W zasadzie język architekta powinien być konkretny z racji zawodowych, nie wyobrażam sobie architekta który w malowniczych słowach przedstawia mi piękno walącego się budynku, zamiast po prostu obliczyć nośność ścian. Z drugiej strony architektura to jednak coś więcej niż "projektowanie", to twórczość artystyczna, zagospodarowanie świata tak pod względem funkcjonalności jak i pod względem piękna. Czy zatem architekt musi posługiwać się językiem barwnym i rozpoetyzowanym , czy jednak operować konkretnym, suchym opisem? Nie wiem! Kombinujcie na własną rękę.
Ten konkretny architekt ma także konkretny język - jeśli od książki oczekujecie sienkiewiczowskich opisów to spokojnie możecie dać sobie z tą spokój. Jednakowoż jeśli lubicie przygody, miejsca nietypowe, spostrzeżenia niebanalne i trasy nieuczęszczane turystycznie, to zacznijcie czytać z uwagą.
"Rowerem do Indii" Adama Chałupskiego jest pozycją która na pewno przypadnie do gustu blogerom! Język typowo blogowy, świadomy tego że strony opisu nie zastąpią jednego zdjęcia, ale też i tego że setki zdjęć nie zastąpią kilku linijek przemyśleń, narracji i spostrzeżeń. Tu mamy dziełko kompletne - zdjęcia dokładnie ilustrują słowa autora, a słowa autora dokładnie opisują to co na zdjęciach. Ani mniej, ani więcej - jest w sam raz. Całość tworzy spójną formę, do tego sposób dzielenia opowieści na poszczególne etapy, dzienne przebiegi lub osobne lokacje, także doskonale jest znany z blogosfery, więc czujemy się przy nim świetnie.
Co tu dużo gadać. Facet wybrał się na rowerową mega eskapadę - część drogi pokonując wszakże w pociągach, czy autobusach, ale korzystanie z tych środków lokomocji było uzasadnione więc w najmniejszym stopniu nie obniża jego dokonań - i postanowił swoje przygody opisać.
U mnie ma szacun wielki jak Himalaje, bo to była pasjonująca lektura.
Zachęciłeś mnie do lektury. Rowerem do Indii, no no, to musiała być przygoda życia!
OdpowiedzUsuńZtego co czytałem w notce biograficznej autora to nie jedyna.
UsuńJestem pełna podziwu.
OdpowiedzUsuńNa pewno czyta się z wielka przyjemnością :)
Osobiscie wolę bardziej rozbudowanyh język, ale czyta się z zainteresowaniem.
UsuńTa recenzją potwierdziłeś, że rację miał Norwid. Najważniejsze to "odpowiednie dać rzeczy słowo".
OdpowiedzUsuńOtóz to.
Usuńdużo jeździmy na rowerach, ale do Indoo to chyba byśmy się nie odważyli :)
OdpowiedzUsuńJa też... Choć kto wie...?
UsuńNie moja bajka, ale ja Ty polecasz, to przeczytać nie wypad (jak mawiał pewien znajomy) :))
OdpowiedzUsuńŁosi w tej książce nie znajdziesz, ani nawet Gęsi krzykliwych, no krów trochę ale strasznie zmarniałych (u nas by je Szyszunia odstrzelił pod pozorem chorób) czyli nic Wartego Poznania ;)
UsuńDobre Pisanie jest zawsze Warte Poznania:)
UsuńTo coś dla mnie. Dziękuję, bo nie miałam pojęcia o tej książce. Moim marzeniem jest podróż do Indii, znam hindusów, kocham moich przyjaciół i pragnę ich odwiedzić. Książka pewnie bardzo mnie wciągnie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie. :)
Witaj! Myślę że wciągnie, ale autor jest bardzo uczciwy w swoim opisie i często to!co czytamy nie do końca zgadza się z naszymi wyobrażeniami.
UsuńUmiejętność dobrania odpowiedniej ilości słów do odpowiedniej ilości ilustracji, aby jednego, czy drugiego nie było za dużo, zawsze podziwiałem. Tylko tematyka - najbardziej interesuje mnie nasze środkowoeuropejskie podwórko, a Azja, jakoś niespecjalnie...
OdpowiedzUsuńTo tak jak i mnie, egzotyka jest fajna ale... Własny teren, ludzie zabytki tradycje... No najciekawsze.
UsuńMacieju!
OdpowiedzUsuńŻyczę Tobie i Twoim Bliskim bardzo szczęśliwych Świąt Wielkanocnych wypełnionych miłością i szczęściem.
Łucja
Dzięki. Z Serdeczną Wzajemnością.
UsuńW swoim czasie troszkę takich wypraw rowerowych zaliczyłem, ale wyłącznie po naszym kraju. Takie wtedy były czasy. Z przyjemnością poczytam o wyprawie na inny kontynent.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Kazdy ma swoje kierunki, mnie też inne kontynenty na rowerowe wyprawy nie kuszą, co innego nasz kraj i ościenne.
Usuń