sobota, 2 grudnia 2017

Zajazd na Mikołajwice

Prawdę powiedziawszy, wcale a wcale tego wypadu nie planowałem. Była ochota, jeszcze z niepadającej jesieni skorzystać, ale planów jako takich konkretnych nie było. Za duży kierat. Nie wyrabiam z czasem - niby mam go sporo - ale strasznie poszatkowany. To zrób, tamto dostarcz, tych odwieź, owo ugotuj, siamto posprzątaj, a potem znów zwóź rodzinę w domowe pielesze. Między jednym a drugim koniecznym zajęciem czasu w sam raz tyle by wypić kawę, poczytać posty, otworzyć książkę - ale na rajd już czasu za mało.

Tego dnia akurat Miłosz miał być odebrany ciut wcześniej, a mi "zbywała" godzina, czyli miałem dwie godziny czasu, przed rozpoczęciem pracy. I wykorzystałem je.

  
Zobacz trasę w Traseo

Przebieg trasy rysowany z pamięci, bo  GPS odmówił współpracy. Sama trasa zaś, wyszła całkiem spontanicznie. Ot, podjechałem w jedno miejsce i okazało się że mam duuuużo czasu, potem w kolejne i tam miałem duuużo czasu, a potem w dwa następne i tam też miałem czasu duużo oraz dużo czasu, a jak się okazało że już mam mało czasu, to i tak nie miałem wyboru...

Więc o ile pierwszy etap, to lajcikowy rowerowy spacer, o tyle na końcówce był to wyścig z czasem okupiony na drugi dzień bólem kolan i niemożliwością wejścia na schody, choć krajoznawczo było warto.

TARNÓW 
 

 Dwustuletnia klasycystyczna kapliczka przy ulicy Krakowskiej. setki raz obok przejeżdżałem ale piszę dopiero teraz. Powstała z fundacji rodziny Wronów. Wewnątrz jest jeszcze starsza rzeżba Chrystusa - ale akurat była tam osoba która się modliła - nie uznałem za stosowne by jej przeszkadzać. Jak dożyję, będzie jeszcze sporo okazji by tam wejść i zdjęcia zrobić - zresztą, mam je gdzieś, ale mam też wściekły bałagan w archiwum i nie mogę znaleźć.    

Ogólnie traso wzdłuż Krakowskiej jest lekka - gdyby jeszcze nie tak potężny ruch samochodowy...
Ścieżka rowerowa (bardziej ścieżka niż rowerowa) daje namiastkę komfortu. W pewnym momencie jednak zostaje gwałtownie zakończona remontem, o którym NIKT nie uznał za stosowne powiadomić użytkowników ścieżki wcześniej. Za czasów prezydentury skazanego za korupcje w drogownictwie Ryszarda Ścigały, Tarnów od jakieś nikomu nieznanej organizacji otrzymał dyplom "Miasto Przyjazne Rowerzystom" wywołało to wtedy fale śmiechu i szydery - ale zarząd mógł się w mendiach wykazać - ta pogarda dla cyklistów trwa w Tarnowie nadal. Przekraczam Krakowska wykorzystując chwilową dziurę w sznurach aut - oczywiście nielegalnie (nie w miejscu wyznaczonym) licząc na interwencje policji (wcześniej udokumentowałem na zdjęciach stan oznaczenia), odmowe przyjęcia mandatu i koniec akcji w sądzie - gdzie mógł bym zaprosić prasę i zrobić legalną awanturę policji (bo to ich rzecz zadbać o prawidłowe oznaczenie) i władzom miasta (domagał bym się zawezwania przedstawiciela) a wszystko to kosztem stu złotych grzywny (którą musiał bym rzecz jasna zapłacić) więc sądzę że opłacalne.  
Niestety albo policjantów nie było - albo poznali po robieniu zdjęć że szykuję im podpuchę. 

No nic - co odwlecze nie uciecze!  

ZBYLITOWSKA GÓRA
 
Na umownej granicy Tarnowa i Zbylitowskiej Góry (administracyjnie inaczej to wygląda, ale w terenie można dostrzec różnicę) spotykamy Cmentarz Pierwszowojenny (właśnie skasowałem słowo "żołnierski" - bo sami twórcy tych cmentarzy wystrzegali się słowa soldatenfriedhof, zamiast niego konsekwentnie stosując kriegerfriedhof - różnica zdecydowana, cmentarz żółnierski, w języku polskim brzmi dostojnie, ale w niemieckim już nie koniecznie - co innego cmentarz wojowników, który znów w języku polskim brzmi pretensjonalnie ale w niemieckim dumnie) nr 199
Zatem mamy cmentarz z okresu okupacji Tarnowa przez żołnierzy Carskich (celowo nie pisze Rosjan, bo na tym skrawku ziemi, spotkać można i nazwiska polskie!), w tym czasie linia frontu zatrzymała się na Dunajcu - tam byli Austro Węgrzy tu Moskale  - łączyły ich trajektorie lecących pocisków...


Krzyż przed cmentarzem, nie należy do jego obrębu, tam dominują krzyże prawosławne - też zgoła stawiane za mundur, bo można spokojnie przyjąć iż wielu pochowanych tam było Katolikami - z drugiej strony... co za różnica dla poległego?
Bóg nie będzie patrzył na kształt krzyża. 

 
 Ostatnia tegoroczna ważka.

 Wzniesienie Zbylitowskiej Góry - bynajmniej nie kulminacja, ale stąd najlepiej widać... by było gdyby nie zamglenia, kotlinę Wojnicza. 

 Dunajec

SIERAKOWICE
 Maleńki cmentarzyk nr 216.

 I tak wszystko co o nim wiem pochodzi z tej tablicy, wiec nie ma sensu przepisywać.
Nie wiem jak polegli - czy w czasie zastoju frontu, czy podczas majowego szturmu. 
 
 Pokazywany już przeze mnie krzyż z łusek manlicherowskich. 
Mój kolega Maciej Stecz wykonuje prace artystyczne posługując się właśnie wykopanymi łuskami, odłamkami, elementami wyposażenia wojennego - wstrząsające dzieła. 
Zapytam może dostane pozwolenie na zamieszczenie kilku fotografii. 

TOPOLINA  
 Późno barokowa figura madonny z dzieciątkiem fundacji Adama Brettnera z 1852 roku. 

ZAKRZÓW

Ciekawy założony na planie koła cmentarz nr 284. 
Na krzyżu centralnym napis 
IM TOD
IST FRIEDE
co się przekłada
w śmierci
jest pokój

Akurat zaprzeczyć temu nie sposób...
 
 Miejsce niezwykłe samo w sobie, dostało szczególny anturaż w postaci przezroczystych ekranów akustycznych oddzielających je od bardzo ruchliwej trasy Tarnów - Kraków.
Dają jakąś namiastkę wyłączenia ze świata - widzimy ruch, ale słyszymy tylko delikatny pomruk, nie możemy dotknąć, poczuć - jedynie cienie z oddalenia - czy tak wygląda śmierć? 

 Kamienny krzyż przydrożny, niegdyś na rozstaju dróg, obecnie na uboczu.
Samotny strażnik poległych.
 
 Choć stojący tam ćwierć wieku ponad nim przyszli tu ci którzy pozostać mieli już na zawsze. 

Tu jeszcze miałem dużo czasu

MIKOŁAJOWICE

 lecz tu  przy kościele w Mikołajowicach już "na styk".
Ale tak ciekawego kościółka nie mogłem sobie darować.
W zasadzie nie samego kościoła - bo nowy, to co w nim może być ciekawego? 
Tylko otoczenia - bardzo niebanalnie rozwiązanego.



I w tym momencie zorientowałem się iż ja już WCALE NIE MAM CZASU!!! 
że będę jechał nieznanymi mi drogami, że nie znam skrótów i że muszę zdążyć. Nie ma już mowy o zdjęciach, nie ma mowy o zatrzymywaniu się, nie ma mowy o niczym poza ciśnięciem pedałów ... 
przepustkę odbijam minutę przed gwizdem syreny  

20 komentarzy:

  1. Moją uwagę skupiłam na kamiennym krzyżu jakich jest sporo na trasie Tarnów Kraków. Przepiękne. Hmm, zdarza się przesadzić z długością trasy na rowerze i tempie jazdy, przez co niestety są zakwasy. Inna rzecz, to ciekawe miejsca na trasie (cmentarzyk, kościół,)zatrzymujemy się i zapominamy o bożym świecie, nawet o czasie pójścia do pracy.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robiłem już trasy po 50, 70 a nawet 80 km przed praca - nie w odległości problem, ale w czasie. Zapatrzony w okolice, buszujący po cmentarzach, pośród figur, krzyży, miejsc widokowych, zabytków czy ciekawostek w pewnym momencie orientuje się iż 13.59 to nie są dwie godziny do przyjęcia zmiany, ale godzina i to praktycznie nie cała bo w/g zasad mam być zawsze nieco wcześniej. Miejsce tego momentu otrzeźwienia to zazwyczaj kilkanaście kilometrów od pracy - i wtedy zaczyna się czasówka na miarę Tour de Pologne ;-).
      jest kilka ciekawych barokowych i klasycystycznych figur i kapliczek przy "starej czwórce" - mam w planach na przyszły sezon pokazać przynajmniej te do Bochni, a może uda się dalej, zobaczymy jak kondycja pozwoli.

      Usuń
  2. Całkiem ciekawa trasa Ci wyszła. Bardzo mi się podobają kamienne krzyże, które pokazałeś.
    Zastanawiam się tylko, czym jest tak makabrycznie zarośnięty malutki cmentarzyk w Sierakowicach.
    I mam jeszcze pytanie - z ta syreną to przenośnia, czy naprawdę pracujesz w miejscu, gdzie syrena wzywa do pracy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziki bez, zdaje się krzew głogu, dzikie białe róże a na zewnątrz jabłonki (o ile dobrze pamiętam) - to w zasadzie prywatne podwórko - tyle że nikt nikomu nie zabrania na cmentarzyk dojścia.

      Syrena obwieszcza fajrant - taka fajna zasilana parą o ciśnieniu 17 atmosfer i temperaturze 300 stopni - jak ktoś jest na tyle głupi by być na dachu w czasie gdy ona wyje to ma przed sobą dłuższe leczenie słuchu, zaburzeń błędnika itp.

      Usuń
    2. Pamiętam taką syrenę z dzieciństwa. Jej głos niósł się z miasta aż do naszej wsi i wiadomo było, że tata niedługo wróci z pracy.

      Usuń
    3. Dokladnie tak samo, naszą syrenę też słychać daleko.

      Usuń
  3. Z tym czasem to tak jest, że najpierw jest go dużo, a potem nagle już jest zbyt późno, albo i za późno.
    Ciekawie, jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie - jak mam trasę obeznaną to już wiem ile na co mogę poświęcić czasu. ale gdy jestem pierwszy raz, do tego całkiem nieplanowany - to jednak trzeba się liczyć że czasu może braknąć.

      Usuń
  4. Podoba mi się klasycystyczna kapliczka na początku trasy.
    Interesujący jest kościół w Mikoławicach; również wszystkie inne miejsca, które pokazałeś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to całkiem przypadkowa trasa, ale wyszła fajnie. Na końcówce też kilka ciekawostek, tylko z braku czasu pominąłem - ale nic straconego.

      Usuń
  5. Witj Maciej.
    Lubię takie krzyże przydrożne. W Beskidzie ich pełno.
    W Tarnowie byłem przejazdem.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem te zresztą też piaskowcowe. Róznica głównie w wykonaniu. Tu jednak mamy robotę najlepszych kamieniarzy z Bochni i z Tarnowa, tam musieli bazować na miejscowych rzemieślnikach. Ale duchowo przekaz ten sam.

      Usuń
  6. Niezwykły z ciebie obserwator, nic ciekawego się nie ukryje, o każdej kapliczce czy krzyżu masz jakieś informacje. No i dobre wyczucie czasu. Chyba nieźle zasuwasz na tym rowerku, skoro 25 km pokonałeś w niecałe 2 godziny i jeszcze tyle zdjęć zrobiłeś.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, nie chwaląc się pomimo zblizajacej się 50ki nadal jestem w niezłym stanie fizycznym, w końcu łamaga i zdechlak na szlaku to brzmi dziwnie ;).

      Mam po prostu sporą biblioteczkę przewodników, folderów i wycinków prasowych, więc nim siądę do pisania postu robię research gdzie byłem i co widziałem.

      Usuń
  7. Po takich postach, obiecuję sobie, że kiedyś znajdę czas i połażę po Olsztynie i okolicach. Pewnie i u nas można znaleźć tego typu perełki, tyle tylko, że trzeba wyleźć z auta i tu się koło zamyka. Z drugiej strony, może to i lepiej, że każdy ma swoją niszę? PS. Olsztyn też jest przyjazny cyklistom i też "inaczej":)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne w Olsztynie masz kopalnię ciekawostek (znajdź blogera Zbyszka i jego kochamywarmię)
      Nie ma sensu się przekwalifikowywač. Ja gdybym chciał zająć się fotografią przyrodniczą musiał bym zainwestować masę poeniędzy w sprzęt foto, ubrania, i inne gadżety, oraz masę czasu w naukę "rzemiosła". Tak samo Ty gdybyś nagle zapragną zostać krajoznawcą.
      Za starzy jesteśmy na takie rewolucje ;)

      Usuń
    2. Poszukam z przyjemnością:) Masz rację, a poza tym w moim wieku trudno mówić o tak drastycznych zmianach :)))

      Usuń
    3. Jasne... Trzymajmy się swego
      Ja lepiej pedałuję, Ty lepiej cykasz ;)

      Usuń
  8. W puszczy znalazłem mogiłę z krzyżykiem z łusek od Mausera, ale były po prostu wetknięte w ziemię. Cmentarze Września to kawał Sochaczewskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super - masz gdzieś foty? U nas wrzesień to bitwa Radłowska o przeprawy na Dunajcu, zaś koniec wojny to prawie niepowstrzymywany marsz Koniewa na zachód - więc i cmentarzy z tego okresu mniej. A te które były, często zostały świadomie w czasach PRL zniszczone (Dąbrowa Tarnowska)

      Usuń