Do Krakowa jedziemy w celu odebrania wyników w Prokocimiu - są rewelacyjne jak się spodziewałem, przy okazji, urządzimy sobie jeden z naszych wakacyjnych wypadów. Od kilku dni jesteśmy z Marzenką na urlopach, a że w tym roku wczasów żadnych nie zaplanowaliśmy, były plany wypadu na kilka dni w okolice dolnośląskie w celu podboju tamtejszych zamków, ale nie wypalił czarter kampera, a na formę pobyt z objazdem chłopcy zgodzić się nie chcieli. Ja zaś nie palę się do dwudniowej objazdówki z noclegiem gdzieś po drodze, bo kierowanie samochodem mnie zwyczajnie męczy. Stąd pomysł by w zamian za to urządzić sobie szereg wycieczek w bliższe okolice, a że z jednej strony mamy "rachunki do wyrównania" z Kazimierzem a z drugiej i tak będziemy w Krakowie - to logicznym było połączenie tego w jedną akcję.
Parkuję w Prokocimiu, załatwimy co do załatwienia mamy i idziemy na... tramwaj! Nie zgłupiałem na tyle by jeździć samochodem po takim mieście jak Kraków. Ani ze mnie "ważna" persona (no wiecie aktor, urzędnik, właściciel budki z kebabem lub stoiska z galanterią w hipermarkecie), ani osoba z patologicznym lękiem przed środkami komunikacji masowej... Za to siadamy sobie w klimatyzowanym wnętrzu, oglądamy atrakcyjne miasto, ja nie muszę myśleć o jeździe i matołkach którzy stale zmieniają pasy, Marzenka nie musi mnie upominać gdy klnę za kierownicą, a Miłosz nie musi tego wysłuchiwać. Samochód w centrum miasta? Nur Fur Idioten!
Tym bardziej że dojechać możemy dokładnie ta gdzie chcemy. W zasadzie z tym chceniem jest problem, bo mieliśmy do czynienia ze zwycięstwem demokracji. Owszem chciała Marzenka i chciałem ja, Miłosz nie chciał wcale ale... został przegłosowany.
Tak więc jedziemy sobie 13 (nasz szczęśliwy numerek - pierwsze naście lat po wstąpieniu w szranki małżeńskie mieszkaliśmy właśnie pod trzynastką), oglądamy sobie świat i ... wysiadamy przy placu Wolnica. Jak już kiedyś pisałem Wolnica to mianownik nie dopełniacz! A potem to już tylko spacerek i poszukiwanie miejsc które Marzenka na zdjęciach widziała a za pierwszym razem znaleźć ich się nie udało. Dla mnie najważniejsze jest pokazanie jej ulicy Szerokiej, bo to serce dzielnicy żydowskiej, a ostatnio przepędził nas stamtąd nawalny opad deszczu.
Zobacz trasę w Traseo
Jak widać, meandrujemy, zygzakujemy, powielamy te same uliczki. Ale znajdujemy, uspokajamy się już wiemy, już widzieliśmy, już "pozbyliśmy się bóla".
Zdjęć w sumie niewiele, jakieś punkty dla potrzeb Traseo i kilka zakątków, ale bez napinki. Ważniejsze było być z nimi i móc im opowiadać o różnych ciekawostkach, niż cykać foty, od których i tak aż gęsto na necie, a mój hammer, na pewno nie zrobi ich ładniejszych niż dobra lustrzanka.
Jak widać, meandrujemy, zygzakujemy, powielamy te same uliczki. Ale znajdujemy, uspokajamy się już wiemy, już widzieliśmy, już "pozbyliśmy się bóla".
Zdjęć w sumie niewiele, jakieś punkty dla potrzeb Traseo i kilka zakątków, ale bez napinki. Ważniejsze było być z nimi i móc im opowiadać o różnych ciekawostkach, niż cykać foty, od których i tak aż gęsto na necie, a mój hammer, na pewno nie zrobi ich ładniejszych niż dobra lustrzanka.
Wolnica
neoklasycyzm
ul. Szeroka i jej zakątki
Jedno z najważniejszych miejsc na żydowskim szlaku w Krakowie. Pamiętam je sprzed lat, dobrze było zobaczyć dziś. klasę miejsc, osób i przedmiotów poznaje się po czasie, gdy mija trzydzieści lat a ty wciąż możesz powiedzieć; "nic się nie zmieniło, nabrało za to jeszcze więcej smaku i uroku". Tak jest tu, na Szerokiej.
Dobrze że Karski ma ławeczkę właśnie tu, zadaje w ten sposób kłam narracji rozpowszechnianej przez środowiska żydowskie z USA, które NIC nie zrobiły by ratować swych współplemieńców ale teraz chciwie patrzą na pozostawiony przez nich majątek.
A potem znów na plac Nowy, do okrąglaka na zapiekanki, ja w tym czasie, urywam się na chwile i pędzę do IT w poszukiwaniu jakiś gratisów i pieczątki - niestety niczego takiego nie ma... szkoda. Wracam gdy Marzenka z Miłoszem już swoje porcje zajadają, ja dojadam po nich... jak zwykle ;-)
Na koniec jeszcze poszukiwania jednego z miejsc znanego ze zdjęcia - chwilę nam schodzi, ale dzięki internetowi, trafiamy na nie. Rzeczywiście urokliwy zakątek, zmienił się sporo, ale warto było go znaleźć. Zdjęcia robię tylko Marzence, więc nie do publikacji - są nasze, takie bardziej intymne.
Na koniec, jeszcze marsz na stradom na przystanek trzynastki i wracamy do Prokocimia, znów napawam swoje oczy stojącymi w korkach motomędrcami... A miasto takie ładne a tak trudno mu się przyjrzeć zza szyby samochodu... doprawdy nigdy nie zrozumiem samochodziarzy.
ps. Na Kazimierz jeszcze wrócimy, rachunki wprawdzie wyrównane, ale trochę odsetek narosło ;-)
I ja też planuję wrócić na Kazimierz. Wasz powrót bardzo udany.
OdpowiedzUsuńA jeszcze planujemy. Tym razem tylko we dwoje z Marzenką i rozglądnąć się po muzeach i synagogach, bo stale na to brakuje czasu.
UsuńPo Krakowie rzeczywiscie jezdzi sie zle, ja raczej po nim chodze, bo wszedzie mi blisko, co jest oczywiscie przesada, ale tez przyzwyczajeniem z lat mlodosci, bo mieszkam 15 minut od Rynku. Ale kiedy mam jechac dalej, to zdecydowanie autem, ale ja lubie jezdzic, natomiast nie lubie scisku, smrodu czy halasu.
OdpowiedzUsuńSam znam Kraków głównie z poziomu chodników, to rewelacyjny sposób poruszania się po tym mieście, choć na dłuższy dystans pewnie rower. Sam chodziłem i na Salwator i na Mogiłę i na Tyniec, Krzeszowice czy w Dolinki. Ale na codzienność to faktycznie moze nie być optymalne rozwiązanie ;)
UsuńNatomiast część tramwajów jest w Krakowie znakomita, ciche, klimatyzowane i...jadą! Poza tym scisku nie dostrzegłem... To już chyba tylko wspomnienia (moje też).
Żałuję, że tam nie dotarłem. Najpierw nie było Kazimierza (takiego, jak dziś), a gdyż już był, to nie było mnie w Krakowie i już raczej mnie tam nie będzie. PS. Pochwalę się, że osobiście jeździłem po Pradze czeskiej i to po miejscach znanych raczej z pieszych wędrówek po malowniczych zaułkach. Co prawda tylko dlatego, że musiałem gdzieś zaparkować po odebraniu auta z policyjnego parkingu, a mój GPS oszalał i cały czas kierował mnie na Most Karola:)))
OdpowiedzUsuńWow aleś Ty stary... Kazimierz ma w obecnym kształcie tak circa about 150lat... ;)
UsuńPragi samocbodem nie zazdroszczę, tam nawet chodzić w szczycie jest ciasno...
Może mu zadałeś trasę turystyczną a nie tranzytową?
Ps. Odżegnywabue się od wizyty na Kazimierzu uwazam za niestosowne. Może nie jest to Tykocin, ale na pewno też warto tu przyjechać.
No cóż, najmłodszy, jak wiesz, nie jestem:))) Nie odżegnuję się, tylko jestem realistą. Wolny czas będziemy mieli dopiero zimą, a wtedy to już nie będzie TO.
UsuńHmmm
UsuńBagno (polityczne) jest!
Łosie (polityczne) są!
Żurawia (gdzie zapuścić) się znajdzie!
Żubry (w spożywczych i knajpach) są...
Proszę się nie wykręcać sianem i zimą....
Byłam na Kazimierzu na wiosnę. Wrażenie które pozostało? Jeden wielki parking! Za kolorową masą karoserii trzeba umieć odnaleźć ciekawe miejsca. Wam się udało.
OdpowiedzUsuńBywałam tam i wcześniej, dużo wcześniej. I z tamtego czasu pozostało wrażenie: ponure miejsce.
Tak więc oba wrażenia mało pozytywne. A jednak w Kazimierzu jest urok, wielki.
Zaciekawiła mnie mapka. Chodziliście z prędkością prawie 11km/h? Pewnie nie umiem czytać :-).
O żebyś Wilmo wiedziała jak mnie te poustawiane wszędzie i gdziekolwiek się da, puszki drażnią!
UsuńRejestrowałem trasę majac sprzęt przy sobie, a to znaczy że ja chidzę tak szybko ;) to oczywiscie żart, ponprostu rejestrator tego typu nie jest w stanie prawidłowo oddać tempa spaceru, w sytuacji częstych posojów, wejść do lokali i wchodzenia w cień dla sygnłu GPS. Zatem zsumował odcinki w miarę szybkiegi ruchu i to z nich wyciągnął srednią.
Witaj Macieju.
OdpowiedzUsuńBywałem na Kazimierzu i zawsze byłem pod jego wrażeniem.
Pozdrawiam.
Michał
Bo to naprawdę magiczne miejsce.
UsuńDawno byłam na Krakowskim Kazimierzu, ale pamiętam, że zrobił na mnie niesamowite wrażenie.
OdpowiedzUsuńA tam cały czas wrze i pojawiają się coraz to nowe ciekawe miejsca.
UsuńUdany powrót, Kazimierz ma czym przyciągnąć turystów.
OdpowiedzUsuń:)
Ma i tych miejsc przybywa.
UsuńAch a mnie jeszcze tam nie było. A szkoda, bo cała familia już miała okazję poza mną. Kiedy nadrobię tą stratę - tego nie wiem.
OdpowiedzUsuńPrlponuję najbliższy wolny termin... Naprawdę warto, to miejsce.ma.tam niesamowitą atmosferę że wprost żal je opuszczać. Znam tylko dwa inne takie miejsca w Polsce: Kaziierz Dolny i Lanckoronę.
UsuńNie znałam wcześniej tego blogu, ale będę wracać. Bardzo fajnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńWitaj, dzięki i oczywiscie wpadaj tak często chcesz.
UsuńSzkoda że u Ciebie komentowanie wyłączone...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCiągle brakuje czasu na spokojne zwiedzenie Kazimierza.
OdpowiedzUsuńA tam kilka godzin niezbędne. To klasyczne "cita slow", tu trzeba pobyć, pospacerować, coś zjeść, wypić kawę, z kimś pogadać, wstąpić do księgarenek, przepatrzeć kramy handlarzy...
UsuńA ja tam lubię samochodem jeździć, nawet w mieście. Tylko z parkowaniem zawsze jest problem.
OdpowiedzUsuńW Krakowie byłam tyle razy a wciąż czuję niedosyt.
To szkoda ze znie nie stać, bo bym Cię zatrudnił na szoferkę ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Usuńwpis Ady usunąłem gdyż był spamem.
Usuń