poniedziałek, 5 lutego 2018

Powrót do formy część trzecia - Wątokiada

Wątok - malowniczy górski strumień, przepływający tuż obok starego Tarnowa, czasami niosący ogromne zagrożenie dla kościoła Matyki Bożej Szkaplerznej na Burku i starego cmentarza, uregulowany jako tako, tylko w części biegnącej przez środek miasta, za to na przedmieściach... raj dla amatorów wtórnego zdziczenia.

Jako się rzekło, wracamy do formy, osobiście jestem skłonny twierdzić że już wróciłem, ale że forma nie jest dana raz na zawsze, przeto trzeba ją stale szlifować. A jak lepiej niż podczas takich spacerów z psem?


Zobacz trasę w Traseo



Strasznie mnie kręcą takie podmostowe klimaty, może w poprzednim życiu byłem żulem i pod mostami spałem? W sumie, to by tłumaczyło także moje zamiłowanie do szwendaczki. 
 

Tu kiedyś stała nastawnia, ale teraz już tylko plac po niej pozostał. Za to z widokiem na dworzec.

W pewnym momencie odpuszczam wszystkie cywilizowane drogi, nawet bardziej wydeptane ścieżki i idę dokładnie wzdłuż brzegów Wątoku. Widać ze od czasu do czasu, ktoś tamtędy szura, ale raczej nie często. 
I nagle widzę to!!! 
 Ale gratka!

 

No byłbym niesobą gdybym odpuścił...

 
 Ten wyraz maski to nie strach o siebie, ale nie miałem statywu (a kto zabiera statyw na szwendaczkę typu stalkerskiego?), więc aparat posadowiłem na w miarę stabilnym kawałku przełamanego pnia. Pomysł wyśmienity, ale jak wchodziłem to drzewo zaczęło drgać i aparat niebezpiecznie chylił się ku upadkowi w nurty Wątoku. Na szczęście wygłuszyłem drżenie kłody i aparat ocalał, tyle że zarejestrował mnie z wyrazem twarzy mniej heroicznym niż zakładałem ;-)
 
 

Oczywiście przechodzę po kłodzie na druga stronę i dalej kontynuuję marsz już całkiem bez nawet śladu ścieżki. Ja owszem ale Aura, nie... Cykoropies boi się wody, a i po kłodzie jej widać ... niekocio. W innych warunkach wrócił bym i zabrał ją na ręce, ale tu za dwieście niecałych metrów będzie kolejna kładka, więc sobie spokojnie sama przejdzie, a trochę nerwów jej się przyda, bo spokojnie mogła przejść po kłodzie, tylko jak często ostatnio strzela focha - jak była młodsza to nie takie kłody pokonywała.

 Czy te oczy mogą kłamać?

 Bobrowisko.


Kawałek dalej znów "wracam do cywilizacji"

 Bardzo ciekawa chałupka - niegdyś pełno było takich, dziś są wyburzane, ale pamiętać trzeba iż w swoich czasach były bardzo komfortowe, nowoczesne i stanowiły symbol statusu ludzi którzy je zamieszkiwali. Najczęściej byli oni w ten czy inny sposób powiązani z Koleją.

 
 Wątok. 

 Bobrowisko, ale zabliźnione, przy okazji powstała całkiem ciekawa rzeźba.

 Gniazdko - ciekawe czyje? Zięby? 

 Strusinkoujście. 
Teren jest regulowany i wzmacniany betonem - ponieważ, prawy (z waszej perspektywy) brzeg to nasyp wąskotorówki, po którym jeździły wagoniki w urobkiem gliny, do cegielni Rudy. Ja jeszcze pamiętam leżące tam tory. 
 
 A to rozpadający się mostek wspomnianej wyżej wąskotorówki. 
Obecnie obspawany z jednej i drugiej strony blachami - śmieszna przeszkoda dla stalkera. Przeszedł bym nim, jak robiłem to wielokrotnie wcześniej - tylko właśnie dlatego że robiłem to wielokrotnie wcześniej to teraz spokojnie mogę sobie odpuścić - tym bardziej ze Aura ma błoto nawet na uszach a musiał bym ją brać na ręce.


Kolejna ciekawostka, widoczna tylko o tej porze roku, przy niskim stanie wód.  CK wzmocnienie brzegu. W czasach gdy budowana tu była infrastruktura kolejowa, inżynierowie Najjaśniejszego Pana, szybko zakumali jak bardzo niszczycielski umie być Wątok i zrobili coś takiego - przetrwało to sto lat, więc daje świetne świadectwo ich umiejętności. 

W końcu pora opuścić brzegi Wątoku - do  Białej się nie wybieram. Przechodzę przepustem drogowym pod górką rozrządową i odbijam w kierunku pól i sadów. 
 
 A pola wyglądają tak - tu jeszcze jest kawał miedzy, potem kawalątek, potem już tylko na grubość buta...by płynnie przejść w szerokość łyżwy, a w końcu zaniknąć całkiem - ostatnie metry to już po oranym...

A sady zdziczały i zarosły tarniną, granica miedzy nimi wąska i płynna, ale da się nią jeszcze od biedy przejść.
  
Potem wchodzę w zarośnięte hałdy gruzu i wybranej ziemi.
A pośród nich odkrywam fragment dachówki cegielni KONSTANCYA, nie zabieram, mam już takie nawet całe dachówki. 
Obecnie po cegielni noszącej imię Xiężnej Konstancji z Zamojskich Sanguszkowej, został już tylko komin (ach ta gospodarność, bolszewii i ich "liberalnych" spadkobierców) - tu prawdopodobnie wyrzucony odpad produkcyjny, lub efekt rozbiórki zabudowań. 

A potem pod Biedronkę, kupić jakieś papu, do domku, ugotować obiad dla dzieci, przywieźć ich ze szkoły, Marzenkę z pracy... itd.
Doprawdy życie włóczęgi jest zdecydowanie mniej stresujące.  

29 komentarzy:

  1. Solidaryzuję się z Aurą - też bym na ten pień nie właziła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam duszy "drzewołaza" poszłabym z psem przez kładkę. I przy okazji przypomniała mi się piosenka...
    Pieski małe dwa chciały przejść przez rzeczkę
    Nie wiedziały jak, znalazły kładeczkę
    I choć była zła, przeszły po niej pieski dwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepszy dobry pień niż marna kładeczka, ale sto metrów dalej był solidny mostek... Tylko co to za przygoda?

      Usuń
  3. Wow!
    jakie grube powalone drzewa. Oj, byłoby palenie w piecu C.O.
    Och, jakie słodkie psiątko z Twojej Aury i nie strzela focha tylko się troszkę starze.
    Pozdrawiam:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Topola - papier! Szybciej się spala niz zdążysz dorzucać ;)
      Strzela... Wiesz jak fuczała gdy trzy lata temu pokonywaliśmy Białą w bród zimą?

      Usuń
  4. Ja to Cię jednak bardzo podziwiam. Co prawda sami łazimy często i różnie bywa, ale takie eskapady, to dla mnie ... może nie K2, ale podobnie. Generalnie chodzi mi o to, że za diabła nie wpadłbym na taki pomysł (-y), więc tym bardziej - szacun!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myšlisz że ja na takke pomysły wpadam? To one wpadają na mnie, a ja mam miękki charakter i nie potrafię im odmówić ;)

      Usuń
  5. Chyba wiele nas łączy. Bardzo lubię po dziurach, lasach i bezdrożach się włóczyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Miłe jest to Twoje szwendanie. Chodzisz sobie bez stresu, spotykasz ciekawe obiekty; fotografujesz je. Taki czas na relaks.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wszystko przy okazji spaceru z psem...
      Jak widać pies jest chłopcom niezbędny do życia ;)

      Usuń
  7. Brawo - 8,2 km. Po chorobie już chyba ani śladu. Jak zwykle ciekawe "znaleziska" trafiłeś na szlaku, na które ja pewnie bym nawet nie zwrócił uwagi. Twój piesek tak opanował spacer po pniach drzew, czy przepłynął rzeczkę ?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny ten skrót do Biedronki. Nie sądziłem, że wertepy mogą być ciekawe. A widzę, że mogą i są!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super że wpadłeś.
      Klasyczne outdoorowe lumpen suburbie ;)
      Tam najciekawiej.

      Usuń
  9. "moze w poprzednim życiu byłem żulem" - az sie zasmialam :) pozytywny czlowiek z Ciebie :)
    powodzenia w dalszych wedrowkach :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Macieju.
    Nie ma to jak sobie powędrować. No cóż, jesteśmy takimi łazikami.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma to...
      Michale, kto idzie ten zyje,wszak w marszumjeszcze nikt nie umarł, tylko ci co usiedli lub się połozyli ;)

      Usuń
  11. Zdecydowanie wolę połazić po polach, nawet utytłać się w błocie, niż chodzić do Biedronki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam do wyboru Biedronkę lub PSS Społem... A coś jeść trzeba.

      Usuń
  12. Żałuję, że dawniej nie miałem bakcyla focenia. Ile obiektów przez ostatnie lata zostało zburzonych, czy zniszczonych... a ja nie mam pamiątek z okresu ich świetności.
    Lubię kiedy pokazujesz choćby resztki otaczającej Cię przeszłości.
    Kondycja Twoja jak zauważam już normalna. Widzisz, jak to dobrze mieć pieska?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też wiele rzeczy umknęło, niestety. Nie zaweze w porę byłem we właściwym miejscu z aparatem. Teraz tuptam z phabletem, tyle że on ma marny aparat (co widać na zdjęciach).

      Bardzo wiele kobiet myśli że jak mężczyzna ma żonę (partnerkę, kochankę, konkubinę*), to już nie potrzebuje psa! Nic bardziej mylnego! Która kobieta pójdzie za mężczyzną w taki teren? Żadna, a pies owszem i to jeszcze z jaką radością.
      * - niepotrzebna skreślić.

      Usuń
    2. Ja jestem kobietą z psem, która łazi, a mąż to toleruje :D

      Usuń
    3. Mago - Mężczyźni z natury są bardziej tolerancyjni ;)

      Usuń
  13. O, nie, nie, tylko nie po pniach, im bardziej uważam, tym szybciej z nich spadam:-) Aura nie była przestraszona na drugim brzegu? dobrze, że po grypie nie został ślad, kondycja w formie, czyżby nie było zimy u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłem że przekraczanie rzeki po pniach powoduje zdecydowanie mniejsze zmoczenie niz przekraczanie jej bez pni ;)

      Autra była potężnie przestraszona, ale ma zaufanie i wie ze bym jej nie zostawił, więc jak jej kazałem iść to szła, tak by mieć mnie cały czas na oku. W końcu się doczekała.

      Usuń