wtorek, 29 marca 2022

Zebrało mnie na spacer

Fakt, ostatnio spacerów miałem mało... ;)
No zebrało i już, Aneczka cały czas straszy Ekstremalną Droga Krzyżową (a wiecie takiej nie odmawia się Kobiecie) to ciut hartu w nogach mieć trzeba... Poza tym jest okazja kilka spraw sobie na mieście załatwić. No ogólnie więcej za niż przeciw. Z drugiej strony ja uzależniony jestem od szwendaczki, więc zawsze jakieś "za" znajdę...

No w sumie z tych kilku spraw, to jedna się załatwiła, czyli kupiłem sobie rękawiczki robocze serii Lahti-pro, od lat ich używam, na rower, do kijków trekkingowych lub wypadów w teren czy urbexu. Mają atest (w przeciwieństwie do mnóstwa, szpanerskich rękawiczek ze sklepów z "militariami") są wygodne, wytrzymałe i całkiem fajnie wyglądają! 

Hmmm... czy zatem nie należało  by uznać tego wypadu za nieudany?
Sam nie wiem... Ale mi się podobał.

Taki pętelek mi wyszedł.

Witamy w podziemiach ;)

Lubię tę porę roku, brak zielska pozwala iść miejscami gdzie już za miesiąc przejść się praktycznie nie da

Takie widoki tylko dla wybranych... inni chodzą chodnikami wzdłuż ulic

Szkielety... czyli robi się strasznie ;)

Takie widoki Tarnowa też nie dla wszystkich


A tu czas stanął w miejscu i tylko coraz bardziej rozpadające się budynki, świadczą o jego upływie

Góra z krzyżem w ... Krzyżu

I znów u siebie - czyli w terenie gdzie żaden zdrowy na rozumie człowiek się nie zapuszcza ;)



I jeszcze odrobinka urbexu


Ja bym jeszcze dopisał i "wolnym sądom", a najlepiej całej "nadzwyczajnej kaście"
Ale nie oczekujmy takiej głębi znajomości tematu wymiaru niesprawiedliwości w Polsce, od prostego człowieka ze sprayem ;)


Ciepłownia miejska od zaplecza

Tamel - czyli tarnowska fabryka silników elektrycznych - zaorana podczas "przekształceń własnościowych"

pachnie "sztuką komsomolską"? nawet bardzo ;)

A to jeden z odkrytych kanałów w Tarnowie - nie chcielibyście sobie powąchać psa który tu wpadnie na kąpiel ;) 

A tu  "menażce" jeszcze nie jadłem - muszę kiedyś koniecznie, ale czekam aż Aneczka będzie, bo samemu to mi już praktycznie nawet piwo przestaje smakować...

I końcówka spaceru, budynek dworca/niedworca autobusowego. Dużo by pisać o tym.

A potem już do domu, coś zjeść walnąć kawusię i usiąść do... czytania waszych postów.







poniedziałek, 21 marca 2022

Dwa szczyty w "Niskim"

Ceny paliwa odstraszają od jazdy samochodem - inna sprawa że jak patrzę na korki na ulicach, od momentu gdy nauczyciele wrócili do pracy w szkołach, to jest to chyba najbogatsza grupa zawodowa w Polsce. 

Więc tak, ceny paliw zniechęcają, z drugiej strony góry i wędrówki kuszą... Ale wiecie można do tego podejść w sposób racjonalny, zamiast jednego wyjścia zrobić dwa ataki szczytowe za jednym podjazdem. Jest to o tyle zasadne, ze czasami, trudno jest po szlakach wykręcić jakąś sensowną pętlę by wrócić w okolice parkingu, a zimą, zwłaszcza w "Niskim" nie warto liczyć na zaznaczone na mapie, ale całkiem zasypane i zawiane w terenie ścieżki i dróżki leśne.

Można też załatwić sobie na miejscu nocleg i jest to o tyle fajne że przekalkulowawszy ceny dojazdu, ma się dodatkową atrakcję (nie wiem jak Wy, ale dla mnie taki nocleg w całkiem obcym miejscu, to jednak atrakcja jest) w cenie niespalonego paliwa... Już takie akcje mamy zaplanowane, ale dziś po prostu odpalamy na dwa szczyty jednego dnia.

A nie powiedziałem Wam czemu, choć pewnie moi czytelnicy wiedzą, że zdobywamy z Aneczką szereg koron, (Pienin już zdobyta), Gór Polski czy Beskidu Niskiego i wszelkie pętelki, podczas których zdobywaliśmy po dwa, trzy szczytu za jednym wymarszem już się skończyły, teraz zostało kilka rozproszonych wejść i gdyby się chciało iść z jednego na drugi, to cały dzień i powrót nocą do drogi a potem jeszcze drugi raz tyle za drogą do samochodu... Więc to raczej nie jest najlepszy pomysł. Ale dobrym pomysłem, jest po prostu podjechać, wejść, zejść i podjechać w inne miejsce. To oczywiście nie oznacza że wędrówki po Beskidzie Niskim są nużące, o co to to nie!!! Tylko po prostu nie dysponujemy tak dużą ilością czasu, by pozwolić sobie na długaśne, najlepiej kilkudniowe wędrówki.

Tym razem padło na Wysokie i na Wątkowską, bo z jednego na drugie można stosunkowo sprawnie dojechać.

Od razu piszę że o ile wejście na szczyt było za szlakiem, o tyle powrót... na żywca w kierunku Żydowskiego. Wymarłą wioska, na pewno nikomu w szkodę nie wejdziemy.


To już koniec świata - na lewo wymarła wioska Żydowskie, na prawo szlaban z wejściem na szlak




Znów przecieramy szlak, przed nami nikt nie szedł od kilku dni

Żydowskie



Taki szlak...

Ale to już ostatnie podejście


Szczyt już majaczy

Już nawet go widać - ostatnie kilkanaście metrów

I w końcu jest

Drzwiczki wyrwane, pieczątka pod grubą warstwą zlodowaciałego śniegu, ale dajemy radę ją odkopać. smaruję gumę flamastrem i jako tako udaje się wbić coś do książeczek, resztę uzupełnimy zdjęciami

Schodzimy już całkiem poza szlakiem, w sumie to nawet lepiej, bo śnieg po kolana wszędzie. A po łagodnym zboczu wymoszczonym warstwą śniegu schodzi się z dziką radością, wprawdzie musimy szukać bo w młodniku brzezinowym żadnej ścieżki nie udaje mi się wypatrzeć, ale i tak bez problemów schodzimy w dół doliny.  A tam rozlewisko którego się spodziewałem. Lecz wiedząc że jest ze mną taka dziewczyna jak Aneczka miałem spokojną głowę, jak ja przejdę to Ona także.


Nieco węższy kawałek, do tego płycizny i zwalone drzewa - idealne miejsce na przeprawę, ja jak małpa po pniach, Aneczka brodem na piętach ;)

Przed nami

Za nami

obok nas

Przydrożne łemkowskie krzyże


Cerkwisko i stary cmentarz






 
A potem grzecznie już do samochodu, po drodze jakaś para młodych ludzi z psiakiem i tyle, obok nas jeszcze dwa samochody, czyli ktoś poszedł naszym śladem. Ciekawe czy schodził za szlakiem czy skusiła go nasza trasa prosto w dół? Ale tego się już raczej nie dowiemy.
Pakujemy się w przytulne wnętrze T5 i jedziemy do Folusza. Przy okazji wychodzi na jaw, że Yanosik też ma swoje odurnienie, nie tylko Google i uparcie prowadzi nas jakimiś dziwnymi objazdami, część z nich w ogóle ignoruję, ale całej drogi nie pamiętam, więc niestety ciut kilometrów dołożyliśmy. Ale co tam.

Czemu jednak jadę na Yanosiku? A to proste, bo widzicie, w tym kraju (niezależnie od rządów) w pomiarach prędkości nie chodzi o bezpieczeństwo, co jest popularnym łgarstwem policji, urzędasów i polityków, ale o wpływy do budżetu. Pamiętacie jak odebrano gminom możliwość grabienia kierowców? Natychmiast z dnia na dzień znikło mnóstwo fotopułapek drogowych... bo po co utrzymywać coś z czego zyski będzie miał kto inny?

A Yanosik jednak fajnie przed rekieterami w mundurach i na poboczach ostrzega.

Tyle dygresji - wkrótce docieramy do Folusza, parkujemy i na powrót ruszamy na szlak. Pada decyzja że wybieramy pętlę ale mniejszą, z pominięciem Barwinka i Kornutów - zresztą w zimie i tak kamieni praktycznie nie widać.

Ale pętelka i tak zacna wyszła.


Magura Jasielska 826mnpm



Magura Wątkowa



Dopiero teraz zauważyłem że mi aparat obraca straony, znaczy nie obraca
 
  
 

 
Wielkiego mrozu nie ma, ale wiaterek przenikliwy, niski, jadowity jak wściekła żona

Skrzyneczka i piecząteczka... postanawiamy z Anią że na następne wyjścia zabieramy puzderko z tuszem ze sobą. 

Tam w tym okienku miał być widok na okolicę... jednak chyba niewiele widać... ;(


Ławeczki i schronik turystyczny.

Tak, tak,wiemy gdzie mamy iść

głaz "papieski"

A to już kawałek dalej, zaraz zresztą schodzimy z granii i zmierzamy już do Folusza.

Koniec szlaku ale nie przygód


Tartak w foluszu - ja bym jednak stawiał że to był folusz w Foluszu,

Tym kanałem płynęła woda, która napędzała koło, a to koło dawało moc stęporom, któro folowały wełnę na sukno... Ale mogę się mylić.

Ps - nie mogłem sobie darować i tam nie wleźć...


 
 A teraz już grzecznie do samochodu i do Aneczki. W Mielcu już czeka na nas wielki gar megapysznego gulaszu, do którego Ania przygotowała TRZY rodzaje kaszy, kiszone ogórki, kiszoną kapustę i parę innych smaczności - i weź tu człowieku zachowuj wagę i kondycję jak tak karmią!!!