Grudniówki to taka tradycyjna już licząca lat dwadzieścia trzy lata impreza Mieleckiego PTT - "Carpatia", a w tym roku dostaliśmy na nią zaproszenie z Aneczką i... no sami wiecie - takich rzeczy się nie odmawia!
Na szczęście akurat grudzień to taki miesiąc w pracy w którym za bardzo grafik urlopami obciążony nie jest, więc w ciemno wysłałem przelewy za rezerwacje i dopiero potem wypisywałem wolne. Ale już z uczuciem radochy, że czeka nas świetna przygoda. Zwłaszcza o Aneczkę mi chodziło, bo Ona jeszcze w murowańcu nie spała, choć to w zasadzie nie jest typowe schronisko, a górski hotel z wieloosobowymi salami - no ale zawsze to jednak legenda polskiej turystyki górskiej, nawet gdy dziś z dawnego klimatu pozostały wyłącznie mury i... swastyki na balustradach.
Od razu tytułem wtrętu i wyjaśnienia. Swastyki i runy to dwa różne rodzaje notacji symbolicznej. Swastyka nie ma nic wspólnego z runą "sieg" (takie piorunki jak symbol strajku kobiet, albo oznakowanie urządzeń wysokiego napięcia). Swastyka to... SWARGA. tak ją powinniśmy nazywać w odróżnieniu od niemieckiego hakenkreuza. Tak właśnie SWARGA - i póki nie przedostanie się do powszechnej świadomości że Swarga to nie hakenkreutz, to nadal ten piękny symbol będzie budził mnóstwo mieszanych uczuć i skojarzeń.
No dobrze, zapędziłem się, na razie trzeba tam po prostu dotrzeć.
I znów plan zakłada nocleg u Aneczki i pali na panewce. No trudno czasami się nie składa. Szybko piszę do Jurka, umawiam się na odbiór mojej osoby z Tarnowa i... pisze do Ani, że nic z tego. Szkoda, ale wiecie, są rzeczy których na prawdę nie należy zaniedbywać.
Mikołaja udaje się zedrzeć z mar i odwozi mnie pod autostradę - kolejny raz wyrazy "uznania" dla durniów projektujących parking bez odwrotu... Ale my sobie radzimy, tyle że z buta idę spory kawałek drogi w miejscu niekoniecznie bezpiecznym... no cóż kolejny raz projektanci usłyszą że są durniami, bo zabrakło tam czegoś tak oczywistego jak... chodnik!
Zachodzę na miejsce i nawet dobrze nie wypalam papierosa, a oni już są. To zresztą łatwo policzyć, bo wiecie jeśli wyjeżdżają o szóstej z centrum Mielca, nie ma siły by w Tarnowie byli wcześniej niż o siódmej... i faktycznie... jeszcze im się nie zdarzyło.
Jazda mija szybko i sprawnie, ciut się człowiek zdrzemnął i już się było na miejscu. Znaczy w Jaszczurówce i stąd zaczyna się nasza przygoda, bo dalej ruszamy pieszo.
To co pooglądamy trochę zdjęć? W pierwszym rzucie pójdą te z mojego hammera - podłej jakości, a potem dorzucę w formie suplementu zdjęcia od Aneczki i innych uczestników wypadu. Bo w sumie to nas całkiem nie mało było, mimo iż prognozy pogody i początek intensywnych opadów śniegu nieco ludzi zniechęcił do wyjazdu.
 |
Jeszcze trzymamy się razem. |
 |
A to już Kużnice, tuż obok wejście do TPNu |
 |
Rozchodnia szlaków - w lewo na Nosal, w prawo na Boczań - |
 |
Tak lubię na Boczań wchodzić, ale schodzić po tych kamulcach, chorym śnie sadysty z fetyszem obolałych stóp, nie cierpię. |
 |
Inna sprawa że gdy kamulce przysypane śniegiem to nawet droga tędy n9ie jest taka tragiczna. |
 |
Wzmocnienie na szlaku |
 |
Tak , to już hala Gąsienicowa |
 |
I schronisko |
 |
Chwilka odpoczynku, zapisywanie tras i oczekiwanie na resztę ekipy, żeby się rozmieścić w pokojach. w sumie to nawet są luzy, pogoda faktycznie zniechęciła nie tylko osoby z naszej ekipy, ale też sporo osób które miały tam przyjechać indywidualnie i w schronisku zrobiła się nagle 1/3 miejsc wolnych. |
Było się zagrzało i pomajdało się dalej, zamiar ambitny, walimy na Kasprowy, ale nie będę ukrywał, nie doszliśmy. Fajnie było by wejść, tym bardziej że szczyt Kasprowego już ponad chmurami, a do szczytu raptem pół godziny drogi... tak blisko i... tak daleko. Mgły gęstnieją, na śniegu wiatr sypie bardzo lawinowowyglądające nawisy, a ciemno zrobi się za niecałą godzinę - czyli nie zdążymy do schroniska przed zmierzchem, a nie daj Bóg jakieś osuwisko śnieżne - nie mamy ani balonów lawinowych, ani sond (w ten sam dzień kilka kilometrów od nas lawina zabiła 19 letniego chłopaka) - podejmuję decyzję że zawracamy a dziewczyny nie oponowały

 |
Nie ma co iść dalej - Kasprowego nie rozbiorą, a nas mogą zbierać |
 |
ODWRÓT |
 |
Jak widać już niewiele widać |
 |
Stąd wracamy, nawet płoty przeciw nawiewaniu śniegu na trasy narciarskie nie są jeszcze ustawione. |
 |
Murowaniec nocą |
 |
Takich trzech jak my dwa, to nie ma ani jednego ;) |
 |
Barierka na Murowańcu - i już wiecie o czym była mowa |
I tak ten dzionek minął... znaczy były jeszcze śpiewy, opowiadania, popijawa... ale wiecie z takich zabaw już się zdjęć nie daje. Co było na Murowańcu, zostaje na Murowańcu. A Was zapraszam na kolejną opowieść, o dniu następnym. Wprawdzie powrót też taki cokolwiek mglisty, ale przecież ciekawy.
Wspaniała wyprawa. Szkoda tylko, że z Kasprowym tak wyszło - rozsądek zwyciężył; popieram.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Trzysta metrów wyżej było już ponad chmurami i mielibyśmy piękne widoki - ale nie chciałem by były to nasze ostatnie widoki w życiu
UsuńFajna zimowa przygoda. Na Kasprowy zdążycie. W sobotę, tuż przede mną spadła z dachu domu parterowego prawie lawina. Byłam pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńU mnie z dachu tez spadają, raz nawet przysypało Aurę, dobrze że się szybko zorientowałem i wykopałem - ale stracha ma do dziś.
UsuńZimowy spacer w górach to spora frajda. Pamiętam naszą wyprawę, było to na przełomie zimy i wiosny bez raczków było trudno. Jako rekompensata za poniesiony trud była pyszna szarlotka i kawusia w Murowańcu właśnie. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńbez raczków, to nie ruszam na szlak, jeszcze jak łażę z psami gdzieś poza szlakiem to nie ma sprawy, ale na szlaku, często jest tak ze osoba bez raczków, ba nawet jak w zeszłym roku na Tarnicy bez sensownych butów, po prostu przeszkadza innym i może stać się przyczyna wypadku. Aczkolwiek na Murowaniec to w sumie dość bezpieczny zwłaszcza przez Boczań, ale mimo wszystko. Za to wyżera na Murowańcu naprawdę dobra, to im trzeba przyznać.
UsuńU mnie śniegu jak na lekarstwo, więc napawam się tamtymi widokami. I gratuluję kondycji i... rozwagi!
OdpowiedzUsuńTu na południu, jest go duuuużo... wczoraj na górze św. Marcina brodziłem z psami w śniegu po kolana.
UsuńMam nadzieję, że chociaż u Ciebie trochę zostanie na święta:)))
UsuńNie zostanie... Na północnych stokach góry św. Marcina ciut może, ale nic poza tym - do tego breja nie śnieg
UsuńFotki ze śniegiem super - uwielbiam takie widoki, są bardzo klimatyczne. Ale jeśli chodzi o fotkę z rozchodnią szlaków, to bardziej w oczy rzuca się wpierw co innego. Takie ujęcie z przymrużeniem oka przez pewien element w środkowej części kadru ("w lewo na Nosal, w prawo na Boczań", a pośrodku... poślady :D ).
OdpowiedzUsuńTrochę tak - niezamierzenie, ale jednak tak wyszło ;)
UsuńNiby znam część zdjęć z relacji na Facebooku, ale jednak co blog, to blog. Można lepiej poznać całą historię. Robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa, takie zimowe wędrówki a już w dobrej kompanii - super sprawa.
Usuńależ zima piękna! po prostu bajka!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Wpadaj częściej - szkoda że tak w chmurach, ale może się uda w tym roku jeszcze wędrówkę w słońcu po śniegu odbyć - o to wtedy dopiero będą zdjęcia.
UsuńZima fajna, ale po Tatrach nie łaziłem i nie zamierzam. To są góry zimą wyłącznie dla wybitnych fachowców- tak uważam. Groźne i nieprzewidywalne, często nawet dla samych Ratowników- mam na myśli oczywiście lawiny. Co innego wiosna i to późniejsza. Pamiętam jak w czerwcu podchodziłem pod zawrat w rakach i czekanem w ręce a stopnie wykuwałem czubkami butów. Albo czerwcowe wejście na Rysy, od Czarnego Stawu śnieg, ale przynajmniej zagrożenie lawinowe w zasadzie żadne. Także Chłopie gratuluję rozsądku.
OdpowiedzUsuńZasadniczo już nikt na Kasprowy tego dnia się nie wdrapywał - byli tylko ci którzy schodzili, ale i tak sporo ryzykowali. Jak widziałem te nawisy w kotle Kasprowego, to nie miałem ochoty iść wyżej.
UsuńJa to tak zimy nie lubię, że takie wyprawy tylko u kogoś mogę oglądać
OdpowiedzUsuńJa lubię, byle mroźna i śnieżna była i w górach... bo na nizinach, to tylko utrudnienia.
UsuńOh byłam tam i latem i zimą. Piękna trasa i ciekawa.
OdpowiedzUsuńPiekna. Szkoda że chmury tak nisko
UsuńPiękna zimowa sceneria :)
OdpowiedzUsuńTylko te chmury... ale poza tym, faktycznie pięknie
UsuńTak to z tymi planami jest jak z tym śniegiem, że lubi posypać się czasami. Lubię Hale Gąsienicową muszę znów się wybrać do Murowańca przez Boczań właśnie. Naprawdę cudowna trasa. Super fotki.
OdpowiedzUsuńKasia Dudziak
Spróbuj pisać przez chrome - u mnie działa bezbłędnie, pewnie google celowo tak robią, by do swojej przeglądarki nas zmusić
UsuńWycieczka piękna, ale zimy nie lubię. Foty super i połamany krzyż 😏
OdpowiedzUsuńco jest? jakiś kryzys twórczy, czy brak czasu?
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że Maciuś, przesiadł się na 10/11 i zsynchronizował. Tylko nie wtę stronę. Sam teraz nie może znaleźć tego bloga. Chyba, że Umarł. Ale wtedy, to dzwońcie. Przecież Grzebień, Lusterko, Różaniec, Smartfona, dokłada się na tę " ostateczną" Drogę. Deu "bloga nie ma".
UsuńFantastyczne kadry zimowe Maćku. Zimą się jeszcze nie odważyłam iść w Tatry. Poki co wolę niskie partie Pienin poniżej Wysokiej 😃 Gratki dla Was
OdpowiedzUsuńA warto, warto. Ostrożnie i z rozumem za przewodnika, ale warto
Usuń