czwartek, 2 lipca 2020

Eno Velo - czyli jak Korba winnice odwiedzała.

Czy region tarnowski kojarzony jest z winnicami? Szczerze mówiąc... nie! Ale wiecie stan zastany zawsze można zmienić! Nie zawsze warto, niekiedy wręcz nie wolno, ale jeśli wolno i ma to sens wtedy wręcz... trzeba!
Takim stanem zastanym jest niska świadomość bogactwa tradycji winiarskich naszego regionu, i trzeba by ten fakt zmienić.
Tarnowska Korba postanowiła się do tego zbożnego dzieła przyczynić. Bo wiecie w okolicach Tarnowa winnice zakładane są już od wielu lat, i od wielu lat trwa akcja by to zjawisko wypromować. Robią to Tarnowska Organizacja Turystyczna, czy Centrum Produktu Lokalnego, robią to dobrze, ale zawsze można robić to jeszcze lepiej! Tym bardziej że te lokacje są bardzo atrakcyjne dla turysty rowerowego, dojazd do nich wymaga nieco wysiłku, ale za to mamy w oferują prócz wspaniałego wina i ciekawych winiarskich opowieści także cudowne widoki i całą masę innych wartych zobaczenie miejsc po drodze. Chociażby cmentarzy z I wojny światowej, miejsc związanych z działalnością partyzantów w czasie II wojny, zabytków sakralnych, a nawet reliktów starej drewnianej zabudowy. Każde z tych miejsc jeśli nie jest się pasjonatem, może w pojedynkę nie stanowić wystarczającej zachęty do przyjazdu, ale wszystkie na raz połączone z rowerową przygodą - to może i powinno wypalić! 

Mamy kilka tras już gotowych, kilka dopiero szykujemy, ba mamy nawet opcje alternatywne dla tych samych tras! czemu? A to proste, bo zdajemy sobie sprawę że nie każdy wszędzie wjedzie, niektórzy będą potrzebowali więcej czasu, na pewno kilka osób będzie pchało rower pod górę itd. To normalne. Ale wtedy trzeba z niektórych miejsc zrezygnować, bo inaczej wycieczka przerodzi się w całodzienny maraton, a nie o to wszak chodzi. Chodzi o dobrą zabawę, promocję regionu i ciut historii "sprzedawanej" mimochodem ;)

Na jedną zapraszam teraz:





Było sielsko - przejazd przez Nowodworze

było górzyście - Lubinka

Nikt nie wymagał heroizmu - podjazd pod Lubinkę

Mijaliśmy ślady historii - zapewniam Wa że jest ich znacznie więcej.
tu cmentarz wojenny nr - 191


I wchodzili na wieżę widokową w Dąbrowce Szczepanowskiej

By cieszyć oczy widokami


a radość z wiader pić ;)

Piękne pośród piękna

Zwiedzanie winnicy "Dąbrówka"

I pora na małą degustację

Tudzież zdjęcie naszej ekipy

A potem znów w drogę

Następny cel - winnica Zadora

Wielce intrygujące

Cieszymy oczy widokami z "Zadory"

choć podejście nie jest lekkie


Ale za to prelekcja przy poczęstunku, wyjaśnia nam wiele.

Bo "Zadora" to herb rodu Chrząstowskich i na terenie winnicy dworskiej dzisiejsza "Zadora" została reaktywowana.  Obecnie liczy 10 tysięcy krzewów a właściciele myślą o powiększeniu plantacji. O zwyczajach, czy zasadach picia wina, o tym co winem jest a co nie jest nawet jeśli tak zostało nazwane (nader ciekawa historia która odbiera smak na dyskontowe "wina", efekt działania fabryk, a wzbudza ochotę na poznanie tych prawdziwych szlachetnych owoców pracy winiarzy), o tym też nam opowiadano - ale wiecie... ja to zachowam dla siebie - chcecie wiedzieć? Przyjedzcie, skosztujcie, porozmawiajcie, warto!


W "Zadorze" dopadła nas burza.
Co wszakże ani przykre nie  było, ani straszne - bo w takim miejscu i z takimi gawędziarzami, czas i okoliczności przyrody postrzegane są zupełnie inaczej.

Cóż trochę żal było opuszczać krainę winnic, na pewno jeszcze nie raz wrócimy tu znów... a Wy możecie zabrać się z nami...





13 komentarzy:

  1. Ha! enoturystyka w najlepszym wydaniu:-)
    Oglądałam w którymś programie, że sadzą róże przy winnicach, bo są pierwszym wskaźnikiem ataku chorób grzybowych na winorośli; takie uprawy są coraz popularniejsze, nasz kolega para się tym zajęciem w pobliskiej Węgierce, sama nazwa zobowiązuje:-) Zadora kojarzy mi się jeszcze z aktorką amerykańską, Pia Zadora, z matki Polki:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też Zadora to bardziej z tamtą piosenkarką i aktorką kojarzy ;)

      A za pochwałę dziękujemy, cała grupa ostro się stara, żeby to było ciekawie i atrakcyjnie.

      Usuń
  2. Winorośla w górach. No no fajne miejsce. Opis trasy, wycieczki bardzo ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tyle w górach co na Pogórzach, chodzi o łagodnie nachylone południowe zbocza. wtedy można zintensyfikować uprawy bo krzewy wzajem się nie zacieniają.
      A miejsca fajne i mało znane, będą wycieczki także do innych winnic w naszym regionie, a jest ich kilka.

      Usuń
  3. Na rowerze można zajrzeć do winnicy - butelka wina (albo nawet kilka) w bagażniku, dobrze zapakowana to nie problem, ale pieszo... Dźwigaj, człowieku taką flaszkę kilkanaście kilometrów, to już raczej siądziesz i wypijesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwalebne takie działanie, żeby zasiąść pod lipą i zacnego napitku butelkę osuszyć, marsz potem lżejszy ;)

      Tu się powoli taki zwyczaj wytwarza, żeby wino zamawiać na miejscu a odbierać we wskazanym punkcie, np koło dworca.

      Usuń
  4. Witaj Macieju.
    Piękna wędrówka. Ja też lubię zwiedzać i podziwiać winnice, choć nie biorę udziału w degustacjach wina.
    Pozdrawiam i zapraszam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My niestety także nie degustujemy, musimy być odpowiedzialni za prowadzone przez nas grupy. Natomiast gdy goście sobie skosztują drobine nic złego się nie dzieje, do stanu w którym alkohol miał by wpływ na ich zachowanie jest jeszcze bardzo daleko.

      Usuń
  5. Prawie jak w Toskanii :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie są marzenia... ale nie taki jest klimat ;)

      Usuń
  6. Maćku pięknie ciekawie wyciągająco. Super zdjęcia. Ja winko wolę jak piwo bo zdrowe ale nie nadùżywam absolutnie. Tak od czasu do czasu na smak. Węgrzy i Bułgarzy robią świetne winka. Powiem Ci że trasa pomysłowa te winnice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadużycie to wiaderko na dzień - butelka a nawet dwie to pochwała Boga w jego darze ;)

      Usuń