poniedziałek, 11 grudnia 2017

Zawody z sobą samym

Nie jestem miłośnikiem sportu, nie cieszy mnie rywalizacja, fanfary, medale, puchary. Bo niby czemu miała by cieszyć? Czemu moje zwycięstwo musi koniecznie oznaczać czyjąś klęskę? Pamiętacie łzy Messiego na ostatnim mundialu? 
Jest taka opowieść o starym mistrzu który na widok szalejącego w tryumfie swojego ucznia odzywa się doń:
- Zatem pobiłeś wszystkich?
- Jasne! Wygrałem każdą walkę!
- Zatem, skoro wygrałeś to byłeś od nich silniejszy?
- Masz rację Mistrzu - dzięki Tobie!
- Zatem, skoro byłeś najsilniejszy, to oni byli słabsi od Ciebie!
- Tak, Mistrzu! 
- Zatem z czego się cieszysz, z tego że pobiłeś słabszych? 
...

Na takich opowiastkach uczono mnie przez wiele lat. Mogę się cieszyć że rozbiłem ileś tam dachówek, ale nie z tego że rozbiłem komuś twarz.  

Jak pamiętacie niedawno zmieniłem nick (Makro - kojarzyło się z siecią sklepów, a jako że od dawna już nie zajmuję się makrofotografią po prostu straciło sens, wiem że wiecie - ale czasem warto przypomnieć) - razem z nickiem zmieniłem blogi i profile. W tym także te na serwisach rejestrujących trasy GPS.   


W pewnym momencie zorientowałem się iż moja pozycja w rankingu Traseo stale rośnie, zdziwiło mnie to, bo przecież nie robiłem więcej niż jedną dwie trasy tygodniowo. Zerknąłem na ów ranking i okazało się że na 90 tysięcy zarejestrowanych gdzieś tak koło tysiąca jest aktywnych, znaczy takich którzy kiedyś jakąś trasę opublikowali, z tego takich naprawdę aktywnych jest około setki. 

 

Naszła mnie myśl że fajnie było by do nich dołączyć. I to jeszcze do końca tego roku.
Zwłaszcza iż Traseo w przeciwieństwie do kilku innych tego typu serwisów nie nagradza "kilometrówki" (byłbym bez szans wobec kierowców TIRów, kolarzy szosowych, czy turystów samochodowych), ale na ogólną liczbę punktów - składają się; sposób rejestracji trasy, zdjęcia i opisy. 
Czyli faktycznie jest fair - wyczynowcy mają inne miejsca, tu jest coś dla krajoznawców. Dla pewności przeglądnąłem stochastycznie kilkanaście różnych profili, osób z pierwszej setki - w rzeczy samej; zdjęcia, opisy, często naprawdę na poziomie dobrego krajoznawczego bloga.
Do tego Traseo daje możliwość komentowania zadawania pytań itp. 

 

I wtedy pomyślałem sobie że stanę do zawodów. Nie z nimi, tylko ze sobą - zadanie brzmiało - zrobić w ciągu czterech miesięcy (bo tyle zostało do końca roku) tyle tras, żeby znaleźć się w pierwszej setce. 
I od razu obłożyłem się handicapem: ani jedna trasa nie może się w stu procentach pokrywać, do każdej musi być ilustrujący zestaw zdjęć, które także nie mogą się powtarzać, nic nie może być rysowane przy monitorze (nie licząc korekty nagranej trasy, GPS czasami wariuje), żadnych zdjęć które nie powstały bezpośrednio w trakcie pokonywania odcinka. 
W przeciwnym razie - bez trudu pobrał bym w formacie GPX zapisy moich poprzednich tras, okrasił je setkami zdjęć z cyfrowego archiwum, jakie zrobiło się samo przez lata wędrówek i spokojnie wyawansował do  pierwszej setki - tylko czy to było by dla mnie satysfakcjonujące? Równie dobrze mógł bym nagrywać codzienne trasy samochodowe z młodymi do szkoły, z Żoną do pracy, potem po młodych, po Żonę, na zakupy... codziennie z psem wkoło osiedla... Tylko jaki by to miało sens? 

Przyznam że nie było łatwo. Wprawdzie mam sporo różnych tras alternatywnych dojazdu rowerem do pracy (lub dojścia piechotą), ale z racji na kurczące się okresy jasności, wkrótce poranne trasy stały się zdjęciowo niewydolne, a te popołudniowe były wyścigiem ze Słońcem. rzecz jasne stale w tle była rodzina i jej potrzeby - więc musiałem zrezygnować z wielu potencjalnie ciekawych marszrut. Pomysłów miałem i nadal mam multum, same tematyczne spacery po Tarnowie to kilkanaście ciekawych, niebanalnych tras - szlak harcerski, węgierski, eklektyczny, kapliczkowy; ot tak wymienione na poczekaniu.   Problemem był jednak i jest nadal... czas.

Ale...

ZROBIŁEM TO!!! 


Jestem w pierwszej setce! I mam nielichą satysfakcje - nie dlatego że wygrałem z kimś, bo oni wszak nie ściągali się ze mną, nie mieli nawet świadomości że jakikolwiek wyścig trawa, musiałem pokonać czas, pogodę i okoliczności by zdążyć przed końcem roku, a przede wszystkim udowodnić samemu sobie iż jestem w stanie wymyślić i pokonać kolejny odcinek, zrobić kolejną "pętelkę", znaleźć następny obiekt do sfotografowania. 

Zapraszam Was do weryfikacji moich słów. Wejdźcie na Traseo  - wpiszcie beskidnick w wyszukiwarkę - znajdziecie wszystkie moje publiczne trasy i oceńcie sami. Jeśli ktoś znajdzie trasę która jego zdaniem będzie nieadekwatna, naciągana, lub nie warta zamieszczenia - to proszę o komentarz tam, lub na tym blogu - usunę lub wytłumaczę czemu koniecznie zasługuje na zamieszczenie.  

23 komentarze:

  1. Zajrzałam do Twoich tras. Szalenie mi się podoba ich zapis w postaci szkicu - świetne rysunki wychodzą.
    No i przy jakimś kolejnym pobycie w okolicy Tarnowa mam gotową ściągawkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To powiedz jaki temat Cie interesuje a ja Ci przygotuję trasę tematyczną. Teraz jest dość chaotycznie.

      Usuń
    2. Nie będę się teraz nad tyn zastanawiać bo w najbliższym czasie nie wybieram siew okolice Tarnowa, ale jak tylko bym jechała, dam Ci znać. A nie, żebym to ja zawsze wszystko sama planowała.;)

      Usuń
  2. Witaj Macieju.
    Ja tez nie jestem miłośnikiem sportów, a szczególnie tych wysiłkowych.
    Zgadzam się z Mistrzem. Jak mniemam jest to opowiastka Z Anthony de Mello.
    Pozdrawiam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Michale, to jeden z "bon motów" wielkiego mistrza karate Shoto Kan Gihin'a Funakoschi. (O ile dobrze zapamiętałem transkrypcję).
      Ja generalnie sporty lubię i uorawiam, nie lubię sportów w których moja wygrana oznacza czyjąś klęskę.

      Usuń
    2. Gratulacje Maciek! Należało Co się to, jak mi micha bigosu:)) A dlaczego? A właśnie dlatego, że nie ganiasz dla miejsca, tylko dla miejsc!

      Usuń
  3. Bardzo szczerze gratuluję miejsca w pierwszej setce!!! Lubię w Tobie to, że wykorzystujesz każdą okazję by odkryć nowe miejsce i zaprezentować je na blogu. Tym samym my poznajemy i dowiadujemy się czegoś nowego.
    Podoba mi się przez Ciebie wytyczanie tras ale dla mnie te wszystkie techniczne sprawy, to czarna magia.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki Łucjo.
    Dlatego staram się nie zanudzać techniką, w końcu nie jest ważne jak pracują łożyska w rowerze, ważne że pozwalają zobaczyć i pokazać innym wiele ciekawych miejsc. Nawet podczas tak banalny z pozoru czynności jak dojazd do i z pracy.
    Ps. Najserdeczniejsze życzenja imieninowe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech, pozazdrościć Ci czasu na takie spacery. Teraz pozostaje tylko awansować do 1 pierwszej dzisiątki. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, dodam jeszcze jedno o Traseo. Szedłeś po płaskim, ale suma podejść 500m. Musiałeś jednak trochę się zmęczyć, bo to już nieliche podejście

      Usuń
    2. czas kradnę, a w zasadzie wyciskam czas z międzyczasu - robiąc pięć rzeczy na raz, jestem w stanie w ciągu tygodnia wygospodarować kilka godzin na wypad. Jak zresztą widzisz, większość tych tras, to albo do albo z pracy, albo przy okazji innych rzeczy do załatwienia - to że z banalnych wyjść umiem zrobić sobie przygodę, to inna sprawa.

      Suma podejść - GPS opiera się na zakodowanych wysokościach a aplikacja tylko je sumuje jeśli poziomica jest co pięć metrów wysokości to wystarczy kilkanaście razy ją "nadepnąć" a program już zsumuje to jak wejście na giewont ;-)

      Usuń
    3. Tyle to ja się domyślam, ale i tak te 500 m uważam za dużo. Może dlatego, że aplikacja na samym początku trasy zlokalizowała twoją wysokość na poziomie 4,4m npm, by za 100m osiągnąć 200m. Ale to już tak jest z dokładnością pionową w GPSach.

      Usuń
    4. W rzeczy samej - położenie na płaszczyźnie daje się korygować ale jak poprawić wskazania wysokości to nie wiem.

      Usuń
  6. Też nie przepadam za rywalizacją i wyścigami. Natomiast sam ze sobą, czemu nie. Takie wyzwania dają motywacyjnego kopa wtedy, gdy się nie chce, za bardzo wieje lub za dużo pada. Mnie najtrudniej jest zrobić ten pierwszy krok, ale właśnie wyzwanie sprawia, że dużo więcej chodzę, fotografuję, zwiedzam i poznaję nowe miejsca. A czasami stare, ale od innej strony...

    OdpowiedzUsuń
  7. To ja od dziś śledzę i kibicuję! Do pierwszej 10!

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję tej setki, a teraz w wyzwaniu pierwsza dziesiątka. To wyjdzie automatycznie. Powodzenia,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stachu - zobaczymy, wyjdzie jak wyjdzie, jak nie wyjdzie to też bez żalu.

      Usuń
  9. No to się odmłodziłeś .. Macieju : D
    Traseo powiadasz. Mnie bez różnicy, jełśi tylko będzie interesująco. Te zabawki (traseo, goglgps) to dla dzieci wpatrzonych w smart prostokąt.

    Co do samego gps, mogę ci podpowiedzieć, że kiedy go potrzebowałem - szukałem drogi do domu na niemieckich autostradach, tak, tak, nie było napisu Berlin : D, a skończyły mi się impulsy. Po pewnym czasie, mapa w telefonie sama się pokazała, chociaż nie miała dostępu do sieci - na pewno nie po moim numerze. Taki cót. Banda krętaczy, pamiętaj o tym, bo już doświadczyłeś, tylko, prawdopodobnie nie potrafiłeś nazwać sedna rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne DEU że to zbyt piękne by było prawdziwe - spokojnie mogę założyć że portale takie jak Wandermap Niemcy utrzymują po to by być na bieżąco z topografią krajów "potencjalnie możliwych do anszlusu" - tak jak przed II Wojną Niemiecka V kolumna doskonale wybadała i oznaczyła brody na Dunajcu - to teraz to samo robimy my sami. Potencjalny plus jest taki że my możemy oznaczyć ścieżki w Niemczech - o ile oczywiście w polskim Sztabie Generalnym są osoby jednocześnie kompetentne i lojalne...

      Usuń