środa, 26 września 2018

Szlakiem Powstańców Styczniowych - czyli zajazd na Beszową.

Co robi grupa młodych; uzbrojonych po zęby; odzianych w ubrania które dziś nazwalibyśmy "wojskowymi" albo "bojówkami" mężczyzn na terenach łęgów przywiślanych wczesnym latem 1863roku, według władz austriackich? Idą do Powstania? Dla Austriaków to zbyt daleko idące oskarżenia! Bez dowodów nikogo oskarżyć nie wolno! Austria to praworządny kraj!! Administracja zaborcza uznaje iż są oni na... polowaniu! Na co bezwzględnie wskazuje właśnie odzież i uzbrojenie. Młodzi mężczyźni mogą spać spokojnie, szwadrony Moskali przez Wisłę się nie przeprawią, bo to oznaczało by zadarcie z Wiedniem, niech śpią to ich ostatnia spokojna noc, teraz ich bezpieczeństwa pilnuje cień wielkiego dwugłowego orła!    

Przeprawa przebiega spokojnie, celowo wybrano meander Wisły pomiędzy Maniowem a Gacami Słupeckimi. Teren płaski daje wgląd w sytuację na drugim brzegu, można wykorzystać nurt rzeki która sama "wyrzuci" łodzie na przeciwległy brzeg. Wie o tym mjr Edward Dunajewski, mój ziomal, Tarnowianin... Wiedzą też Moskale. 

Atak następuje znienacka, trudno mówić nawet o zasadzce, raczej "gorącym powitaniu". Carscy są przygotowani , ale to marnie wyszkoleni żołnierze, zresztą kompletnie im nie zależy, wiedzą że od chwili branki stali się tylko małowartościowym mięsem armatnim. Raz po raz powtarzane salwy nie czynią pośród przybyszów z Galicji większych szkód, ale uniemożliwiają też posuwanie się dalej. Przeniknięcie w głąb terenów "kongresówki" i dołączenie do większego oddziału, lub zebranie się w jeden oddział kilku innych pododdziałów które w tym okresie przenikały na tereny objęte powstaniem. Okrzepnięcie, stawienie czoła, nawiązanie równorzędnej walki... Cały tragizm zaistniałej sytuacji jawi się przed oczami majora Dunajewskiego aż nazbyt dobitnie. To nie jest wojna na wyniszczenie - takiej z Moskwą jeszcze nikt nigdy nie wygrał. Nie ma znaczenia jak wielkie straty zada Carskim, jeśli straci swoich żołnierzy.  Podejmuje decyzję o powrocie na południowy brzeg rzeki. 

Oddział posłusznie wykonuje rozkazy, zwartą szykiem, stale odgryzając się napastnikom brnie przez nadbrzeżne łęgi ku zbawczym łodziom. Niestety przewoźnicy już zdążyli wrócić, pomocny nurt rzeki w czasie desantu, teraz okazuje swe drugie oblicze. Nie ma możliwości by wiosłując, nawet najdzielniejsi z dzielnych, pomimo zaporowego ognia z brzegu, byli w stanie przemóc prąd Wisły. Dunajewski podejmuje decyzję o ewakuacji wpław. Ten rozkaz boli, wszyscy zdają sobie sprawę jak wiele sprzętu utracą bezpowrotnie, że zamoknięte ładunki nawet po wysuszeniu nadawać się będą co najwyżej do rozpalania ogniska, ale już nie do walki. Ale trudno, nie ma rady. Póki co jeszcze cesarska jazda, nie może dobrać się im do skóry, wierzby i jesiony tak dobrze znane, że aż niedostrzegalne elementy polskiego krajobrazu, "walczą" po powstańczej stronie, skuteczniej od zasieków powstrzymując konnicę, ale jak długo? 

Cały oddział rzuca się w nurt Wisły, już nic nie powstrzymuje Moskali. Dobiegają do brzegu w sam raz by dostrzec jak Polacy walczą z nurtem. Spokojnie jak na strzelnicy mierzone salwy za każdym razem wywołują krwawe gejzery na plecach uciekających, w ogólnym wrzasku, nie słychać krzyków trafionych, zresztą i tak woda zatyka im usta. Sukienne mundury szybko nasiąkają wodą, część zdążyła się ich pozbyć, to jednak niewiele daje o komforcie płynięcia nie może być mowy. Carskim daje to czas do powtórzenia kilku salw. 

Ci którzy minęli środek rzeki są już bezpieczni.  Dowódcy Jego Imperatorskiej Mości, przenigdy nie zaryzykują ostrzelania drugiego brzegu. Ale nie wszystkim było dane. Ciała czterdziestu powstańców w tym majora Dunajewskiego Wisła wyrzuca na brzeg zaboru rosyjskiego. Zostaną pochowane na cmentarzu w Beszowej.  Zapragnąłem tam jechać gdy tylko dowiedziałem się o tej historii. 


Zobacz trasę w Traseo

Wymienione miejscowości są widoczne lekko na prawo od mojego szlaku.

Do Szczucina jadę samochodem, rower radośnie powiewa mi na bagażniku (zapomniałem przywiązać), chwile zajmuje mi znalezienie miejsca do zaparkowania, jak by nie patrzeć to centralny ośrodek w promieniu prawie dwudziestu kilometrów... ;-).

Zwiedzanie Szczucina zostawiam sobie na koniec, tu zawsze zdążę wrócić, a gdyby tak zabrakło mi czasu na trasie, to miał bym kłopoty, to w końcu tradycyjnie rajd przed drugą zmianą w pracy. Zatem tylko wpadam do kościoła, jakoś głupio mi odmówić sobie modlitwy i jadę dalej. 
 Barokowy kościół p.w. św. Marii Magdaleny - Historia parafii sięga XIIIw. pierwotnie drewniany kościół już nie istnieje, zastąpił go ten na zdjęciu. Budowa trwała aż 70 lat - od 1660 do 1730 roku (złośliwcy mogli by znaleźć jakieś odniesienia do współczesności...). 

 Piękny misyjny krucyfiks. Na górnej belce inskrypcje po hebrajsku - tak, tak, pani Holland - specjalistko od wciskania ciemniakom ciemnoty że oto ciemny polski ludek, nie miał pojęcia iż Jezus był Żydem...
 Wnętrze - ale ... Czy to wnętrze barokowe? czy może raczej w barokowym wnętrzu powrócono do gotyku? Być może polichromowanie zamiast inkrustacji i sztukaterii to kwestia zasobów finansowych - ja jednak wolę myśleć że to kwestia gustu i umiłowania tradycji. 

 Most na Wiśle... wiecie ile lat marzyłem żeby pojechać tędy na rowerze? 

 Witaj kolebko! 

RATAJE SŁUPSKIE
(na moje oko powinno być Słupeckie - ale Słupskie wujo G podaje...)
 Kolejny z elementów który nurtował mnie od... zawsze - stary przydrożny spichlerz, teraz już nawet nie ma sensu włamywać się do środka - spieszcie zwiedzać opuszczone budynki - tak szybko się rozpadają... 
Bez zatrzymywania przejeżdżam przez Komorów, tam też w tym samym okresie doszło do potyczki między Moskalami a  Ochotnikami z Galicji idącymi na pomoc Powstaniu. Niestety nic o tamtej walce nie wiem, poza tym iż polegli w niej spoczywają także w mogile w Beszowej. Być może też należeli do oddziału Dunajewskiego.   


BISKUPICE
Śliczny bogaty krzyż przydrożny z 1924 roku.Niestety źle konserwowana inskrypcja jest mało czytelna.
"Boże Błogosław Nam"
poniżej data
a jeszcze niżej mieszkańcy wsi Biskupice prócz tego masa pojedynczych liter. 


BESZOWA
Jednoistotowy komitet powitalny w postaci gąsienicy Trociniarki czerwicy.
Cholera gryzie!!! 
(próbowałem ją ustawić do zdjęcia - to wiem!) 

Kościół p.w.św. Apostołów Piotra i Pawła

Miejsce sięga w czasie aż do XIII w. 
Ciekawa jego historia dostępna jest na stronach parafii tedy przytaczał nie będę. 
Wszelako zwrócić należy uwagę iż pierwszy to raz gdy bracia zakonu św. Pawła Pierwszego Pustelnika (Paulini) podjęli się pracy parafialnej! Bo ich reguła zabraniała tego. Drugą z ciekawostek jest fakt iż formację przechodził w tutejszym klasztorze Ojciec Kordecki - tak, tak - ten sam co modlitwą i ryngrafem częstochowskiej bronił twierdzy, przy wydatnej wszakże pomocy Andrzeja Kmicica co na ów czas Babiniczem był się ozwał. 
;-)
 


Pustułki wokół wieży - mnóstwo ich w Świętokrzyskiem! Stale widziałem toczące boje z gawronami, pewnie o wybieranie z gniazd chodziło - ale walki malownicze i harmider czynią na niebie niewąski. 

A oto kolejna "ciekawostka" tego miejsca - otóż świątynia była połączona krytymi krużgankami z klasztorem (obecnie parafia). 

Tyle że Niemcy w 1939 roku w ramach budowy pierwszej wersji UE wpadli tu z bombową wizytą i oto... ubogacili nas malowniczymi ruinami. 

Krzyż jubileuszowy - 
Za ucałowanie tego krzyża i odmówienie Ojcze Nasz Ojciec S. Leon XIII D.2 Listopada 1899 R. Nadał 100 dni odpustu raz na dzień...

I jeszcze zaglądnę przez dziurkę od klucza.

Na obszernym placu przed kościołem figura św Jana Nepomucena - barokowa jak widać.

I jeszcze hiper barokowa rzeźba alegoryczna - zakładam ze to Wniebowstąpienie, ale bryła jest tak dynamiczna i ekspresyjna iż trudno się skupić i zrozumieć przekaz ... zresztą pewnie tak właśnie ma być. 

No dobrze - czas ucieka a mnie czeka poszukiwanie mogiły powstańców na cmentarzu parafialnym. i powiem Wam że nie było łatwo! Spodziewałem się czegoś... no bardziej okazałego! 
Okrążyłem teren cmentarny chyba ze dwa razy i dopiero zagadnąłem wuja Gugla na ten temat - odpowiedź oczywiście znalazł! a ja odnalazłem te mogiłę. 
Krzyż klasycznie powstańczy - ale już figura Chrystusa zwyczajna.
"Cześć i Chwała Powstańcom Styczniowym
1863 r.
72-óm poległym - parafia 1976r."

Za to na cokole powstańczy ryngraf maryjny. 

Ba ale tuż obok!!!
Klasyczny Powstańczy Krzyż, na krzyżu powstańczy Chrystus tylko...
no przeczytajcie sami:
"Domicela
z Krzemieńskich
Pawłowska
Z M.  D. 30 grudnia 1868r. 
I SYN JEJ
Seweryn
zm. w 27 roku życia"

 Czemu i syn jej oraz rok życia są innymi czcionkami odlewane? 
Czemu 8 w dacie jej śmierci wygląda jak 3?   
Czyżby to była mogiła powstańca którą należało zamaskować? 


"Frasobliwy" - ale domyśliłem się po długich oględzinach. 

Pora wracać - jeszcze kilka przystanków mnie czeka - tych zaplanowanych a pewnie i jakieś nieplanowane się trafią - no to żegnajcie powstańcy - ja śmigam dalej. 

ZBORÓWEK 
Pałacyk szlachecki - wiktoriański w kształcie i uroku - coś jak przeniesiony z południa Stanów Zjednoczonych dom plantatorów.  

Kolejny "Frasobliwy" - napis na cokole kompletnie nieczytelny - zakładam że 16 - odnosi się do daty rocznej czyli fundowany gdzieś w 17 wieku. 

Kościół p.w. św Idziego.
Zespół starego zabytkowego - najstarszy kościół drewniany w Polsce co do którego mamy pewność daty powstania! - wraz z całkiem niestarym neogotykiem. Ale chwała inwestorom że starego nie zniszczyli. 
Niemniej jednak remont by się przydał - tu widać że po kaplicy absydalnej zostały tylko dziury - mam nadzieję że rzeźba jest w konserwacji nie na kompoście...
Kościół od frontu

I taka ciekawostka - gwoźdź przygwożdżony ;-)


Od zawsze stając choćby na "Marcince" i patrząc na północ, gdy widzę płaską równinę kotliny tarnowsko-sandomierskiej, zastanawiam się co tam jest po drugiej stronie, gdy nawet przy najlepszej widoczności dostrzegam tylko cienka siwa linię tuż nad horyzontem. 
No to właśnie tam dotarłem ;-)

PACANÓW
Chrystus Frasobliwy z 1805 roku.

Kościół św. Marcina w Pacanowie będący jednocześnie Sanktuarium Jezusa Konającego.

Wotywne rycia na murach.

Ogród sanktuaryjny wraz z ołtarzem polowym


ścieżki maryjne - tamże

Ptasie bitwa trwa także i tu. 


Wnętrze robi niezwykłe wrażenie - czegoś takiego jeszcze nie widziałem. 
Forma, sposób oświetlenia, paleta kolorów, wreszcie materiały... 


Do tego polichromie i ich stylistyka wyraźnie bizantyjska.


A wewnątrz kaplica sanktuaryjna Chrystusa Konającego. 
O samym sanktuarium możecie przeczytać tu! 

O tu też "stary" znajomy - ciekawe czy odpust można zyskać raz dziennie - czy dwa razy całując dwa różne krzyże? 


Skwerek i oczywiście Piłsudski. 
Dzielni głupi rodacy - gdybyście choć część czci jaką oddajecie ludziom oręża, oddawali tym którzy Niepodległość wywalczyli siłą umysłów, nie w krwawych jatkach pól bitewnych, ale w gabinetach konferencyjnych, przy stołach, dyplomatom i politykom takim jak Dmowski... 
 

matołki dwa...
(ps. nie mam na myśli roweru)

Centrum bajki! 
Doprawdy świetna inicjatywa! Warto tu jechać z dziećmi, będą oczarowane. Sam byłem - choć głupio mi trochę się robiło to okazywać. 

Ostatni odcinek to kolejna "czasówka", z obliczeń wyszło mi że będę na styk w pracy - wiec zwiedzanie Szczucina odpada. 
No trudno - następnym razem.
I znów Wisła i znów nie odmówiłem sobie fotki.

A potem łamiąc większość przepisów kręcę do Biedry, kupuję to i owo do pracy - bo jeść się chce, a i pic też - a już wszystko co miałem się skończyło. Potem sprint pod samochód - w rekordowym czasie montuję bagażnik i rower, wsiadam odpalam i jadę ... a rower wesoło powiewa za samochodem bo znów nie przywiązałem...