w szpitalu, a Ty nawet wtedy uciekałeś od domu. Cholera, co za kawaler się jej trafił.
OdpowiedzUsuń