piątek, 24 sierpnia 2018

Zalipie na rowerach

Teren na rowerowe spacery nadaje się idealnie, wprawdzie brak tu dróg rowerowych, jednak natężenie ruchu jest tak małe że nie są specjalnie potrzebne. Do tego płasko jak na stole bilardowym, za to co chwila rozłożyste malownicze lipy przy kapliczkach, lubo inne drzewa przydrożne, które miły cień w spiekotę dnia dają. 



W takim terenie rower, to pojazd idealny, być może dla leniwców jakąś alternatywą może być skuter, piechota jednak trochę dłuży, to w końcu do przejścia kilka kilometrów nie zawsze "malowanej wsi", za to często przez jednostajne uprawy, albo w pobliżu zwykłych, nijakich zabudowań. Samochodu, a wiem to z praktyki, po prostu nie zawsze chce się zatrzymywać, otwierać drzwi, rozpinać pasów, wysiadać, potem czynności w odwrotnym kierunku powtarzać, tylko po to by za sto / dwieście metrów, znów robić to samo. Na rowerze nie ma tego problemu.

 

Czy jest sens pisać o samym Zalipiu? Raczej nie - kto chętny wiadomości znajdzie, zdecydowana większość i tak po prostu przyjeżdża pooglądać, zapamiętuje nazwisko Curyłowej i tyle. Bo w sumie to miejscowość bez wielkiej historii, bez osiągnięć, dokonań itp. ot po prostu komuś się chciało wyjść z szarzyzny, a inni poszli jego śladem. 


Parkujemy obok Domu Malarek - zdziwieni bo miejsc na parkingu brak, sporo ludzi się kręci po drogach, z mapkami, karteczkami i aparatami - z drugiej strony to w końcu 15 Sierpnia. Dzień Wniebowzięcia (dla Katolików), Matki Boskiej Zielnej (dla ludowców), "Cudu nad Wisłą" (dla EnDeków) i Święto Wojska Polskiego (dla całej reszty). Choć pojęcia te pomieszały się niemiłosiernie i np. "cud nad Wisłą"  nie brzmi już dla nas jak szyderstwo (którym był), to jednak mamy dzień wolny i turyści ruszają na szlaki. Zatem docierają także i tu, nawet z Pomorza i Śląska cieszyńskiego - bo i takie rejestracje dostrzegam, choć przeważają Tarnowianie i Krakusi. 


W rowerach musiałem skręcić kierownice, bo nie mieściły się na B'twinowski bagażnik (swoją drogą rewelacyjny patent), ale to zaledwie kilka sekund więcej, generalnie załadunek i wyładunek rowerów, łącznie z założeniem i zdjęciem bagażnika nie trwa więcej niż dwie, trzy minuty. Dlatego ściągam bagażnik na postoju -  skoro mi jego zdjęcie zajmuje 30 sekund, to złodziejowi także. A z wnętrza samochodu, już tak łatwo ukraść nie jest.  

 

Ruszamy na zwiedzanie, spokojnie, niespiesznie, ot tak spacerowo, to nie jest jakaś wyczynowa trasa, nie ściga nas czas - no trochę pogoda, bo dwa razy pokropiło i zanosiło się na coś większego, na szczęście większe fale opadów poszły bokiem i choć widzieliśmy malownicze ściany deszczu, to nas nie zmoczyły.

 


Nie obyło się też bez zbłądzenia - precyzja map rozdawanych w Domu Malarek, wzbudza spore wątpliwości. W efekcie zamiast krążyć po dróżkach śródwiejskich wyjeżdżamy całkiem na "łobcom wieś". Co zresztą wcale nam nie wadzi, bo dzięki temu poznajemy nieco więcej a i kapliczki fajne się trafiają. 



Tu i ówdzie można wjechać na podwórko i "zwiedzać".





 Remiza

Kościół w Zalipiu


 Jak widać wnętrze utrzymane jest w stylu całej wsi 
 
 Kapliczka przy kościele - rodzaj izby pamięci - bardzo ciekawe miejsce.

napisze Wam szczerze że te ruderki robiły na mnie największe wrażenie. 




PODLIPIE

 Ciekawa figura, rodem z tarnowskiego warsztatu Mazurów, na cokole św Izydor Oracz (jak by inaczej? Wszak to "kraina św Izydora") 
Na drugiej ścianie cokołu św Stanisław.



 Pola między Podlipiem a Zalipiem
szukam i znaleźć nie mogę ani Lipia, ani Śródlipia ;-)
i niewiedzieć czemu stale zamiast l to mi się c wciska... ;-) 

 Jak widać nie wszędzie jest "świeżo malowane" ;-)








 Dawny dom Curyłowej


 Bar -
 nie biorę odpowiedzialności - ale jak kto głodny czy spragniony to miejsce może wypróbować.


Agroturystyka Gościna u Babci

 Nie wiem jakie tam warunki lokalowe ale obejście całkiem malownicze.


 Wiatka przed Domem Malarek

Dom Malarek  
 z zewnątrz
 i od wnętrza


 A to Tytułem Bonusu
 ŻALICHOWICE
Mają tam ciekawy drewniany kościół, ale to materiał na kiedyś przy okazji jakiegoś dłuższego wypadu rowerowego. 

na razie...
Do zobaczenia na szlaku! 

28 komentarzy:

  1. Witaj Maxieju.
    Fajna taka rowerowa wędrówka. Lubię takie kościoły na ludowe, kapliczki przydrożne i kolorowe chaty.
    Pozdrawiam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna wieś, ale mam pytanie. Czy mieszkańcy rekompensują sobie jakoś fakt, że tłumy turystów przechadzają się pomiędzy ich domami? Pytam, gdyż w takiej np. Francji są podobne wioski, w których każdy dom, to albo restauracja, albo sklepik, albo pensjonat, albo jedno i drugie i trzecie:)) PS. I najważniejsze, kto to wszystko maluje??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malują baby...
      Znaczy miejscowe kobiety, tradycja zaczęła się od Zofii Curyłowej i tak już poszło. Jest tam jedną agroturystyka i to w zasadzie wszystko, biznesów nikt nie robi, choć wydają się oczywiste. Myślę że to kwestia "przyjaznych" przedsiębiorcom książąt udzielnych Zusoniesława i Skarbonieniła.

      Usuń
    2. Zdolne bestie! Ciekawa sprawa. U nas też owi książęta panują i od babć handlujących mydełkiem i powidełkiem kas fiskalnych oczekują, choć owe nawet nie wiedzą, co to znaczy.

      Usuń
    3. Się rozpanoszyła ta książęca zaraza... Rewolucji, by trzeba!

      Usuń
  3. Ślicznie wyglądają te domki, chętnie sama się tam wybiorę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam rowerek (przy okazji kilka ciekawostek w okolicy).

      Usuń
  4. Najbardziej przemawiają do mnie stare, drewniane chaty z malowanymi ścianami, przesada jest niewskazana; wracałam wczoraj z Ujsołów, a po drodze niezwykłe słupowe kapliczki, scenki rodzajowe wykute w kamieniu, czysty naturalny piaskowiec, coś pięknego; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Zdobienie nie "naćkanie".
      Ujsoły, narobiłaś mi smaku, byłem ale lata temu.

      Usuń
  5. Faktycznie, mapka z Domu Malarek i nam sprawiała problem, ale większość malowanych domków obejrzeliśmy. Co do bagażnika rowerowego, też go chowam do środka auta.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie lepszy byłby znaczony na słupach szlak tematyczny, a mapką tylko jako dodatek i to z opisem, np. kto malował i w jakich latach.

      Usuń
  6. Malownicza wieś. Widuję ja z okien autobusu, widzę, że jednak trzeba kiedy wysiąść i zwiedzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A która to linia tamtędy jeździ?

      Ps. Byliśmy w sobotę w tych ogrodach. WSPANIAŁE!
      W okolicach Wiślicy zdybałem krzyż powstańczy, ale nie kanoniczny.

      Zbierz kiedyś ekipę, wpadnijcie do Tarnowa, cztery osoby zabieram na pokład i Was na miejsce zawiozę, bo tam z transportem kiepsko.

      Usuń
    2. Nie linia, tylko przelotowe w kierunku Tarnowa. I, zdaje się, nawet przystanku brak.
      Ekipę będziemy kompletować w nowym sezonie. Cel wypraw do uzgodnienia.
      Czekam na relację z wypadu w nasze strony.

      Usuń
    3. Tez dziwne! Zalipie to de facto za..pie. Przelotówki śmigają przez Dąbrowę Tarnowską, a to co najmniej kilkanaście kilometrów różnicy. Może widziałaś właśnie w Dąbrowie reklamę tego miejsca (była obok synagogi), bo nawet jadąc na prom w Nowy Korczyn - Borusowa, to z drogi wojewódzkiej i tak trzeba odbić kawałek "w pola".

      Nie narzucam się ale w razie czego wiecie gdzie mnie znaleźć.

      Będzie ale wpierw inne w kolejności.

      Usuń
    4. To pewnie tę reklamę widziałam, ale kolorowa była - fakt. I zachęcająca.

      Usuń
    5. A są jeszcze "eksportowe" prace tych malarek, np. kościół w Rzepiennik Strzyżewskim...

      Usuń
  7. Z przyjemnością obejrzałem Twój wpis. Choć jakoś niespecjalnie zachwycasz się malowaną wsią, to potrafisz o niej interesująco odpowiedzieć. Sam bym tam trochę popstrykał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachwyt, to faktycznie nie, może dlatego że sam wieś (i tę konkretną i wieś ogólnie) dobrze znam, więc w przeciwieństwie do "miastowych" umiem zachować dystans. Natomiast na pewno jest we mnie wielki szacunek, do osób które w ten sposób chciały ozdobić swoje życie (przecież sto lat temu, nikt o turystach tam nie słyszał). Z drugiej strony pozostaje niedosyt, nie ma gdzie napić się kawy, nie ma choćby prezentacji skąd otrzymywano barwniki, jak malowano, owszem można się tego dowiedzieć na warsztatach, ale już jako turysta czuję się zawiedziony.
      Na pewno też ogromne znaczenie ma fakt iż genetycznie pochodzę ze Spiszu, a tam wioski są zwarte, dom obok domu, tu jednak rozrzut zabudowy ciut mnie zniechęca.

      Usuń
  8. Ciekawe i urocze miejsce, do którego jeszcze nie trafiłam:) Kolorowa wieś robi bardzo miłe wrażenie... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tu naprawdę ciekawie. Świetna propozycja na jeden wypad, gdy jest się w pobliżu, albo na cały dzień objazdówki po Powiślu - też warto.

      Usuń
  9. Możliwości robienia takich wycieczek, to ci zazdroszczę. Ja do Zalipia mogę pojechać raz na kilka lat, niestety...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zazdroszczę Tobie równie bogatych okolic w które też wybrać się mi jest ciężko.

      Usuń
  10. Już tyle razy się wybieram a jakoś nie po drodze 😏 W listopadzie byłem tuż obok Tarnowa, ale dzień był za krótki 😐
    Pozdrawiam serdecznie 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj znać, jak będziesz - to się skrzykniemy, i przy okazji zobaczysz jeszcze kilka miejscowych smaczków.

      Usuń
  11. Bardzo ciekawa architektura, mam tu całkiem blisko więc może też się wybiorę
    http://www.amos.auto.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Nawet tam dotarłes. Co za cudowna architektura. Te malowane domki jak z bajki. Cudo po prostu. Zalipie też jest na mojej liscie miejsc do zwiedzania tzw. Must see. Ciekawa relacja

    OdpowiedzUsuń