poniedziałek, 16 marca 2020

Pierwszy i ostatni raz


Tarnów nie tylko stoi ciepłem... (Jejuuu te nasze gorące dziewczyny) Tarnów stoi też cegłą! Czemu cegłą? - bo Tarnow stoi na glinie. Czemu na glinie? No o to trzeba zapytać matkę Geologię. Ale w skrócie można to opowiedzieć tak - tu gdzie my teraz mieszkamy jakiś czas temu, w miocenie, zaraz na jego początku zaczęło wysychać morze Paratetydy (Para - bo z Tetydą już tylko symbolicznie połączone). W jednym miejscu osadzały się sole a w innym iły. Sole w Bochni, iły u nas... sam nie wiem czy się z tego cieszyć, czy złościć... ale matka Geologia i tak ma głęboko w ...ile moje złości. 

No więc tak. Mamy te iły i one tam są... tak circa abut od 20 milionów lat... dolar za każdy rok... fajnie by było... Ani komu wadzą, ani mu służą. Aż wreszcie jakieś 100 tysięcy lat temu Homo Sapiens postanowił ostatecznie zerwać z małpoludzią przeszłością. Na skutki tego wyemancypowania nie trzeba było długo czekać - Homo sapiens sapiens stał się gatunkiem całkowicie niezdolnym do samodzielnej egzystencji!

Chcąc przetrwać, musiał budować sobie domy. Pierwotne koncepcje jaskiniowe porzucił z racji zdecydowanie mniejszej podaży wobec popytu, niewypałem także okazały się idee namiotowe (jurty, wigwamy, szałasy). Jakimś rozwiązaniem były domy z drewna, aczkolwiek rozwiązanie to ma pewne ograniczenia... zwłaszcza w miejscach gdzie nie ma drzew! A błoto jest wszędzie!!!!

Najszlachetniejszym gatunkiem błota jest oczywiście kaolin (nie kochani borowina to nie błoto - borowina to humus!). Mniej szlachetne to iły... Bierzesz taki ił, ciaplasz go z krowim łajnem, sieczką ... lepisz z tego coś na kształt prostopadłościanu (zapewniam Was - że przez tysiące lat, ludzie lepiący prostopadłościany z błota i krowiego łajna - nie mieli pojęcia o tym że to co robią jest... prostopadłościanem!), suszysz na słońcu i masz! Potem układasz w stosik wyjmujesz te ze środka i oto powstała sztuczna jaskinia - dom!!! Po jakimś czasie technologię udoskonalono. Obecnie robi się cegły (znaczy te prostopadłościany) bez komponentu z krowiego łajna, ma to zapewne związek z nikłą podażą tego komponentu na rynku. 
I już wiecie, Tarnów cegłą stoi, bo na iłach lokowany.

Sto lat temu, do tego lukratywnego, choć błotnistego interesu przystąpił pewien Żyd, znany, bogaty tarnowski kupiec Władysław Brach. Kupił maleńką cegielnie, zrobił z niej dużą cegielnię... a przy okazji rozpoczął drążenie wyrobiska. Gdy za komuny, upaństwowiona już cegielnia upadła. (to zdumiewające - ale tak jest! Gdyby  światem rządziła komuna zabrakło, by piasku na Saharze, a kopalnie diamentów przestały by być rentowne). Gdy upadła, na dnie zostały resztki instalacji wkrótce zalane wodą podskórną i opadową. Powstał zbiornik wodny, bajorowaty i mało przejrzysty, ale zawsze zbiornik. Zbiornik ów nazwano Kantorią. Kantorią bo tak nazywała się cegielnia, cegielnia zaś nazwę swą wzięła od drogi. Drogę nazwano Kantoria bo biegła wzdłuż gruntów tarnowskiego kantora... kantora katedralnego - drodzy tropiciele judaiców (jakiekolwiek by nie były wasze motywy) 

No to wiecie już mniej więcej tyle samo co ja... 
I pamiętajcie tarnowskie dziewczyny sprawią że będziecie "czerwoni jak cegła, rozgrzani jak piec!"


A ja, jak tak sobie i tych naszych tarnowskich dziewczynach dumałem, to mnie rozgrzało i musiałem ochłody na Kantorii poszukać.

Odkąd kupiłem kajak, dusi mnie taka idea, by popływać na wszystkich tarnowskich akwenach, nie ma tego wiele, w zasadzie prawie wcale  nie ma... Co gorsze część z nich wymaga ostrej rozkminy. Ot weźmy taką Kantorię - akwen miejski, nieogrodzony, wydzierżawiony PZW, ozdobiony tabliczkami z wizerunkiem przekreślonego pływaka - wiecie takie swimmers bustersy. Czy to znaczy że mogę pokajaczyć czy nie mogę?! Oto jest pytanie! I chyba nikt nie zna odpowiedzi na nie!

W/g mojej interpretacji tego co w Polsce uchodzi za prawo. Skoro teren nie ogrodzony i nie oznaczony jako prywatny, lub w inny wyraźny sposób wyłączony z ogólnie dostępnej przestrzeni to mogę wejść! A skoro nie ma znaku żeglugowego zabraniającego używania sprzętu sportowego to... znaczy że mogę popływać kajakiem! Wpław nie... ale kajakiem owszem!



Zobacz trasę w Traseo

Widzicie tę "ucieczkę od brzegu? to dobrze widzicie - był tam jakiś wędkarz, który złośliwie widząc mnie wyrzucił sobie haczyk maksymalnie daleko w akwen, potem jeszcze gdzieś dzwonił i pokazywał odruchowo na mnie - pewnie go bolało że ja sobie fajnie pływam, a on stoi jak kołek i ma takie same szanse na branie jak i na sukces w konkursie Miss Polonia. Prawdopodobnie jednak stosowne służby, które raczył poinformować o moim wybryku, miały podobne problemy interpretacyjne co ja  i tylko nie znalazły równe prostej interpretacji więc wolały przyjechać ze stosownie dużym opóźnieniem. 

No ale zacznijmy od dymania...
Standardowe 100 na burtę i 80 w spód. 
Potem wodowanie - mułu na pół metra i wali zgnilizną przy najmniejszym poruszeniu. 
A następnie już sama przyjemność pływania...


Napisał bym czysta przyjemność... no ale nie była to czysta przyjemność - to była bardzo zaśmiecona przyjemność. Wędkarze to chyba jedyna grupa hobbystyczna której syf wkoło nie przeszkadza. Ba! Wygląda na to że lubią syf, kultywują syf, pielęgnują syf, cieszą się syfem i bez syfu nie umieją żyć! Albowiem syf jest tam wszędzie. W wodzie, na brzegach, pomiędzy trzcinami... wszędzie, a tam gdzie są stanowiska wędkarskie syfu jest po prostu więcej...


Staram się nie zwracać nań uwagi, nie jest to łatwe. Kurna - to ciężkie!!! Na szlakach się sprząta - owszem zawsze znajdzie się jakiś burak który po sobie syf zostawi - ale po pierwsze buraczana nie może liczyć na jakąkolwiek pobłażliwość, a po drugie inni turyści po nim posprzątają i śmieci w dolinę zniosą. Tak samo rowerzyści, morsy, filateliści i miłośnicy budowania makiet kolejowych! Wszyscy... z wyjątkiem wędkarzy!

A tam za mną to "przystań: Kantoria... wiecie co? Ktoś miał mega fantazję. 
Ale po projekcie "pojezierza tarnowskiego" to już mnie chyba nic nie zadziwi!



Fajny obiekt - można by z niego zrobić niezłą lokacje dla spacerowiczów... jest śmietnik i lumpenbaza.



A to znów "przystań Kantoria" ...  

Czas się zmywać... dosłownie! 

CHMS Beskidnick  w suchym doku 
Potem jeszcze w domu mycie, w samochodzie wietrzenie i w garażu suszenie...

No to i ja sobie 

na wypoczynek w przystani zasłużyłem
 A co?

Tak jak sądziłem - stosowne służby nie zdążyły dojechać na czas...

45 komentarzy:

  1. Też nie lubię takiego zaśmiecania środowiska, o czym wspominasz przy okazji uwagi o swawolach panów wędkarzy. A co do samego tekstu, świetnie się czytało. Bo choć ten poniedziałek był dla mnie szczególnie ciężkim dniem, to w trakcie czytania Twojej relacji wrócił mi uśmiech. Zdjęcia też jak zwykle klimatyczne - takie jesienne i mające coś ze stalkerskich klimatów. W każdym razie, podobają mi się. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki - mam dla kogo się starać. A stalkerskie klimaty to tam były jeszcze kilka lat temu - bo tuż obok strzelnica wojskowa, jeszcse z czasów Zaboru Austriackiego. Tarnów nawet swój własny regiment piechoty wystawiał!
      No ale przyszedł deweloper, dał w łapę kmu trzeba i miasto teren zdewastowało.

      Usuń
    2. Szkoda, że to poniszczyli, bo takie tereny miały wobec tego jeszcze wartość historyczną.

      Usuń
    3. Nie wszystko da się zachować - a infrastruktura cegielniana po prostu rozpadłą się ze starości - komin przetrwał - ale nie bardzo widzę sens utrzymywania go bez adekwatnego opisu. Jest teraz na terenie jakieś firmy,która chyba też nie ma nań pomysłu... ale jest - jak kilka innych w Tarnowie.

      Usuń
  2. Mąż od dziecka wędkował, ryb nie przynosił, bo zakazałam; ot, dać im całuska i wypuszczać; opowiadał, co też dzieje się na brzegach przy stanowiskach wędkarskich, jedno wielkie śmietnisko, no i straszliwy smród latem, dlatego przestał; składki przez związek są zbierane, ale żeby człowieka nie znaleźć do uporządkowania terenu, pomijając fakt, że każdy powinien zostawić po sobie czyste miejsce; wędkarze to jakaś odrębna forma życia:-) donosiciele mnożą nam się na potęgę, mąż w branży budowlanej, opowiada zadziwiające rzeczy:-) jejku, jak Ty szlifujesz formę, na wszelkie sposoby:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to chyba norma z tym wypuszczaniem ryb - jedzenia z tego mało, roboty mnóstwo, a jeszcze nie wiadomo w czym ta ryba pływała i co w sobie zawiera.
      Niestety wielu wędkarzy łączy wędki z alkoholem i potem takie właśnie niechlujstwo. Ale to prawda - PZW powinien zadbać o czystość łowiska. Ewentualnie wymusić dbanie na swoich członkach.

      Usuń
  3. Chacham się z radości, bo tak wesołej relacji jeszcze nie czytałem.
    Tak, to pomogło mi nabrać humoru przed dzisiejszą wędrówką, oczywiście wędrówką samotnika. Takie czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samotność na szlaku nie jest zła, najgorszy jest samotny odpoczynek gdy nie ma do kogo się odezwać.
      Miło że się podobało.

      Usuń
  4. Super relacja... kajakowanie fajniejsze niż żagle... cóż śmieci wszędzie gdzie woda, gdzie ludzie... w zeszłym roku zażywałam laby nad dumnie zwanym Jeziorze żywieckim... ostatni dzień lata... a tam śmieci wszędzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czt ja wiem... fajniejsze? Fajne, ale żagle mają klasę.

      Usuń
  5. W naszej mieścinie mamy piękny, rozległy zalew. Na zdjęciach prezentuje się rewelacyjnie. Ale tylko plany ogólne. Podejdzie człowiek bliżej brzegu i już ślady wędkarzy. Miesiąc po wielkim remoncie i sprzątaniu okolicy już się pojawiły. Oczywiście trwają mężnie lata całe.
    A Twoja relacja świetna. Może jaki wędkarz przeczyta i spłonie wstydem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było by miło gdyby sobie wziął do serca, ale szczerze mówiąc wątpię. Tak jak na pobliskich Dwudniakach - tam gdzie kąpielisko tam jest czysto - gdzie siedzą wędkarze - syf. Od razu poznać.

      Usuń
  6. Świetny opis. Co do syfu to chyba rzeczywiście jest tak, że większość wędkarzy czuje niedpartą pokusę robienia bajzlu wokół siebie. Oczywiście nie wszyscy, ale znaczna większość. W moim przypadku wystarczy wybrać się nad Zalew Strzegocice. W sezonie armagedon. Na wyżej wspomnianym Zalewie także są tablice że wszystkimi możliwymi zakazami dotyczącymi aktywności na akwenie (między innymi zakaz używania jakiego kolwiek sprzętu pływającego) i na przekór obok jest coś co dumnie nazywa się przystanią. Atam syf taki sam jak po planach z wędkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to nawet dobrze że piszesz - bo się tam wybierałem... na kajak!

      Usuń
  7. Moje tereny... Kiedyś za szczenięcych lat mieszkałam w okolicy Parku Strzeleckiego i zapuszczałam się na tereny blisko obecnej Kantorii, po drugiej stronie wału z grupą ddzieciaków pograć na gitarce i pobaraszkować w ogromnych kopach siana ... ehhh były czasy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były - ja tam łaziłem z kumplami na kulochwyt, pogrzebać za pociskami, a czasami się udawało nawet łuskę znaleźć! a już szczyt frajdy to były granaty hukowe na bazie karbidu - w wielu jeszcze trochę go zostawało - i można było po zrobieniu membrany walnąć jeszcze raz np. koło ogniska.
      A T-34/80 pamiętasz za kulochwytem?

      Usuń
  8. Taka fantastyczna eskapada, zazdroszczę bo ja z miasta i siedzę murem w domu. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też z miasta... to nie miasto jest ograniczeniem, ale nasza mentalność.

      Usuń
  9. Ale czad! Tego kajaka to Ci nawet zazdroszczę. Mam nadzieję, że takie kajakowe wpisy będą się tutaj pojawiały regularnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to już czwarty... wpis. Ale będą następne. A kajaczek wyśmienity, lepiej trzyma się wody niż współczesne plastiki.

      Usuń
  10. Hmmm, wszytkie tarnowskie akweny. No to masz "kawał" jeziora w postaci Starego Dunajca. Tylko się nie rozpędzaj, bo nie wyhamujesz i wbijesz się mocno w drugi brzeg. I wcale nie po szerokości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten pod mostem kolejowym ? ;)
      Jest jeszcze spławny kawałek Wątoku.

      Usuń
    2. tak, to ta kałuża pod mostem kolejowym

      Usuń
    3. No fakt... tam by nie popływał - ale sporo zimorodków wystraszył ;)

      Usuń
  11. Witaj Macieju.
    Wspaniała relacje i ciekawe miejsca.
    No i ten kajak...
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  12. Ty nawet o błocie potrafisz fascynującą opowiadać 😁

    OdpowiedzUsuń
  13. Fantastyczna relacja, świetne opowiadanie! Wzięło mnie na wspomnienia. Pamiętam Twój post i wielką radość gdy kupiłeś ten kajak. Cieszyłeś się, że masz ten wymarzony, taki jak chciałeś. Masz tak wiele pasji i robisz w życiu to co kochasz: jeździsz na rowerze, wędrujesz po górach, pływasz kajakiem, wiele czytasz...
    Czy Twoi chłopcy też mają podobne pasje i podzielają Twoje? Pamiętam dawne czasy (nie znaliśmy się wirtualnie) jak jechałeś na wycieczki z dzieciakami i z wychowawczyniami. Twoim marzeniem na tych wycieczkach było krzewienie miłości do ojczystego kraju, historii. Pisałeś o ich fascynacji. czy pozostało coś z Twoich przekazów i nauk?
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo zostało - nadal są gotowi do akcji. Do tego mam kontakt z ich kolegami i tam także zasiane ziarno kiełkuje.

      A teraz mam dodatkowo dwie grupy rowerowe i jedną od Nordic Walking, plus znajomych z pracy - mam do kogo gadać na szlaku ;)

      Usuń
  14. Ciągnie w teren ;) jeszcze trochę i będzie ciepło a na wodzie milutko. Dziś górna (nawet bardzo górna) Pilica nie wyglądała zachęcająco by moczyć w niej wiosło o sobie nie mówiąc.

    Z wędkarzami na rzekach którymi pływam raczej nie ma problemów, za to na zalewach potrafi być bardzo bardzo różnie. I niestety ale w okolicy ich stałych miejscówek syf zazwyczaj masakryczny, a zwalić na kajakarzy/imprezowiczów ciężko bo opakowania zanęty/kukurydzy/żyłki oraz butelek/puszek opanierowanych oskrobaną łuską dość precyzyjnie wskazuje sprawców...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie - ludzie szlaku nie zostawiają po sobie śmieci.

      Usuń
  15. Dość długo żyję na tym świecie aby stwierdzić, że zaśmiecanie środowiska ma tendencję rosnącą. Kiedyś po górach wędrowali pasjonaci i sprzątali po sobie.Lasy były czyste, nad jeziorami sporadycznie coś się znalazło. Było może biednie ale czysto. Teraz nowobogaccy dojadą wszędzie i sprzątanie po sobie to nie ich standardy. Od tego w domu jest gosposia, ale nie zabiorą jej na wycieczkę. To jak wygląda miejsce po naszym pobycie świadczy zarówno o naszej kulturze ale też o poszanowaniu środowiska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedno to na pewno - ale też kwestia sprzętu i tego co bierzemy ze sobą - dawniej nie było butelek PET, nie było pakowanych w plastik czipsów, czekolad, jednorazowych pieluch itp.

      Także znacznie niej ludzi chodziło po górach.

      Ale syf był. Miejscowa ludność od zawsze śmieci wyrzucała gdzieś w leśnej paryjce czy wykrocie, nad rzeką... Tak było.

      Tu o to chodzi że, oni przecież w tym syfie siedzą! Sami sobie ten syf zostawiają, no to jest chore.

      Usuń
  16. Ja się raczej na stanowiska dla wędkarzy nie zapuszczałam, ale za to miny przeciepiechotne na trawnikach to mnie drażniły. Wielbiciele piesków nie sprzątali po nich. Tu gdzie mieszkam jest inaczej i można iść po trawniku bez ryzyka. A w Polsce mama na mnie krzyczy, że idę po ulicy i nie patrzę bo odwykłam od tych min

    A ja sobie oglądam Twoje fotki, podobają mi się zdjęcia z wodą i na zdjęciu syfu ni nie widać, ni nie czuć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałem się go nie pokazywać - ale wiesz psia kupa spłynie po najbliższym deszczu, a te puszki, butelki, folie, żyłki - będą tam trwały dziesięcioleciami!

      Zresztą u nas - też już problem psich kup rozwiązują w dużym stopniu przepisy lokalne - czyli np. zakaz puszczania psa luzem - więc masa ludzi pakuje czworonoga w samochód, jedzie z nim gdzieś na "dzicz" i tam się pies załatwia. Ciut gorzej jest w dużych miastach gdzie do "dziczy" daleko.

      Usuń
    2. Zgadzam się, śmieci to gorsza sprawa. Zwłaszcza foliowe torebki

      Usuń
  17. Nie pomyślelilbyśmy, że opis wodowania po jakimś zaśmieconym bajorku w Tarnowie może być tak dobrze napisany! Czapki z głów, czyta się naprawdę lekko!

    OdpowiedzUsuń
  18. Niestety wszędzie tak jest nawet na prywatny akwen taki pojedzie i syfu narobi bo ciężko zabrać ze sobą-ech

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wędkarze to specyficzna grupa mentalnościowa - nie wszyscy, ale wielu.

      Usuń
  19. Akurat na glinie to się trochę znam. Wiem, która jest dobra. Kiedyś pracowałem w starej, tradycyjnej cegielni. Trochę odcisków moich palców na różnych budowlach pozostało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz! to czekam na jakiś fajny wykładzik w tym temacie!

      Usuń