Czy "Marcinka" to trudna góra? Nie raczej nie, z drugiej strony każda góra lubi mieć swoje niespodzianki, a na gorze św. Marcina dodatkowo pojawiają się jeszcze niespodzianki będące wynikiem wielusetletniego gospodarowania ludzi. Dopiero ostatnie dziesięciolecia spowodowały trwałe odłogowanie wielu zagonów. W efekcie mamy szczyt gęsto pokryty domami i zbocza gęsto pokryte zaroślami oraz młodnikiem brzezinowym tudzież ostrężynami. W lecie prym wiodą tam pokrzywy (podobno Amazonia jest straszna... o istoto naiwna która w to wierzysz - wejdź w pokrzywowisko!) ale teraz przejść się da... z bólem ale jest to ból do wytrzymania.
A skoro da się przejść, to mam możliwość poszukania dawnych ścieżek, tak by wytyczyć nowy szlak po "Marcince". Jakiś taki sensowny - od sześciu do ośmiu kilometrów,w miarę ciekawy,widokowy, leśny... Taki od południowej strony - od lasków Debry i pod Dąbrami. i w zasadzie... się nie udało. Ale... przejście jest!
Pierwsze wyjście było udane, ale nie owocne
Potuptałem, pooddychałem, napatrzyłem się, przegoniłem Aurę. Było super ale aby zatoczyć pętlę musiałem przedzierać się przez chaszcze i paryje. Do tego pozarastały ścieżki, którymi dawniej chadzano do lasu, a zwierzęta wydeptały swoje - trzeba być bardzo czujnym, by nie zgubić kierunku.
Na zapisie trasy widać że 1/4 trasy przemęczyłem a nie przemaszerowałem - a nie o to chodzi.
Dlatego potrzebne było drugie wyjście - za tydzień.
Zobacz trasę w Traseo
Za drugim podejściem było nieco lepiej. Tym razem szedłem tak jak tydzień wcześniej powracałem. Łatwo to sprawdzić porównując obie mapy. Zysk był taki że przynajmniej wiedziałem gdzie wchodzę i gdzie chcę wyjść. Nie wiedziałem tylko jak będzie po drodze.
A było całkiem nieźle, nie idealnie, ale nieźle. Ścieżka urwała się stosunkowo szybko, widać dalej nikt z miejscowych nie wchodzi, pewnie nie ma po co? Za to jednak jest dość świetlisty las około osiemdziesięcioletni i młodnik który łatwo poznać,po pomalowanych czubkach, co chroni przed zgryzaniem przez zwierzęta. Wniosek jest tylko jeden, jestem w lesie państwowym - to wiele tłumaczy, choćby to że nie ma tam śmieci, a podszyt jest leśny a nie ruderalny.
Dość zachwytów, trzeba szukać drogi i w zasadzie ona jest - wpierw dojazd leśny użytkowany rzadko, ale jednak systematycznie, zarośnięty, lecz do przejścia. potem ścieżka nie użytkowana od lat,ale chyba kiedyś często chodzona bo pomimo wszystko czytelna i z ewidentnie odmienna szatą roślinną. To znów tereny ruderalne - kiedyś ewidentnie był to zagon użytkowany rolniczo, i lasek prywatny, solidnie wycięty z naturalnymi odrostami na skarpach.
Znaleziona ścieżka prowadzi mnie dokładnie tam gdzie chciałem i już wiem czemu przy wcześniejszym wyjściu nie odnalazłem tej drogi. Otóż w pewnym miejscu spotykają się trzy ścieżki a ta właściwa jest najmniej widoczna.
Czas na wnioski - nie ma szans by poprowadzić tedy ludzi na wędrówkę rekreacyjną, ale przejście jest i jest całkiem fajne. Na pewno tu wrócę, bo coś mi mówi żę jestem na dobrym tropie.
Ps. Nie patrzcie na te ścieżki zaznaczone na mapkach - to relikty kartograficzne, w terenie istnieją tylko jako byty domniemane.
A teraz zapraszam na kilka zdjęć.
Pierwsze podejście:
Kościół św. Marcina
Prywatne miejsce ogniskowe
Nieustraszeni odkryffcy...
Leśna pasiek
Widok na Świniogórę a dalej Krasówkę i Kokocz
A tu widok na Trzemeską górę
Wilczomlecz sosnka
Nanowo zadbany krzyż w Zawadzie
Drugie podejście:
Świątyni chyba nie muszę przedstawiać
Irga pozioma... jak mniemam. Jeśli tak, to oczywiście made in China.
Ja - Aura wyjątkowo, nie miała tego dnia parcia na obiektyw... Zachwycona jesiennymi butwiejącymi zapachami, buszowało wkoło.
Widok na Trzemesną a dalej Pasmo Brzanki.
Curvus Rachiticus XD
Wzmiankowana ochrona przed zgryzaniem. Zauważcie że leśnicy (wbrew idiotenpropagandzie pewnych mediów) to inteligentni ludzie, smarują czubki, by drzewa rosły proste, ale pozwalają już skubać gałązki, bo zwierzęta muszą coś jeść!
Kiedyś była to ścieżka
ruczaj
Paryja
Flisz karpacki w odsłonie
karate! ;)
Naturalny rozpad.
Do gospodarstw ludzkich jest kilkaset metrów, ale tu już sami starzy ludzie, Czekają na naturalny koniec jak to drzewo...
I na dziś to było by tyle. Ale pomysły są, ochota na przygody jest... Jak Bóg da to i nowe wpisy będą.
Pozdrawiam
Maciej
Wspaniała wyprawa i ta roślinność ciekawa. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńDzięki
UsuńSama wiem, jak szybko las bierze we władanie nieuczęszczane drogi, czasami tylko koleiny świadczą o nich, i brak starych drzew, reszta zarośnięta nawet gęściej niż we właściwym lesie; ładnie prowadzi ta ścieżka po zaroślach, gdyby tak zrobić małą trzebionkę; to jakieś zadanie na potrzeby wytyczania ścieżek przyrodniczych czy spacerowych, czy może tak dla siebie? flisz karpacki bardzo ucywilizowany, obrobiony ludzką ręką, resztki zabudowy gospodarczej? a może wyznaczał jakąś granicę, pola, obejścia; każdy pretekst do wyjścia w teren jest dobry, nawet po to, by zrobić nowy wpis, bo długo Cię nie było:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSam dla siebie - czasami organizuję "spacery po "Marcince"" i po prostu szukam nowych atrakcji.
UsuńAkurat ten kawałek to tak sam od siebie, jeśli czyjąś ręką obrobiony to moją ;) To kawałek łupka, być może wcześniej jednak ktoś celowo go tam położył, choć wygląda na naturalna wychodnię.
Cały czas jestem w ruchu, ale nie wszystko jest materiałem na bloga. Teraz ten spacer ale wkrótce materiał o rowerowych jazdach na Brzesko i z powrotem - masa figur przydrożnych, kapliczek itp.
Myślę że będzie ciekawie.
Fajne tereny masz pod "nosem", niby znane, ale nie znane. Spróbuj kiedyś po ciemku z czołówką i po śniegu. Ja próbuję, i wówczas znane tereny przybierają całkowicie nowe twarze.
OdpowiedzUsuńBa... mi tam udało się nawet zabłądzić i zatoczyć koło, całkiem jak w kiczowatych powieściach podróżniczych. Nocą po śniegu to czołówek to też, ale nie tam - bo bał bym się że miejscowi mnie odstrzelą... a kilku kłusowników tam jest.
UsuńWitaj Macieju.
OdpowiedzUsuńWspaniała wędrówka, ciekawa trasa i super zdjęcia.
Ja już wolę bardziej płaskie tereny, bo kondycja już nie taka, jak dawnie,
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nalewkę.
Michał
No fakt - płasko to tam nie ma, Miejscami są zejścia i podejścia porównywalne z Tatrami - choć nie po kamieniach.
UsuńJasne że wpadnę.
Poczulam groze na wzmianke o pokrzywach
OdpowiedzUsuńKilka lat temu - tak się tam wplątałem w pokrzywisko (a z uporem koziorożca ambicja nie pozwoliła mi się wycofać) że przepłaciłem przygodę wstrząsem anafilaktycznym... ale przeżyłem ;)
UsuńOd tamtej pory tego typu tereny eksploruję jesienią i zimą.
Kolejna świetna relacja. Podziwiam zapał przy odkrywaniu różnych szlaków i ścieżek. Swoją drogą, taka wędrówka - pomimo pewnych niedogodności - musi być bardzo klimatyczna, w czym dodatkowo utwierdziły mnie zdjęcia ze zwiedzanymi terenami. :)
OdpowiedzUsuńTak - jest klimatyczna - często znajduję miejsca opuszczone od dziesięcioleci - zarośnięte i w stanie rozpadu, nie jest to "Zaginione Miasto Boga Małp"... ale zawsze jakaś przygoda.
UsuńA zdjęcia z takich wypraw są także wspaniałymi pamiątkami. :)
UsuńWyprawą bym tego nie nazwał, ale pamiątka rzeczywiście jest
UsuńBardzo fajna trasa. Amazonia przy naszych "polskich pokrzywach" to małe piwo. Nie tak dawno zbierając kolorowe liście z synem do szkoły przedzieraliśmy się przez takie pole pokrzyw. Z drugiej strony podobno pomagają na reumatyzm więc zawsze jakieś pozytywy da się znaleźć.
OdpowiedzUsuńPodobno... w sumie całkiem możliwe -reumatyzm jako choroba autoimmunologiczna nie pojawia się u osób często wystawionych na działanie czynników tego typu.
Usuń;)
Jeszcze kilka takich kursów i wydepczesz tam ładne ścieżki i już będzie można chodzić tamtędy na spacerki ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Istnieje taka możliwość ;)
UsuńRower, kajak, wędrówki a teraz jeszcze karate. Wychodzi quadrathlon chociaż w głowie siedzi jeszcze motolotnia :).
OdpowiedzUsuń"...Potuptałem, pooddychałem, napatrzyłem się, przegoniłem Aurę..." Patrząc na wszystkie wcześniej wymienione to brzmi jak przepis na idealny dzień. Te proste radości codziennego życia mają wielką moc. A Ty przecierasz szlaki.
W rzeczy samej... jeszcze biegi przełajowe i na orientację, strzelectwo, urbex, speleologia... w zasadzie tylko wspinaczki brakuje, ale mam silną awersję do znajdowanie się w eksponowanej sytuacji.
UsuńA dzień całkiem udany. Dzięki.
I tak mglisto było - poczekaj do zimy, wtedy będa widoki
OdpowiedzUsuńOj, dawno do Ciebie nie zaglądałam i taki fajny wpis przegapiłam.
OdpowiedzUsuńDawno nic nie pisałem - ale to już się zmienia.
Usuń