piątek, 5 stycznia 2018

Noworoczny spacer po Krakowie

Pomysł od początku do końca Marzenkowy, ja jedynie skwapliwie nań przystałem. Po przepracowanym Bożym Narodzeniu i  sylwestrze, coś się nam należało. A Kraków to zawsze spore "coś", nawet jeśli z konieczności czasowych, bardzo krótko i zdawkowo. A krótko bo trzeba było odespać witanie Nowego Roku, zaś na popołudnie byliśmy zaproszeni do rodziny i głupio było przyjść na końcówkę.

Padło na jazdę pociągami. Pewnie autem było by ciut szybciej, ale pociąg to raz że luzik dla mnie, a dwa że całkiem inny klimat i bądź co bądź atrakcja. Tym bardziej że ostatnimi czasy na tej linii są naprawdę fajne nowoczesne składy, a jazda jest bardziej komfortowa niż w aucie.

Tam śmigamy InterCitem - godzinka i już na miejscu


 Bez martwienia się korkami, policyjnymi łapankami, wypadkami itp. a cena niewiele wyższa niż jazda prywatnym samochodem. 

Wysiadamy na dworcu głównym i...
No właśnie, trzeba wyłączyć intuicję! Na nic się zda. Pozostają oczy i pilne czytanie oznaczeń kierunkowych, bez tego błądzić można w kółko.  
Nie żeby było źle - ale to kilkupoziomowe podziemie i nie widząc zewnętrza trudno nawigować "na rozum".  nie powiem deprymuje mnie to, bo wciąż pamiętam stary dworzec i łopatologicznie proste jego rozwiązania - rzecz jasna nic a nic nie przystające do nowych potrzeb. 

Od razu zaznaczam - wypad jest rodzinny, nie krajoznawczy - owszem popisuje się przed Marzenką i Miłoszem, swoją wiedzą na temat Krakowa, jego zabytków itp. ale z racji na niedoczasowość wszystko jest szalenie szybkie, powierzchowne i ma za zadanie raczej zaszczepić w Miłoszu zainteresowanie, niż zaspokoić jego ciekawość. 

Po drodze mijamy też mnóstwo miejsc o których im opowiadam (choćby kładka nad Lubiczem autorstwa genialnego Teodora Talowskiego)  - ale nie robię zdjęć, i nie będę tu o nich wspominał. 

  
 Barbakan - przy okazji mały wykład na temat rozwoju fortyfikacji miejskich, ich rozwoju w Średniowieczu i Renesansie. Czasach świetności i wreszcie upadku. 
Oczywiście nie obyło się bez kilku słów na temat Kleparza - który stamtąd doskonale widać i tego jak współczesny Kraków zrastał się z kilku oddzielnych organizmów. 

 Planty - Lajkonik

 Planty - Matejko - pomnik rewelacja - coś naprawdę świetnie przemyślanego. Brawa! 

 Nagrodzona szopka - kolejny świetny pomysł na promocję miasta - swoją droga trudno się było doń dopchać - tak wielu zainteresowanych (masa rosyjskojęzycznych - ale nie jestem w stanie wychwycić Rosjanie czy Ukraińcy) - dlatego zdjęcie źle wyostrzone. 

A swoja drogą - takie mnie naszły refleksje na temat Majchrowskiego - facet zupełnie "nie z mojej bajki" - ale dla Krakowa zrobił naprawdę wiele! Myślę że Krakowianie doskonale mu to pamiętają i ma przed sobą kolejne dwie kadencje, bez żadnych obaw przed wyborami. 


 Floriańska. 

 Adaś na rynku
 I kościół Mariacki - rzecz jasna byliśmy na modlitwie, a teraz Marzenka z Miłoszem czytają "Historię żółtej ciżemki" 

 Szamanko na Rynku.

 Katedra wawelska. 
I znów wykład o historii tego miejsca - byliśmy też na dziedzińcu zamkowym, ale trwa remont i obleśnie to wygląda. 
 
 Smok - smocza jama i ... 
Największe zainteresowanie wzbudziła w Miłoszu opowieść o labiryncie jaskiń pod Wawelem - trudno w to uwierzyć - bo brak śladów - ale tam jest co najmniej kilka kilometrów korytarzy a wiele z nich prowadzi od podnóża na sam wierzchołek - tak zresztą zdobyli Wawel Konfederaci Barscy.

Nie mogło też zabraknąć etymologii słowa "wawel" - a to od białego bąbla skalnego doskonale widocznego z okolic - na którym posadowiono zamek.   Wbrew temu co powszechnie uważamy - cechą charakterystyczna języków słowiańskich nie jest "szeleszczenie" czy "świszczenie" ale "bąblowanie", "gląbląwląbęłtanie" - Wawel - to wąwel, 

A potem znów bieg na dworzec i ... spóźnienie, i czekanie na następny.
i znów refleksje.
Międzynarodowy tłum osób które przybyły tu witać Nowy Rok, praktycznie co drugi to niepolak, miejscami Polaka trudno uświadczyć. A jednak... 
A jednak nie ma "stref bezpieczeństwa dla kobiet" i nikt ich nie molestuje, nie ma betonowych zapór na ulicach, placach a nikt w tłum ciężarówkami nie wjeżdża. Nie ma policji z długą bronią (prawdę powiedziawszy w ogóle policji nie widziałem)...
Ba nie ma też tych 60 tysięcy "faszystów" jacy uroili się w chorej od marksizmozy łepetynie Verhofsztadta...  (swoją drogą jak by do mnie od dziecka - "Ty Guju" wołali to też bym pewnie na coś zapadł) - którzy wszak być powinni i bić to międzynarodowe towarzystwo w ramach krzewienia ksenofobii, nietolerancji itp. 
No nie ma i co zrobić? 

Za to jest TLK - fajny polski Impuls - klima, wyświetlacze, komfort i 
prawie jak w domu. 

Myślę że po takim początku roku - uda nam się kilka naprawdę solidnych akcji. A Plany już są.. nie zdradzę, ale może być ciekawie.

41 komentarzy:

  1. Bardzo dobry pomysł, żeby to wszystko sobie przypomnieć z rodziną.
    Bardzo przyjemny spacer :)
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenka zazwyczaj ma świetne pomysły. A spacer udany, tylko krótki, chciało by się tak jeszcze co najmniej trzy godziny, żeby nie było takiego pośpiechu.
      Ale nic to trafimymtu pewnie nie raz jeszcze, choćby na Skałkę.

      Usuń
  2. Te jewrosojuży, robią wszystko by polepszyć byt: pedofilom i abcde - homo siomom znaczy (pee dał ompo prostu). Plan zaagbarowania Europy powiódł się, a oni mają 8 latki w menu ślubnym. Czternastolatki to już stare. To nie moja teoria, wydaje się jednak prawdopodobna w świetle upodobań tych oficjeli z Brukseli. Donek, zdaje się to nawet za porządny : ) na to towarzystwo. To środowisko promuje się wzajemnie, kiedy ktoś zapyta, to jest dyskryminacja.

    Ładne miasto. Pogoda lepsza, to może było czym oddychać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Krakówku głównie Wschód ale ten bardzo bliski i ten daleki więc do tego Niemcy, Angole, Włosi i Hiszpanie, atmosfera towarzyska calkiem miła.
      Co do oddychania...nie widziałem czym oddychamy, więc chyba nie było tak źle ;).

      Usuń
  3. Oj, Kraków... Rozmarzyłam się. Jakże dawno tu nie zaglądałam na choćby jeden dzień. Nic tylko z pociągu na bus albo odwrotnie.
    Koniecznie muszę się tu wybrać. Żeby nie wiem co. I tego Matejkę zobaczyć. Bo smok to już chyba nie moja kategoria wiekowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja takze. Ostatnie dluższe spacery po Krakowie, to w czasach gdy Marzenka robiła aplikację prokuratorską. Ona na wykłady ja na wypady. Miałem zawsze sześć godzin na penetrację miasta... Przy dobrej organizacji można było sporo zobaczyć.

      A wiesz że tym smokiem "straszyliśmi" koleżanki w liceum że zieje ogniem tylko jak poczuje dziewicę? ;)

      Kraków koniecznie - wyladniał. Z ulic zniknęła masa śmiecia (szyldy) i wreszcie widać budynki. Żeby tak jeszcze samochody poznikały z centrum...

      Usuń
    2. Ja z czasów studenckich pamiętam kamiennego lwa przy schodach jednego z budynków uniwersyteckich. Podobno miał zaryczeć, kiedy dziewica na nim usiądzie. Nie był używany w charakterze ławeczki. Nigdy. ;)
      Ja dawniej przynajmniej raz w roku latem jeździłam dla przyjemności na jeden dzień do Krakowa, żeby połazić. Od czasu rozpoczęcia remontu Sukiennic zaprzestałam tego zwyczaju. Sam widzisz, jaką mam długą przerwę.

      Usuń
    3. No fakt, sporą...
      Najwyższa pora wrócic.

      Usuń
    4. Szkoda tylko ze Marzenka Twoja nie zrobila tej aplikacji prokuratorskiej bo chyba nie ma takiego prokuratora w Polsce?Macieju,prawda?A odnosze wrazenie ze chcesz ogrzec sie w cudzej chwale,masz kompleksy?

      Usuń
    5. Zrobiła Anonimie drogi, zrobiła - tylko stwierdziła że to nie dla niej.

      Usuń
  4. Witaj Macieju.
    Lubię Kraków i często w nim bywałem i podziwiam jego zabytki.
    Pozdrawiam i do siebie zapraszam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabytki Kraków ma wspaniałe, ale i współczesność jest swietna. Zlikwidowano siermięgę "rodzacego się kapitalizmu" a w zamian sa przemyślane rozwiazania i dworzec tak nowoczesny że ani w Wiedniu ani w Berlinie nawet nie zbliżają się do tego krakowskiego.

      Usuń
  5. Nie dane mi było nowego dworca zobaczyć, my zawsze bokiem i autostradą:-)
    za to moja młodzież chętnie jeździ do Krakowa, z Jaśkiem do smoka, powłóczyć się po uliczkach ... pięknie, pięknie, zaszczepiacie młodemu podróżniczego bakcyla, przeplatając historią, lubi wspólne wypady?
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starszy już zaszczepiony. Aktywny bardzo harcerz i do tego kadra. Młodszy wciąż jeszcze z nami, ale to lubi, niby też harcerz, lecz jednak ciągnie go do rodziców. Z każdego wypadu wraca bogatszy i zawsze coś tam w głowie mu zostaje - myślę że też się szwendactwem zaraził.
      pozdrowienia.

      Usuń
  6. Na pewno komfort podróżowania się podniósł. Dworce też nam ładnieją, szkoda tylko, że najpierw tak wiele z nich doprowadzono do ruiny. Bardzo fajna wycieczka i z podtekstem edukacyjnym. Tak, na szczęście, na razie takie wycieczki są spokojne i bezpieczne. Oby jak najdłużej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadnij do Tarnowa - secesja tak pięknie odremontowana, że nie chce się wychodzić z dworca.
      Nie widzę powodów by miało u nas być niebezpiecznie podróżować, Polacy to mądrzy ludzie.

      Usuń
  7. Kolej, to znacznie lepsze rozwiązanie na wycieczkę do Krakowa, niż samochód. Dworzec jest rzut beretem od rynku. Dworzec teraz jest sprzężony z podziemnym tramwajem i dworcem autobusowym, a całości dopełnia galeria. Stąd takie zagmatwanie. Ale jak właśnie idzie się w stronę kładki na Lubicz, to jest prosto. A wiesz, że kleparze są dwa. Ten na którym zapewne byliście, to stary. Nowy jest na końcu Długiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze wolałem kolej. Samochód to zło ostateczne - jak już całkiem nie mam innej formy komunikacji, albo jest ona nieefektywna. W zasadzie brakuje mi teraz na kolei tylko przedziałów dla rowerzystów w EZTach.

      Jasne że wiem, stary i nowy i forty kleparskie i cała masa ciekawostek - ale to na inny wypad. Tak jak Kazimierz, Podgórze czy bulwary. Kraków jest do zwiedzania na lata, a i tak się całego nie zobaczy.

      Usuń
  8. Dla mnie jesteście Rodziną Numer Jeden w Polsce. Trzymajcie tak dalej i niech 2018 będzie z Wami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! ;-) Piękniejsza połowa "rodziny nr jeden", spłoniła się rumieńcem ;-)

      Usuń
  9. Jestem już trzeci raz u Ciebie i napawam oczy fajnymi zdjęciami i relacją!!!
    My kobiety zawsze wymyślimy coś fantastycznego. Marzenka miała kapitalny pomysł z wyjazdem do Krakowa. A Ty służyłeś Rodzince jako doskonały przewodnik. Kapitalny pomysł z pociągiem. Jeżeli staje się przy parkomatach to jest przechlapane. Nigdy nie przewidzisz czasu na zwiedzanie i potem musisz drałować z jednego końca miasta na drugi. Doświadczyłam tego kilka razy. Zawsze stoję w podziemiu przy Gmachu Głównym Muzeum Narodowego przy Alejach.
    Kocham Kraków i to niespieszne oglądanie w muzeach, włóczenie się po ulicach.
    Dworzec jest fantastyczny. Macieju, jak wiesz troszeczkę jeździmy po Europie i zauważyłam, że tamte kraje stoją w miejscu i bardzo daleko im do naszego kraju nie tylko pod względem modernizacji, wystroju muzeów. Owszem, mają bogatsze zbiory , wiadomo albo u nas, albo w krajach innych ukradli albo mają kasę i kupują na aukcjach. Nawet takie markety, odnoszę wrażenie jakby u nas były czystsze i lepiej zaopatrzone. Macieju! Cudne jest to zdjęcie przy Matejce!!!!
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba ciut więcej niż, musiał bym się wylogować i sprawdzić na "komu w drogę temu trampki".

      Marzenka jest niesamowita - nie dość że niezwykle skutecznie wyszukuje dla nas oferty noclegów czy pobytów (ominąć spam, puste reklamy zupełnie innych miejsc i "kosmiczne cenniki - to trzeba umieć), nawiguje w/g map lepiej niż GPS to jeszcze zazwyczaj ma świetne pomysły. Ot choćby kilka wypadów na Świętokrzyski Szlak Literacki - bardzo udanie i bogato wyszły.

      Ja jeśli już samochodem - to najgłębiej w okolice Prokocimia (zjazd z autostrady) a potem tramwaj i kpię sobie z korków czy parkometrów. Ostatni raz w centrum to byłem chyba z 15 Lat temu gdy wiozłem do protetyki sąsiada z amputowaną nogą, ale to rzecz jasna całkiem inna sytuacja.

      Z muzeami masz pełną rację, na "zachodzie" jest bogaciej ale mniej pomysłowo, tak samo jeśli chodzi o infrastrukturę, nawet lotniska zostawiają ogromny niedosyt nowoczesności. A pamiętam sprzed lat jak dwa niemieckie małżeństwa miały wściekły ubaw w pociągu do Krakowa - kolebiąc się wraz z wagonami na nierównościach trasy - ale to już zamierzchła przeszłość.

      Usuń
  10. Godzina do Krakowa - luksus. Też bym jechał pociągiem. Ja, niestety, w godzinę to mogę do Sieradza dojechać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pośpiechem - regionalnymi jest godzina z minutami - ale też bez bólu, za to większa szansa spotkania ciekawych ludzi.
      No wiesz, dla mnie Łódź to także nie "bliska okolica" ale planuję jakiś wypad, choć pewnie połączony z noclegiem.

      Usuń
  11. O tak, zazdroszczę tej godziny drogi! Choć też odkryliśmy fajne połączenie i na jarmark BN dojechaliśmy w niecałe 7... to nieźle, naprawdę!

    Fajny ten Kraków, można tu wracać, i wracać.
    Pozdrawiamy!

    http://stopawstope.blogspot.com/2016/10/zwiedzamy-krakow.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już u Ciebie na blogu swój ślad zostawiłem - jeszcze jako Makroman ;-)

      Jak byłem małym chłopcem, ciut mniejszym niż Miłosz teraz - to jechaliśmy do Karpacza (potem do Kłodzka) via Jelenie Góra, dziadek chciał odwiedzić rodzinę i przyjaciół z partyzantki rozproszonych zawieruchą powojenną. Wtedy podróż trwała prawie dwie doby - więc 7 godzin to już w zasadzie sukces ;-).

      A jak wracaliśmy z Marzenką z naszej pierwszej podróży poślubnej z Darłówka to jazda trwała prawie dwadzieścia godzin... to były czasy gdy kolej tak kochała swoich pasażerów, że za wszelką cenę trzymała ich w pociągach ;-).

      O tak - Kraków to miasto, które się nie nudzi.

      Usuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Faszystów można zobaczyć niestety, na przykład 11 listopada, i to jest smutne. W okolicach nowego roku piją piwo i jedzą kebaby. Na co dzień Kraków, jako że od lat mamy tu wielu przybyszów z różnych stron, nie jest ostoją ksenofobii. To się dzieje w innych miastach, często prowincjonalnych, gdzie każdy obcy to potencjalny wróg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupoty przepisujesz dziewczyno za Wyborczą... Odstaw ogłupiacze (Wyborcza, TVN, itp.) wyjdź na świat, przygladnij się Polsce, potem pogadamy.

      Usuń
    2. Nie czytuję wyborczej, nie oglądam TV W OGÓLE :) Polskę znam prawi od pół wieku... Zapraszam 11 listopada 2018 do KRK, zobaczcie sami. Stawiam piwo, wino albo sok wedle upodobań.

      Usuń
    3. Byłem, widziałem, brałem udział. Faszystów nijakich nie widziałem, co innego przeciwników kolonizacji Europy przez nachodźców muzułmańskich.

      Za zaproszenie dziękujemy, jak Bóg da, to postaramy się skorzystać.

      Usuń
  14. Kraków to jest zawsze dobry plan. A pociągiem to już w ogóle plan nad plany :). Ja za to spędziłam Sylwestra w Paryżu, pod Wieżą Eiffla ciężko było usłyszeć język francuski. Za to mnóstwo policji i przestraszonych turystów rozstępujących się przed syryjskim tłumem. Już dawno tak się nie bałam. Miasto pełne uchodźców chodzących gromadami, w oczach zło i iskry rzucane każdemu. Dobrze że kolejne dni były już spokojne bo uchodźcy zapewne odpoczywali w swoich dzielnicach. No ale noc sylwestrowa ukazała mi Paryż jakiego nie znałam a jaki ciężko sobie wyobrazić nawet oglądając tv. Byłam w Paryżu już trzeci raz i bardzo się cieszę, bo to miasto za jakiś czas będzie trudne do rozpoznania.

    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, wielu fajnych wędrówek i wyjazdów, no i oczywiście niegasnącej weny do opisywania ich. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykre to co piszesz, nie tak powinna wyglądać Europa.
      Dzięki za życzenia, postaram się, mam kilka ciekawych pomysłów, będzie co opisywać.
      Liczę zresztą także na twoje bajecznie kolorowe i ciekawe miejsca.

      Usuń
  15. Podprowadzam Ci słowo niedoczasowość, bo w nim wszystko się mieści co ostatnio mnie dotyczy.
    Krótko, zwięźle i rzeczowo. Zabierz Miłosza do Smoczej Jamy wtedy kiedy tam można wchodzić, czyli latem.
    No to zaczęliśmy Nowy Rok od Krakowa i bardzo dobrze. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już był w smoczej, tylko nie pamięta, bo miałem go w nosidle ;-). Pewnie tam wrócimy, ale wpierw "zaginiony Wawel", podziemia rynku, Skałka, kościoły, Salwator, Kazimierz... w zasadzie starczy nam do pełnoletności ;-)

      Usuń
  16. O i ja pociągi lubię...a ostatnio tak jakoś nie po drodze mi na nie...i jakoś w zeszłym roku nie odwiedziłam Krakowa...i to błąd który będzie trzeba nadrobić...
    miłego dalszego :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Pociągi to podstawa turystyki. Kto nie podróżował pociągami, ten wcale nje podróżował ;)

      Usuń
  17. Widać, że była to udana rodzinna wycieczka. Dawno w Krakowie nie byłem, ale widać, że to piękne miasto wciąż się zmienia. Na lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pięknie, bardzo pięknie ,że tylko pomysł ukraść i w życie wcielić.Miałam kochankę kiedyś we w Krakowie ale dziś nawet imienia jej nie pamiętam a pierogi u Jadzi bodaj,niedaleko SPAMu w którym bywałam i owszem i spróbuję sobie je zrobić chociaż takie nie będą. Kochanki nie odtworzę bo nowe i miejsca za mało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kloszard!
      W Krakowie jest kilka miejsc w których podają dobre pierogi, tyle że one cały czas się zmieniają, zalogi rotują. Trzeba by znów na dłuższymczas, albo częściej wpadać bymsobie mapę miejs z dobrym wyżerkiem odtworzyć.

      Usuń