Nie nie mój - Świętokrzyskie to piękna, magiczna, stara kraina, którą jednak znam za mało by móc o niej pisać pamiętnik. A przecież tęsknię do tamtych miejsc już od czasu lektury Czarnych Stóp i ich Nowego Śladu. Na szczęście ta kraina rozkochiwała w sobie ludzi pióra i intelektu, literatów miary najwyższej ale i sowizdrzałów jednocześnie. Reporterów będących gawędziarzami i gawędziarzy o zacięciu reporterskim - słowem ludzi niebanalnych jak ona sama.
Jednym z nich był - (nawet nie sprawdziłem czy rzeczywiście już "był", ale faktycznie nie żyje - trochę szkoda, bo jak kogoś wezmą za umrzyka to mu długie życie pisane, a człowiekowi co tak pięknie o Świętokrzyskim opowiadał najdłuższe życie się należy) - Świętosław Krawczyński.
On to właśnie ów raptularz był popełnił.
Chcecie wiedzieć jak to było z Emerykiem? Jak to się stało że skamieniał? A może interesują Was zagadnienia prób odwracania atomowego końca świata (dodajmy że udanych) za pomocą stopowania, lubo wręcz wykręcania owego posągu? Szmaglewska nie fantazjowała, to działo się naprawdę!
Znacie historię żony Emeryka? Nie? ... ja też nie znałem...
A może historia Tumlina jest dla Was zagadką i nawet nie wiecie jakie tajemnice skrywa Grodowa Góra? Albo chcecie poznać Feliksa Przypkowskiego, najlepszego astronoma pośród lekarzy i najlepszego lekarza pośród astronomów? Człowieka który własną przemyślnością i technicznymi umiejętnościami miejscowych rzemieślników tworzył teleskopy nie ustępujące możliwościami tym z najbogatszych uczelni, a kosztujące ułamek tego co tamte?
Te i inne historie w Raptularzu Świętokrzyskim Świętosława Krawczyńskiego znajdziecie, o ile oczywiście zechce Wam się iść do biblioteki lub wyasygnować całe 10 złotych na zakup w internetowym antykwariacie.
ps. Raptularz to de facto dwie książki w jednej, pierwsza to właśnie owe historyczne reportażo-pamiętniki. Druga to już niestety PRLowska siermięga, ubarwiona nieco opowieściami teatralnymi, dykteryjkami, anegdotami ale jednak już nie tak barwna, soczysta i treściowa jak pierwsza. Oraz krwawa i tragiczna historia kieleckiej partyzantki, akcji zbrojnych i walk.
Ps 2 - znalazłem też w czasie lektury osobę z moim nazwiskiem... ciekawe.
Nie znam "Raptularza Świętkorzyskiego" ale wiem dlaczego Emeryk skamieniał. Ale nie będę zdradzać.
OdpowiedzUsuńWiele lat temu podróżowałam, a raczej wędrowałam z plecakiem po Ziemi Świętokrzyskiej - piękne mam wspomnienia ...
Witaj Stokrotko - to rozumiesz moją fascynację tą krainą. A Raptularz warto przeczytać.
UsuńKurczę, powinienem to przeczytać, gdyż poniekąd pochodzę z tamtych stron (po ojcu), a pojechać pewnie nie dam rady, chyba że zrealizuję kiedyś mój tajny plan:)
OdpowiedzUsuńNa pewno warto przeczytać. A Świętokrzyskie to np. w pogoni za żubrem wzdłuż Green Velo ;-)
UsuńKto wie? Może kiedyś uda mi się oderwać Iwonę od Podlasia i udowodnić szalonej, że w Polsce są jeszcze inne Krainy :)) PS. Żartowałem, to absolutnie niemożliwe. Mam jednak taki plan, żeby kiedyś wyruszyć z moim bratem i naszymi córkami w poszukiwaniu korzeni ...
UsuńZagadaj z Anią,niech sprokuruje zdjęcia łosi na Świętym Krzyżu brodzących w gołoborzach to gŁoś sama zapragnie tę krainę odwiedzić. ;)
UsuńPomysł niegłupi, choć bez PS pewnie się nie obędzie:)
UsuńPolecam jednak oderwać Iwonę od Podlasia, chociaż rozumiem Ją, bo sam w ostatnie wakacje zostałem zauroczony tą Krainą. Ale świętokrzyskie kryje nie mniej fascynujące rejony. Sam znam ją "średnio-na-jeża", ale ostatnio bywam w niektórych regionach służbowo i niedawno odkryłem północne rubieże powiatu ostrowieckiego. Polecam! można dużo zwiedzić i poszwędać się po okolicy. A na południowym biegunie tegoż województwa polecam Dolinę Nidy i jej możliwości rowerowych i kajakowych wycieczek, ale przede wszystkim Express Ponidzie!!
UsuńCiężko będzie spotkać łosia na Świętym Krzyżu.
UsuńChociaż pamiętam, że w lesie wokół mojej rodzinnej wsi żył łoś. Paru osobom porządnie napędził stracha - wujek spędził pół dnia na drzewie, pod którym łoś sobie uciął drzemkę. Było to kilkanaście lat temu, jakiś czas później łoś został podobno potrącony przez samochód, kiedy przekraczał naszą szosę. I więcej łosi u nas nie znam.
Toż mówię o "sprokurowaniu", nie o spotkaniu ;-)
UsuńW przyrodzie tyle się zmienia, że w przyszłości niejeden łoś pokłusuje po Św. Krzyżu:)
UsuńBa! Podejrzewam iż za jakiś czas znów będzie tam morze... Choć pewnie my tego nie dożyjemy ;)
UsuńNie znam; w świętokrzyskim byłam może dwa razy.
OdpowiedzUsuńZauważyłam jednak, że jest tu mnóstwo ciekawych obiektów
i jest co zwiedzać :)
Pozdrowienia :)
Bardzo jest. A Szlak Cysterski to sama radość i lekcja historii.
UsuńTeż nie znam, ale prawie się mogę założyć, że kolega Edward ma to dziełko w swoich zbiorach i się podzieli.
OdpowiedzUsuńChociaż co do Emeryka - podobno Pielgrzym to wcale nie Emeryk. Ale może to tylko złośliwe plotki.
Zawszse są jeszcze biblioteki. Jak kolega Edward taki bibliofil, to wielki szacun dla niego, też jestem dumny z mojej biblioteczki, choć na pewno nie mam w niej tylu pozycji które bym chciał.
UsuńBa a o żonie Emeryka wiecie?
Zapytałam - ma ten raptularz, pożyczy. Żeby się inspirować. Już się boję. Zacznie się dziać na blogu. :)
UsuńJak mi pożyczył książeczkę o twórcach ludowych, to nawet na wystawę się wybraliśmy. I może jakie wpisy imienne będą, ale to później. We właściwym czasie...
trzymam kciuki
UsuńNie słyszałam w ogóle o tej książce, ale Twój opis brzmi zachęcająco :) i podoba mi się imię autora - pasuje do terenów, o których pisze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Magda
Ja wcześniej też nie słyszałem. Jak o tysiącu innych, dlatego o tej napisałem bo warto ją przeczytać, zwłaszcza w kręgu wędrowców
Usuń... no to poczytamy. Zachęciłeś. Dzięki.
OdpowiedzUsuńSpora część moich wypadów w teren to właśnie takie inspirowane lekturą działania. Niekoniecznie muszą to być przewodniki, ale już np. wspominki, czy reportaże jak najbardziej.
UsuńPs. przyjemnie się czyta.
Książki nie znam, za to Świetokrzyskie dość dobrze. Nawet kiedyś objechaliśmy je z żoną na rowerach. Ten rejon oferuje na niewielkiej przestrzeni tak wiele, że chyba próżno szukać drugiego takiego miejsca w Polsce. Tu można podziwiać piękno przyrody, piękno architektury, jak i stare ośrodki przemysłowe. Jednym zdaniem, jest o czym pisać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tym bardziej książkę przeczytasz z zainteresowaniem, czytając historie o miejscach które znasz i pamiętasz.
UsuńPiękna recenzja. Jako mieszkanka Świętokrzyskiego czuję się tym bardziej dumna. Dziękuję.
UsuńJa też nie znam "Raptularza Świętokrzyskiego".Zapisałam tytuł i przy najbliższym pobycie w bibliotece zapytam. Teraz jestem w tematach: Piotr Wielki, Katarzyna Wielka ponieważ planujemy w czerwcu wyjazd do Petersburga.
OdpowiedzUsuńCo się zaś tyczy Świętokrzyskiego to trochę znam ten teren. Jest tam wiele unikatowych perełek.
Maćku, publikowanie komentarzy staje się horrorem.
Zastanawiam się czy nie jest to związane z przejściem ogromnej rzeszy blogerów z Onetu i Wirtualnej. Z dniem 31 I następuje likwidacja platformy Blog Onet i z dniem 31.III - Wirtualnej.
Serdecznie pozdrawiam:)
Potersburg też mamy w planach, ale rok za krótki, a pracować trzeba (żeby bylo za co jezdzić ;) )
UsuńJak by nie było jest szkaradnie, po kliknięciu "opublikuj" reaguje mniej więcej tak jak Prezydent Duda, na "Opublikuj" krzyczane pod jego oknami ;)
Myślę, że książkę warto przeczytać. Nawet ta PRLowska siermięga mnie nie przeraża. Była moim udziałem.
OdpowiedzUsuńMoim też, być moze dlatego właśnie tak szorstko do niej podchodzę?
Usuń